Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ellenai
Moderator
Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Pią 15:06, 17 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Czarodziejka spała mocno. Gdyby nie była tak zmęczona po całym dniu kierowania statkiem, jej magiczne zmysły na pewno by ją obudziły. Niestety, tak się nie stało. Obudziła się dopiero wtedy, gdy zabrakło jej powietrza. Otworzyła oczy... Było ciemno i duszno. Momentalnie zorientowała się, że ma na głowie zamotaną jakąś szmatę, a ręce związane z tyłu. Zza szmaty słyszała jakieś dźwięki i głosy towarzyszy - zdezorientowane i przerażone.
Pierwsze, co przyszło jej do głowy, to: "I tu znaleźli nas ludzie Czarownicy!" Ale w chwilę później zrozumiała, że chyba się myli. Gdyby to byli słudzy Jadis, nie wiązaliby ich, ani oślepiali jakimiś workami na głowach, tylko wezwali swoją panią i już by było po nich... A więc kto...? Myśl, że to mogą być zwyczajni ludzie, dodała jej sił, tym bardziej, że usłyszała wycie wilków. Zaczęła się szarpać, próbowała wymówić jakieś zaklęcie, ale skrępowane ręce i duchota przeszkadzały jej zebrać myśli. Potem poczuła silne uderzenie w twarz. Nogi również miała skrępowane, a cios był tak silny, że upadła. Potem ktoś powiedział do niej:
- Uspokój się, czarownico! I nie próbuj na mnie działać swoimi sztuczkami, nie uda ci się, zadbałem o to!
Och, co to znaczy? Co to znaczy "zadbałem o to"? Jak ktokolwiek mógłby uwięzić jej magię?
Potem poczuła brutalne szarpnięcie, które podniosło ją na nogi. Ktoś rozciął jej więzy na kostkach u nóg i poczuła pchnięcie w plecy. Musiała iść naprzód, właściwie nic nie widząc, nie wiedząc dokąd i po co. Wiedziała jednak, że schwytano oprócz niej całą resztę. Resztą swych przytłumionych czarodziejskich zmysłów wyczuła, że obok niej idzie Rilian; prawdopodobnie byli związani tą samą liną.
"Na Aslana, kim są ci ludzie? myślała czarodziejka. Czego od nas chcą"?
Po jakimś czasie kazano im się zatrzymać i czarodziejka poczuła bryzę, która załopotała połami worka. Byli nad morzem.
Wkrótce kazano im iść po trapie na statek. Wszystko na to wskazywało, bo podłoże pod stopami lekko się uginało, a wokół czuło się przestrzeń. Gdy weszli na pokład, Justyna usłyszała głos:
- Ej, Korion, ale ty masz szczęście! Na bezludnej wyspie tyle świeżego mięska!
- Pewnie, demony mi pomagają! Założę się, że na rynku w Narrohaven wezmę za nich wiele tysięcy krescentów! A za tych dwoje - czarodziejka poczuła szturchnięcie w plecy - po dwa razy więcej. Od razu widać, że to magowie! - odpowiedział jakiś inny głos, najwyraźniej Korion, ten, który ją tu przyprowadził.
- Magowie? Nie boisz się ich czarów? - zdziwił się drugi głos.
- Widziałeś ty, żebym się bał czegokolwiek? - prychnął Korion. - Umiem sobie radzić z magami. Po tej dawce, jaką im zaaplikowałem, będą otumanieni co najmniej przez miesiąc, a magii nie będą mogli używać jeszcze dlużej. A ich właścicielom powiem, jak ich utrzymywać nadal w tym stanie!
- Spryciula z ciebie!
Obaj mężczyźni zarechotali.
Justyna zaczęła coś niecoś rozumieć. Najwyraźniej wpadli w ręce handlarzy niewolników. A ten Korion - Aslan jeden wie, kto to - jakimś cudem podał im jakieś świństwo, które obezwładniło ich magię. "W ładnych tarapatach się znaleźliśmy pomyślała czarodziejka." I chyba nie mamy co liczyć na takie szczęście, jakie miał Kaspian X... Czy Maria i Traq też tu są?" Słyszała Riliana, ale ich nie... Po chwili znów poczuła pchnięcie w plecy i zmuszono ją, aby weszła po jakichś schodach na dół, zapewne do ładowni. Przeklinając półgłosem worek, suknię i i handlarzy, Justyna zeszła. Zamknięto za nimi właz, poczuła znajome szarpnięcie - statek odbił od brzegu. Płynęli do Narrohaven!
Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Pon 19:30, 14 Cze 2010, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Atim
Gość
|
Wysłany: Pią 16:34, 17 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Magowi udało się wykrztusić przez worek:
- Zniszczyli naszą magię, zniszczyli więc statek - złapał powietrze i dodał:
- Zabrali wszystkie rzeczy, zostawili tylko ubrania.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Amos
Administrator
Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 1228
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Z kraju dalekiego od Narnii
|
Wysłany: Pią 17:09, 17 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Amos czuł tylko ból. Nie było miejsca na jego ciele, które by nie bolało. Gdy rzucił się na ludzi handlarzy, został pobity pałkami prawie do nieprzytomności i skrępowany sznurami. Pomiędzy falami bólu wyczuwał coś jakby wiatr, więc chyba był na pokładzie, a nie w ładowni...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ellenai
Moderator
Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Pią 18:13, 17 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Justyna usłyszała stłumiony głos Riliana. Rzeczywiście nie czuła na czole swojego szafiru. To był cios, otrzymała go, gdy stała się wyszkoloną czarodziejką, wiele razy to właśnie dzięki niemu udawało jej się wykonywać trudniejsze czary. To był jej talizman i amulet jednocześnie, coś takiego jak laska dla Riliana. Bez niego czuła się... naga, bezsilna jak mała dziewczynka. Jednocześnie czuła, że nadal ma swoją magię. Nie czuła się jak wtedy, gdy utraciła moc. Teraz czuła, że ją ma, wrzała gdzieś tuż pod powierzchnią, ale nie potrafiła jej uwolnić. Przemogła suchość w ustach i udało jej się wykrztusić:
- Rilian? Dzięki Aslanowi, żyjesz! A co z resztą?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Risate
Pasowany na Rycerza
Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 830
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Narnia - Samotne Wyspy
|
Wysłany: Pią 18:35, 17 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
***
Estera próbowała powstrzymać zastępy wilków. Strzały z łuku nie działały na nie wszystkie. Postanowiła więc użyć Magii Pięciu Żywiołów.
- Fuoco Parete - i przed bestiami nagle wyrosła ściana ognia. Esterze już dawno zniknęła z oczu grupka przyjaciół. Elfka zrobiła kilka kroków do tyłu, gdy nagle przez ogień zaczęły przeskakiwać wilki. Miały tylko przypalone futra. Lecz, o dziwo, niektóre z nich spłonęły żywcem. Więc Estera zaczęła uderzać w resztę błyskawicami. W międzyczasie wypowiedziała kolejne zaklęcie.
- Acqua Gelo Parete! - pozostałe przy życiu wilki obiły się z hukiem o lodową ścianę grubości pół metra. Estera nie miała już siły walczyć. Wiedziała, że ściana nie wytrzyma długo. Więc ostatkiem sił wypowiedziała zaklęcie
- Airia Noi Fine... - i rozpłynęła się z zimowym wiatrem.
***
Elfka nie wiedziała, gdzie szukać towarzyszy i najważniejsze... czy jeszcze w ogóle żyją. W głębi duszy wiedziała, że uszli cało z tego nagłego ataku sługusów Białej Czarownicy. Porozumiewając się z wszelkimi Driadami, Duchami i Żywiołami, w końcu trafiła na trop przyjaciół. Dotarła więc do wschodnich wybrzeży Narnii. A następnie na Galmę. Tam porozmawiała z Nimfami i Duchami Morza, a Ci "zaprowadzili" ją w miejsce, gdzie ostatnio widzieli ich statek. Ale po statku nie było śladu. W sumie nie było tam nikogo, ani niczego oprócz zieleni.
Na brzegu Estera znalazła statek - zabawkę. To zaniepokoiło ją jeszcze bardziej. Wiedziała, że coś jest nie tak. Poszła więc porozmawiać z Driadami Drzew. Jednakże te nic nie wiedziały, lub też nie chciały powiedzieć. Estera postanowiła więc zostać na tej dziwacznej wyspie, której nazwy nie znała i rozejrzeć się trochę. Słońce powoli, lecz nieubłaganie zmierzało ku zachodowi. Elfka za pomocą magii rozbiła obóz. Nie mogła przestać myśleć o swoich towarzyszach. Wpatrywała się w maleńki stateczek, jakby kiedyś tętniło na nim życie. Aż w końcu zmęczona podróżą zasnęła kurczowo ściskając w dłoni "magiczną" zabawkę.
Ostatnio zmieniony przez Risate dnia Pią 18:50, 17 Lip 2009, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Atim
Gość
|
Wysłany: Pią 21:05, 17 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Tymczasem jej towarzysze znajdowali się na statku płynącym najwyraźniej na Samotne Wyspy.
********************************************
Chociaż oficjalnie wytępiono handel niewolnikami, rósł on w siłę. Gdy zmarł Król Kaspian X, kupcy z Kalormenu uwolnili Glino a ten wznowił interes. Dzięki jego imieniu, jeszcze jego wnukowie pozostawali pierwsi na liście "najwydatniejszych" handlarzy niewolników. Chociaż targi nie odbywały się w Narrowhaven, to wciąż często znikali stamtąd młodzi ludzie. W końcu przywódca wszystkich handlarzy, ojciec Koriona, Torand, wydając część majątku wkupił się w łaski Księcia Samotnych Wysp - Odyna, znanego ze swojej próżności i chciwości. Ten oddał mu część nadbrzeża obok miasta i zezwolił mu na budowę "nowoczesnego targowiska". Niedługo przed zakończeniem budowy Książę Samotnych Wysp zmarł bezpotomnie. Jako, że Narnia miała kłopoty, aby ratować się, mieszkańcy wysp wybrali Toranda na przywódcę. Uznał on, że jest zbyt "wielki" by być księciem i ogłosił się Cesarzem Samotnych Wysp. Przez zaledwie miesiąc większość rdzennej ludności wysp zastapili koloniści z Kalormenu. Gdy doszły ich słuchy, że Król Narnii nie żyje, przygotowali flotę i wyruszyli ku Siedmiu Wyspom, aby nałapać "świeżego towaru".
Jak się okazało, do najstarszego syna Toranda czyli Koriona, należało patrolowanie wód na wschód od Wysp. Młodsi synowie dostali wybrzeże Narnii i Archenlandii.
Nasi bohaterowie płynęli więc na coroczny Wielki Targ niewolników, gdzie wystawiano "najrzadsze okazy".
********************************************
- Tak, to ja, Justyno - odezwał się Rilian. Wciągnął duszne powietrze i kontynuował:
- Ręce i nogi mi strasznie zdrętwiały. Czy ty też czujesz w ustach smak pewnej okropnej mikstury, stosowanej do całkowitego blokowania magii? Jeśli nam to zadali, to na nic czary, trzeba teraz wysilić umysły.
Przesunął się po ścianie, aż poczuł ramy okienne.
- O, wystaje tu jakiś gwóźdź! Spróbuję zdjąć worek - dodał i zaczął się mocować z workiem i gwoździem. Po dłuższej chwili udało mu się zdjąć worek.
- Dobra, słuchajcie, to kajuta w ładowni. Okno pod wodą, strasznie ciemno. A więc jest noc. Może uda mi się ściągnąć twój worek, Justyno?- powiedział i zębami zaczął dość zręcznie rozwiązywać supeł przy worku na głowie czarodziejki. Gdy worek spadł, czarodziejka mocno wciągnęła powietrze. Dopiero teraz Rilian zorientował się, że ich nogi przymocowane są do podłogi za pomocą wielkich łańcuchów.
Ostatnio zmieniony przez Atim dnia Pią 21:17, 17 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Risate
Pasowany na Rycerza
Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 830
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Narnia - Samotne Wyspy
|
Wysłany: Pią 22:34, 17 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Estera miała sen.
Śniło jej się, że idzie przez jakiś las. I co chwila zahacza o kolce roślin. W końcu doszła na polankę, na środku której siedział chłopiec grający na harfie. Grał bardzo melodyjnie i tak ... zaczarowanie. Muzyka w jednej chwili ustała...
Elfka się obudziła. Wyjrzała zza roślinnego namiotu. Było już dość jasno. Ale nie było jeszcze widać słońca. Ester wiedziała, że sen nie był przypadkowy. Postanowiła znaleźć drogę do muzyka. Lecz przed wyruszeniem w gęstą puszczę, porastającą tę wyspę, elfka postanowiła coś zjeść. Wyłowiła więc kilka ryb z morza, usmażyła je i zjadła. Zabrała ze sobą swój łuk, kołczan i torbę. Sprawiła, że obozowisko zniknęło. I wyruszyła w samotną wyprawę, nieustannie myśląc o towarzyszach. "A co, jeśli im się coś stało? A jeśli wpadli w ręce Jadis ? Nie... nie mogę tak myśleć. O Aslanie! Mniej ich pod swoją opieką..." Słońce powoli budziło się do życia na tej "martwej" wyspie.
Idąc dziewczyna słyszała melodię. "Dokładnie tak jak we śnie" pomyślała.
Gdy dotarła do Polany Ze Snu, bo tak ją nazwała... sama dla siebie, by odnaleźć się w tym pustkowiu, które wcale nie wydawało się takie opustoszałe. Bowiem ujrzała chłopca grającego na harfie. Postanowiła podejść bliżej, by mu się przyjrzeć. Obeszła go dookoła, ale on nie zwracał na nią uwagi. Jakby była niewidzialna. Gdy stanęła naprzeciwko niego, jego palce zatrzymały się na strunach i muzyka ustała. Grajek podniósł wzrok i spojrzał na Esterę. Ona wpatrywała się w jego oczy, które wyglądały, jakby były skryte za mgłą. "Wygląda na niewidomego" przemknęło jej przez myśl.
- Witaj. Jestem.. jestem Gwiazdka - skłamała nie chcąc zdradzać swego prawdziwego imienia.
- A ty? Jak masz na imię? - spytała.
Chłopak nie odpowiedział. Wskazał na niebo, a konkretnie na chmurę.
- Nazywasz się Nuvole. Tak?- spytała.
Nuvole skinął głową przytakująco.
- Słuchaj, czy nie widziałeś tutaj grupki osób i kilku zwierząt? - dopytywała się Ester.
Chłopak migami pokazywał jej, co "widział" tu niedawno. A elfka odgadywała. Dowiedziała się, że ktoś uderzył jakąś dziewczynę w głowę. Ale potem już nic nie mogła od chłopca wyciągnąć. Grajek wstał i pobiegł w stronę puszczy. Ester domyślała się, że ten chłopiec ma niezwykłe zdolności. Postanowiła podążyć na Nuvole.
"Gdyby to była Jadis, to od razu zamieniła by dziewczynę w kamień, a nie ją ogłuszała...". I ta myśl dodała jej otuchy. Miała jeszcze nadzieję, że tą dziewczyną była Justyna, albo Marysia. W końcu to zawsze jakiś ślad. I pobiegła za chłopcem.
Ostatnio zmieniony przez Risate dnia Sob 10:51, 18 Lip 2009, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ellenai
Moderator
Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Sob 7:38, 18 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
- Och, nareszcie - Justyna kilka razy odetchnęła głęboko. - Dzięki Rilianie. Miałam już serdecznie dość tego śmierdzącego worka.
Rozejrzała się dookoła.Tak, jak przypuszczała, byli w ładowni. Niedaleko od nich walały się worki z mąką i stały beczki z solonym mięsem. Na ten widok poczuła straszny głód, ale wszystko to stało zbyt daleko, o wiele dalej, niż dopuściłyby ich łańcuchy, którymi byli przykuci. Miała uczucie, że gardło i podniebienie ma jak z drewna i oddałaby pół życia za jeden, jedyny łyk wody, żeby zwilżyć wyschnięte usta i pozbyć się tego okropnego smaku, o którym wspominał Rilian. W żołądku wciąż ją ssało. Postanowiła jeszcze raz spróbować użyć magii. Wyszeptała kilka słów. Zwykle stawiały one przed nią nakryty stół. Nic się nie stało. Czarodziejka znów powiedziała kilka słów. Tylko tym razem nie były to zaklęcia, ale przekleństwa.
- Nasza magia wciąż jest uwięziona - stwierdziła i zaczęła uważniej przypatrywać się ładowni. Nieopodal od niej leżała Traq, nieprzytomna, ale nie ranna. No i Rilian, w takim samym położeniu jak ona. Gdzie pozostali?
- Rilianie, gdzie są Amos i Maria? - spytała drżącym głosem, nie chcąc dopuścić do siebie tej strasznej myśli, która sama się nasuwała...
Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Pon 19:56, 14 Cze 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Risate
Pasowany na Rycerza
Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 830
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Narnia - Samotne Wyspy
|
Wysłany: Sob 11:24, 18 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Nuvole co chwila znikał Ester z oczu, a potem znów się pojawiał. Podążała za nim mając nadzieję, że zaprowadzi ją do towarzyszy. Co chwilę jej płaszcz i suknia zachaczały się i rwały o ostre kolce róż i innych roślin. Estera ponownie straciła z oczu grajka. Nagle zahaczyła nogami o coś, co przypominało linę. Przewróciła się i uderzyła głową w kamień. Oczy zaszły jej ciemnością.
Ester ocknęła się. Poczuła ból, który "rozrywał "jej głowę. Otworzyła oczy. "Co, do licha !?..." pomyślała. Była w klatce. Miała ręce związane do tyłu, w ustach smak czegoś naprawdę ohydnego. Usta i oczy związane grubą liną tak, że nie mogła wydusić z siebie nic sensownego i nic nie widziała.
- No, no. Nasza panienka się obudziła - usłuszała gruby głos mężczyzny.
- Obserwowałem cię trochę na tej wyspie. Masz magiczne moce, kochanieńka, nieprawdaż ? I to te rzadziej spotykane... No, no, moja droga elfko, dostanę za ciebie dużo pieniędzy. Hahaha - roześmiał się mężczyna o grubym głosie.
- Mwhhh... mmmmhw - klęła na niego Estera. "Po prostu idealnie. Handlarze niewolnikami. Już gorzej być nie może" mówiła do siebie w myślach. Mężczyna zawołał jakichś dwóch innych i kazał wyjąć Ester z klatki. Podeszli do niej, zawiązali sznur wokół szyi. Elfka stawiała opór, ale to było na nic. Pociągnęli ją za sznur. Ester nie miała wyboru. Musiała wyjść za nimi. Zaprowadzili ją najprawdopodobniej na statek. Zepchnęli ją po schodach i wrzucili do jakiegoś pomieszczenia. Ester upadła na ziemię i usłyszała tylko śmiechy mężczyzn. Statek odbił od brzegu. Estera nie wiedziała, co robić. Była sama i zdezorientowana...
Ostatnio zmieniony przez Risate dnia Sob 11:25, 18 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Traquair
Moderator
Dołączył: 26 Gru 2005
Posty: 749
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: ze Smoczej Stolicy
|
Wysłany: Sob 15:27, 18 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Traq powoli otworzyła oczy, zastanawiając się, czemu leży w bardzo niewygodnej pozycji i czemu widzi gwiazdki przed oczami. "Może upadłam i uderzyłam się w głowę?" pomyślała. Ale zaraz odrzuciła tę myśl, gdy zorientowała się, że ma spętane nogi, a także związane ręce.
- Co, u licha... - mruknęła i rozejrzała się po ładowni. Gdy zobaczyła Justynę i Riliana, zawołała do nich:
- Co tu się dzieje? Gdzie jesteśmy? Dlaczego nas związali?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ellenai
Moderator
Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Sob 19:16, 18 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
- Jesteśmy w rękach handlarzy niewolników - odrzekła Justyna drżącym głosem. - Wiozą nas do Narrohaven na targ niewolników. Zamiast na Wschód, jedziemy na Zachód, nawiasem mówiąc... Gorzej, że mnie i Rilianowi podali jakiś środek, który sprawił, że nie możemy używać magii, Aslan wie, jak długo... Jesteśmy teraz jak zwykli ludzie i nic nie możemy uczynić... Ale nie to jest najgorsze. Nie widzę tu nigdzie ani Amosa, ani Marii... Wiesz coś o nich? - znów zwróciła się do Riliana.
Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Czw 14:19, 03 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Atim
Gość
|
Wysłany: Sob 21:10, 18 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
- Niestety nie wiem, co mogli z nimi zrobić. Ale jedno wiem, to statek wojskowy - przystosowany do bitew, z mocnym kadłubem i specjalną budową grotmasztu. Ten statek to liniowiec. Nawet jeśli ktoś próbowałby nas odbić, musiałby posiadać przynajmniej trzydzieści narnijskich okrętów. Ten statek to rękodzieło Kalormeńczyków - odpowiedział Rilian.
Po chwili kontynuował:
- Nie uda nam się wydostać, główna zejściówka znajduje się na śródokręciu. Zapełnione jest ono marynarzami. Hej, zamek się porusza, cisza!
Do kajuty wszedł jeden z handlarzy. W ręku trzymał tacę, a na niej miseczki z ciemnoszarą breją.
- Nie chcemy przecież, aby nasz towar wyglądał na głodzony - powiedział i dodał:
- Cieszcie się swoją obecnością, bo już o zachodzie słońca dopłyniemy na Samotne Wyspy.
Zostawił tacę na środku podłogi; chociaż nikt nie mógłby nawet sięgnąć po pokarm, to i tak sam widok odbierał apetyt. Woda za oknem zaczęła się rozjaśniać. Nastał poranek...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Risate
Pasowany na Rycerza
Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 830
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Narnia - Samotne Wyspy
|
Wysłany: Sob 23:38, 18 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Estera po wielu próbach poluzowała szmatę, którą miała zawiązaną wokół oczu. A ta osunęła się na jej szyję. Przez taflę wody, widoczną przez małe okienko, dobijały się promienie słońca. Nastał nowy dzień. Elfka była już głodna i bardzo spragniona. Nawet gdyby jej usta nie były związane liną, to i tak nie mogłaby wykrztusić z siebie ani pół słowa.
Nagle usłyszała czyjeś kroki, które z każdą chwilą były coraz głośniejsze. Zasuwa się przesunęła, drzwi zaskrzypiały i do pomieszczenia wszedł mężczyzna z dwoma naczyniami w rękach. Ester spojrzała na niego, a w jej oczach widniały gniew i złość.
- Masz tu wodę i jedzenie. W końcu będziesz musiała jakoś wyglądać na targu - powiedział handlarz i uśmiechnął się szyderczo. Już miał wychodzić, gdy nagle odwrócił się, wyjął zza pasa sztylet i podszedł z nim do czarodziejki. Dziewczynę przeszedł dreszcz.
- Zapomniałbym - powiedział i rozciął linę. Estera złapała kilka głębokich oddechów. Mężczyzna wyszedł.
Estera nawet nie tknęła jedzenia. Jedynie napiła się trochę wody.
- Fulmini Fuocco - szepnęła elfka, mając nadzieję, że to zaklęcie rozwiąże jej skrępowane ręce. Ale nic takiego się nie stało. Żadnych oznak magii. Nic. "No to pięknie. A jednak może być gorzej. To pewnie to świństwo, którego smak czuję w ustach. Jeśli dobrze pamiętam, to Eliksir Antymagii, albo któraś z jego odmian. Nie jest dobrze. Powiem więcej. Jest bardzo źle. A jeśli Justyna, Rilian i reszta są w rękach handlarzy i też nie mogą używać magii, to jest jeszcze gorzej … ehh … a zawsze miałam opinię wiecznej optymistki " - mówiła do siebie, nie mając nic innego do roboty. Była bezsilna. Bo w końcu: "Jedna głowa to nie dwie. "
Ostatnio zmieniony przez Risate dnia Sob 23:46, 18 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ellenai
Moderator
Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Nie 10:37, 19 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Justyna była bardzo spragniona. Poruszyła się, chcąc dosięgnąć pojemnika z wodą, ale ledwo się ruszyła, syknęła i znieruchomiała. Zapomniała całkowicie o tym, że obie nogi miała uwięzione w żelaznych okowach. Po prawie dobie obrączki otarły jej skórę na kostkach do krwi. Justyna uniosła kraj sukni i spojrzała na rany. Potem zerknęła na towarzyszy:
- Będę utykać - stwierdziła grobowym głosem. Potem zakryła stopy, podciągnęła kolana, objęła je ramionami i zamyśliła się. Nie próbowała poruszyć się więcej. Myślała nad słowami pirata. A więc już wieczorem, albo najpóźniej rano następnego dnia znajdą się na targu niewolników i poznają swój dalszy los. Gdy czarodziejka o tym pomyślała, po raz pierwszy w życiu poczuła strach. Nie bała się Jadis, walki, bólu czy śmierci, ale ta niepewność dotycząca ich własnego losu... W pewnej chwili właz nad ich głowami się otworzył i po schodach stoczył się kłąb futra.
- Macie tu jeszcze jednego ze swoich - zawołał głos na górze i czarodziejka rozpoznała głos Koriona.
Zwierzę upadło do ich stóp. Justyna wciągnęła powietrze.
- Na Aslana, to Amos!
Pochyliła się ku niemu. Był poraniony, ciężko oddychał.
- Przyjacielu! - rzekła czarodziejka ze łzami w oczach. - To w naszej obronie... O Aslanie, pomóż mu przeżyć!
Potem spojrzała na innych:
- Jeśli Amos żyje, to może i Maria przeżyła... Och, gdzie może teraz być to biedne dziecko?
Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Pon 20:01, 14 Cze 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Atim
Gość
|
Wysłany: Nie 12:33, 19 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Przez cały dzień handlarze nie pojawiali się więcej. Jednak wieczorem nikt nie zjawił się, aby zawiadomić o dopłynięciu do Narrowhaven. Czuć było, że statkiem zaczęło mocno bujać. Potężny liniowiec trzeszczał pod naporem wiatru i fal.
- Jedyne pocieszające to to, że statek wytrzyma nawet bardzo ciężki sztorm - powiedział Rilian patrząc raz na sufit, raz na ściany.
- Jeśli dobrze pójdzie, to znajdziemy się w Narrowhaven najpóźniej jutro w południe. To jedyne miejsce, w którym możemy żywić nadzieję na ucieczkę. Ale - nikt jeszcze nie zwrócił wcześniej na to uwagi - gdzie jest książę? Nie miał żadnych insygniów, a więc wezmą go za zwykłego marynarza.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|