Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Risate
Pasowany na Rycerza
Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 830
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Narnia - Samotne Wyspy
|
Wysłany: Nie 22:12, 03 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Nadeszła kolej Sonei. Wyprowadzono ją na podest, ale ona nie zwracała uwagi na nic. Odcięła się od świata i tępym wzrokiem patrzyła w przestrzeń, gdzieś daleko ponad głowami ludzi.
Handlarz właśnie zaczął ją wychwalać, ale odezwał się ten sam mężczyzna, który wcześniej kupił Ellenai i Ireth.
- Nie wysilaj się, przyjacielu - zaczął. - Kupię ją. Ma niespotykany typ urody... i te niebieskie włosy...- dodał.
- Ach, tak mówisz, Kilionie? - uśmiechnął się szyderczo. - W takim razie sprzedam ją na 25 tysięcy krescentów.
- Nie, nie, nie. 21 tysięcy.
- 22 !
- Stoi!
I tym oto optymistycznym akcentem sprzedaż Sonei się zakończyła. Nie zaskoczyło ją to, że nikt nie zauważył, że jest ona elfką. "Bezmóżdży ślepcy..." pomyślała. Zaprowadzono ją do jej przyjaciółek.
- Co to za jeden? - spytała. Gdy usłyszała, kim jest i jaką pracę najprawdopodobniej dostaną, pobladła, choć i tak jej skóra była już bardzo blada, prawie, że biała.
- Nigdy nawet nie myślałam, że mnie to spotka - powiedziała ze smutkiem. Wiedziała dobrze, jak to się odbywa, ale nigdy tego nie robiła. Już zaczęła się zastanawiać, co zrobić, by uniknąć tak haniebnego losu. A byłaby w stanie zrobić wszystko... dosłownie wszystko. Teraz już nawet śmierć nie była niczym przerażającym.
- Jeszcze Kinga. Z jednej strony strach, żeby została sama, a z drugiej strach, że kupi ją Kilion. - rzekła elfka.
Ostatnio zmieniony przez Risate dnia Nie 22:15, 03 Sty 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nienna
Osobisty Strażnik Króla
Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 1305
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Pon 14:10, 04 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Deszcz padał obficie, całkiem przysłaniając szarą zasłoną horyzont. Kiedy wchodzili na statek, Maria spostrzegła, jak kapitan statku uśmiecha się szyderczo. Przystanęła na chwilę, aby przypatrzyć mu się lepiej, ale wtedy jego twarz rozpromieniła się życzliwie i nieprzyjemny chłód, który ogarnął królową na początku, z lekka ustąpił.
- Zapraszamy, zapraszamy! - zachęcił ją przymilnie do wejścia na pokład, widząc, że się ociąga.
Chciała jeszcze zapytać, czy wypłyną w tą pogodę, bo z jej doświadczenia żeglarskiego powinno się przeczekać taki sztorm i choć bardzo im się spieszyło, coś jej się w tym kapitanie nie podobało i ogarnął ją lekki niepokój.
- No, idziesz wreszcie? - usłyszała głos Doriana.
- Idę, idę - mruknęła pod nosem i ostatni raz rzuciła nieufne spojrzenie kapitanowi, po czym z lekkim wahaniem weszła na pokład.
Za sobą usłyszała kroki.
- Ach, jak to miło, że zechcieliście popłynąć na naszym statku! - zaczął piać nieprzyjemny mężczyzna. - Dan, zaprowadź ich do kajut. I specjalna kajuta dla naszej damy...!
To mówiąc uśmiechnął się do Marii i przez to jeszcze bardziej wydał jej się podejrzany.
"O holender!" - przeszło jej przez myśl. - "Nie wiem, czy dobrze robimy, wybierając się z nimi do Narrowhaven..."
- Proszę za mną - odezwał się zaraz obok niej przyjemny głos, który należał zapewne do czarnowłosego majtka. - Zaprowadzę panią do pani kajuty.
Za nią poszedł Dorian z Amosem, prowadzeni przez innego osobnika o równie nieprzyjemnym wyglądzie, jak reszta załogi. Królowa i jej przewodnik skręcili w prawo, reszta w lewo. Korytarz zwężał się nieco i prowadził do małych, zdobionych drzwi. Majtek otworzył je i brutalnie wepchnął dziewczynę do pomieszczenia, po czym najzupełniej w świecie zamknął drzwi na klucz.
- No nie... - szepnęła Maria z przerażeniem. - Nie, błagam, żeby to nie było to, o czym myślę! Nie...!
Rzuciła się do drzwi i zaczęła walić w nie pięściami, przy tym wykrzykując coś o tchórzach, podłych padalcach i ohydnych opryszkach bez serca.
Zaraz posłyszała kroki i szyderczy głos kapitana:
- No, no, masz charakterek, gołąbeczko! - zawył jowialnie. - Poczekaj ty, aż dopłyniemy do Narrowhaven, to zgarnę za ciebie sporą sumkę! Ale teraz bądź cicho i nie miotaj się, bo jeszcze się czym skaleczysz i zepsujesz.
Z tymi słowami odszedł od drzwi, rechocząc obleśnie.
- Podły tchórz! - zakrzyknęła Maria przez łzy. - Parszywy, zapchlony idiota! Poczekaj, żeby tylko mój mąż się o tym dowiedział! Żeby tylko...
Ale w tej chwili ugryzła się w język. Wykrzykiwanie wszystkich tytułów Niriana mogło przysporzyć jej jeszcze większych kłopotów. W ogóle nie mogli odkryć, że jest królową Narnii!
- O, Aslanie! - szepnęła. - Nie mogę iść do niewoli! Co innego te siedem lat temu, ale nie teraz! Co jak... jak spotka mnie taki los, jak niegdyś Justynę? Przecież ja mam męża, Aslanie, ratuj!
Lecz w tym momencie drzwi otworzyły się z trzaskiem, a w nich stanęli Dorian i Amos.
- Nie zablokowali magii? - zakrzyknęła pytająco królowa i dodała już nieco ciszej: - A to idioci...
- Szybko! - wrzasnął mag, chwycił ją za rękę i pędem puścili się przed siebie, na pokład, przed siebie...
Marię doszły odgłosy pościgu i ubliżań. W końcu towarzysze znaleźli się na pokładzie, gdzie czekała ich niemiła niespodzianka... Byli otoczeni. Nie mieli szans. Jednak w tym samym momencie królowa poczuła, że traci grunt pod nogami. Zdezorientowana spojrzała na Doriana i zrozumiała. Mag szeptał zaklęcia, a oni unosili się w górę.
"Daleko nie zalecimy..." - pomyślała złowróżbnie, ale w tej chwili Dorian wykrzyknął jakieś zaklęcie i wszyscy poniżej padli trupem.
- Na Aslana! - sapnęła wstrząśnięta tym widokiem dziewczyna, a wówczas trzej towarzysze opadli w dół.
- Szybko, dobijamy już do Narrowhaven! - usłyszała głos Amosa, a za chwilę zawtórował mu Dorian:
- Weźmy naszą broń. I konia.
- Mm... - wykrztusiła wciąż wstrząśnięta Maria i szybko pobiegła na poszukiwania łuku.
***
Lasy blisko Narrowhaven były bardzo grząskie i w swoim rodzaju... nieprzyjemne.
[i]"Ach, żeby tak wrócić już do Narnii i rozpocząć na nowo poszukiwania..."[/i] - myślała z goryczą Maria, wspominając ojczyste krainy.
- Dobrze, że odzyskaliśmy przynajmniej konia i juki - wyrzekła na głos pocieszającą myśl.
- Psst! - uciszył ją Dorian. - Jesteśmy blisko...Jednak ona tylko wzruszyła ramionami.
- No i? - zapytała. - Przecież nic nam nie zrobią... - powiedziała cicho i po chwili dodała nieswoim głosem:
- Na targu nie łapią ludzi, oni tam ich sprzedają.
- Ostrożności nigdy nie zawadzi - upierał się przy swoim Dorian. - Hm... Mario? Może uwidocznisz jakoś swój diadem i...
- Mam tam wkroczyć, jako królowa Narnii? - spytała dziewczyna. - Uhm, nie wiem czy to dobry pomysł...
Czasu nie zostało wiele...
Ostatnio zmieniony przez Nienna dnia Pon 14:13, 04 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Delimorn
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy
Dołączył: 07 Paź 2009
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Pon 14:44, 04 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Gdy zakończono sprzedaż Sonei, Kingę zaczęła bardzo blednąć. Bała się, że trafi w jakieś straszne miejsce. Nadeszła jej kolej. Wyprowadzono ją na podest, popychając, bo wciąż się opierała. Gdy zaczęto ją zachwalać, mężczyzna, który kupił pozostałe dziewczęta, znów mu przerwał:
- Trochę blada i bardzo uparta, jak widzę, ale przyda mi się ktoś do sprzątania. Biorę ją. Dam 10 krescentów.
- O, nie! Tyle, co za tamtą! Nieważne, co z nią zrobisz...
- Mogę dać 20!
- Okej, stoi...
Zaprowadzono ją do towarzyszek. Blada i wciąż przerażona zapatrzyła się w dal i zastanawiała nad swoim losem.
- Mam sprzątać? Ja?! - szeptała. Przez myśl przemknęła jej chęć ucieczki, ale wiedziała, że nie ma dokąd. A poza tym - co by z nią zrobili, gdyby została przyłapana na ucieczce?
- Stąd chyba nie da się uciec. Inaczej Ireth, Ellenai, Evanlyn i Sonei już by tutaj nie było. - pomyślała. Przypomniała sobie o królowej, Dorianie i Amosie. - Co się z nimi dzieje? Są na wolności... Może by nas uratowali?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cleopatera
Obywatel Narnii
Dołączył: 09 Wrz 2008
Posty: 371
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/4 Skąd: z narnii
|
Wysłany: Wto 8:15, 05 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Aslan usłyszawszy słowa Ashley wzruszył się i powiedział królewskim głosem:
- Moje stworzenie, wszystko w porządku, niebezpieczeństwo przybędzie za kilka stuleci, ale nie teraz - i spojrzał w jej oczy. Ashley nie bała się Aslana i natchniona jego miłością, powiedziała:
- O! Wielki i Potężny Panie, ty, który jesteś synem Władcy- Zza - Morza i który pokonałeś złą królową Jadis, sprełnij moje jedne marzenie. Pragnę, abym mogła stać się skrzydlatą wilczycą i matką wszystkich skrzydlatych wilków i głosiła twoje imię - i Ashley umilkła, a z jej policzka potoczyła się łza. Aslan polizał wilczycę i powiedział drżącym głosem:
- Ashley, wielka jest miłość twoja do mnie...
Po chwili zaryczał i powiedział:
- Bądź matką skrzydlatych wilków i leć do przyjaciół, którzy cię potrzebują.
Kiedy to powiedział, Aslan usiadł i znikł z jej oczu. A ona poczuła łaskotanie na grzbiecie, obróciła łeb i zobaczyła piękne skrzydła. Machnęła kilka razy, pożegnała w myślach Aslana i poleciała do Narnii szukać przyjaciół.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|