Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Atim
Gość
|
Wysłany: Wto 21:17, 22 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Rilian wiedział, że każdy musi sam walczyć z własną zmorą. Po twarzach przyjaciół widział, że te kilka minut wystarczyło, aby każdy przypomniał sobie najgorszy sen w życiu. Zamknął oczy i spróbował uwolnić swój umysł od zaprzątających go koszmarów. Miejsce strachu zaczęła wypełniać radość i spokój. Magowi najbardziej pomagało, gdy przypominał sobie swoich rodziców, zanim jeszcze zaginęli. Wyobrażenie piękna tamtych dni sprawiło, że wszystkie nękające Riliana koszmary odeszły w niepamięć, a gdy otworzył oczy, zauważył, że mrok wokoło niego jakby odrobinę pojaśniał. Widział teraz zarysy ciemnych konturów skał oraz majaczące w oddali sylwetki jakby drzew. Przypomniał sobie teraz o mieczu, a gdy wyciągnął go z pochwy, ten jeszcze bardziej rozjaśnił ciemność wokół. Teraz dokładnie widać było wszystko w promieniu pięciu metrów. Sądząc po twarzach przyjaciół mag stwierdził, że oni również walczą ze swoimi lękami i koszmarami.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nienna
Osobisty Strażnik Króla
Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 1305
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Śro 15:49, 23 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Jednak wokół Marii ciemności nie rozjaśniły się, ani trochę. Była słaba, bezbronna. I kolejny sen. Samotność. Tym razem koszmar pochłonął wszystko, co ją otaczało. Zniknęły jasne ogniki i twarze przyjaciół. Była sama w czarnej pustce. Cisza i zimno. Księżniczka zacisnęła powieki i zaczęła sobie wmawiać, że to tylko zły sen i że zaraz się obudzi, bo niby gdzie, do licha, mieli znajdować się teraz jej towarzysze?
Ciemność była wszędzie, wszędzie. Wciskała się w każdy zakamarek Wyspy, jakże strasznej, na której Sny stają się prawdą.
"Nie może tak być!"pomyślała Maria."Jeśli tu umrę, albo Sny mnie pochłoną, to co będzie z Narnią?"
Zaczęła walczyć, przezwyciężać swoje lęki. Myślała o Aslanie. Zamykała oczy i widziała jego promienną grzywę i spokojne spojrzenie aksamitnych oczu. To wystarczyło, by odpędzić wszystkie mary. Po chwili znów stała na ziemi (jeśli to coś można było nazwać ziemią) i widziała blask ogników.
Na zdrętwiałych palcach znów poczuła dłoń Niriana.
- W porządku? - zapytał książę.
- W porządku - potwierdziła. - Ale teraz... Może ruszylibyśmy się stąd? Nie wiadomo, co na nas wylezie z tej ciemności - dokończyła i niespokojnie obejrzała się za siebie, usiłując przebić wzrokiem chłodny mrok.
Ostatnio zmieniony przez Nienna dnia Śro 15:50, 23 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Amos
Administrator
Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 1228
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Z kraju dalekiego od Narnii
|
Wysłany: Śro 17:02, 23 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Amos widział bezszelestne cienie biegające wokół niego. Były coraz bliżej i bliżej. Atmosfera zgęstniała i robiło się coraz mroczniej. Słyszał jakieś oddechy i powarkiwanie. Nagle jeden cień przemknął bardzo blisko niego, Amos skoczył i kłapnął paszczęką, ale nic tam nie było, a w pysku pozostał tylko chłodny smak mgły. I znowu to powarkiwanie i jakby chichoty. Zdenerwowany zaczął skakać i gryźć na lewo i prawo, lecz cienie wciąż umykały. I wtedy przez mgłę przebiły się słowa: Wyspa Cieni, i zaraz potem: Aslanie! Amos zatrzymał się. Zaraz, zaraz, pomyślał, przecież to Wyspa Cieni. Estera mówiła, że tu materializują się koszmary ze snów, złych snów. I że trzeba o nich nie myśleć, czy jakoś tak. A o czym myśleć? W jego umyśle pojawił się obraz: wielki lew , pełen dostojeństwa i miłości. Aslan! Amos skoncentrował się na tym obrazie. I naraz mgła opadła i przejaśniało, zobaczył ciemne skały i jakby las w oddali. A obok Maria mówiła, że czas się ruszyć.
- Zgadzam się, ruszajmy jak najszybciej - odpowiedział jej wilk. - Tylko w którym kierunku?...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ellenai
Moderator
Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Śro 17:26, 23 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Justyna zadrżała. Powrócił do niej sen, który miała kiedyś i co do którego modliła się, żeby więcej go nie mieć. Stała sama w ciemnym miejscu. Nie wiedziała, gdzie jest. Atmosfera była nacechowana wrogością a ona czuła paniczny strach. Chciała uciekać, lecz nogi odmawiały jej posłuszeństwa. Chciała krzyczeć, lecz gardło miała wyschnięte na wiór i nie mogła wydać żadnego dźwięku. Jeszcze chwila, a z ciemności wysuną się ręce naznaczone trądem, aby ją porwać... Nie! Czarodziejka zamknęła oczy i skoncetrowała się. Przywołała w pamięci roześmiane twarze rodziców, wesołe głosy braci, gdy byli małymi chłopcami... Na koniec w jej wyobraźni pojawiła się złota twarz Aslana. Wydało jej się, że widzi, jak się uśmiecha, wstrząsa swą złotą grzywą i dmucha na nią... "Odwagi" szepcze do niej.
Justyna otworzyła oczy.
Rozejrzała się po przyjaciołach. Widać było, że każde z nich walczy z własnymi koszmarami. Niektórym udawało się je pokonać, ale nie do końca... Muszą walczyć razem.
- Szybko! - zawołała czarodziejka i uchwyciła ręce Riliana i Marii, którzy akurat stali po jej obu stronach. - Chwyćmy się za ręce, wszyscy! I myślmy o naszej przyjaźni, myślmy o naszej miłości do Narnii, o naszej chęci, aby ją wyzwolić. Myślmy o tym, że jesteśmy razem! Te senne koszmary boją się naszych dobrych uczuć, bo my możemy się ich przestraszyć tylko wtedy, gdy czujemy się opuszczeni i samotni!
Wszyscy chwycili się za ręce i utworzyli krąg. Skoncentrowali się, a magowie sprawili, że ich koncentracja i myśli stały się widzialne i wyczuwalne. Otaczała ich teraz złocista mgiełka. To coś potwornego, co ryczało, zaryczało jeszcze raz, tym razem boleśnie, jakby coś go ugodziło i oddaliło się pośpiesznie. Byli bezpieczni! Justyna dotknęła znów swego szafiru i powiedziała:
- Atanae!
z klejnotu wytrysnął wąski strumień bladoniebieskiego światła wskazując na drogę przed nimi.
- Tędy! - rzekła zdecydowanie czarodziejka i ruszyła przodem.
Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Pon 12:15, 02 Sie 2010, w całości zmieniany 7 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nienna
Osobisty Strażnik Króla
Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 1305
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Pon 16:13, 28 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Wszyscy ruszyli za Justyną. Mrok zaczął rzednąć, ale nie oddalił się zupełnie. Nie w tym miejscu. Nie w tym czasie. Przyjaciele szli obok siebie, rozglądając się na boki, jakby spodziewając się coś zobaczyć. Jakby magiczny róg miał rosnąć, jak roślina...!
Na wyspie było cicho. Za cicho. Po tym wszystkim, czego spodziewali się towarzysze, po śmierci, koszmarach sennych, duchach, przyszło milczenie, które samo z siebie przerażało najbardziej. Żadnych ptaków, żadnej zwierzyny. Zupełnie, jakby czas zatrzymał się w miejscu i nie chciał ruszyć. I wszędzie ta gęsta szarość, która przedtem była nicością. Poprzez otumaniające opary dało się dostrzec kamienistą (jeśli to można było nazwać kamieniami) plażę i lepką maź, która była dość nietypowym morzem. W powietrzu unosił się smród, zupełnie, jak z jakiejś padliny. Tylko, że tu nigdzie nie było trupa. Przynajmniej tak im się zdawało...
Maria była przerażona bardziej, niż wtedy, gdy błąkała się w ciemnościach. Teraz można zobaczyć ten ląd, który wielu już doprowadził do szaleństwa. Tak, można było, ale nie było to niczym przyjemnym.
Roślinność wyspy była oklapła i matowa - w ogóle nie można było dostrzec w niej życia. To nie były zwykłe rośliny... Gdzieś tam, blisko uschłego lasku, przemknęły dwa niewidoczne cienie. Kto to mógł być? Jakie ma zamiary? Co teraz należy robić? Pytania krążyły w głowach poszukiwaczy, nękając ich okropnie. Gdzieś coś zawyło, coś stuknęło, zaszeleściło.
Księżniczka odwróciła się gwałtownie. W jej oczach malował się strach.
- W porządku - usłyszała po chwili szept Niriana. - Ostatecznie nic nam się jeszcze nie stało...
- Wielkie mi pocieszenie - mruknęła pod nosem i poszła dalej.
Na horyzoncie zamajaczyły skały. Wyglądały jak złowrogie kruki, obwieszczające złą nowinę, niosące śmierć... Upiorne.
Maria przygryzła wargę. Iść dalej? Tak, trzeba iść dalej, w końcu tam może kryć się wyzwolenie dla Narnii - magiczny róg. Ale co, jeśli tam nie będzie artefaktu? Co, jeśli tam będzie tylko...
- Śmierć! Śmierć wam, przeklęci! - ochrypły głos przeszył powietrze tak niespodziewanie, że wszyscy skulili się z przestrachu. - Któż ośmiela się wchodzić tu, na Wyspę Cieni, gdzie królują Sny, skąd żaden śmiertelnik nie wyszedł żywy?
Księżniczka długą chwilę nie mogła wydusić ani słowa. Głos uwiązł jej w gardle, ciało odmówiło posłuszeństwa.
I nagle przemówił Nirian:
- Kim jesteś? Pokaż się natychmiast!
Ale odpowiedział mu tylko złowieszczy śmiech. Jednak po chwili z ciemności zaczęła wyłaniać się jakaś postać...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Amos
Administrator
Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 1228
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Z kraju dalekiego od Narnii
|
Wysłany: Pon 16:50, 28 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
- Rrrrrrrrrrrrr - wyrwało się ostrzegawcze warczenie z gardła Amosa. Sierść na jego grzbiecie zjeżyła się, a wargi odsłoniły białe kły. Ale postać nic sobie z tego nie robiła, tylko podchodziła coraz bliżej. Wszyscy mogli już zobaczyć, że jest ona ubrana w czarną pelerynę, a głowę chowa w głębokim kapturze. Postać stanęła naprzeciw drużyny i zwróciła ku nim twarz ukrytą w cieniu kaptura. Przez wszystkich przeszedł dreszcz i nawet Amos przestał warczeć, tylko jakby skulił się w sobie.
-Kim jesteście, wy, którzy odważyliście się wtargnąć na Wyspę Cieni? - zapytała postać ochrypłym głosem budzącym drżenie...
Ostatnio zmieniony przez Amos dnia Pon 16:51, 28 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Atim
Gość
|
Wysłany: Śro 9:34, 30 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
- My... my... my pochodzimy z Narnii - odpowiedział w końcu Rilian.
- Ach, z Narnii? Hmm... Kto jest królem Narnii? - zapytała postać, zmieniając co chwila ton głosu.
- Eee, chodzi ci o Wielkiego Króla Narnii Piotra, czy może o samego Wielkiego Lwa - Aslana? - odpowiedział Rilian pytaniem na pytanie.
- A więc wierzycie w niego?
Przyjaciele twierdząco skinęli głowami. Postać skinęła na nich ręką. Poszukiwacze, choć niepewnie, ruszyli za nią. Po dziesięciominutowym marszu doszli na polanę. Nie przypominało to żadnej z narnijskich polan. Otaczały ją rośliny bez liści a przez środek płynął ciemny strumień. Gdy znaleźli się na drugim jej końcu, postać przystanęła i odsunęła się dwa kroki w prawo, odsłaniając wielki głaz. Jednak dziwne było to, że głaz widać było wyraźnie. Otaczała go jakaś złocista poświata.
- Skoro jesteście z Narnii, na pewno przychodzicie po to, co leży pod kamieniem. Zabierajcie to natychmiast! Nie chcę, aby cokolwiek rozświetlało mój ukochany mrok! - zakończyła postać. Potem jakby rozpłynęła się w mroku okalającym towarzyszy. Rilian z Justyną spojrzeli na siebie. Użyli magii, aby podnieść głaz. Oczom wszystkich ukazało się wejście do podziemi, podobnie jak podczas bitwy z orkami. Nie mając innych pomysłów, towarzysze powoli weszli do komnaty. Ściany wyłożone były złotymi płytami. W końcu doszli do końca. Znajdowała się tam sala, a na jej środku kolumna wykonana z kości słoniowej. W małym zagłębieniu dokładnie na jej środku, leżał mały sztylecik. Maria natychmiast podbiegła do niego i wyciągnęła rękę po artefakt.
- Stój! To może być... - wykrzyknął mag, ale księżniczka już stała z powrotem obok króla i dzierżyła w ręku podarek. Nagle z kieszeni maga "wyskoczył" amulet i zatoczył wokół nich krąg. Bez żadnego błysku, huku czy dymu, znaleźli się w jakimś lesie, a naprzeciw nich, na koniu, siedziała dziewczyna z również zdziwionym wyrazem twarzy.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ellenai
Moderator
Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Śro 13:03, 30 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Dziewczyna była bardzo młoda, mogła mieć ok. 13 - 14 lat, ale miała na sobie długą do ziemi, powłóczystą, aksamitną suknię koloru czerwonego wina, spod niej wyglądały również czerwone, aksamitne pantofelki, a na głowie miała złoty diadem. Suknia przepasana była złotym pasem, a przy nim wisiała umocowana dobrze znana wszystkim kryształowa buteleczka... Koń, na którym siedziała dziewczyna, był siwy, a uprząż na nim złota. Dziewczyna patrzyła na nich zdumiona. Przez chwilę wyglądała, jakby nie mogła wykrztusić słowa, ale potem zapytała:
- Ludzie w Narnii? Na Aslana, kim jesteście?
W tej chwili, gdzieś z dala rozległo się wołanie:
- Hej, Łucjo! Wracaj do nas, bo zabłądzisz!
Był to wyraźnie głos mężczyzny, ale młodego, bo był czysty i wyraźny.
Gdy Justyna ogarnęła spojrzeniem to wszystko, nagle rozjaśniło się jej w głowie. Podeszła bliżej do dziewczyny, złożyła głęboki, dworski ukłon i spytała:
- Królowa Łucja Mężna, jak sądzę?
Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Pon 15:06, 02 Sie 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nienna
Osobisty Strażnik Króla
Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 1305
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Śro 15:50, 30 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Maria nie mogła przez chwilę uwierzyć, że oto przed nimi siedzi królowa Łucja. Przez długi czas przenosiła zdziwione spojrzenia to na dziewczynę, to na towarzyszy. Sprawy skomplikowały się jeszcze bardziej, kiedy po chwili do królowej przygalopowali pozostali.
"Przecież to niemożliwe!" myślała gorączkowo. "Jakim cudem? Przecież... Przecież nie znaleźliśmy rogu, ani nie zrobiliśmy nic takiego! Od złapania sztyletu chyba nie przenosi się do Narnii i nie spotyka się starożytnych Władców..."
W końcu księżniczka wyrwała się z osłupienia i przypomniała sobie, że wciąż trzyma w ręce sztylet. Częściowo z braku lepszego pomysłu, a częściowo dlatego, że czuła, iż musi to zrobić, podeszła do królowej Łucji i podała jej go.
- Zdaje się, że to twoje, pani - rzekła jeszcze, a Łucja uśmiechnęła się i powiedziała:
- Dziękuję! Jak ci się udało go znaleźć? I gdzie był?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Evanlyn
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy
Dołączył: 22 Wrz 2009
Posty: 83
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Śro 18:13, 30 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Evanlyn jeszcze raz rozejrzała się po terenie. Nie znała tego miejsca. Zmęczona, zatrzymała się pod drzewem, puściła wodze konia i położyła się.
Obudziła się związana, z workiem na głowie. Nie wiedziała, gdzie się znajduje. Słyszała jakieś głosy.
"Chyba złapali mnie handlarze niewolników"pomyślała, usiłując sobie przypomnieć, co się właściwie wydarzyło. Pamiętała, że wyruszyła na poszukiwanie drużyny, zatrzymała się na postój… Dalej już nic nie pamiętała. Martwiła się jeszcze tylko, co się stało z jej koniem…
Więzy były trochę za mocno związane. Evanlyn sięgnęła do paska po sztylet, aby je przeciąć. Jednak go już tam nie było. Okrężnymi ruchami nadgarstków poluzowała ucisk i strąciła worek z głowy.
W pomieszczeniu było jeszcze parę osób. Nagle drzwi otworzyły się i weszli jacyś ludzie. Chwycili ją i postawili na nogi. Evanlyn zachwiała się i upadłaby, gdyby nie żelazny ucisk w nadgarstku. Wyprowadzili ją z pomieszczenia. Już wiedziała, gdzie ją prowadzą…
|
|
Powrót do góry |
|
|
Risate
Pasowany na Rycerza
Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 830
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Narnia - Samotne Wyspy
|
Wysłany: Czw 8:23, 01 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
"Głos" wskazał im miejsce, gdzie leżał sztylet. Maria złapała go i nagle amulet Riliana przeniósł wszystkich do lasu. Estera była lekko oszołomiona. Ale prawdziwy szok przeżyła wtedy, kiedy ujrzała przed sobą postać dziewczyny. Ktoś ją wołał. Ku jej zdziwieniu okazała się ona być Królową Łucją Mężną. Najpierw podeszła do niej Justyna, potem Maria oddała jej sztylet.
- Dobra, wszystko pięknie, ale gdzie my jesteśmy i o co tu właściwie chodzi? Wasza wysokość - powiedziała elfka i skłoniła się królowej z gracją. Nagle na pięknych koniach podjechali, jak się Ester zdawało, Piotr Wielki, Zuzanna Łagodna i Edmund Sprawiedliwy. I wszyscy oddali im głęboki pokłon.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ellenai
Moderator
Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Czw 14:19, 01 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Za chwilę na polanie pojawiły się jeszcze trzy konie. Jeden był kary, dwa pozostałe jabłkowite. Kobieta, siedząca na jednym z jabłkowitych koni była tak piękna, że Justyna zamarła z zachwytu. Słyszała też, że stojącemu obok niej Rilianowi zabrakło powietrza, gdy na nią spojrzał. Miała długie, ciemne, falujące włosy spływające jej do pasa, cerę białą, delikatną jak porcelana i ogromne, wymowne oczy. Wzbudzała podziw od pierwszej chwili. Miała na sobie ciemnozieloną suknię, przepasaną srebrzystym pasem i srebrne pantofle. I oczywiście złotą koronę na głowie. "Ani chybi to Zuzanna Łagodna" pomyślała czarodziejka. Na drugim jabłkowitym koniu jechał przystojny chłopiec o ciemnych włosach i jasnej cerze, bardzo podobny do Łucji. Miał na sobie srebrnoszarą tunikę i ciemnoszare rajtuzy oraz płaszcz w takim samym odcieniu, co rajtuzy. Tunikę miał przepasaną złotym pasem, przy którym wisiał krótki sztylet. On też miał złoty diadem. To musiał być król Edmund. A na karym koniu siedział młodzieniec, w którym można było od razu odgadnąć Wielkiego Króla. Miał ciemnoblond włosy i szare, uważne oczy. Ubrany był w niebieską tunikę i zółte rajtuzy. Na ramię miał zarzucony granatowy płaczcz ze złotą podszewką. Podobnie jak Edmund, miał przy złotym pasie krótki sztylet, a na głowie złotą koronę. Trzymał się prosto i dumnie. Justyna zawsze tak właśnie wyobrażała sobie Piotra. On to właśnie teraz się do nich odezwał:
- Witajcie w Narnii, nieznajomi! Skąd jesteście?
Przyjaciele chwilę milczeli, bo i jak tu odpowiedzieć? Wreszcie jednak zabrała głos Justyna:
- Przybywamy z Archenlandii, wasza królewska mość - rzekła, kłaniając się głęboko.
- A dlaczego przybyliście do nas? - pytał dalej Piotr.
- My... - Justynie w pierwszej chwili zabrakło inwencji, ale potem ciagnęła dalej. - Słyszeliśmy wiele o Narnii i i o waszych królewskich wysokościach, wiec przyszliśmy, aby was poznać.
- A więc macie szczęście - uśmiechnęła się Łucja i zeskoczyła z konia. - Bo od razu nas spotkaliście.
Justyna spojrzała na jej sztylet. Co zrobić, aby im go oddała?
- Pani - rzekła, dygając - racz mi wybaczyć, ale bardzo potrzebujemy twojego sztyletu. Czy uczyniłabyś nam łaskę i go nam... pożyczyła?
Omal nie powiedziała:"oddała"!
- Mój sztylet? - zdumiała się Łucja. - Po co wam?
- Nie mogę powiedzieć, pani. Proszę o wybaczenie - odrzekła Justyna.
Łucja podała jej sztylet w wyciągniętej dłoni, rękojeścią do czarodziejki.
- Na Aslana, ufam wam - powiedziała. - Weźcie go i użyjcie w dobrej sprawie!
Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Pon 15:11, 02 Sie 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Amos
Administrator
Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 1228
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Z kraju dalekiego od Narnii
|
Wysłany: Czw 16:58, 01 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Justyna już miała odebrać sztylet od Królowej Łucji, gdy ta nagle zbladła, szarpnęła się do tyłu i chwyciła mocniej sztylet.
- Na Aslana! - krzyknęła. - Wilk! Wilk! Uciekajcie! Piotrze, broń nas!
Tym wilkiem był, rzecz jasna, Amos, który wysunął się zza ludzi i centaura, aby zobaczyć legendarnych Królów Narnii. Na krzyk Łucji postanowił podejść bliżej, aby wyjaśnić, że nie ma się czego bać, że nie ma nic wspólnego ze sługami Białej Wiedźmy. Ale wtedy spłoszył się koń Łucji i stanął dęba. Piotr i Edmund rzucili się na ratunek. Edmund złapał konia Łucji, a Piotr wyciągnął sztylet i runął na Amosa, krzycząc:
- Zabiłem już jedną bestię Jadis, zabiję i ciebie, potworze!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Atim
Gość
|
Wysłany: Czw 18:04, 01 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Wilka uratował Rilian. Wykrzyknął:
- Barso nemni! - i Amos za każdym razem, gdy Piotr chciał go dźgnąć sztyletem, znikał i pojawiał się w innym miejscu. Po trzech nieudanych próbach, Piotr skierował się z atakiem na przyjaciół.
- To zapewne niedobitki sług czarownicy! Musimy się z nimi rozprawić! - wykrzyknął. Teraz nie było wyjścia. Magowie unieruchomili Wielkiego Króla i wytłumaczyli mu to, że oni, jak i Amos, są przyjaciółmi. Gdy Piotr zrozumiał, o co chodzi, przeprosił wilka. Po chwili nerwowego milczenia, odezwał się Rilian:
- Justyno, nie wiesz, co się stało? Oni chyba nie przybyli do Narnii z powrotem?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ellenai
Moderator
Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Czw 18:22, 01 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Justyna pokręciła głową.
- Zastanawiałam się nad tym - odrzekła. - Nie mogliśmy wezwać ich z powrotem, nie mamy przecież rogu - zerknęła na róg Zuzanny wiszący spokojnie u jej siodła. Czwórka królów stała obok nich i patrzyła oraz słuchała, kompletnie niczego nie rozumiejąc.
- Nie, to nie oni przybyli - podjęła Justyna - to raczej my przybyliśmy do nich. Podejrzewam, że wpadliśmy w pętlę czasową... Konkretnie, przenieśliśmy się w czasie do czasów, gdy panowała tu ta Wielka Czwórka... - spojrzała z uśmiechem na królów, a oni odwzajemnili uśmiech. - Nie wiem, dlaczego. Może dlatego, że Maria pierwsza chwyciła sztylet, a Maria jest księżniczką, więc... Królewska krew ciągnie do królewskiej krwi, czy ja wiem zresztą?
Pochyliła się ku Rilianowi i wyszeptała cicho:
- Teraz musimy odzyskać sztylet. Łucja go ze sobą tutaj nie ma, bo wzięła go od Marii, więc zapewne został na zamku, i jak dziewczyna zobaczy, że ma dwa, to biedactwo zwariuje... No i musimy się wydostać z tej pętli...Wyprostowała się i rzekła głośno:
-Skoro więc wszystko zostało już spokojnie i miło wyjaśnione, to proszę, pani - spojrzała na Łucję - mogę wziąć sztylet?
Królowa Łucja z uśmiechem podała jej nóż.
Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Pon 15:14, 02 Sie 2010, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|