Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Nienna
Osobisty Strażnik Króla
Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 1305
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Pią 19:38, 04 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Ach, jakie to było urozmaicenie! Gdy Rilian uleczył plecy Marii (co prawda większość ran zagoiła się już po wyciągu z ogniokrzewu, blizny nadal pozostały i niektóre skaleczenia lekko piekły), księżniczka poczuła się jak nowonarodzona. Potem miała wybrać sobie strój Zamknęła oczy i pomyślała... Pomyślała o długiej, granatowej sukni, takiej, jaką miała poprzednio, ale z lekkimi ulepszeniami. Pomyślała o skórkowym ochroniaczu na lewą rękę, który był niezbędny przy strzelaniu z łuku. Pomyślała o porządnych butach i o pięknym, zdobionym łuku i kołczanie pełnym strzał. Pomyślała o długim płaszczu, którym mogłaby się owinąć, gdyby było zimno albo deszczowo. A potem otworzyła oczy i aż się zachłysnęła ze zdziwienia i podziwu. Wszystko, o czym pomyślała, wszystko to miała na sobie. Dotknęła pleców i jej palce napotkały cięciwę łuku; przesunęła rękę nieco do góry i pod dotykiem wyczuła strzały. Na ręce miała mocny, skórzany ochraniacz, taki, o jakim marzyła od dawna, bowiem cięciwa łuku prawie przy każdym strzale uderzała ją w rękę. Oprócz tego zauważyła również, że ma inną fryzurę. Włosy spięte były klamrą z tyłu głowy.
"Muszę wyglądać fantastycznie" pomyślała lekko oszołomiona.
- Dziękuję, Rilianie - powiedziała z wdzięcznością.
I nagle zauważyła to. Zauważyła Wezyra i jego straż, która podążała ku nim. Wystarczył nieznaczny ruch ręki Justyny, a wszyscy leżeli plackiem przy bramie. Jednak szybko podnieśli się. Tym razem już nie szli dalej. Stali tak z otwartymi ustami i wpatrywali się w garstkę niewolników, którzy śmieli sprzeciwić się Wielkiemu Wezyrowi. W końcu na dziedzińcu pojawił się ojciec Oro, który najwyraźniej szukał córki. Gdy ich zobaczył, stanął w pozycji podobnej do pozycji strażników. Rozmawiał chwilę z Falsonią, a tymczasem Wezyr wydał rozkaz pojmania niewolników. W tym momencie Maria stwierdziła, że musi coś zrobić. Zręcznym i szybkim ruchem nałożyła strzałę na cięciwę, przeszyła lodowatym wzrokiem zebranych wrogów i powiedziała donośnie:
- Ani kroku dalej! Inaczej źle się to dla was skończy!
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Ellenai
Moderator
Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Pią 20:21, 04 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Towarzysze Justyny wyglądali naprawdę wspaniale. Rilian wykonał dobrą robotę. Czarodziejka widziała jednak, że te czary go zmęczyly, wykorzystał dużo energii. Obawiała się, że na walkę magią już mu jej nie starczy... Zobaczyła, że Maria napięła swój łuk, podobnie jak ona. Były gotowe strzelać.
Lecz w tejże chwili spomiędzy Tarkaanów wysunęła się Lasenne i wolnym krokiem zbliżyła się do niewolników. "Nigdy bym nie pomyślała, że jest tak odważna!" pomyślała zaskoczona Justyna.
Lassenne przystanęła o pięć kroków od nch. Na szczęście nikt nie strzelił. Nikt widocznie nie miał jej nic do zarzucenia.
- Justyno, o co w tym wszystkim chodzi? - zapytała Lasenne. - Będziesz tak dobra i mi to wyjaśnisz?
"Nie odezwała się do mnie jak do niewolnicy!" pomyślała znów Justyna. "- Raczej jak do Oro... do przyjaciółki."
- Chętnie, Lasenne - odrzekła, po raz pierwszy nazywając swoją panią po imieniu. Zauważyła, że dziewczyna drgnęła na taką zuchwałość. - Twoi ziomkowie chcą nas pojmać, bo znów się zbuntowaliśmy. I pewnie znów chcieliby nas ukarać jakąś wymyślną chłostą. Ale my mamy już tego dość i nie zamierzamy dłużej być niewolnikami! Mamy ważniejsze rzeczy na głowie, niż usługiwanie wam!
Lasenne popatrzyła na jej rękę, która wywołała wiatr.
- A, chodzi ci o magię? - zrozumiała Justyna. - Mówiłam ci, że jestem czarodziejką. Wreszcie odzyskałam moją moc i mogę się nią znów posługiwać. Nie masz pojęcia, jaka to radość!
Lasenne ukryła twarz w dłoniach i zaszlochała:
- Chcesz odejść? Chcesz mnie opuścić? A co ja zrobię bez twej przyjaźni?
Mówiła szczerze! Czarodziejce zrobiło się żal swej młodej pani. Odłożyła więc łuk, podeszła i objęła drżące ramiona Lasenne,
- Nie płacz, Lasenne - rzekła. - Muszę odejść, ale zawsze o tobie będę pamiętać. I gdziekolwiek się nie znajdę, zawsze pozostanę twoją przyjaciółką, pamiętaj! Gdybyś kiedyś miała jakieś kłopoty, wezwij mnie, a jeśli będę mogła, przybędę!
Justyna też mówiła szczerze. Serdecznie bowiem zaprzyjaźnła się z tą młodą Tarkiiną.
Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Sob 18:04, 11 Gru 2010, w całości zmieniany 5 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nienna
Osobisty Strażnik Króla
Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 1305
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Pią 21:22, 04 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Gdy Lasenne zapłakała, Maria poczuła, że musi coś powiedzieć. Opuściła łuk...
- Zrozumcie! - rozległ się jej głos. - Wy nawet nie wiecie, kim my jesteśmy, nie wiecie, jak ważną sprawę mamy do zrobienia!...
Teraz przed tłum wystąpiła Lia.
- Co to ma znaczyć?! - zapytała księżniczkę. - Masz mi być posłuszna, inaczej będzie z tobą źle!
Maria popatrzyła na Tarkiinę, pobłażliwie kiwając głową. Co ona myślała? Że księżniczka złoży broń i pokornie podejdzie do swojej pani, aby otrzymać kolejną chłostę? Nie, nie mogła czegoś takiego zrobić. Nie w tym momencie. Nie, kiedy pojawiła się szansa uwolnienia.
- Nie jesteś już moją panią - powiedziała dziewczyna i znów odwróciła się w kierunku Lasenne.
W ogóle nie zauważyła, że Lia, czerwona ze złości, wydobyła skądś kuszę, nałożyła bełt na swoje miejsce i zamierzyła się do strzału. Nagle ktoś krzyknął "Uważaj!", a księżniczka błyskawicznym ruchem podniosła łuk (całe szczęście miała nałożoną strzałę!) i wystrzeliła w kierunku Lii. Reakcja była tak szybka, że wystraszona Tarkiina nie poczuła przeszywającego bólu w swojej prawej ręce. Dopiero po chwili zaczęła wrzeszczeć. Jazgot był niesamowity, a przecież nie stało się jej nic tak strasznego...
- To było ostrzeżenie - rzekła Maria, w przerwie, kiedy Lia nabrała oddechu, aby znowu zacząć krzyczeć. - Ciesz się, że moja strzała nie utkwiła w twoim sercu. To i tak nie zrekompensuje mi tego, przez co przechodziłam i przez co przechodzili moi przyjaciele.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Risate
Pasowany na Rycerza
Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 830
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Narnia - Samotne Wyspy
|
Wysłany: Sob 22:41, 05 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Lia ze zdenerwowania wycelowała kuszę w Marię. Lecz ktoś zdążył ją ostrzec. To była chyba Justyna. I Maria bardzo szybkim ruchem wystrzeliła strzałę w stronę swojej byłej pani, a ta utkwiła w jej ręce. Po chwili rozległ się krzyk dziewczyny. Estera patrzyła na nią z niedowierzaniem . "Kto by pomyślał. Jacy oni delikatni. A na swoich niewolników nakładają nieludzkie kary" pomyślała. Cały czas stała z napiętym łukiem. Celowała w stronę strażników. Tarkaanowie raczej nie byli groźni. Przynajmniej[color=blue], [/color]gdy nie mieli broni. Nagle dało się słyszeć głos wezyra.
- Brać ich! A niech który się zlęknie, to zgnije w lochach! - wkrzyknął. Strażnikom nie trzeba było dwa razy powtarzać. Kilku z nich wystrzeliło z kusz. Elfka błyskawicznie wypowiedziała zaklęcie.
- Controvento! - silny podmuch wiatru obrócił strzały w przeciwną stronę. I zraniły zdezorientowanych wartowników. Pozostali złapali za miecze i ruszyli w stronę buntowników. Towarzysze przybrali pozycje bojowe.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ellenai
Moderator
Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Nie 11:09, 06 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
- Nie! - Lasenne przestała płakać i stanęła przed poszukiwaczami, wyciagając ręce w bok. - Precz od nich!
Gwardziści zamarli, nie wiedząc, co robić. Spoglądali na swego pana, a Lasenne zwróciła się do wezyra:
- Panie, opanuj się! Czy nie widzisz, że to nie są zwykli ludzie? Znaliśmy ich jako naszych niewolników, ale widać są czymś więcej... Widziałeś, co potrafią. Dwoje czy troje to z pewnością magowie, reszta to świetni wojownicy. Nie wiemy, co potrafią, ale z pewnością nie są gorsi niż twoi żołnierze! Miałeś zresztą już próbkę ich możliwości! Na Tasza, czy chcesz, aby twoi ludzi ponieśli śmierć z ich ręki?
Wszyscy słuchali słów Lasenne z niedowierzaniem. A Justyna pomyślała: "Ona rzeczywiście jest niezwykle dzielna! Nie znałam jej od tej strony! A sprawia wrażenie cichej i pokornej..." Poczuła dumę ze swej młodej pani.
Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Wto 16:09, 13 Lip 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Traquair
Moderator
Dołączył: 26 Gru 2005
Posty: 749
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: ze Smoczej Stolicy
|
Wysłany: Nie 12:49, 06 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Traq popatrzyła z uznaniem na młodą Tarkiinę - dziewczyna okazała się wcale niegłupia, no i poniekąd odważna. Tylko czy zdoła przekonać swoich rodaków? Przecież nie zechcą okazać się tchórzami i tak po prostu zaprzestać walki. Należało chyba użyć dobrego argumentu.
- Naprawdę oszczędzicie wszystkim kłopotu, jeśli dacie nam spokój - powiedziała, machając jakby od niechcenia mieczem (oczywiście w sposób bezpieczny dla swoich towarzyszy). - Wiecie chyba, że wyroki gwiazd są nieuchronne? A gwiazdy nie są dla was łaskawe.
Tarkaanowie i Tarkiiny spojrzeli po sobie. Lekceważyć potęgę gwiazd? W życiu!
A Traq tylko uśmiechnęła się pod nosem. I oni uważają się za światłych ludzi? Jakby poświęcali choć trochę czasu na rzeczy naprawdę ważne (a nie przyjęcia i znęcanie się nad niewolnikami), wiedzieliby, że gwiazdy nie zajmują się takimi bzdetami.
- No, ale to już ich problem, nie nasz - mruknęła do siebie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Atim
Gość
|
Wysłany: Nie 17:19, 06 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Gdy Traq kończyła mówić coś o gwiazdach, wezyr złapał za kuszę jednego z wartowników i wypuścił strzałę. Wystrzelił ją w kierunku... właściwie to na oślep, ale jego strzała trafiła maga. Rilian poczuł najpierw piekący ból, a potem strzała przeszyła jego pierś. Wezyr trafił prosto w serce. Mag opadł na kolana i za chwilę leżał na ziemi, zdążył jedynie przesunąć rękę na miejsce, gdzie strzała przeszyła go na wylot...
- Masz za swoje! - tyle zdążył usłyszeć, a zamazane sylwetki przerażonych przyjaciół znikały w ciemności...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ellenai
Moderator
Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Nie 18:05, 06 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
W czasie przemowy Lasenne i popierających ją słów Traq, Justyna uważnie obserwowała Tarkaanów. Wydawało się, że coś do nich dociera, więc czarodziejka przymknęła oczy, zamierzając już dziękować Aslanowi, kiedy nagle powietrze przeszył świst, a stojący obok niej Rilian stęknął i upadł na ziemię. Leżał na plecach, a w jego sercu tkwiła strzała. Justyna widziała, jak mag spazmatycznie chwytając powietrze próbował przesunąć rękę na zranione miejsce. Czarodziejka wiedziała, że Rilian jak każdy mag ma leczące dłonie, ale... "Nie uzdrowi rany, dopóki tkwi w niej strzała!" pomyślała przerażona. Sama siadła na piętach, położyła sobie głowę maga na kolanach i jednym ruchem wyrwała strzałę. Z piersi Riliana dobiegł bolesny jęk, Justyna nie wiedziała jednak, czy jest to jęk świadomy, czy też nie, mag bowiem miał zamknięte oczy. Z otwartej rany buchnęła krew, Justyna więc szybko zakryła ręką Riliana zranione mejsce, a sama położyła swoją dłoń na jego i starała się wzmocnić jego moc, recytując jednocześnie w myśli lecznicze inkantacje. Powoli, powoli strumień krwi zmniejszył się, ale nie ustał. "Och, czemuż nie mamy eliksiru Łucji!" przyszło jej na myśl. " Uzdrowił Marię, na pewno pomógłby też jemu..." Przyglądała się uważnie magowi i ze strachem zauważyła, że jego twarz zaczęła nabierać koloru szarego. Zrozumiała, że mag nie ma dość sił, aby powrócić do przytomności, a jeśli się nie obudzi... Jak dodać mu tych sił? W tej chwili pomyślała o czymś. Przypomniała sobie, jak ongiś Rilian przekazał jej część swojej mocy życiowej i jak obiecała się odwdzięczyć. A kiedy bardziej potrzebował pomocy niż teraz? Przyłożyła więc do piersi Riliana dłonie ułożone jedna na drugą i zaczęła recytować w myśli zaklęcia służące przesłaniu siły życiowej w ciało innego człowieka. Nie wiedziała, czy tak to robił Rilian, ona jednakże znała ten sposób. Po jakiejś minucie, mag przestał łapać spazmatycznie powietrze, jego klatka piersiowa zaczęła unosić się bardziej równomiernie, a strumyczek krwi wkrótce całkowicie ustał, gdy siła życiowa czarodziejki zaczęła wypełniać ciało Riliana. Justyna czuła, jak słabnie, gdy jej siła życiowa ją opuszczała, ale nie przestała wypowiadać zaklęć, dopóki Rilian nie otworzył oczu....
Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Wto 16:12, 13 Lip 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Risate
Pasowany na Rycerza
Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 830
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Narnia - Samotne Wyspy
|
Wysłany: Nie 20:03, 06 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Lasenne stanęła w obronie towarzyszy. Estera patrzyła na nią z niejakim podziwem. Zdawało się, że serca zmiękły Tarkaanom. Że coś do nich dotarło i puszczą ich wolno. Elfka opuściła łuk. I nagle stało się coś niespodziewanego. Strzała wezyra utkwiła w sercu Riliana. Osunął się na ziemię. Ester chciała coś zrobić, pomóc mu, ale Justyna już przy nim była. Wyjmowała strzałę z jego piersi. Elfka oszołomiona patrzyła na to, co się dzieje. Czarodziejka zaczęła wymawiać jakieś zaklęcia. Z każdym słowem wydawała się robić coraz słabsza, bledsza. Mag w końcu otworzył oczy. Estera odetchnęła z ulgą. Napięła cięciwę i wycelowała w wezyra. Chciała strzelić, ale przeczuwała, że nie skończyłoby się to niczym dobrym. Gdyby to zrobiła, strażnicy od razu by ich zaatakowali. Co miałoby dla nich niekoniecznie dobre skutki. Ester zdała sobie sprawę, że Justyna przekazała część swojej mocy Rilianowi. Uratowała mu życie. Jednak obydwoje nie byli teraz w pełni sił. Czekała na rozwój wydarzeń. Nagle, ni stąd, ni zowąd, pojawiła się Oro. Dalej wyglądała tak samo jak wtedy. Tylko odrobinę polepszył się jej strój. Weszła między Tarkaanów i wyszła przed nich.
- Hej! Puśćcie ich wolno! Nie macie prawa ich więzić. Oni są przeznaczeni do wyższych celów! - powiedziała do nich. Potem odwróciła się do towarzyszy. - Gdy tak szłam, przypomniałam sobie o czymś. Elfko, ja... ja zwracam ci wolność. Już nie należysz do mnie - powiedziała i uśmiechnęła się. To był pierwszy raz, kiedy Esti widziała uśmiech na twarzy tej młodej Tarkiiny. Nie wiedziała, co odpowiedzieć. Skinęła tylko głową z wdzięcznością.
- A kim ty jesteś, żeby rządzić moimi niewolnikami?! - krzyknął Ahdar. Dziewczyna się obróciła.
- Nie poznajesz mnie, prawda? Nie poznajesz swojej kochanej córeczki? Swojej Oruś? Ojcze ... - powiedziała, a w jej oczach pojawiły się łzy. Ahdar był oszołomiony. Przyglądał się oszpeconemu dziecku w ciszy. Po policzku spłynęła mu łza.
- Oro? Córeczko... chodź do mnie - powiedział i wziął dziewczynę w objęcia. - Ale co oni ci zrobili? Chcesz, żeby byli wolni? - spytał, patrząc jej prosto w oczy.
- Och, ale oni mi nic nie zrobili. To ja sama przez wszystkie lata mojego życie krzywdziłam samą siebie. Kaleczyłam i szpeciłam moją duszę i serce. Teraz po prostu to wszystko wyszło na wierzch. Tato, zrób coś, żeby oni byli wolni, proszę - rzekła. Łzy nadal spływały jej po policzkach. Były to łzy smutku.
- Spróbuję wszystkiego, co w mojej mocy, kochanie - objął ją jeszcze mocniej, po czym podszedł do wezyra.
- Wezyrze. Puść ich wolno. I wy, Tarkaanowie i Tarkiiny! Dajcie im swobodę! Niczym wam nie zawinili. Ta elfka jest już wolna! Otwórzcie wasze serca i uwolnijcie ich wszystkich! - mówił głośno i był pewny siebie. Wśród "szlachetnych" przeszedł szmer. Do Estery powoli docierało, co się właśnie dzieje. Może któremuś z nich zmięknie serce i będzie już po wszystkim ? I przyjaciele ruszą ku swej ojczyźnie, by wyrwać ją z objęć Białej Czarownicy? I sprawią, że w Narnii znów zagości wiosna i szczęście?
Ostatnio zmieniony przez Risate dnia Nie 20:07, 06 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nienna
Osobisty Strażnik Króla
Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 1305
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Czw 17:53, 10 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Lasenne, strzała, Rilian. Te obrazy wirowały Marii przed oczami, powodując zawroty głowy. Strzała tkwiła w sercu maga, Justyna siedziała przy nim i... coś szeptała. Po chwili księżniczka zrozumiała, że przekazuje Rilianowi część swoich mocy, tym samym ratując mu życie.
"Dzięki Aslanowi!" pomyślała oddychając z ulgą, ale zaraz stało się coś innego. Ktoś wszedł na dziedziniec... Oro. I... nie, Maria nie mogła w to uwierzyć - ona zaczęła prosić o wolność dla NICH! Przez długą chwilę księżniczka stała tam z otwartymi ustami, nie mogąc uwierzyć w to, co się dzieje. Jak przez grubą ścianę doszedł do niej głos Lii:
- Jesteś wolna. Zejdź mi z oczu. Prędko.
Po tych słowach Maria o mało nie zemdlała. Zachwiała się niebezpiecznie, ale szybko się opanowała. W uszach dudniły jej słowa: Jesteś wolna. Wolna! Jak dobrze po tak długim czasie usłyszeć to słowo. Usłyszeć je, poczuć, otoczyć się nim, jak ciepłym kocem w mroźny dzień.
Na twarz księżniczki powoli wpełzł uśmiech. Uśmiech radości, uśmiech szczęścia, uśmiech wolnego człowieka. Chciało jej się skakać z radości - wiedziała, że Lasenne na pewno ustąpi, więc Justyna już mogła cieszyć się swobodą, ale Rilian, Ireth, Traq...
Lia zniknęła w oddali eskortowana przez jakichś osiłków, ale to się dla niej nie liczyło. Teraz trzeba było czekać na reakcję pozostałych Tarkaanów i Tarkiin.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Atim
Gość
|
Wysłany: Pią 20:45, 11 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
- Dziękuję... - zdołał wyszeptać Rilian. Zdał sobie sprawę, że Justyna oddała mu część swojej energii. Wtedy z tłumu usłyszał słowa Ahosa.
- Tatku, on umiera, chociaż niech umrze jako wolny człowiek. Proszę.
Te słowa zdziwiły Riliana. Chłopiec skazał go na takie tortury, a teraz chce mu zwrócić wolność? Ahos po chwili powtórzył prośbę, a w końcu wezyr zgodził się, jednak w jego głosie słychać było zdenerwowanie.
- Wiecie co? Zwracam wam wolność. Wszystkim! Tylko wynoście się z mojego zamku!
Przyjaciele stanęli jak wryci. Taki okrutnik, jak wezyr, zwrócił im wolność. Ale co go do tego skłoniło? Po straży znać było, że nie mają zamiaru trzymać ich na dziedzińcu ani chwili dłużej. Rozstąpili się, a droga do bramy była wolna. Mag dźwignął się z trudem, ciągle chwiejąc się na nogach. Za podporę służył mu miecz
- Co teraz? - zdołał zapytać resztę...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nienna
Osobisty Strażnik Króla
Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 1305
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Pią 21:05, 11 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Świat wirował. Wirował, jak na szybkiej karuzeli, wywołując szaloną radość, bo wie się, że jest dobrze, że lepiej być nie może.
Marii chciało się skakać z radości. Czuła, że musi jakoś wyrazić swoją radość. Czuła, że jest kimś nowym, jak nowonarodzone dziecko. Chciała biegać, chciała tańczyć.
Oczy jej błyszczały. Po chwili usłyszała własny śmiech; radosny, beztroski, szczery. Śmiech po tak długim czasie łez, rozpaczy i cierpienia. Tak, chciało jej się śmiać. I śmiała się głośno i mocno. W końcu przestała, ale jej twarz nadal była rozpromieniona, jak małe słoneczko.
- Co robimy? - powtórzyła słowa Riliana. - Biegniemy do Narnii!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Atim
Gość
|
Wysłany: Pią 22:52, 11 Wrz 2009 Temat postu: W końcu wolność... |
|
|
- A więc w dr... - Rilian nie zdołał dokończyć, ponieważ odezwał się ból w miejscu, gdzie trafiła go strzała. Przyjaciele spojrzeli na niego z zatroskaniem.
- Już dobrze, dobrze... - zapewnił ich. W końcu powoli, wszyscy ruszyli dumnie w kierunku bramy. Nikt nich nie zatrzymywał, szli między strażnikami i Tarkaanami. Na twarzach tych drugich malowały się naprawdę różne uczucia. Jedni byli zdziwieni decyzją Wezyra, inni zaś aż czerwienieli ze złości. No cóż... Taren miał większą władzę od nich. Mógł więc uwolnić każdego niewolnika, którego tylko by chciał. Tak więc, gdy już nie niewolnicy, ale wolni ludzie (oraz elf i centaur) opuścili mury Anwardu i dotarli na skraj lasu, zobaczyli, że ścieżką w ich kierunku podąża znajoma postać...
Amosie, jeśli chcesz to możesz ty dołączyć do nas, aczkolwiek jeśli nie zechcesz, to może być to znajomy jeleń z ważną wiadomością :]
Ostatnio zmieniony przez Atim dnia Sob 10:41, 12 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ellenai
Moderator
Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Sob 12:52, 12 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Justyna wstała razem z Rilianem, podtrzymując go ramieniem i sama po trosze się go trzymając, czuła bowiem, że nogi pod nią drżą. I wtedy jak zza grubej zasłony usłyszała słowa Wezyra. W pierwszej chwili nie mogła uwierzyć. Są wolni? Wolni? Po tak długim czasie udręki, łez i tęsknoty? Znów są ludźmi, nie zaledwie własnością innych? Znów są sobą? O Aslanie! Żeby to nie było tylko pięknym snem!
Ale nie, to nie był sen. Justyna zrozumiała to, gdy popatrzyła na rozpromienione twarze przyjaciół. Wszyscy to słyszeli, a więc nie mogło jej się to wydawać, musiało to być prawdą!
Fala obezwładniającej radości oblała ją całą, dodając jej sił, tak, że nie czuła już, że tak wiele energii oddała Rilianowi.
Po chwili wszyscy ruszyli ku bramie. Przekroczyli ją wreszcie jako wolni, a czarodziejce serce śpiewało z radości: "Wracamy do domu! Do Narnii! " powtarzała sobie. W tej chwili nie liczyło się to, że Narnia nie jest wolna.
Cała grupa, nawet ona i Rilian, szła równym, sprężystym krokiem, śmiejąc się i dowcipkując, jakby szli na piknik, a nie na wojnę. Ale była w nich taka radość, po długich dniach cierpienia i ciemności, po tygodniach chłosty i głodu, i tego nienawistnego im wszystkim absolutnego posłuszeństwa! Każde z nich miało rogatą duszę, nie lubiło nikogo słuchać, a w niewoli musieli być posłuszni i to na ogół ludziom młodszym od nich. To nienaturalne!
W pewnej chwili Justyna usłyszała wołanie. Obejrzała się i zauważyła Lasenne biegnącą za nimi. Zatrzymała się więc, dopóki Tarkiina nie dobiegła do niej.
- Całe szczęście, że cię dogoniłam - wysapała Lasenne lekko się pochylając, aby odpocząć po biegu. - Nie możemy się tak rozstać. Nie chcę, żebyś o mnie zapomniała!
- Nie zapomnę! - zapewniła ją Justyna.
- Ale ja chcę mieć pewność! - upierała się Laenne. - Weź to! - dodała i podała jej srebrny łańcuszek ze srebrnym wisiorkiem w kształcie łzy. Czarodziejka spojrzała ze zdumieniem.
- Lasenne! - rzekła z wyrzutem. - Przecie to twój ulubiony naszyjnik!
- Dlatego chcę ci właśnie go podarować! Będzie ci o mnie przypominał.
- Dziękuję - rzekła ze wzruszeniem Justyna, zapinając go na swej szyi.
- Czy mogłabym coś jeszcze dla ciebie zrobić? - zapytała Lasenne przechylając głowę na bok. - Wiesz, jakoś zadośćuczynić ci za to ostatnie... - dodała, czerwieniąc się. Najwyraźniej było jej wstyd.
- Nic mi nie jesteś winna - zapewniła ją Justyna, ale po chwili coś jej przyszło do głowy. - Ale jeśli zechciałabyś spełnić moją prośbę...
- Co tylko zechcesz! - zapewniła gorąco Lasenne.
- W takim razie daj wolność Lili, Agathe i Alemu. To moi najlepsi przyjaciele, oprócz tych tu obecnych - wskazała na grupę, która stała nieopodal, cierpliwie na nią czekając - i ich przyjaźń wiele dla mnie znaczyła w najgorszych dniach życia. Pozwól im wrócić wolnymi do swych domów.
- Oczywiście - odparła Lasenne. - Zrobię to dla ciebie. Masz jeszcze jakieś życzenia?
Czarodziejka serdecznie ucałowała dziewczynę w czoło:
- Nie - odrzekła. - Tylko się nie zmieniaj.
Pochyliła się do jej ucha:
- Zwróć uwagę na Oro. Chyba pojawiło jej się kilka włosów.... Do zobaczenia! - i dołączyła do grupy poszukiwaczy. Gdy spojrzała na drogę, zdało jej się, że widzi na niej jakiś kształt. Ktoś zbliżał się ku nim. Przysłoniła ręką oczy:
- A to kto? - spytała. Wytężyła wzrok i po chwili wykrzyknęła:
- Ja go znam!
Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Wto 16:22, 13 Lip 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|