Forum Narnia.pl Strona Główna
Home - FAQ - Szukaj - Użytkownicy - Grupy - Galerie - Rejestracja - Profil - Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości - Zaloguj
Wyprawa
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 35, 36, 37
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Narnia.pl Strona Główna -> Narnijskie RPG / Archiwum narnijskiego RPG
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Nie 13:08, 19 Lip 2009    Temat postu:

- Nie wiem, co się stało z księciem - odparła Justyna. - Miejmy nadzieję, że żyje tak samo, jak Maria. Ale co do ucieczki... nie mam nadziei. Jestem pewna, że będą nas bardzo pilnować, a poza tym... pamiętaj o tym, co nam dano... o tym specyfiku. Korion mówił, że on nie tylko blokuje magię, ale i otumania. Czy nie czujesz tego? Zastanawiałam się nad tym. Czuję, że myślę i kojarzę wolniej, wolniej też mówię. Założę się, że nasze ruchy również będą wolniejsze. No i z tym moimi nogami - wymownym ruchem wskazała na kostki - nigdzie nie ucieknę. Złapią mnie po trzech krokach... - zakończyła ponuro.

**************************************************
Specyfik, który podano magom, składał się z kilku ziół, których połączone działanie sprawiało, że blokował magię a poza tym działał tak, jak proszek uspokajający i usypiający zarazem. "Pacjenci" wolniej myśleli i mówili, wolniej kojarzyli i wyciągali wnioski. Podobnie było z ich ciałem. Mogli chodzić, ale nie biegać, mogli mówić, ale nie krzyczeć, mogli coś nosić i dźwigać, ale nie rzucać i wyrywać się. Dlatego byli idealnymi niewolnikami. Mogli służyć, ale nie uciekali.
Zioła te działały około miesiąca, ale blokowanie magii sięgało czasem nawet pół roku (jeśli oczywiście nie podawano "pacjentom" następnych dawek.) I nie ma na to odtrutki.
***************************************************


Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Pon 20:02, 14 Cze 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Risate
Pasowany na Rycerza
Pasowany na Rycerza


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 830
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Narnia - Samotne Wyspy

PostWysłany: Nie 14:51, 19 Lip 2009    Temat postu:

"Myśl Ester, myśl... jak się stąd wydostać ?... Ehh, to na nic. Mam pustkę w głowie. Hmm. Ciekawe, gdzie mnie wiozą?"
Elfka usłyszała kroki zbliżające się do drzwi, przez które usłyszała rozmowę dwóch mężczyzn.
- Jeśli nic nam nie przeszkodzi, będziemy w Narrowhaven jutro około południa. Może trochę później - odezwał się gruby głos.
- Oby jak najszybciej. Pomyśl tylko. Leśny Elf znający magię. Prawdziwy skarb... hahaha. Dostaniemy za nią... - odpowiedział mu drugi mężczyzna o szorstkim, nieprzyjemnym głosie.
- Dostaniemy? Nie ma żadnego my! To ja ją znalazłem na tej wyspie. Ty możesz dostać jedynie 10-15 % z tego, co za nią dostanę. Hahahaah - odsyknął mężczyzna o grubym głosie.
- Ależ Grasso, przecież... - powiedział zażenowany mężczyzna.
- Ani słowa Ruvido, ciesz się, że jeszcze... - i Estera usłyszała oddalające się kroki.
" Mówili o mnie, jak o przedmiocie. Bezduszne potwory. A żeby ich piekło pochłonęło! Przynajmniej się dowiedziałam, gdzie jadę. A więc Narrowhaven..." elfka klęła na Grasso i na Ruvida.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Nie 15:20, 19 Lip 2009    Temat postu:

Sztorm trwał zaledwie kilkanaście minut, jednak najwidoczniej zepchnął ich trochę z kursu, bo dopiero późnym wieczorem statek zawinął do portu. Sam Korion zajrzał do więźniów:
- No, cieszcie się, ptaszyny - zagruchał nieprzyjemnie do nich. - Jesteśmy w Narrowhaven. Ale cóż to? Nic nie zjedliście? Jak będziecie chudzi, to nikt was nie kupi, a wy chyba chcielibyście być jak najprędzej kupieni, prawda? - ironizował.
Justyna nie mogła już dłużej wytrzymać:
- No pewnie! - przytaknęła. - Wszędzie będzie nam lepiej niż u ciebie!
Korion uderzył ją w twarz tak, że jej głowa aż odskoczyła, a na policzku zaczął wykwitać spory siniak. W oczach dziewczyny pojawiły się łzy bólu.
- Pokora, pokora, panienko! - syknął do niej. - Nie bądź bezczelna, bo to nie przystoi niewolnicy! Tak, tak, widzę, że już obmyślasz, jakim tu zaklęciem by mnie zabić. Ale nie zapominaj, że nie masz już magii.
Zwrócił się do pozostałych:
- Dziś jest za późno, żeby schodzić na ląd. Spędzicie jeszcze tę noc w tej przytulnej kajutce - zaśmiał się nieprzyjemnie - a jutro o świcie wyprowadzimy was na targ. Aaach - zatarł ręce - już widzę blask pieniążków! - i rechocząc wyszedł z ładowni, a właz się za nim zamknął.
- Bydlę! - mruknęła Justyna. - Ale co do jednego ma rację - dodała trzymając się za policzek - muszę się chyba nauczyć powściągać mój język... No cóż - zakończyła, spoglądając na pozostałych - to chyba nasza ostatnia wspólna noc...


Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Pon 20:05, 14 Cze 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Atim
Gość





PostWysłany: Nie 16:01, 19 Lip 2009    Temat postu:

- Noc jest jasna. Wy też nie możecie spać? - Rilian zwrócił się do towarzyszy. Usłyszał ciche, twierdzące odpowiedzi. Potem już nikt nic nie mówił. Każdy martwił się, jaki będzie jego przyszły pan. Woda za oknem powoli zaczynała się rozjaśniać.
- To już za chwilę - powiedział mag.
Targi rozpoczynały się przed wschodem słońca.
Przed wejściem do głównego holu, gdzie odbywały się licytacje, każdy kto chciał sprzedać niewolnika, musiał zarejestrować się swoimi danymi i wpłacić kwotę stu krescentów. Dostawał wtedy okrągłą tabliczkę, na której widniał indywidualny numerek, rączki miały ozdobne końce w kształcie zakrzywionego dziobu Tasza. Targi rozpoczynały się około godziny siódmej, gdy przybyła już większość kupców. Wszyscy zasiadali na ponumerowanych miejscach, a zaraz potem na podwyższenie w rodzaju sceny wchodził przewodniczący targów. Przedstawiał łowców, a potem ustalał kolejność, w jakiej każdy będzie wprowadzał swoje zdobycze. Pierwszy sprzedawał towar niejaki Halton łowca z Archenlandii. Gdy zakończył i zbił pokaźne sumki, na podest wszedł Korion. Za nim skuci łańcuchem prowadzeni byli poszukiwacze artefaktów.
Powrót do góry
Risate
Pasowany na Rycerza
Pasowany na Rycerza


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 830
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Narnia - Samotne Wyspy

PostWysłany: Nie 16:33, 19 Lip 2009    Temat postu:

Trzeci w kolejce był Grasso. A więc Estera zauważyła towarzyszy. "O Aslanie. Jak dobrze ich widzieć wszystkich w kompl... zaraz, a gdzie Maria? Mam nadzieję, że jeszcze żyje."
Estera uporczywie patrzyła na przyjaciół z nadzieją, że ją zauważą. Justyna popatrzyła w bok. Uśmiechnęła się i szturchnęła Riliana. Zauważyli ją. Ale i tak nie byli w stanie nic zrobić. Nikt nie był. Elfka uważnie przyglądała się, czy ktoś chce kupić poszukiwaczy. Bo być może trafi w ręce tego samego człowieka. A przynajmniej miała taką nadzieję...


Ostatnio zmieniony przez Risate dnia Nie 16:33, 19 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Nie 18:39, 19 Lip 2009    Temat postu:

- Szlachetni panowie i nadobne panie - zaczął Korion. Wydawało się, że jego głos spływał miodem. Mówił teraz zupełnie innym tonem, niż do nich, czy do swoich marynarzy.
- Mam dziś wspaniałych niewolników. Nie tylko ludzi, ale i zwierzęta, mówiące zwierzęta - zaznaczył - bo pochodzące z samej Narnii.Szmer zaciekawienia rozszedł się po zebranych.
- Mam także centaura - dodał Korion.
Tym razem rozszedł się szmer zdziwienia.
- Ale najpierw ludzie - kontynuował Korion. Dał znak jednemu ze swoich ludzi, a ten wprowadził na podest Justynę. Czarodziejka cała drżała, była bardzo blada i sztywno się poruszała. Kostki po okowach miała otarte do krwi, a do tego miała rację, co do działania antymagicznego eliksiru. Rzeczywiście spowalniał reakcje, nawet te fizyczne. Mowy nie mogło być o ucieczce.
- Oto, czcigodni państwo - zaczął znów przemowę Korion - prawdziwa perła, czarodziejka!
Szmer zdumienia przeszedł po obecnych. Niektórzy zaczęli przepychać się bliżej.
Korion mówił dalej.
- Jak widzicie, jest młoda, silna i zdrowa. Nada się do każdej pracy. Może pracować w kuchni, w pokojach, na polu. Może być ornatrix, może być niańką, a nawet... - przymrużył oko - może być specjalną służką tylko swego pana. Państwo rozumieją, co mam na myśli?Słuchający wybuchnęli śmiechem, a Justyna zbladła jeszcze bardziej, a zaraz potem spłonęła rumieńcem wstydu. Och, jakby chciała w tej chwili potraktować Koriona jakmiś szczególnie paskudnym zaklęciem! Ale nie mogła. Musiała słuchać dalej, upokorzona.
- Może też zabawiać gości - dodał Korion. - Ile państwo za nią dadzą?
- A dlaczego ona ma siniaka na policzku? - zawołał jeden z klientów.
- Była trochę krnąbrna - odparł niedbale Korion. - Musiałem ją ukarać.
Znów rozległy się śmiechy.
- A więc jest nieposłuszna? - spytał znów ten klient.
- Trochę - odparł Korion. - Ale się wyrobi.
Klient uśmiechnął się.
- Wezmę ją - rzekł. - Dam ci za nią 100 krescentów.
- Sto? - Korion wybałuszył oczy. - Nie obrażaj mnie, panie. Warta jest co najmniej 30 tysięcy.
Targ w targ i w końcu Justyna została sprzedana za 15500 krescentów. Korion szeptał chwilę z Kalormeńczykiem, zapewne zdradzając mu skład antymagicznego napoju a Justyna nadal stała, niezdolna do żadnego ruchu. Wydawało jej się nierealne, że jest właśnie sprzedawana, jak jakiś przedmiot.
- Ruszaj do swego pana! - huknął na nią Korion.
Justyna podeszła do swego nowego pana i popatrzyła na niego uważnie. Był to wysoki Kalormeńczyk z ufryzowaną i namaszczoną czarną brodą, w drogich, wyszywanych złotem szatach. Miał przy sobie kilku pachołków. Musiał to być jakiś znaczny Tarkaan.
Tarkaan skinął na nią, dając znak, że ma iść za nim i odwrócił się, chcąc odejść. Justyna podbiegła do niego i rzuciła mu się do stóp:
- Panie, panie! - wołała. - Proszę, kup również moich przyjaciół. Jesteśmy dla siebie jak rodzina, nie mamy nikogo oprócz siebie. Błagam, nie każ nam się rozdzielać... - głos jej się załamał. Złożyła ręce jak do modlitwy i żarliwie popatrzyła na Kalormeńczyka. Po jego twarzy przemknął cień zniecierpliwienia. Zapewne nieraz słyszał podobne prośby. Natomiast jeden z pachołków ryknął na dziewczynę:
- Jak śmiesz patrzeć w twarz pana!
Dziewczyna natchymiast spuściła głowę.
- Błagam, panie - powtórzyła jeszcze raz cicho.
Kalormeńczyk nie zaszczycił jej nawet jednym gestem. Odwrócił się, dając znak pachołom, by zabrali dziewczynę. Pojąwszy, że zaraz zostanie rozdzielona ze swoimi przyjaciółmi, którzy w ciągu ostatnich tygodni stali jej się tak bliscy, w Justynie wezbrała adrenalina. Z najwyższym trudem przezwyciężywszy oszołomienie, podbiegła do podestu, na którym stali jeszcze jej nie sprzedani przyjaciele, aby chociaż popatrzeć na nich ostatni raz... Jeden z pachołków natychmiast ruszył za nią i z rozmachem smagnął ją po plecach biczem z bawolej skóry. Czarodziejka rozpłakała się z bólu. I tak szlochającą z bólu, szoku, strachu i upokorzenia pachołek powlókł na kraniec targu, gdzie stała lektyka, kilka koni i kilku innych służących. Tarkaan skrępował jej ręce sznurem, drugi koniec wziął do ręki, wsiadł do lektyki i dał znak. Wszyscy ruszyli, on w lektyce, pachołkowie na koniach, jedna tylko Justyna pieszo.
Odważyła się jeszcze wyszeptać:
- Dokąd, panie?
Popatrzył na nią kamiennym wzrokiem. Czarodziejka już myślała, że nie odpowie, ale w końcu:
- Na południe Kalormenu - odparł.


Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Pon 20:10, 14 Cze 2010, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Atim
Gość





PostWysłany: Nie 19:34, 19 Lip 2009    Temat postu:

Gdy Korion omówił szczegóły z nowym panem Justyny, wrócił na podest.
- Szanowni państwo, to nie była jedyna osoba parająca się magią, jaką mam na sprzedaż. Norton - wrzasnął na swojego sługę - wprowadź maga.
Na środek sceny, okuty w łańcuchy, wprowadzony został Rilian.
- A więc ten młody człowiek nie ma nawet trzydziestu lat, wspaniale wyrzeźbiona sylwetka wskazuje, że nadaje się do każdej pracy. Czy to w kopalni, polu czy w domu. Z tego, co słyszałem, zna się również na statkach. Może służyć w domu, jako stajenny, odźwierny lub służba sprzątająca. Dorzucę do niego również wspaniale rzeźbioną laskę z pokaźnym rubinem.
Norton przyniósł laskę maga a handlarz pokazał rubin zgromadzonym. Wśród widowni rozległ się pomruk zdziwienia.
- A więc sami widzicie, że nabywając tego wspaniałego niewolnika, ten wspaniały okaz udostępnię za pół ceny. No to kto chciałby go kupić?
- Dam ci dwa tysiące – dał się słyszeć kobiecy głos w drugim rzędzie.
- Trzy tysiące – dodał inny mężczyzna.
- Co? - zawył Korion. - Uwierzcie mi, drodzy państwo, że nigdy na oczy nie widzieliście maga. Podobno istnieje jeden na pokolenie a ta laska to klucz do ich mocy. Chcę za niego wraz z laską trzydzieści trzy tysiące krescentów.
W licytacji wzięło udział około 9 osób. W końcu za cenę osiemnastu tysięcy sześćset krescentów kupiła go jakaś Tarkiina z zachodu Kalormenu.
- Dokąd się udamy, pani? - zwrócił się Rilian. Napój anty - magiczny strasznie go otumanił, ale na statku znów odzyskał świadomość. Gdy jednak długo przebywał w dusznej sali, działanie znów się nasiliło. Zdołał zadać więc tylko jedno pytanie, nawet nie oczekiwał odpowiedzi…
Tarkiina uśmiechnęła się złowieszczo i powiedziała:
- Do pracy, do pracy.
Ona wsiadła do lektyki i kazała kierować się do portu a mag, trzymany przez dwóch służących, ruszył za nią. Znaleźli się na statku gotowym do odpłynięcia
– Do domu Risz - krzyknęła Tarkiina - i dajcie temu nowemu odpowiedni strój i posiłek.
Riliana wrzucono do kajuty, gdzie znajdował się strój: szara lniana koszula i wełniane spodnie. Na stoliku w rogu stała miednica, kubek, talerz z sucharami. Pod stołem stało wiadro. Woda jak i suchary pachniały stęchlizną, więc mag zjadł pół suchara i skosztował łyk wody. Usiadł w koi i zaczął się zastanawiać, co się stało z jego towarzyszami i co czeka go w Kalormenie.
Powrót do góry
Risate
Pasowany na Rycerza
Pasowany na Rycerza


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 830
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Narnia - Samotne Wyspy

PostWysłany: Nie 22:47, 19 Lip 2009    Temat postu:

Estera stała, patrząc jak jej przyjaciele odchodzą jako niewolnicy. W pewnym sensie była zła na siebie, że nie może nic zrobić. Wiedziała, że taki sam los czeka również ją. Do sprzedania przez Koriona pozostali jeszcze Amos i Traq. Ester miała łzy w oczach "Nie wierzę, że to się dzieje. Niech ten koszmar się już skończy.".
Grasso siedział zniecierpliwiony, czekając na swoją kolej. Elfka patrzyła na twarze ludzi stojących przed "podium". Wszyscy mieli nieprzyjemny, szorstki wyraz twarzy. Jakby mieli kamienne serca i dusze. Nawet wydawałoby się, delikatne rysy twarzy kobiecych nic nie zmieniały...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Traquair
Moderator
Moderator


Dołączył: 26 Gru 2005
Posty: 749
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: ze Smoczej Stolicy

PostWysłany: Pon 10:24, 20 Lip 2009    Temat postu:

Korion zacierał z zadowoleniem ręce. "Nie ma co, udał mi się ten towar", pomyślał z satysfakcją i nakazał wprowadzenie na podest centaura.
- Panie i panowie, po czarodziejach przyszła kolej na równie niezwykłe stworzenie. Pół - człowiek, pół - koń! Może pracować zarówno jako zwierzę pociągowe, jak i wykonywać niektóre prace, do których potrzebne są ludzkie ręce. No i podobno umie przewidzieć przyszłość! - Korion mrugnął szelmowsko w kierunku kilku bogatych dam, które wyglądały na podekscytowane. - Do tego sąsiadki będą na pewno zazdrościć posiadaczowi, bądź posiadaczce, centaura! Zapraszam serdecznie! Tysiąc krescentów? Bez przesady, przecież mówiłem, że za zalety centaura trzeba zapłacić podwójnie.
Uczestnicy licytacji wydawali się jednak nieco nieufni.
- Pewnie to jakieś delikatne stworzenie, nienawykłe do ciężkiej pracy - zawołał jeden z nich. - I co wtedy z nim zrobię? Postawię w ogrodzie jako ozdobę?
- Chociażby - mruknął nieco rozzłoszczony Korion.
- Za tysiąc krescentów to ja sobie kupię ładniejszą ozdobę! - krzyknął mężczyzna.
Traq chciała w tym momencie zaprotestować, ale poczuła, że Korion ściska ją mocno za ramię i syczy jej do ucha:
- Siedź cicho, już i tak mam z tobą problemy.
W końcu po długich pertraktacjach Traq została sprzedana za marne 1 200 krescentów jakiejś zwariowanej Tarkiinie, która miała chyba zamiar chwalić się nią przed swoimi przyjaciółkami.
- Gdzie mnie zabierasz, pani? - spytała Traq z rezygnacją.
- Do mojej posiadłości pod Taszbaanem - roześmiała się perliście zapytana.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Risate
Pasowany na Rycerza
Pasowany na Rycerza


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 830
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Narnia - Samotne Wyspy

PostWysłany: Pon 11:08, 20 Lip 2009    Temat postu:

- Piękne Panie i Dostojni Panowie! - zaczął mówić Grasso.
- Już za chwilę waszym oczom ukaże się prawdziwy skarb. Ruvido! Wprowadź, proszę, moją perełkę - i uśmiechnął się w stronę tłumu.
Estera została wprowadzona na podium przez wspólnika Grasso.
- Proszę Państwa, oto najprawdziwszy Leśny Elf! - rozpoczął handlarz.
Po tłumie rozszedł się szmer zdziwienia. Wszyscy byłi ciekawi i niektórzy przepchnęli się, by lepiej przyjrzeć się Esterze.
- Ta oto elfka ma duże zdolności magiczne! Tak, tak. A mianowicie... jakby to ująć? Ach, rządzi prawami natury! Doskonale spisze się jako kucharka, przypilnuje dzieci. Posprząta, może też pracować w polu. Jest silna i... jest rzadko spotykanym okazem. Tylko pozazdrościć takiego niewolnika. A więc? Ile Państwo dajecie? - spytał i przebiegł oczami po tłumie zainteresowanych.
- Dam 5 tysięcy krescentów! - krzyknęła jakaś kobieta.
- Daję 15 tysięcy! - krzyknął mężczyzna.
- Ależ proszę ze mnie nie kpić! Jest warta co najmniej 40 tysięcy krescentów! - oburzył się Grasso.
- Dam 30 tys.! - wrzasnął kolejny głos
- Co pan nie powiesz?! Ja daję 35 tysięcy krescentów!
- Sprzedane Panu w zielono - srebrnej szacie! Gratuluję zakupu! - ucieszył się Grasso. Złapał linę, do której Estera była przywiązana, pociągnął ją i oddał w ręce pana w zielono - srebrnej szacie. Mężczyzna zawołał swoich służących, a ci rozkazali Esterze podążać za nimi. Pan wsiadł do lektyki. A elfka podążyła za nią. Potem przesiedli się na statek. Estera, idąc za panem, spytała:
- Dokąd jedziemy, panie ? - nawet nie podnosząc głowy do góry.
- Do Archenlandii, niewolnico - odpowiedział szorstkim głosem.
Z tego, co się później dowiedziała, pan w zielono - srebrnej szacie zwał się Ahdar i był Tarkaanem zamieszkującym Archenlandię.


Ostatnio zmieniony przez Risate dnia Pon 16:27, 20 Lip 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Amos
Administrator
Administrator


Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 1228
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Z kraju dalekiego od Narnii

PostWysłany: Pon 17:04, 20 Lip 2009    Temat postu:

Amos smętnym wzrokiem odprowadzał przyjaciół kupionych i zabieranych przez swoich panów. Stopniowo w sali robiło się coraz luźniej. Na końcu został on sam. I wtedy Korion zapowiedział, że ma jeszcze krwiożerczą bestię, która pokona wszystkie szkolone do walki psy od Archenlandii po Kalormen. Po krótkich targach kupił go właściciel areny pochodzący z Archenlandii. Dwaj jego ludzie wrzucili Amosa do klatki i zabrali na statek...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Pon 18:51, 20 Lip 2009    Temat postu:

TO BE CONTINUED... "W niewoli".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Narnia.pl Strona Główna -> Narnijskie RPG / Archiwum narnijskiego RPG Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 35, 36, 37
Strona 37 z 37

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
Appalachia Theme © 2002 Droshi's Island