Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Risate
Pasowany na Rycerza
Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 830
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Narnia - Samotne Wyspy
|
Wysłany: Śro 2:11, 19 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Estera zobaczyła, że Ril zmierza do stołu z przekąskami. Justyna zaszeptała coś do Lan i już po chwili była przy magu, wybierając owoce. Elfka postanowiła się w tym czasie rozejrzeć po sali. Marię widziała wcześniej, ale teraz pojawił się u jej boku książę!
"Co za radość! Król Narnii żyje! Tylko co z Ireth i Traq?". Elfka szczerze wątpiła, że centaur pojawi się na sali, ale Ireth... Coś przerwało jej rozmyślania.
- Na twoim miejscu, Lan, zawołałabym już tę twoją niewolnicę. Odrobina swobody i przewraca się im w głowach - powiedziała swoim jak zwykle słodkim głosem Oro.
- Nie martw się o to, Oruś - odpowiedziała jej dziewczyna i wykrzywiła twarz w uśmiechu. - Ona jest mi posłuszna - powiedziała i zaczęła intensywnie wpatrywać się w czarodziejkę. Justyna ujrzała gniewne spojrzenie swej pani i po minucie czy dwóch była już przy łożu Lasenne. Tłumaczyła się, że chciała wybrać najlepsze owoce. Uszło jej płazem. Lan zaczęła zajadać przysmaki. Esti wiedziała, że jej przyjaciółka rozmawiała z Rilianem.
Nagle Oro zesztywniała, po czym zrobiła gwałtowny ruch. I właśnie wtedy, gdy Esti chiała wypytać się Justyny o jej rozmowę, usłyszała półkrzyk swojej pani. W tym półkrzyku oznajmiła ona, że musi mieć niewolnika, którego zobaczyła, bo bardzo się jej spodobał. Elfce zdawało się, że palcem wskazuje na księcia, ale było tam tylu niewolników...
"No tak, tylu niewolników, tylko żaden pięknością nie grzeszy, prócz... prócz księcia!". Tarkiina już po chwili była przy swoim ojcu. Ester dobrze wiedzała, jaki jest jej ojciec - aż za dobrze. Za każdym razem, kiedy jego córeczka coś chciała, to szła do niego, robiła maślane oczka, przymilała się i mówiła czego chce. I to zwykle wystarczało. Jednak były sytuacje, że Ahdar nie wyraził zgody na jej zachciankę. Wtedy zaczynało się piekło. W oczach złotowłosej dziewczyny - jej imię pochodziło od koloru jej włosów - pojawiał się gniew i złość. Przedstawienie zaczynało się "lewitacją". Dość krótką i szybką - bo w końcu naczynia zatrzymywały się na ścianach i tłukły, zostawiając plamy, których często nie dało się zmyć. Oro wymuszała na sobie płacz i krzyczała, że ojciec jej nie kocha, że ona ucieknie, albo się zabije, jeśli nie dostanie tego, czego chce. To zawsze działało. Ale teraz wystarczył patent nr 1, ponieważ Tarkaan nie chciał, by jego córka rozpętała piekło, robiąc mu wstyd. Oro zadowolona podeszła wzraz z Ahdarem do niewolnika.
"Na Aslana, toż to książę. Czy ona oszalała?!". Po chwili zjawił się przy nich jakiś Tarkaan, zapewne pan Niriana i Marii. Rozmawiali ze sobą przez kilkanaście minut. Oro kilka razy tupnęła nogą, posyłając ojcowi zimne spojrzenie. Maria wyglądała jakoś blado. Ojciec dziewczyny uścisnął rękę Tarkaanowi, a złotowłosa uśmiechnęła się triumfalnie i skinęła na króla, aby ten poszedł za nią. Maria złapała się kurczowo kolumny, wyglądała na oszołomioną. Pani Estery kroczyła dumnie, a za nią jej nowy sługa. Elfka po chwili zobaczyła, jak Oro przymila się do Niriana, robi maślane oczka i mruga, jakby coś wpadło jej do oczu. Nawet nie zauważyła, kiedy książę usiadł obok tej żmii.
"Tfu! A to zołza! Co ona sobie wyobraża. Jakby tylko wiedziała, kim on jest, to..." przeklinanie na dziewczynę, przerwał protest Justyny.
"Co ona najlepszego wyprawia?! Nie wyniknie z tego nic dobrego. To jasne, że chce obronić księcia, ale czy ona nie rozumie, że ta żmija dostaje wszystko, czego chce, a sprzeciw jej woli jest rzeczą, która dla niej nie istnieje?". Nagle usłyszała dziwnie szorstki i twardy głos Lasenne, który nakazał chłostę. Ahoszita - bo tak zdawało się, miał na imię wyższy rangą sługa Lan - wyprowadził czarodziejkę z sali, a po chwili zniknęli także Oro i Nirian. Salę przepełniała teraz cisza. Muzyka, rozmowy i śmiechy nagle ustały. Teraz wszystkie oczy zwróciły sie ku drzwiom. Kilka Tarkaanów i Tarkiin powoli przesunęło się w ich stronę . Słychać było tylko kilka szepczących coś niezrozumiale głosów. Tak jakby wszyscy chcieli usłyszeć krzyk katowanej niewolnicy. Ale nie było słychać najmniejszego jęku. I wszyscy stali tak w bezruchu. Wyglądało to jak sala pełna woskowych figur. Trwało to dobre kilkanaście minut. Salę zalało morze ciszy i bezruchu. Elfce serce biło jak szalone .
"Coś jest nie tak. Niemożliwe, że jest..." zaniepokoiła się Ester,
gdy nagle drzwi od sali otworzyły się. Ahoszita dosłownie wlókł ze sobą na wpół przytomną czarodziejkę. Lan kazała jej wrócić na swoje miejsce i usługiwać jej dalej. Elfka miała w głowie zamieszanie. Nie docierały do niej żadne dźwięki, bo w pomieszczeniu znów zaczęło tętnić życie. Nie wiedziała, co począć. Z jednej strony była tymczasowo zwolniona ze służby, ale co z Justyną? Mogła zostać, lub wykorzystać tę okazję i spróbować odnaleźć resztę towarzyszy. Miała mętlik w głowie. Maria dalej opierała się o kolumnę, Ril tak samo zszokowany, usługiwał swoim właścicielom. Nirian z Oro gdzieś zniknęli. A Ireth i Traq jak nie było, tak nie ma. Podeszła więc do swojej przyjaciółki.
- Czy nic... - zaczęła zakłopotana. - Czy mogę Ci jakoś pomóc? - spytała. Dobrze pamiętała słowa Justyny. "Nie użalaj się tak nade mną... Jestem niewolnicą, a niewolnicy muszą umieć wiele znieść... także chłostę." Nie chciała się nad nią użalać. Chciała pomóc, ale czuła, że czarodziejka odmówi pomocy.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nienna
Osobisty Strażnik Króla
Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 1305
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Śro 12:13, 19 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Kiedy Ahoszita przyprowadził Justynę z powrotem, Maria poczuła, że nie może tak dłużej stać i nic nie robić, więc nie zważając na to, co mogą o tym sądzić Lia, Arahia i Tarkaan podeszła do Czarodziejki. Nie były potrzebne słowa. Wiedziała, że żadne słowa pociechy nie wystarczą, nie pomogą. Stała tak, trzymając przyjaciółkę za rękę.
Po skrajnym wyczerpaniu i załamaniu księżniczka poczuła, że zaczyna się w niej budzić gniew. Najpierw cichy i słaby, a potem już czuła, jak płonie jej wnętrze.
"Coś mi się zdaje, że Oro kiedyś za to zapłaci!"pomyślała gorzko.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ellenai
Moderator
Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Śro 19:36, 19 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Justyna była w połowie nieprzytomna. Wszystko odbierała jak gdyby zza grubej zasłony. Bólu pleców prawie nie czuła, choć krew lała się strumieniami, ale nie czuła też wielu innych bodźców. Nogi jej drżały, okropnie się bała, że zemdleje. Czekała na polecenia swej pani, ale nie miała najmniejszego pojęcia, jak zdoła je wykonać. Nie czuła też żalu do Lasenne. Jej pani była w swoim prawie. Justyna rozumiała, że musiała ją ukarać, skoro zachowała się w tak arogancki sposób w stosunku do wolno urodzonej Tarkiiny. Zresztą wiedziała, na co się naraża, stając na jej drodze... W pewnej chwili poczuła, że ktoś chwyta jej jedną dłoń. Podniosła głowę i jej oczy spotkały się z oczami Marii. Księżniczka opuściła swe miejsce przy swoich właścicielach (zapewne bez pozwolenia) i, choć nadal blada po niedawnym szoku związanym z księciem, starała się przekazać trochę otuchy swej przyjaciółce. Zaraz potem usłyszała słowa Estery. W pierwszej chwili chciała odmówić, jak zwykle. Nauczyciele, którzy uczyli ją magii, nauczyli ją także samowystarczalności. Nie powinna liczyć nigdy na pomoc innych, bo to inni będą oczekiwać pomocy od niej, mówili nauczyciele. Zasada ta była mocno zakorzeniona w umyśle Justyny i ona twardo się jej trzymała... bowiem właściwie była to jedna z zasad magii. Teraz jednak pomyślała, że są sytuacje, kiedy trzeba przyjąć wyciągniętą pomocną dłoń przyjaciela. Maria podtrzymywała ją z jednej strony, więc Justyna cicho rzekła:
- Gdybyś mogła... gdybyś była tak dobra... to czy mogłabyś wziąć mnie za drugą rękę i podtrzymać, gdybym... gdybym miała upaść?Twarz elfki rozjaśnił przyjazny uśmiech, chwyciła drugą rękę czarodziejki i jeszcze podtrzymywała ją ramieniem z tyłu, w pasie.
Dziewczyna stojąc tak, podtrzymywana przez przyjaciółki, nabrała nieco otuchy. W duchu błogosławiła obie dziewczyny, czując do nich wielką wdzięczność. One właściwie też się narażały, pomagając jej. Oszołomienie bólem zaczęło powoli ustępować, plecy bolały coraz bardziej. Justyna miała ochotę jęczeć z bólu, ale nie mogła. Prosiła Aslana, żeby uczta już się skończyła, aby ona mogła się położyć. Gdzieś tam głębiej w świadomości ciekawa też była, co myślą o niej ci wszyscy Tarkaanowie i Tarkiiny i jak komentują jej zachowanie. I nagle przypomniała sobie, że przecież tej nocy umówiła się z Rilianem. W takim stanie nie będzie mogła pójść! A przecież musi, bo może to być jedyna okazja do dłuższej rozmowy.
- Esti - szepnęła najgłośniej, jak mogła. Elfka przysunęła ucho bliżej jej ust. - Esti, czy mogłabyś mi coś dać... jakieś zioła... żeby tak nie bolało i żebym mogła chodzić?
Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Sob 18:50, 10 Lip 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Risate
Pasowany na Rycerza
Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 830
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Narnia - Samotne Wyspy
|
Wysłany: Czw 1:50, 20 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Do czarodziejki podeszła Maria. Nie powiedziała nic. Po prostu chwyciła jej rękę. Potem Estera usłyszała odpowiedź Justyny. Więc i ona chwyciła ją za rękę i przytrzymała ramieniem. Dziewczyna z trudem wyszeptała o pomoc dla niej w postaci ziół.
- Oczywiście. Jednak będę musiała pójść po Księgę Zielarską. Już tak dawno nie warzyłam żadnego wywaru - powiedziała i chciała puścić rękę, ale uścisk jej przyjaciółki nie rozluźnił się, wręcz przeciwnie. Esti popatrzyła na nią, lecz ta nic nie powiedziała, tylko uśmiechnęła się do niej, pomimo bólu, jaki teraz odczuwała. Elfka odwzajemniła uśmiech. Potem usunęła się w cień. Rozpłynęła się w powietrzu. Akurat z sali wychodził jakiś niewolnik i Estera podążyła za nim. W końcu drzwi, które same się otwierają, wyglądałyby co najmniej dziwnie.
Mężczyzna zniknął za rogiem. Dziewczyna pomknęła do pokoju, w którym zakwaterowani byli słudzy Ahdara i Korradina. Nie zrzuciła z siebie Osłony. Gdyby ją ktoś zobaczył, miałaby wielkie kłopoty. Z rozkazu Oro czekałaby ją nawet śmierć. Gdy już była przy drzwiach, rozejrzała się dookoła, czy aby na pewno jest sama. Korytarz zaszyty był ciszą i bezczynnością. Drzwi otworzyły się. Ester zaczęła szukać Księgi. "Co za szczeście, że wzięłam ją ze sobą!" pomyślała w duchu. W pokoju było ciemno. Nie mogła się niczego doczytać. Przez okno wpadało tylko słabe światło księżyca i gwiazd. Na stoliku stała świeca, ale zapałek ani śladu. "Niech to szlag!" zaklęła elfka.
- Dobrze. Myśl, myśl... Nie widzę innego rozwiązania, jak spróbować magii - wyszeptała sama do siebie. Zebrała się w sobie, uspokoiła myśli, oczyściła umysł. Przypominała sobie zaklęcia.
- Fuoco! - wypowiedziała. I ku jej zdziwieniu z palca wystrzeliła jej iskierka, od której zajął się knot świecy. - Bingo!
Zaczęła przerzucać kartki w poszukiwaniu ospowiedniej mikstury. Znalazła .
"Potrzebne mi będą : płatki rumianku, przecier z trawy cytrynowej - da się załatwić. Grzyby Moon, kardamoon - taa, dla Justyny, wszystko. I... co? Łza centaura? Traq, nie zawiedź mnie. Mam nadzieję, że jesteś gdzieś tu." Księgę wzięła ze sobą. Potem z gracją i zwinnością, wślizgnęła się do kuchni, co wcale nie było łatwe. Szwendało się tam kilku niewolników. O jednego Ester się nawet otarła, ale ten tego nie zauważył. Spieszył się, by donieść przysmaki. Nie dziwiła mu się. Być może, gdyby się spóźnił, czekałaby go chłosta. Tak jak wszystkich innych.
Było sporo zamieszania, więc udało jej się zabrać stamtąd miskę i moździerz. Niecierpliwie zaczęła szukać trawy cytrynowej - jedynej rzeczy, która mogła się znajdować w kuchni. Strzał w dziesiątkę! Znalazła to, co było jej potrzebne. Przez pałac przeszła nie zauważona. Była już na zewnątrz. W pośpiechu zaczęła szukać rumianku, co nie było trudne. Potem zaczęła szukać kardamoonu. Znalazła miejsce, gdzie była owa substancja. Była ona jak trufle, znajdowała się pod ziemią. Więc zaczęła kopać. Nie powiem wam, gdzie można znaleźć kardamoon, ponieważ ma on... osobliwe właściwości. Grzyb Moon. I tu był problem. Do tego potrzebna była łza centaura. Dziewczyna w rozpaczy zaczęła szukać Traq. Znalazła ją. Stała w ogrodzie. Estera ostrożnie zdjęła z siebie Osłonę.
- Och, Traq! Cóż za szczęście ciebie tu widzieć! Słuchaj, musisz mi pomóc. W sumie nie mnie, tylko Justynie. Czy... Czy mogłabyś wypłakać dla mnie... dla niej jedną łzę ? - spytała trochę onieśmielona. Dziwnie było ją prosić centaura o jego łzy. Miała nadzieję, że się zgodzi.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Traquair
Moderator
Dołączył: 26 Gru 2005
Posty: 749
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: ze Smoczej Stolicy
|
Wysłany: Czw 10:22, 20 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Traq podskoczyła z wrażenia, gdy Estera pojawiła się tuż przed nią. Nie zdążyła się nawet odezwać, gdy elfka wyszeptała z przejęciem swoją prośbę. Traq nie wszystko zrozumiała (jak niby jej łza mogłaby pomóc Justynie?), ale nie było czasu na zadawanie takich pytań. Jeśli mogła w ten sposób przysłużyć się czarodziejce, to nie było nad czym się zastanawiać.
- Oczywiście, że dam - odparła cicho. - Tylko nie bardzo umiem płakać na zawołanie... Czekaj...
Traq uszczypnęła się mocno w ramię, co jednak nie poskutkowało. Rozejrzała się po okolicy i z ulgą zauważyła leżącą nieopodal na ziemi cebulę.
- To moja kolacja - dodała tonem wyjaśnienia. - Wreszcie się do czegoś przyda.
Ledwo zaczęła obierać cebulę, w jej oczach ukazały się łzy. Estera szybko podsunęła miseczkę, by zebrać słoną kroplę.
- Proszę. Esti, rozumiem, że się teraz spieszysz, ale jeśli będziesz mogła tutaj później wrócić, to przyjdź. Nic nie wiem, co się z wami dzieje, kto tutaj w ogóle jest... Dobrze? - spytała Traq, odrzucając cebulę i wycierając łzawiące oczy.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Risate
Pasowany na Rycerza
Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 830
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Narnia - Samotne Wyspy
|
Wysłany: Czw 12:31, 20 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
- Dobrze. Przyjdę - powiedziała. Wzięła łzę Traq na palec. Odeszła kawałek. Przykucnęła w miejscu, gdzie swoje światło rzucał księżyc i gdzie nie rosła żadna trawa, ani inna roślina.
- Quando la luna diventa il cielo, la diffusione modré bagliore. La luna si riflette nel suo volto lacrima centauro. Vorrei rispondere al suolo e alla lacerazione e la Luna apparirà su di lui - wypowiedziała to zaklęcie. Łza spadła na ziemię, oświetloną przez księżyc. Dało się słyszeć jej brzdęk, gdy opadła. Estera powtórzyła zaklęcie. I nagle stało się coś dziwnego. Księżyc jakby zaczął świecić tylko w miejsce, gdzie łza wtopiła się w ziemię. I zaczęła dziać się magia. Z tego miejsca zaczęło coś wyrastać. Esti nie przestawała wypowiadać czaru. I po chwili księżyc rozbłysł na niebie i obdarzył swym światłem cały świat. Tak jak wcześniej.
- Tak! Udało się! - powiedziała Ester i zerwała ostrożnie Grzyb Moon koloru modrego. Wsadziła go do misy i moździerzem zaczęła wszystko ucierać.
- Cura ferite inferte su di lui nella carne umana di onore. Egli si trovava nella difesa di qualcun altro, in San - miała nadzieję, że to zadziała. POtem pobiegła do Traq.
- Dziękuję ci! - powiedziała. - Dobrze, posłuchaj. Nigdzie nie ma Ireth. Są tutaj Maria, Justyna, Rilian i książę. Moja pani - Oro - kupiła go sobie! Bezczelna żmija. Bardzo jej się spodobał. Ona chyba chce zrobić z niego swojego nałożnika. Justyna stanęła w jego obronie i za to została wychłostana, a potem kazano jej z powrotem stanąć na służbie. To wywar dle niej. Uleczy jej rany i uśmierzy ból. Gdyby nie ty, nic by z tego nie było. Czarodziejka rozmawiała z Rilianem, ale nie wiem o czym. Nie było czasu pytać. Ach, i jutro ma być polowanie dla wszystkich chętnych Tarkaanów. To chyba wszystko. Chcesz wiedzieć coś jeszcze i co u ciebie ? - spytała zdyszana. Wszystko wyrzuciła z siebie jednym tchem.
Ostatnio zmieniony przez Risate dnia Czw 12:31, 20 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nat
Gość
|
Wysłany: Czw 14:53, 20 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Ireth również była na przyjęciu.
Przyjaciele jej nie rozpoznali, ponieważ miała dłuższe włosy i woalkę na twarzy, a ona sama wolała nie ryzykować i nie podchodzić do nikogo. Widziała jednak całe zajście z księciem, Oro i Justyną.
Była pełna podziwu dla czarodziejki - ona nawet nie krzyknęła podczas chłosty!
"Muszę się jakoś z nimi spotkać" pomyślała. - "Ale jak?"
Nie mogła zastanowić się dłużej, ponieważ pan przywołał ją do siebie.
- Jutro, po polowaniu, przekażę cię Korradinowi - powiedział.
Miała więc jeszcze tylko jeden dzień...
Wszyscy obecni na przyjęciu powoli tracili zainteresowanie Justyną, tylko czasem rzucali w jej kierunku zaniepokojone spojrzenia.
Ostrożnie, żeby nikt jej nie zobaczył, podeszła do czarodziejki...
Ostatnio zmieniony przez Nat dnia Sob 15:34, 22 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Atim
Gość
|
Wysłany: Czw 19:33, 20 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Rilian zapytał Tarkiinę, czy przynieść jej coś do picia lub jedzenia. Ta odpowiedziała:
- W końcu się domyśliłeś. Przynieś mi puchar nektaru i dwie dorodne brzoskwinie - tak naprawdę mag chciał wykorzystać okazję, że goście mieli teraz dawać prezenty dla solenizanta. Idąc do stołu z owocami, skręcił w pobliże łoża Lasenne. Ze zdumienia przetarł oczy. Zobaczył tam Esterę, Marię, Justynę, a nawet dawno niewidzianą Ireth. Gdy zbliżył się do nich, zauważył że Ester nagle znikła, podszedł więc do Justyny i skierował do niej przyjacielskie spojrzenie. Gdy otworzył usta, aby coś powiedzieć, do sali wpadła Oro. Piszczała, krzyczała, łkała.
- Pomocy! Potwory, zabrali go! Okradli mnie!
Natychmiast podbiegł do niej jej ojciec widząc, że zamiast smutku ma złość w oczach. Kazał jej wytłumaczyć, co się stało.
- Wyszłam z moim niewolnikiem do ogrodu, było tak pięknie. Gdy doszliśmy do jego południowego krańca, z pobliskiego lasu wyskoczyły jakieś potwory! - słowo "potwory" wypiszczała. -
Zabrały go te końsko - kozowate stwory! A mnie brutale przewrócili na ziemię!- na twarzy wielu niewolników malowało się zadowolenie. - Tatku, ja chcę, żebyś zwrócił mi tego niewolnika! - krzyczała Tarkiina, na dodatek tupała nogami i machała wściekle rękami. Dla Narnijczyków był to pewien rodzaj ulgi, bo opisywane przez Oro stwory mogły być centaurami i faunami. Korzystając z okazji, że cała sala kierowała swą uwagę na dziewczynę, Rilian powiedział do przyjaciół:
- Jutro szykuje się coś więcej, niż zwykłe polowanie.
Ostatnio zmieniony przez Atim dnia Czw 19:35, 20 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ellenai
Moderator
Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Czw 20:18, 20 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Justyna czekała na powrót Ester, mając nadzieję, że stanie się to szybko, czuła się bowiem coraz słabsza. I wtedy poczuła małą dłoń wsuwającą się w jej rękę, tę puszczoną przez elfkę. Spojrzała w bok. Obok niej stała nastoletnia dziewczynka z woalem na włosach, spadającym na twarz. Jednak gdy spojrzała na czarodziejkę, ta rozpoznała jej rysy. To była Ireth! Od tak dawna nie widziana przyjaciółka! W innych okolicznościach z pewnością rzuciłby się sobie w ramiona. Teraz jednak dziewczyna była tak zmęczona, że nie miała siły ani się cieszyć, ani dziwić.
W tej chwili do komnaty wpadła krzycząca Oro. Wszyscy goście z ciekawością zwrócili się w jej stronę. Zaprawdę, ciekawe było to archenlandzkie, urodzinowe przyjęcie!
Tarkiina krzyczała coś bez ładu i składu o koźlonogich potworach i bestiach w kształcie koni i o tym, że ukradli jej niewolnika. Justyna odetchnęła z ulgą. Przynajmniej nie zdążyła go zhańbić... Ale... koźlonogi? Końscy ludzie? Przecież to mogłyby być fauny i centaury! Ale tu, w Archenlandii? Wiedziała, że są tu duchy drzew i wód, a także mówiące zwierzęta, ale reszta magicznych stworzeń? Nawet karły rzadko się trafiały! "Ciekawe, ilu ich mogło być?" pomyślała, starając się takimi rozmyślaniami przezwyciężyć wciąż wzmagający się ból pleców i ogarniającą ją słabość, spowodowaną prawdopodobnie upływem krwi. "Oro jest silna, choć wygląda na drobną. Na narnijskim królu jej zależało, więc prawodpodobnie walczyła zębami i pazurami... Potrafi być furią! A jednak ją pokonali..." Nic nie mogła poradzić na to, że podobało jej się poskromienie Oro.
Spojrzała na swoją panią. Lasenne podeszła do przyjaciółki i zaczęła ją uspokajać, ale Oro była rozwścieczona. Cały czas powtarzała tylko, że chce z powrotem swojego niewolnika.
W tym właśnie momencie Rilian, który już wcześniej podszedł, coś powiedział o polowaniu. Justyna, z powodu słabości, słyszała nieco gorzej od innych, ale słowa o polowaniu do niej dotarły i przypomniała sobie o spotkaniu. Korzystając z okazji, że nikt ich nie słyszy, szepnęła do Riliana:
- Przyjdę do... stajni. Będę... o północy - zapewniała. Mówiła przerywanym głosem, bo jej słabość była coraz większa. Sprawiała wrażenie, jakby lada chwila miała zemdleć, mag więc spojrzał nią z ogromnym zdumieniem. Widać było, że czarodziejka marzyła tylko o tym, aby móc się położyć, ale jednak chciała przyjść!
Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Sob 19:00, 10 Lip 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Atim
Gość
|
Wysłany: Czw 20:35, 20 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Zaraz po tym, gdy czarodziejka dała odpowiedź Rilianowi, zachwiała się na nogach. Doskoczyli do niej wszyscy we trójkę, i pomogli utrzymać równowagę. Plama krwi pod Justyną ciągle się powiększała. "Żebym miał tyko moją magię"pomyślał Rilian. I wtedy przyszedł mu na myśl jeden pomysł. Otóż posiadając bardzo silną wolę, nawet bez mocy można było jakoś pokierować energią wokół siebie. Do tego potrzebna była chwila koncentracji. Mag odszedł więc kilka kroków do tyłu i uklęknął za kotarą. Oświetlało go światło księżyca. Zaczął wymawiać tajemną inkantację. Gdy doszedł prawie do końca, światło księżyca znikło - Rilian przerwał. Jednak po chwili wróciło. Mag dokończył zaklęcie i wykonał parę ruchów rękami. Potem jakby "złapał powietrze" i powrócił do komnaty. Podszedł do czarodziejki od tyłu i "wepchnął powietrze" w jej plecy. Jednak bez mocy nie zebrał wystarczającej ilości energii i tylko na chwilę powstrzymał krwawienie. Czarodziejka wyprostowała się, ale po chwili wróciła do dawnej pozycji, gdyż ból nie zginął. Zdołała jednak otworzyć szerzej oczy, spojrzeć na przyjaciół i powiedzieć jednym tchem:
- Gdzie Estera?
Ostatnio zmieniony przez Atim dnia Czw 20:36, 20 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ellenai
Moderator
Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Czw 21:01, 20 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Nikt nie wiedział, ale wszyscy mieli nadzieję, że jak najszybciej powróci. Maria wiedziała, że Ester poszła po jakieś lekarstwo dla Justyny i zaczęła się modlić, aby wróciła jak najprędzej, bo stawało się jasne, że czarodziejka już długo nie wytrzyma. Była coraz bledsza, ciężko oddychała i zaczynała przelewać się im przez ręce... A magia wciąż nieaktywna...
Grupka niewolników skupiona wokół jednego musiała sprawiać dość dziwne wrażenie. Na razie wszyscy byli zajęci Oro, więc nikt tego nie zauważył, ale wkrótce goście zaczną wracać na swoje miejsca, zauważą nieobecność niewolników, zrozumieją, że odeszli bez pozwolenia, albo gdzieś się po drodze zaszwendali i... można przewidzieć, co się zacznie dziać. Nie tylko Justyna będzie wychłostana. Wszyscy to wiedzieli, ale ani myśleli ruszyć się od przyjaciółki. Po prostu nie mogli jej zostawić samej w takim stanie!
Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Wto 16:54, 22 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Risate
Pasowany na Rycerza
Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 830
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Narnia - Samotne Wyspy
|
Wysłany: Pią 0:29, 21 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Na drugim końcu ogrodu działo się coś dziwnego. Jakaś dziewczyna krzyczała, było słychać tętent kopyt i głos jakiegoś mężczyzny. Jednak była zbyt daleko, by dostrzec, kto to był. Po chwili Esterę dobiegły jakieś wrzaski z sali bankietowej. I to nie byle czyje krzyki. To była Oro - jej pani. "No to pięknie. Wkopałam się po uszy. Oby nie zauważyła mojej nieobecności".
- Traq, na Aslana. Wybacz mi, ale muszę już iść. Coś się stało i moja pani wróciła na przyjęcie. Naprawdę wybacz. Obiecuję, że jeszcze się zobaczymy! - powiedziała w pośpiechu i wyparowała. Biegła co sił w nogach. Na korytarzu na całe szczęście nie spotkała nikogo. Drzwi do sali były na tyle szeroko otwarte, że elfka zdołała przez nie przejść, nie wzbudzając podejrzeń. Złotowłosa dziewczyna była roztrzęsiona i wściekła. Ojciec trzymał ją w objęciach. po policzkach leciały jej łzy. Falsonia "pocieszała" swoją pasierbicę. Ale w jej oku był błysk radości. Estera zauważyła to mimochodem i uważając, by nikogo nie potrącić, ruszyła do Justyny, którą trzymali Maria, Rilian i... i Ireth! "Co za szczęście. Prawie cały komplet. Po Amosie ani śladu." . Dopiero przy nich ściągnęła Osłonę.
- Przepraszam, że tak długo to trwało, ale... ale spotkałam Traq! Jest tutaj! Ale o tym później - powiedziała lekko zdyszana. - Masz, wypij to co do kropelki. Nie obiecuję, że będzie dobre. Zadziała w ciągu pięciu minut. Uśmierzy ból i zasklepi rany. I blizny nie będą aż tak widoczne - uśmiechnęła się i podała jej misę. Rilian podtrzymał trochę naczynie. Czarodziejka tylko za sprawą cudu stała jeszcze na nogach. No i za pomocą jej przyjaciół.
- Co się dzieje? Czemu Or...
Nagle do Esti podeszła jej pani. Praktycznie płonęła złością.
- Gdzieś ty była!? Wołałam cię, żebyś przyszła! W ogrodzie napadli na mnie! Porwali mojego m... to znaczy niewolnika! Powinnaś była być przy mnie, kiedy cię potrzebowałam. Po co ci te długie uszy, szkarado, skoro i tak jesteś głucha?! - rzuciła jej oskarżenie i wymierzyła policzek. Elfka położyła rękę na lewym policzku. Popatrzyła na złotowłosą i przeszyła ją lodowatym spojrzeniem.
- Przykro mi, ale nie mogłam cię usłyszeć, panienko. W sali było bardzo głośno. Muzyka grała, goście rozmawiali i śmiali się. Nie było możliwe, abym mogła cię usłyszeć, pani - powiedziała lekko bezczelnym tonem. Oro trafił szlag. Wydała z siebie serie niezidentyfikowanych dźwięków. Prawie zaczęła wyrywać sobie włosy z głowy!
- Ty... Ty bezczelna, nieokrzesana... nieposłuszna idiotko! Nie obchodzi mnie to! Verdolino! Sotto! Do mnie! - krzyknęła, a po chwili zjawili się dwaj rośli mężczyźni. - Weźcie ją za ręce. I oprzyjcie o jakąś kolumnę. Tylko żeby się wam nie wyrwała! - warknęła. Słudzy wykonali rozkaz. Oro podeszła do swojego łoża. I, ni z gruchy, ni z pietruchy, wyciągnęła bat. Na szczęście nie zakończony żadnymi wymyślnymi haczykami czy też kolcami. Podeszła do obezwładnionej Esti, która wciąż się szarpała. I smagnęła ją batem. To była najgorsza kara, jaką mogła ponieść. Ponad dwustuletnia elfka, Bogu ducha winna, okładana batem przez nastoletnią Tarkiinę. I to na oczach swoich przyjaciół. Tarkiiny i Tarkaanowie jej nie obchodzili. Ich nie znała. Batów nie liczył chyba nikt. Ale było ich kilkadziesiąt. Elfka kilka razy jęknęła z bólu. Łza popłynęła jej po policzku.
- Puśćcie ją! Niech wraca na swoje miejsce! - rozkazała ta mała żmija. Elfka powlokła się w stronę swoich towarzyszy. Głowę miała spuszczoną. Z nosa sączyła się jej krew. Zostawiała na lśniącej posadzce szkarłatne ślady. Teraz chciała zapaść się pod ziemię. Zniknąć. Mogła to uczynić. Ale teraz wszystkie oczy były zwrócone na nią i na Oro. Spojrzenia szlachciców biegały w tę i z powrotem. Wszystko było zamazane. Panowała grobowa cisza. Przynajmniej dla Ester. Już podczas kary elfka jakby straciła słuch. Nie wiedziała, czy ktoś coś mówi, czy nie. Teraz wszystko było jej obojętne. Chciała umrzeć.
Ostatnio zmieniony przez Risate dnia Pią 0:54, 21 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Traquair
Moderator
Dołączył: 26 Gru 2005
Posty: 749
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: ze Smoczej Stolicy
|
Wysłany: Pią 9:39, 21 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
- No jasne, biegnij, teraz jesteś tam bardziej potrzebna. W razie czego tu mnie znajdziesz, raczej nie mam możliwości, żeby się stąd ruszyć! - zawołała za elfką Traq, po czym zaczęła się rozglądać, by znaleźć źródło zamieszania. Ale wyglądało na to, że w ogrodzie było już spokojnie, a afera miała dalszy rozwój w pałacu.
- Jak ja nie lubię nie wiedzieć, co się dzieje... - mruknęła do siebie Traq. - Ale że takie rzeczy wyrastają z moich łez, to nie wiedziałam. Chyba muszę częściej płakać.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nienna
Osobisty Strażnik Króla
Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 1305
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Pią 10:49, 21 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Maria wciąż stała przy Justynie, podtrzymując ją. Wiedziała, że prędzej czy później jej pan, Lia i Arahia zaczną się zastanawiać, gdzie ją wywiało, ale mimo to ciągle była przy słabej przyjaciółce. Zauważyła, że obok niej stoi Ireth. Uśmiechęła się ukradkiem do przyjaciółki.
Kiedy do sali wbiegła Oro i zaczęła wykrzykiwać, co zaszło, księżniczka nie mogła powstrzymać szerokiego uśmiechu i głębokiego westchnienia ulgi. A więc Nirian jest bezpieczny, uwolnił się od tej paskudnej żmii! Na dodatek z pomocą Narnijczyków. Tak, teraz na nowo obudziła się w niej nadzieja i nawet jej twarz wyglądała bardziej królewsko. Czarodziejka ledwo trzymała się na nogach.
- Wytrzymaj - szepnęła Maria - jeszcze trochę.
A potem zjawiła się obok nich Estera z magicznym wywarem. Podała go Justynie, a ona z pomocą Riliana wypiła wszystko.
Nagle krzyk Oro rozniósł się po całej sali. Wrzeszczała coś do Ester, że niby jej nie słyszała, a potem kazała przywiązać elfkę do jakiejś kolumny i zaczęła smagać ją batem. Maria zagryzła wargę. Z każdym uderzeniem miała ochotę rzucić się na Tarkiinę i mocno ją pobić. Gdy słudzy Oro wlekli za sobą Esterę, by potem położyć ją w jakimś kącie, księżniczka nie wytrzymywała. W tym momencie usłyszała wołanie Lii.
- Niewolnico! Chodź tu, i to zaraz!
Maria zacisnęła pięści, ale posłusznie udała się na swoje miejsce.
Lia nie miała ciekawego wyrazu twarzy.
- Gdzieś ty była? Co robiłaś przy tamtej wychłostanej?
Księżniczka poczuła, jak krew ją zalewa.
- Pomagałam jej, pani.
Tym razem odezwała się Arahia:
- A więc ty też przygotuj się na wieczorną chłostę!
Ale Marii było wszystko jedno. Wciąż odczuwała satysfakcję z opowieści Oro.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nat
Gość
|
Wysłany: Pią 13:57, 21 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
"Straszne, o Aslanie, to straszne, straszne!", myślała Ireth, zaciskając pięści. Rozejrzała się po sali. O nie! Harab patrzył w jej stronę, na pewno w jej stronę!
Strasznie się bała. Pewnie czeka ją chłosta. Dotychczas, o dziwo, jeszcze jej się nie zdarzyła, ale patrząc na Esterę, Justynę czy innych, była coraz bardziej przerażona... Spojrzała na czarodziejkę, szukając pocieszenia.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|