Forum Narnia.pl Strona Główna
Home - FAQ - Szukaj - Użytkownicy - Grupy - Galerie - Rejestracja - Profil - Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości - Zaloguj
Poszukiwania
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 9, 10, 11  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Narnia.pl Strona Główna -> Narnijskie RPG / Archiwum narnijskiego RPG
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Nat
Gość





PostWysłany: Pią 16:48, 25 Gru 2009    Temat postu:

Wszyscy powoli zagłębiali się w ciemny tunel. Szli już dobrych kilka minut, bo wzgórze, pod którym znajdowała się księżniczka, było duże. Światło z zewnątrz słabło, w miarę oddalania się od wejścia, a końca drogi nie było widać. Na początku szła Ellenai, blaskiem swojego szafiru oświetlając drogę pozostałym. Ireth szła gdzieś na końcu; cały czas zerkała za siebie, czy aby wszystko jest w porządku i tunel nie zamierza się zawalić. "Klaustrofobia..."
Po pewnym czasie jednak dostrzegli gdzieś w oddali niezdrowo wyglądające, zielonkawe światło. Zatrzymali się. Słychać było monotonne kapanie wody i... głosy?
Powrót do góry
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Nie 13:30, 27 Gru 2009    Temat postu:

Nie tylko głosy. Również śmiech! Ale nie złośliwy i złowrogi śmiech jakiejś złej istoty. To był serdeczny, niefrasobliwy śmiech dziecka!
Wszyscy spojrzeli na siebie ze zdziwieniem. Czyżby to miała być Aurora? Jaki miałaby tu powód do śmiechu?
Ellenai przygasiła blask szafiru, dała znak ręką, by wszyscy się zatrzymali i zaczęli nasłuchiwać. Znów rozległ się śmiech małej dziewczynki a potem znowu słychać było szmer rozmowy.
Cała grupa podeszła bliżej. Usłyszeli słowa:
- ... i wtedy zostaniesz królową całego świata. Podoba ci się to?
- Och, tak! - zaszczebiotała dziewczynka.
Ellenai zagryzła wargi. Spojrzała na Doriana, Soneę i Irteh, a oni odpowiedzieli jej spojrzeniem i pokiwali głowami. Poznali jeden z głosów. Był to to głos Slythii. Czarodziejka rozpoznała również głos księżniczki. Ale jak Aurora mogła tak przjaźnie z nią rozmawiać?
- A teraz odpocznij - dobiegł ich znów głos Slythii. - Możesz sobie pomyśleć o swojej przyszłości...
Potem rozegły się jej lekkie kroki, co pozwoliło im myśleć, że Slythia wyszła z pokoju, w którym była z księżniczką. Wszyscy ruszyli naprzód i wkrótce stanęli w wejściu do komnaty, zalanej zielonym światłem. Zielonym jak trucizna...


Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Śro 20:26, 06 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Delimorn
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy


Dołączył: 07 Paź 2009
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Nie 20:26, 27 Gru 2009    Temat postu:

Kinga zaczynała się marwić. Czyżby Slythia coś zrobiła Aurorze? Otruła ją? Na to wyglądało. A jeśli przeciągnęła ją na złą stronę?! Oznaczałoby to, że się spóźnili. Nie wiedziała tylko, po co takim wiedźmom mała, dobra księżniczka. Jest ona przecież tylko zwykłym człowiekiem. Choć zapewne nie o to chodziło. Czyżby Slythia chciała zemścić się na królowej? Na pewno wiedziała, że będą jej szukać. Może zastawiła jakąś pułapkę?
W głowie Kingi piętrzyły się wątpliwości. Teraz była pewna tylko jednego - musi stawić czoło temu zadaniu, choćby wiązało się to z niebezpieczeństwem. Przecież zobowiązała się do tego!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nienna
Osobisty Strażnik Króla
Osobisty Strażnik Króla


Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 1305
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Kraków

PostWysłany: Nie 21:00, 27 Gru 2009    Temat postu:

Poranek był zimny i deszczowy, jakby miała nadejść zima. Drobna osóbka, szargana przenikliwym wiatrem i deszczem, bardzo nieszczęśliwa i skulona w siodle wysokiego rumaka parła wciąż naprzód, mimo niesprzyjającej aury.
Zimno. Zimno. Zimno.
Maria kolejny już dzień podążała tropem przyjaciół, bezskutecznie próbując uniknąć wiatru i deszczu, otulając się szczelniej swoim płaszczem. Podążała za przyjaciółmi, leśnym gościńcem, aby uniknąć plotek i komentarzy ciekawskich, a teraz całkowicie straciła trop w rozmokłym błocie.
"Poddaję się" - pomyślała w pewnej chwili. - "Stajemy."
- Zatrzymaj się, stój - szepnęła do konia, jednocześnie ściągając delikatnie wodze.
Zmęczona królowa zsunęła się wdzięcznie z rumaka i poczęła rozglądać się za dogodnym miejscem na odpoczynek.
- Oj, coś mi się widzi, kochanie, że nie pójdzie tak łatwo - rzuciła w powietrze, przyglądając się niezbyt mile wyglądającej, dosłownie rzece płynnego i kleistego równocześnie, błota. - Trzeba będzie się stąd jakoś wydostać...
Ociekając wodą, zeszła z leśnego traktu i skierowała się na przełaj w las, w nadziei, że trafi na jakąś polanę. Koń, jak wierny pies, poczłapał za nią. Zmokłe liście przyklejały jej się do wysokich butów i obrzeży płaszcza. Z drzew bardziej ociekała woda...
"Jest!" - ucieszyła się w myślach Maria, widząc prześwity między drzewami. - "Znalazłam polanę."
Istotnie, była to polana - niewielka, bo niewielka, ale może to i lepiej. Zadowolona królowa czym prędzej wkroczyła w krąg tymczasowego azylu.
- No widzisz, jak chcesz to potrafisz - wyrzekła ponuro, uśmiechając się sama do siebie. - Może uda mi się znaleźć tu coś suchego, choć wątpię...
Jednak suchy chrust się znalazł. Był przykryty długą kłodą zwalonego drzewa i - bądź co bądź w większości uchował się od wszechobecnej wilgoci. Jako, że przestało padać, królowa mogła rozpalić niewielkie - bardzo niewielkie - ognisko.
Wyciągnęła zza pasa nóż i odłupała spory kawał kory z pobliskiej brzozy, po czym położyła go w osłoniętym od wiatru i deszczu miejscu. Następnie zebrała kilka gałązek i starannie poukładała je na korze, po czym szybko zaprószyła płomień.
"Widać jeszcze pamiętam, jak rozpalało się ognisko" - pomyślała ironicznie, uśmiechając się lekko.
Matka Natura czyni cuda, królowej od razu poprawiło się samopoczucie, kiedy tylko uwolniła się od Ker - Paravelu i jego ogromnych murów. Jednak w głębi duszy czuła niepokój i tęsknotę do męża. Tak by chciała, żeby jej towarzyszył, żeby był z nią, tu i teraz... Wiedziała jednak, że gdyby wyjechał, administracja i zarządzanie zamkowe posypałoby się szybko, a może nawet ktoś zająłby bezprawnie tron...?
Maria otuliła się płaszczem i dorzuciła jeszcze do ognia. Z troską pomyślała o małej córeczce, która jest gdzieś tam, daleko... Czeka na nią i woła ją, a może nawet płacze? Na samo wspomnienie Aurory wielki żal ścisnął królowej serce. Czuła, że nieprędko ją odnajdzie. Może nawet nieprędko dotrze do drużyny? Ale musiała, wiedziała, że jest blisko. W gruncie rzeczy, minęło tylko kilka dni, odkąd wyruszyli.
- Zostaniemy tu na jeden dzień. Potem od razu ruszamy - rzuciła zdecydowanie w pustkę, czując jak w jej duszy coś się buntuje i pobudza ją do natychmiastowej drogi. Kto wie, czy ruszy d o p i e r o jutro?


Ostatnio zmieniony przez Nienna dnia Nie 21:04, 27 Gru 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Atim
Gość





PostWysłany: Nie 21:12, 27 Gru 2009    Temat postu:

Znaleźli się w pokoju. Stali w najmniej oświetlonej jego części, więc Aurora nie mogła ich zobaczyć.
Dziewczynka siedziała na wysokim, dębowym łóżku, z szarym baldachimem. Na przeciwnej ścianie od tunelu, znajdował się kamienny kominek, a na nim płonął niezdrowo wyglądający, pomarańczowo - zielony ogień. Jednak więcej światła dawała lampa, która stała na kominku. Była wykonana z czarnego materiału -"Więc i Darkia macza w tym palce" - pomyślał Dorian. U jej nasady można było zaobserwować coś w rodzaju czarnozielonego oparu.
Justyna ruszyła do środka pomieszczenia.
- Nie radzę tam wchodzić - powiedział Dorian, łapiąc czarodziejkę za łokieć. - Przypatrz się dobrze tej lampie, nad kominkiem. Widzisz opary? One wprowadzają w trans! Można to wywnioskować po podkrążonych oczach księżniczki.
Powrót do góry
Risate
Pasowany na Rycerza
Pasowany na Rycerza


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 830
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Narnia - Samotne Wyspy

PostWysłany: Pon 1:17, 28 Gru 2009    Temat postu:

- Dobra, nie ma czau na ich chore zagrania - odezwała się stanowczym szeptem Sonea. Wyciągnęła ręce lekko przed siebie i sprawiła, że opary zaczęły opadać coraz niżej i niżej. Potem, powoli zaczęły się kumulować przy kominku.
- Droga wolna, Ellenai - elfka nadal trzymała dym w ryzach, ale z upływem czasu wolna przestrzeń zacznie się zmniejszać.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Pon 12:40, 28 Gru 2009    Temat postu:

Gdy Ellenai zobaczyła Aurorę, chciała od razu do niej podbiec. Poczuła taką ulgę. Ona żyje i jest zdrowa! Jednak Dorian zatrzymał ją, mówiąc coś o trujących oparach. Gdy Sonea je ujarzmiła, czarodziejka uśmiechnęła się w podzięce do przyjaciółki i wysunęła się z cienia drzwi. Przez poprzednie dni Ellenai wiele razy wyobrażała sobie spotkanie z Aurorą. Była pewna, że, gdy tylko księżniczka ją zobaczy, podbiegnie do niej z okrzykiem typu: "Ciocia El! Przyszłaś! Wiedziałam, że przyjdziesz!" i padnie jej w ramiona. Zbliżyła się więc do dziewczynki z nastawieniem na takie właśnie zachowanie. Ale Aurora zachowała się zupełnie inaczej. Gdy zobaczyła czarodziejkę, wstala z łóżka, ale nie rzuciła się w jej w ramiona, spojrzała tylko na czarodziejkę, a Ellenai zadrżała, spojrzawszy w jej oczy. Były puste i jakby martwe. Jej źrenice nie poruszały się, tak, jakby była ślepa. Jej oczy nie zachowały ani odrobiny tego blasku, jakie miały wcześniej.
- Auroro - rzekła czarodziejka niepewnie, nie bardzo wiedząc, jak się zachować wobec takiej reakcji księżniczki. - Kochanie. Nie bój się. Już nic ci nie grozi. Przyszliśmy tu - ja i moi przyjaciele - żeby cię uratować.
Aurora nie poruszyła się. Patrzyła tylko na nią i innych, którzy też weszli już do komnaty, pustym, bezmyślnym wzrokiem. Sonea wciąż postrzymywała dym, ale czarodziejka wiedziała, że długo sił elfce nie starczy. Po jej czole spływał już grubymi kroplami pot. Po chwili Aurora odezwała się:
- Nie znam ciebie i nie znam was. Czego chcecie?
Ellenai aż się cofnęła. Głos był głosem Aurory, ale ton! "Och, Aslanie!" - pomyślała czarodziejka. - "Co się stało temu dziecku? Ona mnie nie poznaje?"
Kucnęła przed dziewczynką:
- Auroro, słonko, nie pamiętasz mnie? - przemówiła do niej czule. - Jestem Ellenai, zawsze mówiłaś do mnie "ciociu El". Przypomnij sobie! A pamiętasz twój dom, Ker - Paravel? Tam czekają na ciebie tatuś i mamusia, którzy płaczą po tobie, ogromnie się o ciebie martwią i tęsknią za tobą. Tak bardzo cię kochają! Pamiętasz? Przyszliśmy, aby cię do nich zabrać. Chcemy, abyś wróciła z nami do domu!
Aurora pokręciła głową.
- Nie znam ludzi ani miejsc, o których mówisz - rzekła. - A ja jestem w domu. Mieszkam z matką i ciotką, a ojca nigdy nie miałam.("Gdybyż Nirian to usłyszał!" pomyślała Ellenai.) Nie wiem, dlaczego chcesz mnie stąd zabrać. Nigdzie nie pójdę!
Oczy Ellenai wypełniły się łzami:
- Ptaszku mój - wymówiła, wpatrując się w jej twarz. - Ocknij się! Zrzuć zasłonę zapomnienia, czymkolwiek ona jest! Przypomnij sobie, kim jesteś, proszę!
Aurora wciąż patrzyła otępiałym, beznamiętnym wzrokiem.
- Och, gdyby była z nami Maria! - jęknęła Ellenai. - Może matka potrafiłaby przywrócić pamięć swemu dziecku...
- Odejdźcie - odezwała się nagle Aurora. - Odejdźcie, bo źle to się dla was skończy!
Księżnczka nie mówiła jak siedmiolatka, lecz raczej jak osoba dorosła. Czarodziejka nie mogła uwierzyć w to, ze Aurora jej grozi. Jej, najbardziej ukochanej osobie na świecie, zaraz po matce i ojcu!
Dotknęła Aurory, chcąc jeszcze raz spróbować przemówić jej do rozsądku, ale natychmiast odsunęła rękę z cichym jękiem, ponieważ odniosła wrażenie, jakby dotknęła ognia. Skóra Aurory ją sparzyła!
- Królewno - wyszeptała, wciąż na ną patrząc . - Co się z tobą stało?
I nagle już wiedziała! Olśniło ją! Wieki temu Pani w Zielonej Sukni porwała następcę tronu Narnii i omotała jego umysł tyloma zaklęciami, że nie pamiętał, kim jest, a ją samą czcił jak boginię. Może Slythia zrobiła coś podobnego po raz drugi? Jeśli tak, to ich magia, nawet połączona, nic nie poradzi!


Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Sob 18:59, 09 Sty 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Atim
Gość





PostWysłany: Pon 13:11, 28 Gru 2009    Temat postu:

Nagle rozległ się z korytarza odgłos kroków.
- Auroro, kochanie, wróciła ciocia Darkia. Ma dla ciebie prezent.
To był definitywnie głos Slythii. Jednak nie szła ona sama. Z korytarza dobiegał odgłos kroków, który mogło wydawać minimalnie pięć stworzeń...
- El, musimy już iść. Nie mogą się dowiedzieć, że tu byliśmy!


Ostatnio zmieniony przez Atim dnia Pon 13:17, 28 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Nienna
Osobisty Strażnik Króla
Osobisty Strażnik Króla


Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 1305
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 13:27, 28 Gru 2009    Temat postu:

Pogoda poprawiła się znacznie. W powietrzu mimo wszystko czuć było jeszcze mocną wilgoć, ale zza chmur wyjrzało słońce, rozlewając swój blask po niebie. Pobliski trakt rozbrzmiewał echem odgłosu końskich kopyt. Co niektórzy podróżujący mogli dostrzec jakąś kobietę, jadącą prędko na grzbiecie wysokiego rumaka. Wiatr rozwiewał jej jasne włosy i owiewał stroskaną twarz. Widać bardzo się gdzieś spieszyła...
W końcu Maria zatrzymała swojego wierzchowca i zsiadła, dotykając stopami mokrego bruku. Królowa zrezygnowała z podróżowania leśnymi ścieżkami i mało znanymi gościńcami, ponieważ błoto całkowicie rozmyło ślady wszelkiej bytności ludzkiej, układając się w fantazyjne wzory, jakby było to dzieło jakiegoś architekta.
"Raz kozie śmierć" - pomyślała dziarsko Maria i postanowiła spytać miejscowych o to, czy przypadkiem nie widzieli grupki osób...
- Przepraszam - odezwała się uprzejmie, podchodząc bliżej niewielkiej chaty, z której właśnie wyszedł pewien młodzieniec. - Nie widziałeś może przejeżdżających tędy kilku osób; dwóch dostojnych magów, elfkę, trzech, młodych dziewczyn i fauna?
Chłopak speszył się trochę, widząc strój Marii i - może nawet rozpoznając w niej królową Narnii?
- Tutaj nie, pani - rzekł po chwili, trochę nieśmiało. - Ale szli lasem, parę dni temu.
- Lasem? - zainteresowała się królowa. - A którędy i w którą stronę?
- Na zachód, o tam - powiedział, wskazując ręką w odpowiednim kierunku. - Szli spieszno, w stronę tamtych wzgórz. Tylko tyle wiem, pani.
Maria zamyśliła się głęboko. W stronę wzgórz? TAMTYCH wzgórz? A niby po co mieliby tam iść?
- Dziękuję - zwróciła się jeszcze w stronę młodzieńca i czym prędzej pognała konia w stronę wysokich wzgórz.
Coś wisiało w powietrzu, czuła to. I nie były to przyjazne wieści...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Pon 13:42, 28 Gru 2009    Temat postu:

Ellenai dobrze wiedziała, że Dorian ma rację. Jeśli Darkia i Slythia ich tu zastaną... Ale gdy spojrzała na twarzyczkę dziewczynki, rozum i rozwaga opuściły ją całkiem. Przecież po nią tu przyszli, jakżeż teraz wracać bez niej?
- Bez księżniczki się nie ruszę! - oświadczyła stanowczo.
Kroki w korytarzu były coraz bliżej...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nienna
Osobisty Strażnik Króla
Osobisty Strażnik Króla


Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 1305
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 14:55, 28 Gru 2009    Temat postu:

Z nieba znikły chmury, rozwiał je wiejący jeszcze silnie wiatr. Maria odetchnęła głęboko, wciągając w nozdrza świeże powietrze. Ten wiatr niósł ze sobą coś więcej niż tylko zwykłe, zdrowe powiewy... Był w nim strach, niepokój i determinacja, królowa czuła to i mogła powiedzieć, że chodziło o jej przyjaciół.
"Muszę szybko wspiąć się na te wzgórza" - przebiegło jej przez myśl. - [i]"Kto wie, może są w niebezpieczeństwie..."[/i]Wkrótce zjechała z traktu i zagłębiła się w zielony gąszcz. Nie było rady, musiała zsiąść z konia i iść pieszo, prowadząc swojego wierzchowca za sobą - koń mógłby ugrząść.
I tak, stąpając ostrożnie, Maria zmierzała wolno ku szczytom, gdzie mogli znajdować się jej towarzysze. Brnęła długo, przedzierając się przez różnorodne krzewy i wijące się porosty. W końcu zrezygnowała z odgarniania gęstwiny rękami i wyjęła nóż, którym zaczęła odcinać poszczególne części uciążliwych gałązek i pnączy.
- Jeśli... się... tędy... przedzierali... to... powinno... być... urwane... to... zielsko... - wypowiadała, akcentując każde słowo ze złością, przy cięciu roślin.
W końcu wydostała się z zielonego gąszczu i oddychając ciężko, potoczyła wzrokiem po otaczającej ją okolicy. Zaklęła w duchu, kiedy zobaczyła, że gdyby szła przez las, ominęłoby ją uciążliwe wycinanie liści. Zła i zmęczona opadła ciężko na ziemię, nie zważając już na to, czy trawa jest mokra, czy sucha. Chciała po prostu odpocząć...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Atim
Gość





PostWysłany: Pon 15:15, 28 Gru 2009    Temat postu:

- Naprawdę, musimy iść - mówił elf do czarodziejki. Jego słowa nie docierały do niej.
- Justyna! - wrzasnął w końcu, a ta jakby obudziła się z letargu, jednak nie chciała opuścić dziewczynki.
Elf zdenerwowany, sięgnął do torby, wyjął małą fiolkę i rzucił o podłogę, obok Justyny. Czarodziejka zniknęła.
- Szybko, do wyjścia! Ellenai już tam na nas czeka! - powiedział Dorian i razem z drużyną skierowali się do wylotu tunelu.
Rzeczywiście, na ziemi klęczała tam zdezorientowana Ellenai. Sonea usunęła ślady po bytności tunelu...


Ostatnio zmieniony przez Atim dnia Pon 15:16, 28 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Pon 15:26, 28 Gru 2009    Temat postu:

Ellenai była oszołomiona. Nie bardzo wiedziała, co się stało. W jednej chwili była tuż obok swej ukochanej chrześniaczki, w następnej u podnóża wzgórza. Po chwli zobaczyła, jak reszta drużyny wychodzi na zewnątrz, a elfka niszczy tunel.
- Nie! - wrzasnęła Ellenai, zrywając się na równe nogi.- Tam została Aurora, musimy wrócić!
Rzuciła się w kierunku tunelu. W ostatniej chwili Dorian zdołał ją przytrzymać za rękę.
Czarodziejka była jak oszalała po ponownej utracie podopiecznej.
- Ty! - wrzasnęła do Doriana. - Ty mnie stamtąd wyciągnąłeś! Bez niej! - i na nic nie zważając, uderzyła Doriana w twarz.
I w tej chwili adrenalina ją opuściła. Znów opadła na kolana i żałośnie się rozpłakała.


Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Sob 19:05, 09 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Atim
Gość





PostWysłany: Pon 15:48, 28 Gru 2009    Temat postu:

"Należało mi się..." - pomyślał Dorian, rozmasowując czerwony policzek.
- Posłuchaj, El... - czarodziejka odwróciła się plecami do elfa i gorzko zapłakała. - Czarownice nic nie zrobią Aurorze. Ona jest im do czegoś potrzebna.
Ellenai spojrzała smutnym wzrokiem na Doriana.
- Ale, jeśli już im pomoże, co wtedy? - zapytała.
- Jeszcze tego nie zrobiła. Musimy spróbować ją uratować. Aby przejęły nad nią całkowitą kontrolę, musi zabić niewinnego człowieka w najdłuższą noc w roku. Lecz teraz dni rosną.. Do najdłuższej nocy jeszcze ponad pół roku... Nie najlepiej wybrały czas na porwanie... Wiemy tyle - mają siedem kryształów tego świata... Ostatni jest w twoim posiadaniu, więc porównaj stosunek ich mocy do swojej. Jedynie Aslan mógłby ją uratować. Chyba, że znajdziemy coś wystarczająco potężnego, żeby zabić te wiedźmy... Jakieś magiczne atharne...
Powrót do góry
Nienna
Osobisty Strażnik Króla
Osobisty Strażnik Króla


Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 1305
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 16:21, 28 Gru 2009    Temat postu:

Maria prawie leżała na wilgotnej trawie i oddychała ciężko. Wycinanie uciążliwego "zielska" zajęło jej dość sporo czasu.
"Szybciej się męczę" - pomyślała ze zdziwieniem. - "To niedobrze. To bardzo niedobrze."
W końcu podniosła się z ziemi i sięgnęła do manierki z wodą, aby trochę się orzeźwić. Wypiła kilka łyków źródlanej wody, po czym spojrzała z determinacją na wzgórza.
- No, muszę tam wyjść - rzekła sama do siebie. - Dość tego, czuję, że jestem blisko.
Zebrała się w sobie i ruszyła naprzód, prowadząc za sobą konia. Jej wierzchowcowi należał się wypoczynek - i tak za bardzo go forsowała, biedne zwierzę...
Słońce zaświeciło mocniej. Królowa już nie wiedziała, co gorsze - przenikliwy ziąb i deszcz, czy może uciążliwe ciepło. Mozolnym krokiem parła wciąż pod górę.
- Jak wrócę do Ker, to od razu wyruszymy z Nirianem na jakąś ciężką wyprawę, żeby się trochę podszkolić - mówiła ze złością, odczuwając coraz większe zmęczenie.
Nagle stanęła jak wryta. Na górze zamajaczyły jakieś kształty, jakby figury ludzi. Maria wytężyła wzrok.
- Jeden... dwa... trzy... sześć! Sześć osób! - mamrotała pod nosem. - Chwila... ?Sześć? O holender! - wykrzyknęła już potem.
Aż podskoczyła z radości - byli to jej towarzysze, cali i zdrowi! Tak, nawet z tej odległości mogła poznać wątłą sylwetkę Justyny i szczupłą i wysoką Ireth... Tak, to byli zdecydowanie oni! Królowa zachwiała się lekko i kurczowo ścisnęła grzywę swego konia. A więc była tak blisko!


Ostatnio zmieniony przez Nienna dnia Pon 16:24, 28 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Narnia.pl Strona Główna -> Narnijskie RPG / Archiwum narnijskiego RPG Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 9, 10, 11  Następny
Strona 6 z 11

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
Appalachia Theme © 2002 Droshi's Island