Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Nienna
Osobisty Strażnik Króla
Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 1305
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Śro 19:30, 21 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Fioletowy dym spowił wszystkich. I wszystko.
Przez chwilę Maria nie mogła nic zobaczyć, szczypiący dym wciskał się do oczu i nosa.
Aż w końcu opary opadły i wszyscy zobaczyli wiosenną łąkę. Stali tak dość długo, wytężając wzrok, nie mogąc zrozumieć, gdzie są.
Obok szumiał potok, a w powietrzu czuć było senną, leniwą atmosferę.
I nagle ten dźwięk - szelest liści, kiedy chodzi się po ściółce w lesie. Ktoś albo coś niewątpliwie się do nich zbliżało! Oczy wszystkich zwróciły się w kierunku drzew, dającym początek całkiem sporemu lasowi.
Jakaś postać mignęła im między brzozami, a potem jakby zniknęła, jednak jeśli ktoś mocno wpatrywałby się w półmrok, zdołałby zauważyć ciemny kontur jakiejś istoty. Istoty, która wyraźnie na nich czekała - chyba chciała, żeby za nią poszli.
- Chyba chce, żebyśmy za nim poszli - szepnęła Maria.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Atim
Gość
|
Wysłany: Śro 21:38, 21 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Usłyszeli coś, jakby kopyta stukały o kamień...
Podeszli bliżej. Zobaczyli, że w cieniu stoi jakiś faun i nerwowo przebiera nogami. Gdy znaleźli się na skraju lasu, ten skinął na nich, aby poszli za nim. Prowadził ich coraz wyżej i coraz bardziej na zachód - mieniące się czerwienią słońce świeciło im prosto w oczy. Gdy zapadał już zmrok, dotarli do podnóża jakiejś góry. Usłyszeli szum wody. Z innych stron wzgórze otoczone było jeziorem. Faun skinął na nich ręką, aby się pośpieszyli. Zaczęli się wspinać. Dotarli na wzgórze i zauważyli błyszczącą w blasku księżyca, srebrną bramę. Otworzyła się przed nimi. Weszli. Wewnątrz ku swojemu zdziwieniu spotkali...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Evanlyn
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy
Dołączył: 22 Wrz 2009
Posty: 83
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Czw 18:14, 22 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Za bramą stał Aslan. Wszyscy pobiegli się z nim przywitać. Evanlyn jednak nie zwróciła uwagi na Lwa. Podbiegła do małego, gniadego konika stojącego za Aslanem.
- Blaze! - zawołała. - Skąd ty tu... - nagle urwała. Zdała sobie sprawę z tego, że zapomniała o nim. Próbowała sobie przypomnieć, kiedy się zgubił. Prawdopodobnie w Harfangu... Przecież konik nie chodził z nimi po zamku.
Wtedy dopiero odwróciła się do Lwa. Nigdy wcześniej nie widziała Aslana, ale od razu wiedziała, że to On. Zawstydziła się tego, że zgubiła konia, a teraz nawet nie zauważyła Aslana. Niemal natychmiast upadła przed nim na kolana. Klęczała tak przez chwilę, próbując zebrać myśli. Nie mogła wydobyć z siebie ani słowa. Aslan dotknął językiem jej czoła. Evanlyn podniosła głowę i spojrzała mu w oczy i zrozumiała, że Lew nie jest na nią zły. Odetchnęła z ulgą. Wtedy Aslan przemówił:
- Powstań, córko Ewy.
Evanlyn natychmiast wykonała polecenie i cofnęła się o parę kroków.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ellenai
Moderator
Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Pią 14:21, 23 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Wówczas Aslan spojrzał na pozostałych. Jego spojrzenie sprawiło, że wszyscy jak jeden mąż rzucili się ku niemu i zaczęli się do niego tulić i gładzić jego wspaniałą grzywę. Długą chwilę na to pozwalał, wreszcie jednak przemówił:
- Dobrze zrobiliście, że spełniliście moją prośbę i uwolniliście tę Córkę Ewy - spojrzał na Evanlyn. - Przyda się wam.
- Zawsze spełniamy twoje rozkazy, Aslanie - odparła Justyna.
- A więc radość będzie wasza, Córko Magii - uśmiechnął się Aslan. Potem zaś zwrócił się do pozostałych.
- Posłuchajcie! Godzina ostatecznej walki z Białą Królową zbliża się. Aby mieć szansę ją pokonać, musicie zdobyć kawałek Kamiennego Stołu. Mały kawałek... jakiś odłupany kamyk - uściślił. - Uważam, że do tego zadania najbardziej się nadaje nasza czwórka młodych władców - jego wzrok padł na czwórkę młodzieży, która wciąż tuliła się do niego.
- Jesteśmy gotowi - odparł natychmiast Piotr. - Ale co się tutaj właściwie dzieje?
- Wyjaśnię wam - odparł Lew. - A więc - ciagnął dalej - pójdziecie po kamień. W tym czasie nasi poszukiwacze - tu jego wzrok spoczął na ludziach, elfce, wilku i centaurze - pójdą w kierunku Beruny. W miasteczku się spotkacie.
Wszyscy skłonili się przed Aslanem a czwórka młodych władców natychmiast odwróciła się i - nie żegnając się nawet z nowo poznanymi - zniknęła w lesie.
Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Czw 14:15, 05 Sie 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nienna
Osobisty Strażnik Króla
Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 1305
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Sob 18:52, 24 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Teraz Aslan zwrócił się w stronę towarzyszy.
- Przyszedł na was czas - odezwał się swoim głębokim głosem, po czym tchnął na nich. - Idźcie, dzieci.
I poszli. Wkroczyli w las, lecz udali się w inną stronę niż czworo władców. Udali się w kierunku Beruny.
Marii wydawało się, że czeka ich długa droga.
- No dobrze, ale gdzie my właściwie jesteśmy? - nie wiadomo do kogo skierowała pytanie.
- Zdaje się, że w Zachodnim Lesie - rzekł Nirian.
A więc rzeczywiście czekała ich długa droga.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ellenai
Moderator
Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Nie 13:47, 25 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Szli przed siebie nie śpiesząc się i czuli się dziwne. Po raz pierwszy od wielu miesięcy nie musieli się gdzieś śpieszyć, z czymś ścigać, nie wędrowali też w określonym celu. Po prostu szli do Beruny, jak na jakiś festiwal czy uroczystość, na którym mieli się spotkać z innymi przyjaciółmi. Mimo tego dziwnego uczucia, zaczynali też czuć radość, że spełnili powierzone im zadanie. Zdawali sobie sprawę, że nie zostało ono jeszcze dokończone, ale... najważniejsze za nimi. Odnaleźli artefakty!
Może ta radość i płynąca z niej duma sprawiły, że ich czujność osłabła. A nie powinni do tego dopuścić! Zapomnieli, że nie są bezpieczni...
W pewnej chwili wszyscy poczuli ogarniający ich chłód. Po paru sekundach nikt nie mógł się już ruszyć, nawet magowie. Byli tak zmarznięci, że nie mogli nawet poruszać ustami, więc nie mogli też wypowiadać zaklęć.
Przed nimi pojawiła się dobrze im znana sylwetka kobiety w białej sukni, z lodową koroną na głowie. Zbliżała się ku nim. Na twarzy miała triumfalny uśmiech.
- Ach, nareszcie! - wykrzyknęła, gdy stanęła obok nich. - Nieuchywtni, potafiący znikać, niemalże nagroźniejsi przeciwnicy, jakich kiedykolwiek miałam... są w mojej mocy! Na tych, którzy tyle razy mi się wymknęli, podziałało moje nasłabsze zaklęcie!
Stała obok nich i śmiała się do rozpuku. Ten triumfalny śmiech nie wróżył im nic dobrego...
Justyna była na siebie wściekła. Jak mogli dać się tak podejść? Jak mogli uwierzyć złudnemu poczuciu bepzieczeństwa? Ta wiedźma złapała ich w pułapkę jak dzieci! I co teraz? Zamieni ich w posągi? Pewnie tak. Już ich prawie zmieniła...
Tymczasem Jadis przestała się śmiać i rzekła:
- Widzę, że są wśród was magowie... Zyskaliście mój szacunek. Mam dla was propozycję...
Wyszeptała cicho zaklęcie, które sprawiło, że magom przestały drętwieć wargi. Pewne po to, aby mogli odpowiedzieć...
- Moja propozycja jest taka - ciągnęła Jadis. - Oddajcie swoją moc na moje rozkazy, a staniecie się generałami mojej armii. A potem... kto wie... może moimi najbliższymi doradcami...
Czy ona zwariowała? Naprawdę jest tak naiwna? Jadis?!
Czarodziejka nie mogła już wytrzymać. Jak ona śmie coś takiego im proponować! Mieliby zdradzić Aslana?
- Zamknij się, wiedźmo! - wykrzyknęła. - Nie mam zamiaru słuchać twoich plugawych propozycji! Możesz mnie zabić! Nigdy nie stanę po twojej stronie!
Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Czw 14:18, 05 Sie 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nat
Gość
|
Wysłany: Nie 15:36, 25 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Szli więc powoli, jak kazał im Aslan, w kierunku Beruny. I nagle - nikt nie zdążył nawet mrugnąć - stali zamarznięci na kamień. "To Jadis!" pomyślała Ireth z przerażeniem. Nie myliła się. Zza drzew wyszła lodowa wiedźma. Zaczęła z nich szydzić - bo jak mogli dać złapać się w tak prostą pułapkę? Rzeczywiście, dali się nabrać jak dzieci.
To uczucie magicznego zimna było... dziwne. Nie mogli się poruszyć, nie mogli nawet mrugnąć, za to myśli pędziły w głowie z szaloną prędkością. "Co zrobimy?" myślała Ireth. "Może magowie mogliby nas uwolnić...?" Wyglądało niestety na to, że to dla nich za trudne, bo wszyscy nadal stali bez ruchu. Wtedy Jadis spytała czarodziejów z drużyny, czy nie przyłączą się do niej. "Jak ona może sądzić coś takiego?! Cała nasza drużyna zawsze będzie wierna Aslanowi!" Ireth chciała jej to wykrzyczeć, ale wiedźma pozwoliła mówić tylko magom. Ale - tak jak dziewczyna myślała - czarodziejka nie przyjęła propozycji Jadis.
Wszystkim kołatała się po głowie jedna myśl: "Co się z nami stanie? Czy uda nam się uwolnić?"
"Aslanie, ratuj nas!" - chciała krzyknąć Ireth, ale nie mogła nic wydusić.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nienna
Osobisty Strażnik Króla
Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 1305
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Nie 19:39, 25 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Zimno. Było jej zimno.
Po całym ciele rozchodził się okropny chłód, który przenikał do kości, a nawet zdawało się, że może i próbował dostać się do serca, psując całą osobę od środka i żądając, aby mu się poddała.
Ale ona trwała. Ona, Maria, księżniczka Narnii walczyła z lodowatym uczuciem, które próbowało nią zawładnąć. W dodatku ta wiedźma, podła żmija, stała tam i śmiała się - tak, śmiała się!
"Ile jeszcze muszę to znosić?" zapytała siebie w myślach. "Ile mam patrzeć na tryumf zabójczyni moich rodziców?"
Dziewczyna ze wszystkich sił próbowała dosięgnąć ręką łuku, który miała przewieszony przez prawe ramię, ale jej wysiłki okazały się próżne.
A po zamarzniętym policzku nie mogła spłynąć nawet jedna łza...
Ostatnio zmieniony przez Nienna dnia Nie 19:40, 25 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Risate
Pasowany na Rycerza
Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 830
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Narnia - Samotne Wyspy
|
Wysłany: Nie 22:36, 25 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
I w jednej chwili Esterę ogarnął mróz. Mróz do szpiku kości. Nie tylko ją, jak zauważyła, ale wszystkich. Po chwili wiedziała już, co było przyczyną zimna. Biała Czarownica właśnie zbliżyła się do nich i szydziła z nich. Po chwili z jej sinych ust padła propozycja. "Ty żmijo!" pomyślała elfka. I nagle poczuła, że może poruszać ustami. Tak samo jak Justyna i Rilian. Usłyszała sprzeciw czarodziejki. Więc Ester zaśmiała jej się w twarz i wykrzyknęła:
- Ty naprawdę sądzisz, że się do ciebie przyłączę? Jesteś naprawdę głupia! Lepiej odejdź z Narnii, ty żmijo, bo gorzko tego pożałujesz! - w oczach elfki widać było gniewny płomień. - Niech żyje Aslan! - dopowiedziała po chwili. Oczy Jadis błysnęły. Nie odpowiedziała nic, a jej usta zwęziły się jeszcze bardziej.
Ostatnio zmieniony przez Risate dnia Nie 22:38, 25 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Atim
Gość
|
Wysłany: Nie 22:41, 25 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Propozycja. Zimno. Groźba.
Stali wciąż w miejscu, a wiedźma czekała na odpowiedź. Jakby znajdowała podniecenie w patrzeniu na grupkę ludzi, którzy bezradnie próbują wyrwać się spod jej mocy. W końcu Justyna rzuciła obelgę i propozycję własnej śmierci. Przynajmniej tak to odbierała Jadis, co malowało się na jej twarzy. Czarownica postała jeszcze w miejscu przez chwilę i podeszła bliżej maga.
- Naprawdę nie chcecie się do mnie przyłączyć? Mogę zdziałać wszystko. Na przykład wiem, że każde z was straciło rodziców... Możecie ich z łatwością odzyskać, musicie się tylko zgodzić...
- Chociażby i za taką cenę, nie damy się przekupić - odpowiedział stanowczo Rilian, ale jego głos stawał się coraz cichszy. Coś niedobrego się z nim działo. Wokoło zaczęły się pojawiać maleńkie błyskawice, nie większe niż paznokieć. Jadis zarejestrowała ten fakt.
- Nasz mały mag chce być przywódcą. Chociaż nie opowiada towarzyszom wszystkiego.
- Zamknij się ty, ty, ty... - zabrakło mu słów, by określić to, co chciał powiedzieć, więc wydał z siebie tylko cichy pomruk.
- Tak, moi drodzy - ciągnęła Jadis słodkim teraz głosikiem. - Oszukał was i to o najprostszą rzecz na świecie. Prawda..... Dorianie?
Wszyscy szybkim ruchem odwrócili głowę ku magowi. Uścisk karku minął jakby specjalnie na tę chwilę. Mag wpatrywał się nie w przyjaciół, jeśli mógł ich tak nadal nazywać, ani na wiedźmę, która zdradziła sekret, pragnął tylko zniknąć. Tak bardzo źle się poczuł po słowach Jadis, skumulowały się w nim wszystkie emocje i... zniknął...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nienna
Osobisty Strażnik Króla
Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 1305
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Pon 15:59, 26 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Maria z przerażeniem patrzyła na miejsce, gdzie przed chwilą stał mag.
"O czym on mówił?"pytała siebie w myślach. "Jaki Dorian?!"
Teraz Jadis odwróciła się w stronę księżniczki.
- Proszę, proszę, kogo my tu mamy? - zaczęła szydzić.
Maria poczuła, że może ruszać ustami, że może mówić!
- Nasza zaginiona królewna - ciągnęła wiedźma.
Dziewczyna poczuła, jak wzbiera w niej gniew.
- Zamknij się, ty żmijo! - wykrzyknęła z całych sił, czując jak łzy napływają jej do oczu. - Jak śmiesz...?!
Czarownica uśmiechnęła się złowieszczo.
- Twoja złość na nic się nie zda, Mario - rzekła po chwili - to samo powiedzieliby ci twoi rodzice.
- Nie masz prawa mówić czegokolwiek o moich rodzicach! - krzyknęła jeszcze głośniej. Była bliska rozpaczy.
"Aslanie, proszę, żeby to się już skończyło!" pomyślała z goryczą.
Ostatnio zmieniony przez Nienna dnia Pon 15:59, 26 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ellenai
Moderator
Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Pon 17:02, 26 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Zdawało się, że czarownica zapomniała o księżniczce i zwróciła się w stronę Justyny i Estery. Nie odezwała się do pozostałych, nie zasługiwali na jej uwagę, bo czarownice nie interesują się nikim i niczym, czego nie mogą użyć lub wykorzystać. Gdy zwracała się do Justyny i Riliana, w jej głosie brzmiała fałszywa słodycz i pobłażliwość, lecz gdy zwracała się do elfki, w jej tonie słychać było pogardę. Ponieważ Estera była elfką, Jadis najwyraźniej uważała ją za coś niewiele więcej wartego niż nieme zwierzę.
Gdy Biała Wiedźma zaczęła rozmawiać z Rilianem, Justyna słuchała uważnie. Wiedziała, że się nie zgodzi stanąć po jej stronie, ale gdy czarownica nazwała Riliana Dorianem, cała zamieniła się w słuch. Kiedy Jadis wspomniała o rodzicach, Justyna skrzywiła się. Co ona sobie wyobrażała? Przecież oni też byli magami i doskonale wiedzieli, że nawet magia nie potrafi przywrócić życia zmarłym. A poza tym... Nie wiedziała, jak Rilian, ale ona pogodziła się już ze śmiercią rodziców. Ojciec jeszcze żył, gdy ona była już samodzielna i nie potrzebowała jego opieki. Magowie wcześnie stawali się samodzielni. Z dalszego dialogu wynikało, że Rilian miał przed nimi jakąś tajemnicę, Czegoś im nie wyjawił, a czarownica najwidoczniej znała ten sekret. Gdy mag zniknął, czarodziejka poczuła się rozczarowana. "Męźczyźni!" pomyślała z goryczą.
"Jak przychodzi co do czego, to zostawiają kobiety same z problemem.. " Jednak zdziwiło ją postępowanie Riliana. Uciekł? Tak po prostu? Przecież nie był tchórzem! Dlaczego więc... Porzuciła jednak te rozważania, gdyż Jadis zwróciła się teraz wprost do niej:
- Z mężczyznami nie można się dogadać. Ale ty... Daję ci jeszcze jedną szansę. Dogadajmy się jak kobieta z kobietą. Podejmij służbę u mnie a daruję ci życie... i całej reszcie też - dodała z pogardą.
Oho! Jadis odwołuje się do kobiecej solidarności! Czarodziejka zaniepokoiła się lekko, gdy Jadis wspomniała o reszcie jej przyjaciół. Ją sama mogła Jadis zabić, ale tamci...
Mimo to dumnie uniosła brodę:
- Znasz moją odpowiedź! - odparła twardo.
Twarz Jadis, o ile to było możliwe, stała się jeszcze bledsza. Z wściekłości. Porzuciła słodycz i pobłażliwość i przemówiła tonem twardym i zimnym niczym lód:
- Wybieraj! Albo natychmiast, tu i teraz, klękniesz przede mną i uderzysz czołem o ziemię, przyrzekając mi wierność, lojalność i posłuszeństwo po wsze czasy, albo oni wszyscy... - zawiesiła znacząco głos - umrą w straszliwych męczarniach! A ty będziesz musiała na to patrzeć i zapamiętasz do końca życia, że umarli przez twoją głupią dumę i upór! Ciebie też to dotyczy! - zwróciła się do Ester.
Czarodziejkę kompletenie zablokowało. W pierwszej chwili była pewna, że niczego nie usłyszała. Jej mózg po prostu nie przyjął tego do wiadomości. Potem pomyślała, że tylko wyobraziła sobie, że Jadis to powiedziała. Jeszcze później myślała, że się przesłyszała. Potem, że nie zrozumiała. Aż wreszcie pojęła słowa czarownicy i poczuła, jakby jakiś ciężar przytłoczył jej duszę. Była gotowa na śmierć z ręki Jadis. Była gotowa na tortury, jakie czarownica mogła dla niej wymyślić. Ale jej przyjaciele? Tyle razem przeżyli, tyle razy nawzajem się wspierali, pocieszali i ratowali życie. Miałaby ich teraz skazać na śmierć? Mieliby umrzeć z jej winy? Nie! Ale... ratując ich, skaże na zatracenie całą Narnię i, co gorsza, zawiedzie samego Aslana! Czy może być coś gorszego? Och, co ma zrobić? Dlaczego Jadis postawiła jej to straszne ultimatum? Co robić? Gdyby to był ktokolwiek inny, Justyna uznałaby tę groźbę za zwykły blef. Ale to była Jadis! Spojrzała na Esterę. I w jej oczach zobaczyła niepewność. Ona również biła się z myślami...
Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Czw 14:29, 05 Sie 2010, w całości zmieniany 5 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nienna
Osobisty Strażnik Króla
Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 1305
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Pon 17:40, 26 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Maria odetchnęła z ulgą - Jadis w końcu przestała ją męczyć. Jednak teraz wiedźma dała Justynie wybór - albo się do niej przyłączy, albo wszyscy zginą w męczarniach.
- Justyno! - krzyknęła rozpaczliwie. - Nie przyłączaj się do niej! Nie zdradzaj Aslana! Nie zdradzaj Narnii!
Jednak Jadis szybko zamknęła jej usta.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ellenai
Moderator
Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Pon 18:12, 26 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Justyna słyszała słowa Marii, ale nie rozumiała ich sensu, tak była oszołomiona. Wyobraziła sobie natomiast rozpaczliwe krzyki Marii, gdyby ginęła i zagryzła wargi aż do krwi. Wyobraziła sobie wyraz cierpienia na twarzy króla - ostatniego króla Narnii, wycie Amosa, jęki Traq, przejmujące krzyki Ireth i Evanlyn, wydobywające się z ich gardeł w chwili agonii... Nie, nie może ich na to skazać! Lecz przypomniała sobie również smutne oczy Aslana i gdy wyobraziła sobie, że zobaczy w nich ból i wyrzut, chciało jej się krzyczeć. Co ma wybrać? "Aslanie, kieruj moją myślą!" poprosiła w duchu. "Powiedz, kogo mam uratować! Ja sama nie potrafię!" Lecz odpowiedż nie nadchodziła. Czarodziejka jęknęła i zlapała się za głowę. Co za wybór! To w ogóle nie jest wybór! Znów spojrzała na Ester. Czekała na jakiś znak elfki, że podjęła decyzję. Ale elfka stała bez ruchu. A jeśli i ona czekała na jej znak?
Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Czw 14:30, 05 Sie 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nat
Gość
|
Wysłany: Pon 18:52, 26 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
"Co się stało? Gdzie zniknął Rilian?" zastanawiała się Ireth. Niestety, już chwilę później usłyszała przerażające słowa skierowane do Justyny: albo przyłączy się do Białej Czarownicy, albo wszyscy zginą w męczarniach. Przecież... Przecież tu właściwie nie da się wybrać! Żadna z opcji nie była mniejszym złem, obie były Wielkim Złem.
- Wybieraj! - lodowatym tonem rozkazała wiedźma.
"Aslanie, ratuj..."
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|