Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Delimorn
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy
Dołączył: 07 Paź 2009
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Sob 20:35, 09 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Kinga otworzyła oczy. Czuła, jak palą ją plecy, jakby wskoczyła do ognia. Jej ciało drżało z zimna. Spróbowała się podnieść, ale gdy przewracała się na plecy, poczuła taki ból, że z jej ust wydobył się jęk.
Wyczulona Kadme, gdy tylko go usłyszała, podeszła do dziewczyny i powiedziała:
- Śpij, Kinga, śpij... Zemdlałaś, musisz wypocząć... - mówiła spokojnym głosem.
Dziewczyna, nie mając już siły, zgodziła się posłuchać jej rady. Zamknęła oczy i zasnęła.
W swoim śnie odpłynęła ze swego umęczonego ciała. Widziała swój dom w Narnii, szczęśliwą królową z małą Aurorą, poszukiwania, zadowolonych towaszyszy podróży. Nagle to wszystko się urwało, a ona znalazła się na chłoście, w sali tortur. Jęczała z bólu, nie wytrzymywała już.
- Nie, proszę, nie! - mówiła przez sen. Zmartwiona Kadme, podeszła starając się ją uspokoić.
- To tylko sen... - szeptała.
Wtedy Kinga otworzyła oczy i po chwili powiedziała:
- To nie sen, lecz rzeczywistość.
Rozejrzała się.
- Gdzie jesteśmy i dlaczego jest tu tak zimno? - zapytała.
- To pomieszczenie dla służby. Jakieś niewolnice się zbuntowały i mamy odpocząć, by klienci jednak się nie zniechęcili... - odpowiedziała zniesmaczona Kadme. - Spałaś trzy godziny, powinnaś już być w lepszym stanie. A właściwie musisz, bo mamy zanieść jedzenie klientom.
Słysząc o niewolnicach, Kinga przypomniała sobie o Ellenai, Ireth, Evanlyn i Sonei.
- Co się z nimi dzieje? Na pewno ktoś już je wybrał. Dwie uciekły... Tylko które? - zaczęła się zastanawiać.
Podniosła się i zaczęła chodzić po pomieszczeniu. Złapała za koc, pod którym spała i okryła się nim.
Jednak, gdy dotknął jej pleców, odrzuciła go, czując ból.
- Chodźmy do kuchni. Nie chcę znów zostać wychłostana - powiedziała Kadme.
- Ja też. Kolejnej chłosty bym już nie wytrzymała.
Kinga wiedziała, że mówi prawdę. Już czuła, że za chwilę umrze. Trochę tego chciała, przynajmniej już by jej nie bolało.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Risate
Pasowany na Rycerza
Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 830
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Narnia - Samotne Wyspy
|
Wysłany: Sob 22:01, 09 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
- Och Ellenai. Tak, masz rację. Elfy patrzą na to całkiem inaczej. Ja zrobię wszystko, żeby tylko nie spotkał mnie ten straszny los. Możliwe, że te lata cię zmiękczyły, ale ja... ja pracowałam ciężko, by pomagać ludziom i... i teraz po prostu nie mogę tak skończyć. Nie pozwolę na to. Ja wiem, że Aurora jest w niebezpieczeństwie, wiem. Ale przecież jesteście wy. I Maria, i Dorian, i Amos. Oni nas znajdą... znajdą i uwolnią - Sonea bardzo wierzyła w swoich przyjaciół. - Do tego czasu musimy się jakoś trzymać. I nikt nie może się dowiedzieć, że jesteśmy magiczne... bo wtedy koniec. - nagle drzwi się otworzyły, a do pokoju weszła Ireth. Wyglądała, jakby była w całkiem innym świecie. Nie zwróciła na nic uwagi i tylko zwinęła się w kłębek. Ellenai poszła ją pocieszyć... ona była w tym dobra. Elfka po prostu tego nie umiała, zaraz palnęłaby coś nietaktownego i tylko pogorszyłaby sytuację Ireth. Więc oparła głowę o poduszkę i leżała wpatrzona w towarzyszki. Drzwi znów się otworzyły. To weszła Evanlyn. Wyglądała całkiem normalnie.
- Evanlyn? A ty? Czy... czy ty? - nie musiała kończyć, było wiadomo, o co chodzi.
- Nie, ja nie... Ja skorzystałam z tego, że zrobiłaś zamieszanie i... i nikt mnie już nie zauważył. Pozwolili mi wrócić do pokoju - odpowiedziała.
- To dobrze. Miło, że moja scena buntu pomogła ci się ukryć - powiedziała elfka i uśmiechnęła się do dziewczyny.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Atim
Gość
|
Wysłany: Sob 23:46, 09 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
- Taszbaan na horyzoncie! - człowiek siedzący na bocianim gnieździe wyrwał wszystkich ze snu.
Poranek był rześki, na niebie nie było żadnej, nawet najmniejszej chmury, a słońce powoli rozlewało się złotem na falach oceanu. Dorian, który rezydował w kajucie bosmana, wyszedł z niej powoli, przecierając oczy. Tak samo Maria, która zajmowała kajutę kapitańską. Miasto było jeszcze w oddali, jednak już teraz trzeba było się zacząć przygotowywać do poszukiwań.
- Mario, mam plan. Będziemy udawać Tarkaanów i Tarkinnę, którzy poszukują zbiegłych niewolnic. Zmyślimy coś, na przykład, że ukradły nam coś cennego. Ilu mamy tu ludzi? Piętnastu? W sam raz. Przez tę parę dni udało mi się sklecić trzy lektyki. Chodź, pokażę ci je.
Maria poszła za elfem. Zeszli pod pokład i pomaszerowali do jednego z pomieszczeń. Gdy Dorian otworzył drzwi i wpuścił Marię do środka, ta ujrzała trzy kotary. Elf po kolei ściągał zasłony. Jedna z lektyk była wykonana z ciemnego, lakierowanego drewna. Stopy wykonane były z żelaza, a baldachim ze zwiewnego, półprzezroczystego, białego materiału. Druga wykonana była z jasno - brązowego drewna, niebieskawe zasłony związane były złotymi sznurami, uchwyty były posrebrzane, a na środku podłogi widniało drewniane podwyższenie. Trzecia miała jasnozielone zasłony, z dachu zwisały frędzle ze złotych nici, wykonana została z czarnego, hebanowego drewna.
- No, no - gwizdnęła Maria - jeszcze tylko twój wywar, a będę się czuć jak prawdziwa Tarkinna - powiedziała z przekąsem.
- Nie wiemy, ile będziemy ich szukać w Taszbaanie. To miasto to prawdziwy labirynt. A dzięki temu, będziemy mieli zapewniony dostęp do wszystkich jego rejonów. Pomoże nam to też w tym, żeby pozostać nierozpoznawanymi. Przecież gdyby nie ten wywar, to od razu wzięto by cię za jakąś niewolnicę, która ukradła dobre szaty i się umyła (bez urazy, Wasza Wysokość), tak właśnie większość Kalormeńczyków osądza ludzi, którzy mają jaśniejszą od nich cerę. Dodatkowo, ten wywar sprawi, że ja i Amos będziemy ludźmi. Dziwnie wyglądałoby, gdyby elf i faun jechali w lektykach, co nie?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ellenai
Moderator
Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Nie 12:01, 10 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
"Pocieszając" Ireth, Ellenai myślała o słowach Sonei. Ona też wierzyła w przyjaciół, ale była realistką i wiedziała, że i oni nie byli wszechmocni. Na pewno zrobią wszystko, aby ich odnaleźć, w to nie wątpiła, ale ile czasu im to zajmie? Tylko Aslan to wie. A one... one znajdują się w sytuacji bez wyjścia. Nawet Sonea... Na jak długo starczy jej siły i wytrwałości, by się opierać? Ile czasu zdoła wytrzymywać chłosty?
Blisko południa, gdy wszystkie cztery już siedziały w pokoju łaziebnym przy stole, usłyszały pukanie do drzwi.
- Wejść! - zawołała Ellenai.
Drzwi otworzyły się i wszedł znany im już niewolnik. Elf, jak mówiła Sonea i zapewne miała rację. Trzymał w ręku tacę i już od progu obrzucił ich uważnym spojrzeniem. Zapewne zauważył, że ona sama i Sonea nie opierają się o oparcia krzeseł, co jednoznacznie wskazywało na to, że zostały wychłostane, oraz, że Ireth siedzi na samym brzeżku krzesła, co też można było zinterpretować tylko w jeden sposób... Przynajmniej tu, w Domu Uciech.
Gdy zobaczyły niewolnika z obiadem, Ellenai wstała (nie mogła jednak przy tym powstrzymać grymasu bólu), podeszła do niego i wzięła tacę, a potem postawiła na stole i zaczęła rozstawiać naczynia.
Niewolnik podszedł do niej.
- To moje zadanie! - zaprotestował.
- Och, daj spokój! - uśmiechnęła się Ellenai. - My też jesteśmy niewolnicami, takimi samymi jak ty, tylko robimy coś innego... Nie jesteśmy też kalekami, potrafimy same nałożyć sobie jedzenie na talerze... Może usiądziesz z nami?
- Nie, mimo wszystko to nie wypada! - odpwoiedział stanowczo niewolnik.
- Jak sobie chcesz - odparła Ellenai.
- Ale zostanę tu, dopóki nie zjecie - dodał elf. - Powiedziałem o tym w kuchni.
- Świetnie - odparła Ellenai. - Mamy więc trochę czasu. Jak cię zwą?
- Evral.
- Zatem, Evralu, opowiedz nam twoją historię...
Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Wto 17:53, 09 Mar 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nat
Gość
|
Wysłany: Nie 19:02, 10 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Ireth przestała zwracać uwagę na otoczenie. Nie odpowiedziała nic na słowa pocieszenia Ellenai, nie rozmawiała z nikim; leżała cały czas wpatrzona tępo w ścianę. W umyśle miała wyryte wspomnienia z nocy. Ale nie myśleć o tym!
Nie zwróciła też uwagi na niewolnika, który przyniósł im jedzenie. Zdaje się, że Czarodziejka z nim rozmawiała, ale Ireth słyszała wszystko jak przez mgłę. Mechanicznie wykonywała wszystkie czynności.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ellenai
Moderator
Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Nie 19:36, 10 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Opowieść Evrala trwała podczas całego obiadu, tak, że po jego skończeniu, natychmiast musiał zabierać tacę i i iść. Nawet nie zdążyły zapytać go o Kingę...
Po obiedzie dziewczęta chwilę rozmawiały (bez udziału Ireth), ale wkrótce przypomniały sobie, że muszą się znów szykować na wieczór. To, co się działo poprzedniego wieczoru, nie miało wpływu na dzisiejsze obowiązki. Ciężko było z poranionymi plecami zakładać suknie nałożnic i czesać włosy, ale jakoś sobie radziły. Jednak Ireth wykonywała wszystko mechanicznie niczym robot. Od chwili, gdy wróciła po nocy do ich pokoju, nie odezwała się ani słowem. "Szok... " myślała Ellenai ze współczuciem, obserwując dziewczynę.
Były już prawie gotowe, gdy do ich pokoju przyszła Sefona. Obrzuciła ich szybkim spojrzeniem.
- Dobrze, że jesteście gotowe i nie muszę was popędzać - stwierdziła.
- Wy dwie! - zwróciła się do Ellenai i Sonei. - Żadnych więcej takich scen jak wczoraj, rozumiemy się?
Jej ton był tak autorytatywny, że obie kornie pochyliły głowy. Ellenai nie była jednak pewna, czy pokora Sonei jest prawdziwa... Jej była.
Sefona podeszła do czarodziejki i znienacka uderzyła ją w twarz. Policzek był siarczysty, głowa dziewczyny aż odskoczyła:
- Przez ciebie musiałam sama zabawiać Tarkaana, który cię wybrał - wysyczała. - Musiałam użyć całego mojego kunsztu, żeby nadal chciał tu przychodzić! Bądź posłuszna, bo inaczej...
Nie musiała kończyć.
A do Ireth powiedziała:
- Spodobałaś się swojemu panu. Wykupił cię na dzisiejszą noc. Całą noc - podkreśliła. - Możesz od razu do niego iść. Ten sam pokój co wczoraj - i nie czekając na jej reakcję, pewna posłuszeństwa, wyszła.
Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Wto 17:55, 09 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nat
Gość
|
Wysłany: Nie 19:46, 10 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Słowa Sefony przebiły się przez zasłonę, otaczającą umysł Ireth.
- Spodobałaś się swojemu panu. Wykupił cię na dzisiejszą noc. Całą noc. Możesz od razu do niego iść. Ten sam pokój co wczoraj.
Gdy zamknęły się drzwi za Sefoną, Ireth poczuła, że nogi dłużej jej nie utrzymają. Upadła bezwładnie na podłogę.
- Nie! - krzyknęła. Znowu przeżywać te upokorzenia? Znowu musieć być mu posłuszną? Znowu spotykać się z tym... z tym... Z tym człowiekiem?
Nie przeżyje tego.
Jej ciałem wstrząsał bezgłośny szloch. Słowa Sefony odbijały się echem w jej umyśle, przywołując obraz ostatniej nocy. Znowu?!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ellenai
Moderator
Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Nie 19:57, 10 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Ellenai było bardzo żal Ireth, gdy schodziły na dół. Krzyczała „nie!”. Bardzo chciała jej jakoś pomóc, ale nie wiedziała jak... Podeszła tylko do niej i pomogła się podnieść.
- Tak mi przykro, kochanie - rzekła do niej. - Tak bardzo mi przykro. I przepraszam, że nie mogę ci pomóc… Musisz do niego iść. Ani ty, ani my nie mamy wyjścia ani prawa wyboru.
Cały salon, podobnie jak poprzedniego wieczoru, był pełen gości. Ich pojawienie się znów zgromadziło wokół nich grupę mężczyzn, obserwujących ich równie chciwie, co wczoraj. Ellenai zauważyła wśród nich swego wczorajszego klienta. Bała się, żeby nie wybrał jej po raz wtóry. Ale on nawet na nią nie spojrzał. Niemal natychmiast chwycił za rękę Evanlyn, pewnie spodziewając się, że będzie bardziej posłuszna... Ta od razu upadła na kolana i ucałowała jego stopy. Tarkaan szarpnięciem podniósł ją do góry i powlókł na górę.
„Biedaczka”- pomyślała Ellenai. Lecz jej los też nie był do pozazdroszczenia. Po chwili pojawiła się przed nią Sefona, wiodąc za sobą jakiegoś postawnego młodego Tarkaana.
- To właśnie ta niewolnica, o której mówiłam, czcigodny panie - powiedziała. Tarkaan zmierzył Ellenai spojrzeniem od stóp do głów.
Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Wto 17:57, 09 Mar 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nienna
Osobisty Strażnik Króla
Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 1305
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Pon 13:26, 11 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Dopłynęli do Taszbaanu. Dorian sporządził już wywary, które miały przemienić ich w Tarkaanów i Tarkiinę.
"Nie chcę" pomyślała Maria gdy usłyszała, że ma udawać jakąś Tarkiinę podobną do Lii, jej dawnej pani z niewoli, rzekomo szukającą zbiegłych niewolnic, które zostały ponownie sprzedane na targu niewolników. - "Okropne..."
Królowa z niesmakiem patrzyła na lektyki, które wyczarował mag, chociaż wyglądały jak prawdziwe. I może właśnie to było w nich przerażające. Przez nie wiadomo jak długo, będzie musiała siedzieć bezwładnie w "skrzynce", w której będą ją nieśli jej "poddani".
- O, Aslanie, czy my naprawdę musimy to robić? - westchnęła ciężko.
Okręt dobił do brzegu. Z kajuty wyszedł Dorian, trzymając w ręku jakąś małą buteleczkę.
- No, teraz musimy to tylko roztrzaskać o pokład i już będziemy nie do poznania! - powiedział.
- Ale potem OCZYWIŚCIE wrócimy do poprzedniej postaci, prawda? - zapytała zdenerwowana Maria.
- Tak, tak, wrócimy - odpowiedział. - Będziemy wyglądać jak zwykle, tylko w innych szatach i tak bardziej... Jak Tarkaanowie i Tarkiina?
"Trudno" - pomyślała królowa i rzuciła przed siebie fiolkę z dziwnym płynem, którą podał jej mag.
Wokoło niej rozbłysła niebiesko - fioletowa mgiełka, a zaraz po tym Maria zaczęła kaszleć i kichać.
- Wyjątkowo paskudny sposób - powiedziała na głos, otrzepując wzorzystą szatę z błękitnego kurzu. - O niee! Jak ja wyglądam?!
Ostatnio zmieniony przez Nienna dnia Pon 14:08, 11 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ellenai
Moderator
Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Pon 16:05, 11 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
- Uciekła z pokoju? - spytał Tarkaan.
- Tak - odparła Sefona.
- Mnie nie ucieknie - odparł Tarkaan. - Lubię poskramiać takie dzikie kotki. Wybieram cię! - rzucił do Ellenai.
Czarodziejka nie miała wyboru. Uklęknęła i ucałowała jego stopy. Wyprostowała się i czekała, by pozwolił jej się podnieść. Ale on nie zrobił tego od razu. Chciał ją poniżyć. Wpatrywał się w nią, taką upokorzoną, czołgającą się u jego stóp. Wreszcie jednak powiedział:
- Wstań i idź za mną.
Wypełniła posłusznie jego polecenie. Tarkaan poruszał się pewnie, zapewne był tu już niejeden raz. Tak samo jak poprzedniego wieczoru mijali drzwi, zza których dochodziły odgłosy, od których Ellenai robiło się niedobrze. Zresztą na samą myśl o tym, że być może za kilka minut, i ona, i ten Tarkaan będą wydawali podobne odgłosy, czuła się chora. Wreszcie Tarkaan wszedł do jednego z pokojów. Na szczęście nie do tego, w którym była wczoraj i całe szczęście. Co prawda pokój wyglądał podobnie, ale miał inne kolory. Tarkaan przekręcił klucz w zamku i wsunął go do kieszeni swojej szaty. No tak, teraz rzeczywiście nie będzie mogła uciec, nawet gdyby jeszcze raz się mogła na to odważyć… Potem odwrócił się do niej.
- Jestem Maolai Walai’el Ahd. Jak ciebie zwą?
Ciekawe, po co chce znać jej imię. Ale musiała odpowiedzieć.
- Ellenai – odrzekła.
- A więc, Ellenai - powiedział niespodziewanie łagodnie - zdejmij suknię i połóż się na łóżku.
No, ten nie zasypia gruszek w popiele! Od razu przechodzi do rzeczy! Czarodziejka przyjrzała się bliżej Tarkaanowi i zauważyła, że jest młody, chyba w jej wieku. Może nie jest jeszcze taki okrutny... Może warto spróbować...
- Czy dałoby coś…- zaczęła drżącym głosem. - Czy to by coś dało, gdybym poprosiła, abyś nic mi nie robił, panie?
Jego oczy pociemniały:
- Nic a nic - odparł beznamiętnie. - Wypełnij mój rozkaz - dodał już ostrzej.
A więc to tak. Tej nocy nie uratuje się. Pomijając już groźbę chłosty, nie ma klucza, a on jest od niej wiele silniejszy. I nie ma litości.
Westchnęła więc ciężko i zsunęła z siebie suknię…
Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Wto 18:03, 09 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Amos
Administrator
Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 1228
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Z kraju dalekiego od Narnii
|
Wysłany: Pon 18:09, 11 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
- Królowo, wyglądasz jak najprawdziwsza Tarkiina - odparł dwornie Amos, gdy opadła już fioletowo - niebieska mgiełka. On sam zmienił się nie do poznania. Miał ciemną twarz, na głowie hełm owinięty jedwabnym turbanem, przy pasie krzywą szablę w bogato zdobionej pochwie, a na nogach buty z noskami zawiniętymi do góry. Dorian wyglądał równie wspaniale.
- No to możemy zaczynać - powiedział Tarkaan, który był wcześniej faunem. - Pamiętajcie, żeby zachowywać się dumnie i butnie. Mówić głosem nie znoszącym sprzeciwu. No to wchodzimy do lektyk i wyruszamy. Każda rusza w inną stronę. Spotkamy się tutaj o zachodzie słońca.
Skończył mówić i ruszył do swej lektyki.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Atim
Gość
|
Wysłany: Pon 20:38, 11 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Dorian podał przyjaciołom buteleczki. Po chwili zamiast nich, na pokładzie stało troje kalormeńskich wielmożów. Elf pokazał jeszcze mężczyznom z Samotnych Wysp, jak przy pomocy paru rzeczy zmienić swój odcień skóry.
- Więc, do zobaczenia wieczorem!
Statek akurat dobił do portu i wyjechały z niego trzy lektyki. W pierwszej, z niebieskimi zasłonami, pojechała Maria, w drugiej, z zielonymi Amos, a na końcu, w tej z zasłonami białymi, Dorian. Pozostawili oni paru mężczyzn na statku.
Gdy wjechali na ulice Taszbaanu, w ich twarze uderzył żar, żar w połączeniu z portowym zapachem stęchlizny. Wiedząc, że w tych dzielnicach nikt nie posiada niewolników (bo mieszkają tu sami biedacy), udali się w wyższe partie miasta.
Dorian nakazał skręcić na jednej z ulic w prawo, tracąc towarzyszy z oczu.
"Oni i tak się rozdzielą" - pomyślał.
Jechał tak więc, patrząc na pochylone głowy ludzi przyciśniętych do ścian domostw. Minął właśnie jakiś rynek, na którym panował straszny gwar i wjechał w spokojną, brukowaną ulicę. Z obu stron, zwisały gałęzie drzew brzoskwiniowych i pomarańczowych. W końcu znalazł się i koniec ulicy. Elf - Tarkaan, postanowił sprawdzić, co to za budynek - w uliczce prowadzącej do niego nie było żadnych ludzi. Dorian kazał ludziom odgiąć kotarę i wszedł do środka.
- Witamy, witamy, w naszych skromnych progach - powitała go od razu kobieta, o niemiłym, kalormeńskim wyrazie twarzy. - Nasze dziewczęta właśnie odsypiają przebytą noc, więc zapraszam Wielmożnego Pana już dziś wieczorem, za nieco ponad cztery godziny. Wtedy nasze piękności będą wypoczęte.
- Nie, dziękuję - powiedział elf, wychodząc. Jednak zatrzymał się jeszcze przed wyjściem - Eee... a macie jakieś "białe" niewolnice?
- Nie, nie, to w innym domu, należącym do Pani Sefony. Jednak żeby tam wejść, trzeba wydać duuużo pieniędzy.
- A gdzie to jest?
- To ten sam budynek, jednak nie ma między tym a tamtym domem przejścia. Trzeba przebyć całe miasto i szukać wejścia niedaleko Fontanny Tasza.
Ostatnio zmieniony przez Atim dnia Wto 22:21, 12 Sty 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ellenai
Moderator
Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Pon 21:16, 11 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Suknia zsunęła się z jej ciała i Ellenai stanęła nago przed człowiekiem, który na tę jedną noc zyskał prawo do jej czasu, a przede wszystkim ciała. Teraz wpatrywał się w nią pożądliwym wzrokiem, tak pełnym pożądania, że czarodziejka cała się różowiła ze wstydu. Jeszcze żaden mężczyzna, nawet Korradin nie patrzył na nią w ten sposób. Ale też żaden nie miał do niej takich praw, przed żadnym tak się nie obnażyła. Ludzie widywali ją już nagą, ale nie w takiej sytuacji.
Tarkaan chyba w końcu napatrzył się, gdyż powtórzył
- Połóż się na łożku.
Ellenai natychmiast wykonała polecenie. Pogodziła się już z tym, że tej nocy drzwi pewnego etapu jej życia zamkną się raz na zawsze, nieodwracalnie.
"Aslanie, dziej się wola twoja i... i bądż przy mnie, wzmocnij mnie, żebym mogła to wytrzymać!" - prosiła w myślach, drżąc cała.
Położyła się na plecach na łożku. Dzięki maści Sefony bliżny po chłoście były prawie całkowicie niewidoczne i niewyczuwalne. Prawie wcale też nie bolały.
Maolai przybliżył się do łoża i znów popatrzył na nią. W oczach pojawiło mu się coś nowego. Pewna myśl wpadła mu do głowy.
- Powiedz, że mnie pragniesz, niewolnico. I powiedz, jak bardzo mnie pragniesz.
Ellenai zawirowało w głowie. Dlaczego on tego żąda? Czy nie mógłby wziąć tego, co chce i zostawić ją w spokoju? Nie, on chce ją jeszcze bardziej upokorzyć. Łzy stanęły w jej oczach, gdy odpowiedziała:
- Pragnę cię, panie.
- Jak bardzo? - naciskał Tarkaan
"Wcale, ty psie!" pomyślała rozpaczliwie Ellenai, ale na głos powiedziała co innego:
- Pragnę tak, jak tylko kobieta może pragnąć swego pana, który uczynił jej ten zaszczyt, racząc zwrócić uwagę na swą uniżoną służebnicę - odrzekła, ale te słowa z trudem jej przechodziłyprzez gardło.
"Och, weź to, co chcesz i pozwól mi odejść!" błagała w myślach.
" Niech to się wszystko już raz skończy!"
Maolai sam zrzucił szaty i położył się na niej. Wplótł dłonie w jej włosy, przybliżając swoją twarz do jej.
- Pocałuj mnie, niewolnico - rzekł. - Pocałuj twego pana.
Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Wto 19:07, 09 Mar 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Evanlyn
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy
Dołączył: 22 Wrz 2009
Posty: 83
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Wto 18:45, 12 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Evanlyn poszła za tym samym Tarkaanem, co zeszłej nocy Ellenai. "Będę musiała zrobić to samo, co Ellenai. Historia lubi się powtarzać..." pomyślała ponuro. Nigdy jeszcze nie była chłostana i miała nadzieję, że nigdy to nie nastąpi. Nie zamierzała jednak się upokorzyć, stracić dziewictwo...
Tymczasem doszli już do pokoju. Evanlyn stanęła tuż przy wyjściu, gotowa w każdej chwili uciec. Tarkaan, widząc to, zakluczył drzwi, a klucz powiesił sobie na sznurku, na szyi. Spojrzał na niewolnicę, która wciąż stała przy drzwiach.
- Rozbierz się - powiedział w końcu.
Evanlyn przyjrzała się drzwiom. Były solidnie wykonane, nie zdążyłaby ich wyważyć. Widząc, że Tarkaan zaczyna się niecierpliwić, zrezygnowana zaczęła zdejmować suknię. Starała się robić to jak najwolniej, próbując jak najbardziej opóźnić tę straszną chwilę. Tarkaan nie poganiał jej, tylko przyglądał się jej lubieżnie.
W końcu suknia opadła na ziemię i Evanlyn musiała pójść za Tarkaanem do łóżka. Położyła się obok niego. Ten zaczął ją przytulać i całować po ramionach. Dziewczyna przypomniała sobie Ireth taką, jaką widziała ją dzisiaj rano i chłostane niewolnice. Spojrzała na klucz leżący obok na poduszce, przy szyi Tarkaana. Nie miała już wątpliwości, jaki los wybrać.
Chwyciła klucz i zerwała sznurek, na którym wisiał. Wyskoczyła z łóżka i zaczęła szybko zakładać suknię. Po chwili znajdowała się przy drzwiach. Ze zdenerwowania nie mogła trafić kluczem w dziurkę. Po chwili Tarkaan szarpnął ją za ramiona. Wymierzyła mu siarczysty policzek i wybiegła przez drzwi.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Delimorn
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy
Dołączył: 07 Paź 2009
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Wto 18:48, 12 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Szarpanie za ramię obudziło Kingę ze snu. Przez chwilę zdawało jej się, że jednak już umarła, ale twarz Sefony szybko przywróciła ją do życia.
- Wciąż leżysz?! Wstawaj i ubieraj się! Służące wszystko ci wyjaśnią! - po tych słowach, trzasnęła drzwiami i zostawiła dziewczynę samą sobie. Ból po chłoście nie minął, wciąż czuła jak plecy ją bolą. Wstała w poszukiwaniu czegoś ciepłego do ubrania.
Wtedy zauważyła Kadme. Na jej twarzy widać było zmarwienie.
- Co się dzieje? - zapytała ją. Służąca westchnęła i spojrzała na nią zmartwiona.
- Sefona uważa, że spałaś za długo. Dodatkowo słychać było podobno twoje krzyki przez sen. Wściekła się, że wystraszysz jej klientów i kazała znów cię wychłostać. Porządnie! A po wychłostaniu zostaniesz wysłana do innego Domu Uciech, na wymianę. Na dwa tygodnie...
Kinga zbladła.
- Mają mnie znów wychłostać? Nie! - krzyknęła. W porę jednak się powstrzymała, z obawy, że ktoś mógłby ją usłyszeć i dostałaby jeszcze więcej biczów.
- Chodź do kuchni. Nie możemy tyle tu siedzieć. Może jak wykonamy obowiązki, to cię nie wyślą... - powiedziała, choć Kinga wiedziała, że próbuje tylko ją pocieszyć.
"Nie ma dla mnie ratunku" - myślała - [i]"Aslanie, spraw by zmienili zdanie!"[/i]
Znów wzywała jego imię.
Gdy tylko pojawiły się w kuchni, zaraz weszło do niej dwóch strażników, którzy złapali ją mocno i nie miała szans na ucieczkę.
Weszli do sali tortur. Tym razem było tam jaśniej, Kinga widziała, gdzie się znajduje. To miejsce ją przerażało.
Przykuli ją i jeden ze strażników powiedział:
- Dwieście razy korbaczem i pięćdziesiąt batem.
Na te słowa Kinga pobladła jeszcze bardziej. Nie było już jednak ratunku.
Po pięćdziesięciu osunęła się na ziemię. Była półprzytomna.
- Nie, proszę, nie! - krzyknęła słabo. Strażnik tylko uśmiechnął się drwiąco.
- To nasza praca. Milcz, niewolnico! - odpowiedział.
Dziewczyna czuła, że za chwilę umrze. Bolały ją plecy, za każdym razem bardziej. Jej ręce, umieszczone w otworach nie mogły osunąć się w dół i żelazne otwory wbijały jej się w nadgarstki.
Gdy doszło do dwieście dwudziestego piątego razu, poczuła mdłości i osunęła się na ziemię.
Mimo, iż była nieprzytomna, strażnicy kontynuowali, do wejścia Sefony.
- Ocućcie ją! Później zabierzecie na wymianę! - rozkazała.
Kiedy Kinga wróciła do przytomności, została popchnięta po wyjścia. Nie mogła się ruszyć, więc związano jej ręce i ciągnięto na sznurze.
"Co teraz będzie?! Zostałyśmy rozdzielone!" - myślała przez całą drogę. Gdy doszli, upadła przed wejściem i znów straciła przytomność.
Wydawało jej się, że umarła, jest w raju. Nie czuła nic, ani ran, ani strachu. Nie chciała wrócić, znów poczuć ran, strachu, bólu i pozbawienia dumy.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|