Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Risate
Pasowany na Rycerza
Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 830
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Narnia - Samotne Wyspy
|
Wysłany: Wto 14:15, 23 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
W Tertebincie Sonea poszła na targ dokupić brakujących jej ziół. Mięta skończyła się jej dawno temu, a i innych niewiele zostało.
Gdy przechadzała się pomiędzy stoiskami, gdzie kobiety przekrzykiwały się wzajemnie, rozmyślała o tym wszystkim co było i tym co może się stać. Nie miała pojęcia jak to wszystko się skończy.' To, że mamy Nóż Aslana, nie znaczy, że sprawa jest przesądzona. Sylthia i Darkia są potężne, a Aurora jest pod ich wpływem. Trudno będzie ją wyrwać z tego magicznego amoku. Trzeba będzie znaleźć czuły punkt w tej tarczy otępienia i nieświadomości. Być może widok i słowa matki będą w stanie to złamać? Chociaż kto wie, czy Maria będzie w stanie powiedzieć cokolwiek kiedy zobaczy swoją córeczkę u boku dwóch wiedźm? Czy będzie w stanie otworzyć usta, kiedy Aurora jej nie rozpozna, a do Sylthi i Darki będzie mówiła per 'ciociu'? Czy będzie mogła zrobić cokolwiek, kiedy z oczu małej będzie bił gniew i chęc mordu najbliższej osoby na świecie? Maria jest silną kobietą, więc mam nadzieję, że tak.' Z zamyślenia wyrwał ją widok szyldu, na którym widniało : 'Lecznictwo i Zielarstwo'. Otworzyła drzwi, a w pomieszczeniu rozległ się dźwięk dzwoneczków.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Ellenai
Moderator
Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Wto 16:23, 23 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Ellenai również zeszła na brzeg. Miała straszną ochotę pochodzić po lądzie i posłuchać dźwięków narnijskiego akcentu... Akcentu, którym posługują się nieznani jej ludzie, a nie tylko przyjaciele...
Chodziła po targu i kiedy przystanęła przy jednym kramie, na którym leżały różne przecudne materie, usłyszała zza pleców głos:
- Kogóż ja widzę! Czyż to nie moja zbiegła nałożnica?
Ellenai zrobiło się zimno. Och, znała ten głos. Nie zdażyła go jeszcze zapomnieć.
Odwróciła się szybko. Tak, jak się spodziewała, przed nią stał Reekan Tarkaan, jej ostatni "pan". Właściwie to jeszcze ciągle "pan", nie została przecież wyzwolona ani wykupiona, tylko uciekła... Ale nie zamierzała wracać ani do niego, ani w ogóle do niewoli!
- Jesteś niemądra - ciągnął dalej Tarkaan, bo zdumienie i przestrach odebrało Ellenai mowę i zdolność ruchu. - Skoro uciekłaś ode mnie, powinnaś uciekać na Koniec Świata, żebym cię nie odnalazł...
"Byłam na Końcu Świata , ty bufonie!" pomyślała czarodziejka, ale wciąż nie mogła wydobyć z siebie głosu.
Tymczasem wzrok Tarkaana przesunął się z jej twarzy na biust (nieco pełniejszy niż wcześniej), a potem na wypukłość brzucha. W ciągu kilku sekund mężczyzna wszystko zrozumiał:
- A więc udało mi się! - zawołał. - Zapłodniłem cię!
Czarodziejkę wreszcie odblokowało.
- Nie bądź taki pewien! - odparła. - Nie byłeś jedynym mężczyzną, którego gościłam w swoim łożu!
Nie dodała "panie", a Tarkaan od razu to zauważył. Uniósł brwi:
- A gdzież to się podziała ta pokorna niewolnica, która nigdy mi się nie sprzeciwiała?
- Umarła - odparła beztrosko Ellenai.
- A więc sprawię, że narodzisz się powtórnie - rzekł Tarkaan i wyciągnął ku niej rękę. - Wracamy do domu, niewolnico.
Ellenai spięła się wewnętrznie i gdy Tarkaan dotknął jej przedramienia, wrzasnął i odskoczył. Narobił takiego hałasu, że zaczęło się robić małe zbiegowisko. Mężczyzna syczał z bólu, podtrzymując rękę, którą dotknął Ellenai, drugą, za nadgarstek. Miał wrażenie, jakby dotknął otwartego ognia. Jednak, gdy spojrzał na dłoń, nie było na niej żadnego śladu po oparzeniu.
- Dotknij mnie jeszcze raz, a sprawię, że blizny pozostaną ci do końca życia. A w gratisie dodam co jeszcze bezpłodność - dodała Ellenai z pozornym spokojem, ale serce jej śpiewało:"Odzyskałam moc! Odzyskałam moc!" Przecież ta sztuczka z porażeniem magicznym ogniem mężczyzny, którego dotyku sobie nie życzyła, to była jej popisowa sztuczka!
- Wiedźma! - wysyczał mężczyna. - Oby cię Tasz pochłonął!
- Ja również życzę ci powodzenia! - odparła dwiąco czarodziejka. - Do miłego niewidzenia - dodała, odwróciła się i dumnie odeszła, odprowadzana pełnymi podziwu i szacunku spojrzeniami widzów. Zapewne niejeden zastawniał się, czy to nie nadworna czarodziejka Ellenai, o której mówią pieśni!
Gdy Ellenai odnalazła Doriana, schywciła go za łokieć:
- Dorian! - szepnęła uszczęśliwiona. - Odzyskałam moc!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Atim
Gość
|
Wysłany: Wto 17:25, 23 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Mag rozglądał się po targu. Zakupił parę butelek do wywarów, nową torbę, jakieś kamienie, które nadawały się na amulety, a teraz właśnie stał przy stoisku z orężem i oglądał srebrny miecz ze złotą rękojeścią, na której końcu umieszczony został diament. 'Tak... wracają wspomnienia...' - przemknęło mu przez myśl. NAgle ktoś złapał go za łokieć.
Mag odwrócił się gwałtownie. Była to Ellenai.
- Dorian! - szepnęła uszczęśliwiona. - Odzyskałam moc!
- To świetnie! - odpowiedział magi i uściskał przyjaciółkę. - A ja mam coś tutaj, co pomoże ci w macierzyństwie - powiedział i zaczął grzebać w torbie.
W końcu, po paru minutach znalazł małą sakiewkę, z której wyjął trzy kamienie. Jeden trójkątny - niebieski, drugi różowawy - okrągły, a trzeci, prawie idealnie kwadratowy - złoty.
- Weź je. Pomogą ci, gdy będziesz chciała odnaleźć, lub przywołać swoje dzieci. Wiem, że to wybieganie w przyszłość, ale musisz zacząć myśleć, o tym, co będą robić twoje dzieci, gdy podrosną. - powiedział mag, po czym wcisnął Ellenai sakiewkę do ręki.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ellenai
Moderator
Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Wto 18:29, 23 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Ellenai ze zdziwieniem, ale i zachwytem wpatrywała się w leżące w jej dłoni trzy klejnoty. Słońve wydobywało z nich opalizujące blaski. Od razu widać było, że są to magiczne kamienie.
- Złoty będzie dla mnie - szeptała, zapomniawszy o obecności Doriana. - Różowy dla Jutrzenki, niebieski dla Piotra. Nigdy się nie zgubimy... - przycisnęła je do piersi, tak jak gdyby przytulała swoje dzieci.
I zaraz przypomniała sobie, że nie jest sama. Spojrzała na przyjaciela z twarzą rozjaśnioną radością.
- Dziękuję - rzekła. - Bardzo ci dziękuję, w imieniu swoim i dzieci...
W tym miejscu stęknęła, gdyż jedno z dzieci znów ją uderzyło - tym razem rączką.
- No właśnie - powiedziała - przypominają mi o tym, żebym podziękowała od nich wujkowi Dorianowi - roześmiała się na widok ogłupiałej miny, jaką zrobnł mag. - Co tak patrzysz?Tym właśnie dla nich będziesz - wujkiem Dorianem - uchyliła się ze śmeichem, bo Dorian zrobił taki gest, jakby zamierzał walnąć ją w głowę - oczywiście tylko na żarty.
Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Nie 13:39, 28 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Atim
Gość
|
Wysłany: Wto 18:53, 23 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Radość nie trwała jednak zbyt długo. Gdy Dorian i Ellenai wyszli ze sklepu, który przypominał antykwariat, nadleciała do nich Ashley.
- Szybko! - krzyknęła. - Na statek! - i odleciała.
Magowie spojrzeli na siebie i pognali w kierunku żaglowca. Gdy dzieliło ich od niego kilkanaście metrów, ujrzeli, że załoga statku wyprowadzana jest w linach na ląd.
Handlarze! - powiedział ze wściekłością Dorian.
Już miał się zerwać i pobiec tam, ale powstrzymała go Ellenai. Wskazała ręką na postać w fioletowo-czarnym płaszczu, która dopiero teraz wyłoniła się z pokładu. Czarnoksiężnik, bo to był on, niósł w reku skrzynkę z Krzemiennym Nożem. Na to już magowie nie mogli pozwolić. Powolnym krokiem, zaczęli zbliżać się do żaglowca.
Gdy ich zobaczył, czarnoksiężnik od razu rzucił w nich strumień czarnych zaklęć. Jednak Dorian machnął tylko ręką, a zaklęcia uderzyły w ziemię nieopodal. Teraz czarnoksiężnik odrzucił skrzynię, a w jego ręku pojawiła się laska. Machnął nią parę razy, a wokół niego pojawiło się siedem czarno-fioletowych kul energii. Każda z nich co chwilę wystrzeliwała kule energii w magów. Te lecące w Ellenai, niwelowało jej pole siłowe, natomiast skierowane w Doriana, ten odbijał przy pomocy telekinezy. Teraz wróg zdenerwował się. Krzyknął coś w czarnej mowie, a ilość kul podwoiła się, natomiast on jakby urósł. Po chwili w jego ręku pojawiła się szkatułka. Nie byle jaka szkatułka. To dzięki rachatłukum z niej, Jadis schwyciła Edmunda w swoje sidła! Jednak teraz w niej znajdowały się jakieś kolorowe kulki. Teraz czarnoksiężnik rzucał jedną kulkę w kierunku magów, a drugą połykał. Z każdej rzuconej na ziemię wyrastał demon, a po połknięciu kolejnych, czarnoksiężnik stawał się coraz wyższy i zmieniał swój wygląd.
Z demonami, które pojawiły się na początku, nie było najmniejszego problemu. Wystarczyło najmniejsze zaklęcie, a zostawały unicestwione. Jednak kolejne miały więcej mocy. Dorian zaczął używać elektrokinezy, a i Ellenai odkryła tą zdolność. Jednak jej pioruny, w przeciwieństwie do niebieskich maga, były różowe. Następna partia demonów była jednak na nie uodporniona. Teraz magowie spróbowali połączyć siły. Ellenai zatrzymywała czas dla konkretnych stworów, a Dorian je wysadzał.
W końcu pokonali demony, ale to, z czym mieli się zmierzyć, wyglądało niemniej niż przerażająco...
Ostatnio zmieniony przez Atim dnia Wto 19:00, 23 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Risate
Pasowany na Rycerza
Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 830
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Narnia - Samotne Wyspy
|
Wysłany: Wto 19:16, 23 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Gdy Sonea wyszła ze sklepu z ziołami usłyszała głos Ashley. Spojrzała w górę. Na niebie wznosił się skrzydlaty wilk i wołała jej imię. Elfka bez zbędnych ceregieli wzbiła się w powietrze.
- Co jest?
- Handlarze! Handlarze na statku.
- Na Tasza - zaklęła Sonea i pognała w powietrzu w stronę statku. Już tu mogła usłyszeć wybuchy. Przyśpieszyła. Chwilę potem zobaczyła Doriana i Ellenai, a kawałek dalej jakiegoś Maga i resztę przyjaciół. Wylądowała obok magów.
- Pomóc wam ?[/b]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ellenai
Moderator
Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Wto 19:36, 23 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Sonea przybyła w samą porę, aby zastąpić Ellenai, bowiem , gdy ona zobaczyła coś, co się wyłoniło przed nimi i poczuła jego odór, zrobiło się jej niedobrze. W jej stanie niewiele było potrzeba... Musiała się odwrócić i zwymiotować... Widać jej dzieciom też się to coś nie podobało...
To coś nie przypominało niczego, co kiedykolwiek widzieli. Wielkie jak dom, tu i ówdzie miało a to kolce, a to macki, a to kły, a cuchnęło jak kloaka. I wcale nie wyglądało śmiesznie. Było... groźne.
Gdy tylko Ellenai go ujrzała, coś jej zaświtało, ale dopiero po powtórnym przyjrzeniu się go rozpoznała:
- Dorian! - krzyknęła. - To kokon Balthazora! On sie zaraz wykluje! O nie! Jak my go pokonamy?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Atim
Gość
|
Wysłany: Wto 19:59, 23 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
- Tutaj trzeba archaicznej magii! Szybko Triquetra! - dziewczyny nie wiedząc o co chodzi, spojrzały na maga ze zdziwieniem.
Ten tylko machnął ręką i za pomocą telekinezy, nazbierał jak najwięcej kamieni, a potem ułożył z nich symbol: .
Złapmy się za ręce - zawołał Dorian.
Po chwili każdy, stojąc na jednym z ostrzy Triquetry, recytował zaklęcie przyzwania pradawnych mocy:
Hear now the words of the witches,
The secrets we hid in the night,
The oldest of Gods are invoked here,
The great work of Magic is sought
In this day and in this hour,
We call upon the Ancient Power
Bring your powers to we magical three!
We want the power! Give us the power!
Nad nimi pojawiło się białe światło, a każdy poczuł się silniejszy niż kiedykolwiek. Teraz musieli walczyć, z drugim co do potęgi, zaraz po Jadis, stworem. Mag wykonał parę ruchów głową.
Mamy dwa wyjścia. Albo spróbujemy walczyć z nim i ewentualnie przegrać, albo wezwiemy Cień i mamy nadzieję, że Evral zna zaklęcie odczynienia. Co wy na to?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Risate
Pasowany na Rycerza
Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 830
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Narnia - Samotne Wyspy
|
Wysłany: Wto 20:21, 23 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
- Uh, stawiam na Evrala. - powiedziała szybko Sonea. - Lepiej jest zginąć niż dostać się do niewoli. - powiedziała. - Poczekajcie, zaraz go przywołam.
~ Evral ?! Evral, na Tasza gdzie jesteś? Musisz nam pomóc, chodź tu szybko!
Otworzyła oczy. - Już. Zaraz powinien się zjawić.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Atim
Gość
|
Wysłany: Wto 21:47, 23 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Elf zjawił się zaraz po wiadomości Sonei. Ta wysłała mu kolejną, a gdy ten zrozumiał o co im chodzi, cofnął się z przerażeniem.
- Nie wie, czy da rade - przekazała Sonea.
- Spokojnie. Powiedz mu, że gdy zniszczymy ten kokon, natychmiast musi wypowiedzieć inkantację - w ręce maga pojawił się zwój. Następnie, zapis zniknął wśród orb i znalazł się pod nogami elfa.
- Zaczynamy! - zawołał Dorian.
We trójkę zaczęli recytować pradawne zaklęcie, pochodzące z Księgi Cieni.
Ultirusque A Profogus
Addo Is Hic, Addo Is Iam.
Nos Dico Super In Concessus Vox
Bonus Quod Malum.
Po chwili zatrzęsła się ziemia. Rozległ się huk, coś trzasło, błysnął piorun - wszystko ustało. Na horyzoncie, pojawiła się ciemna chmura. Nadciągała z Zachodu. Gdy nadleciała, zbliżyła się do trójki i wniknęła w nich, wlatując w ich usta, oczy i nosy. Po chwili ich oczy wypełnił szaro-czarny kolor. Mrugnęli nimi.
- Czujecie moc? - Zapytała Ellenai.
- Tak, ja czuję. - Odpowiedziała elfka.
- Do dzieła - powiedział Dorian, a wszyscy zniknęli w niebieskich orbach.
Na plaży został Evral, kokon i handlarze wraz ze schwytanymi...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Evanlyn
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy
Dołączył: 22 Wrz 2009
Posty: 83
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Śro 18:25, 24 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Evanlyn stała na plaży ze związanymi rękoma. Była na siebie wściekła, że dała się załapać. Udało jej się jednak schylić i wyciągnąć sztylet z buta. Obróciła go w dłoni i próbowała przeciąć więzy, zaciśnięte mocno na nadgarstkach.
W końcu jej się udało. Korzystając z nieuwagi handlarzy, przecięła więzy innym. Wtedy handlarze przypomnieli sobie o nich. Było za blisko na strzelanie z łuku, więc Evanlyn musiała walczyć sztyletem.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elladan
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy
Dołączył: 02 Sty 2010
Posty: 144
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Śro 19:35, 24 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Dobili do brzegu, a wszyscy poszli ''na miasto''. Evral zmierzał do stoisk z broniami. Wszedł do małego kramiku rozglądając się wokół. Zauważył dwa sztylety z napisami po elficku. Przeczytał je, a brzmiały one: ''Kiedy człowiek kłamie, morduje niektóre części świata'' i ''Czekam na znak, który rozkaże przekręcić włącznik śmierci. To początek końca''. Widział, że to porządna elficka robota. Ponieważ stracił broń w niewoli, kupił dwa sztylety. Wyszedł z kramiku i spróbował wzmocnić sztylety magią. Ku zdziwieniu Evrala, okazało się, że dwa sztylety posiadają już w sobie ogromną moc. Popatrzył z niedowierzaniem na sztylety. To były legendarne sztylety Er'Valen. Elf posiadający je, mógł przelewać do nich moc, a potem z niej korzystać. Teraz jednak, kłębiła się w sztyletach tak wielka energia, że Evral nie zdołał sobie jej wyobrazić. Szedł zadowolony, gdy usłyszał w świadomości głos Sonei. Najwyraźniej mieli kłopoty. Zaczął biec, szybciej, niż mógłby jakikolwiek człowiek. Dobiegł do plaży i zobaczył handlarzy, a także - o, zgrozo - kokon Baltazara. Z początku zwątpił w swoje siły - nie odzyskał jeszcze całej mocy po ziółkach odurzających. Jednak to od niego zależało zdrowie lub życie przyjaciół. Musiał szybko wypowiedzieć inkantację. Zaczerpnął mocy ze sztyletów. Poczuł się silniejszy niż kiedykolwiek. Musiał przyzwać Hollow:
Aboleo Extum Cavium Du Eternias
Ponieważ nie pamiętał zaklęcia w całości, wplótł trochę swojej magii. Spojrzał na wijący się kokon, gdy nagle cały port wypełniło niewyobrażalnie białe światło. Evral padł na ziemię, gdyż jego wrażliwe oczy elfa, nie mogły znieść światła. Gdy mógł już coś zobaczyć, spojrzał na Evanlyn. Wydawała się cała. Handlarze musieli mieć zawartość alkoholu we krwi, ponieważ padli nieprzytomni na ziemię. Zaklęcie które wypowiedział Evral, było tak potężne, że mimo monstrualnej mocy sztyletów, czuł się lekko osłabiony. W czasie swojego długiego życia, pierwszy raz użył zaklęcia wymagającego tak wiele mocy. Musiał chwilę odpocząć.
Lecz Doriana, Ellenai i Sonei wciąż nie było. A powinni już wrócić!
P.S Napis na pierwszym sztylecie to fragment piosenki ''To Live Is to Die''. Na drugim fragment piosenki ''Ride the Lightning''. Takie info.
Ostatnio zmieniony przez Elladan dnia Śro 20:06, 24 Lut 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ellenai
Moderator
Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Śro 20:08, 24 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Ellenai, Sonea i Dorian zniknęli w kłębach niebieskiego dymu. Na chwilę stracili świadomość, a gdy ją odzyskali i rozejrzeli się wokoło, spostrzegli, że dryfują w szaro - czarnej pustce, pozbawionej zapachu, smaku i ruchu.
- Gdzie jesteśmy? - spytała Sonea.
- Podejrzewam, że w świecie Balthazora - odparła Ellenai. - Można powiedzieć, że to jego ojczyzna.
- Teraz... - zaczął Dorian, ale nie skończył, gdyż przerwrał mu głos, który zdawał się dochodzić znikąd i zewsząd:
- Witam, witam miłych gości! Czym chata bogata, tym rada!Wiedziałem, że nie oprzecie się pragnieniu walki ze mną i podejmiecie ją! A ja już postarałem się ściągnąć was do mojego domu!
- To Balthazor! - szepnęła Ellenai bez tchu.
- Jam Balthazor - potwierdził głos - zwany również Balthazarem albo Źródłem; najpotężniejszy demon wszystkich światów! A wy jesteście w mojej mocy; tutaj moja potęga przewyższa waszą i mogę zrobić z wami co tylko chcę. A wydostać się stąd bez mojej woli nie możecie!
Głos wydawał się być pełen triumfu. Był pewien swego. Po chwilii znów się odezwał:
- Wasza moc przyda mi się, a wam jest niepotrzebna. Ja się nią lepiej zaopiekuję!
I wtedy cała trójka poczuła potworny ból głowy. Mieli uczucie, jakby ich mózgi zostały ściśnięte żelaznym, rozpalonym imadłem, zaciskającym się coraz bardziej... Ściskając dłońmi skronie krzyczeli, krzyczeli, krzyczeli tak, jak jeszcze nigdy nie krzyczeli w całym swoim życiu. Wydawało się im, że ich siła życiowa ich opuszcza, czuli się coraz słabsi...
"On miażdży naszą wolę!" to była jedna z ostatnich świadomych myśli Ellenai. "Zmiażdży ją, i uczyni nas swymi niewolnikami. A my będziemy uważać to za zaszczyt i z chęcią umrzemy dla niego! A moje dzieci?Czy one też... O nie! Nieee!"
I wtedy wydało jej się, że jej umysł rozprysnął się na tysiące kawałeczków i zapadła w ciemność, w której nie było już nic...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Atim
Gość
|
Wysłany: Śro 20:31, 24 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
- Na to czekaliśmy! - oznajmił tryumfalnie Dorian, ściskając się za głowę.
Odezwał się na to wszechobecny głos:
- Głupcy, nic nie możecie zrobić!
Mag zauważył, że Ellenai opada z sił, zaczął więc to, po co tu przybyli. Wyciągnął przed siebie ręce, otworzył zaciśnięte dotychczas pięści, a to co ich otaczało, było 'wchłaniane' przez jego ręce. Po chwili, Sonea postąpiła tak samo i już we dwójkę wciągali energię i magię tego wymiaru.
Potrzeba było trzech magicznych istot, by go uwolnić, potrzeba też trzech, by go zniszczyć - powiedział Dorian, gdy Ellenai wyprostowała się i wciągnęła ręce przed siebie.
W końcu poczuli, że są tak pełni mocy, że unieśli ręce do góry i w mgnieniu oka wchłonęli magię tego wymiaru. Stali w nicości.
- Znikamy - oznajmiła elfka.
Pojawili się na jakiejś wysepce, w całkowitej ciemności, i już mieli zacząć wciągać energię tego wymiaru, ale zewsząd zaczęły ich otaczać słowa:
Aboleo Extum Cavium Du Eternias
Musieli się im poddać. Zniknęli i pojawili się na plaży. Naprzeciwko nich stał Evral, a wokół walały się resztki kokonu. Elf zaczął iść w ich kierunku, ale ci, zostali już całkowicie przejęci przez moc Hollowa.
- Najpierw on - zaczął Dorian, wyciągając ku niemu ręce,
- a następnie - dodała Sonea,
- Slythia i Darkia - zakończyła Ellenai.
We trójkę wyciągnęli ręce ku elfowi, ale na początek zaczęli wchłaniać moc sztyletów...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nienna
Osobisty Strażnik Króla
Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 1305
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Czw 17:02, 25 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Wszystkie wydarzenia przemijały tak szybko... Na początku byli jeszcze na Krańcu Świata, widzieli Ramandu, mieli Nóż. Potem przybili już do brzegów Terebintu, a w głowie Marii znów zawirowały wspomnienia. To tutaj pierwszy raz spotkała Niriana, to tutaj się poznali... Królowa stała na pokładzie, opierając się o krawędź drewnianej balustrady i wpatrując się smutnym wzrokiem w migoczące w świetle słońca fale.
Po chwili zamyślenia wzięła się w garść i zeszła wraz z innymi na brzeg. Wokół niej zaroiło się od ludzi, a hałas i gwar wypełniał całą wyspę. Maria szła miarowym, wolnym tempem, nie rozglądając się na boki, nie patrząc przed siebie. Do jej uszu dobiegały różne odgłosy - od śmiechu dziecka, do krzyku jakiejś kobiety stojącej za straganem. Błoga cisza Krańca Świata odpłynęła z powrotem.
Jej przyjaciele rozeszli się w różne strony, ona została sama i wciąż podążała przed siebie, przeciskając się przez tłum ludzi. Gdzie szła? Nie wiedziała. Po co? Nie dbała o to. Chciała po prostu iść i iść, dalej, naprzód. W końcu natrafiła na jakiś stragan, ustawiony nieco na uboczu. Wydawał się zapomniany, zaniedbany. Za drewnianą, lekko podniszczoną ladą siedziała ciemnowłosa dziewczynka, z ubrudzoną twarzyczką. Królową coś tknęło i podeszła do niej. Chciała zapytać, dlaczego siedzi tam sama, bez żadnej opieki, bez rodziców, ale kiedy podeszła do straganu, spostrzegła co sprzedaje dziewczynka. Stare, zaśniedziałe, można rzec - bezużyteczne. A przynajmniej bez żadnej wartości dla kupujących. Medaliony. Niektóre były srebrne, ale nieprzetarte, przez co bez połysku i lekko zbrązowiałe. Maria wzięła jeden z nich w dłonie i przetarła jego powierzchnię rękawem płaszcza - spod zbrązowiałej warstwy wyłoniła się sylwetka Lwa, stojącego na dwóch łapach, z otwartą paszczą i pyskiem zwróconym w prawą stronę. Symbol Narnii.
- Skąd je masz? - zapytała dziewczynki, która właśnie podniosła na nią swoje duże, przestraszone oczy.
- Z domu - powiedziała cicho. - Po babci...
- Kim są twoi rodzice? - pytała dalej królowa. - Czemu ich tu nie ma?
- Tata pracuje na polu, a mama opiekuje się moimi braćmi - odrzekła ciemnowłosa i spuściła wzrok. - Tata mówi, żebym sprzedawała je, bo nie będziemy mieć co jeść...
Marię żal ścisnął za serce. Faktycznie, dla tych ludzi, którzy tutaj się kręcili nie było nic specjalnego w starych, brudnych medalionach, które sprzedawała mała dziewczynka.
- Kupię go - rzekła królowa, wyciągając ze swojej niewielkiej sakiewki całą jej zawartość, kładąc kilka monet na rękę dziewczynki. - Powinno wystarczyć.
- Za dużo - powiedziało dziecko z onieśmieleniem, ale Maria powstrzymała je.
- Idź do domu, kochanie - odparła z troską i odeszła w swoją stronę.
Gdzie tak właściwie podziali się jej towarzysze? W którą stronę poszli? Maria błąkała się przez jakiś czas wokół kolorowych straganów, przeciskając się przez tłumy gapiów i kupujących. Nagle nad jej głową przeleciała Ashley, krzycząc coś i wskazując swoim pyskiem w stronę nadbrzeża. I wtedy królowa to dostrzegła - statek okrążyli handlarze, z magiem na czele. A ten mag właśnie wynosił z okrętu Nóż! Tego było już za wiele. Maria puściła się pędem w stronę statku, mając jeszcze nadzieję, że jej przyjaciele nie zostali schwytani.
Biegła tak i biegła, nawołując swoich towarzyszy po imionach, ale nigdzie nie mogła ich dostrzec. Z każdą chwilą narastał w niej coraz większy niepokój. Nagle nad tłumem przeleciało jakieś ptaszysko, rzucając cień na zebranych, którzy zaczęli panikować i krzyczeć. Królowa spojrzała w górę i dostrzegła parę pierzastych łap i ptasich pazurów. Szybko skręciła w ciasną uliczkę, naturalnym gestem zasłaniając głowę. Ptak krążył wciąż w górze - był zapewne wytworem tego czarnoksiężnika. Maria zaczęła się obawiać, czy uda jej się uciec dokądkolwiek, kiedy nagle drapieżnik jakby rozpadł się w locie na kawałki. Królowa zrozumiała - Dorian, Ellenai, Sonea albo Evral zainterweniowali.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|