Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Atim
Gość
|
Wysłany: Sob 10:38, 19 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
- Ja jedynie mówię o tym, co można osiągnąć tymi zaklęciami. Nie zauważyłaś, że nadal jestem pesymistą? Nawet, jeśli teraz wyruszylibyśmy, to nie uda nam się odnaleźć księżniczki na czas. To zaklęcie osiąga moc w prerwszy nów po jego użyciu. A z tego co wiem, to trzy dni temu była pełnia.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Ellenai
Moderator

Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Sob 14:24, 19 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
- Pewnie masz rację, ale musimy ją odnaleźć. Moze Slythii nie udało się wymazać pamięci Aurory? Królewska krew potrafi się bronić...Oby Aslan miał ją w opiece! Nieważne zresztą, co zrobiła, a czego nie! Musimyodnaleźć to dziecko i odnajdziemy je! Mam przeczucie, że jest niedaleko... Owa więź była bardzo silna... Może ukryto ją gdzieś w Zachodnich Górach?
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Nat
Gość
|
Wysłany: Sob 18:21, 19 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
"Uff, całe szczęście, że z Ellenai wszystko w porządku"- myślała Ireth, gdy wizja czarodziejki się skończyła. Cierpienia małej Aurory musiały być potworne, ale to jednak nie księżniczka spała spokojnie tuż obok... Plany wiedźm były mroczne i dziewczyna miała nadzieję, że szybko odnajdą małą.
Podeszła do Ellenai i spytała się:
- Justyno, a czy tylko ty wyczuwasz, co dzieję się z księżniczką? Niepokoję się, czy nie zaszkodzi to też Marii...
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Ellenai
Moderator

Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Sob 18:57, 19 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
- Nie wiem, co czuje Maria, kochanie - odparła Ellenai. - Ja wyczuwam, bo jestem czarodziejką. Maria nie jest magiem, ale z drugiej strony jest matką... Podobno matka zawsze wie, co sie dzieje z jej dzieckiem... Nie wiem, jak inne, ale moja mama zawsze wiedziała, co robię w danej chwili. Nie mam pojęcia, skąd... - zaśmiała się do swoich wspomnień. Po chwili jednak powróciła do teraźniejszości.
- Jeśli jednak królowa by coś wyczuła, to jak człowiek. Więc na pewno nie przeżywałaby czegoś takiego jak ja. Mogłaby wyczuć niebezpieczeństwo grożące córce i to, że jest nieszczęśliwa, ale nie jej cierpienia... Nie udałaby się na plan astralny, nie nawiązałaby więzi z małą, jak ja, bo to przywilej tylko magów... Nie wiem, naprawdę nie wiem - zakończyła.
Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Pon 20:51, 04 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Atim
Gość
|
Wysłany: Nie 16:11, 20 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
- No to na co czekamy? - powiedział elf.
Wziął do ręki torbę i wyjął z niej dwa flakoniki - jeden z zieloną, gęstą mazią, a drugi z lekkoszarawym płynem. Podrzucił pierwszy do góry, wziął zamach i drugim (flakonikiem) rozbił go. W powietrzu zawisła szaroniebieska chmura. Teraz Ellenai dotknęła szafiru, a Dorian uniósł do góry swój pierścień - chmura powoli, powoli ruszyła w stronę Zachodniego Płaskowyżu. Drużyna zebrała wszystkie rzeczy i ruszyła za magiczną wskazówką. Szli teraz ścieżką, która wiodła przez stary, sosnowo - jodłowy las. Słońce delikatnie rzucało złote promienie przez gęste, jodłowe igły. Powoli, do ich uszu zaczął dobiegać szmer. Wiedzieli, że to już zachodnia granica Narnii - Wielki Wodospad. Drzewa przerzedziły się, teraz więcej było krzewów. Gdy minęli ostatnie jałowce i starali się nie dać powstrzymać kolcom dzikiej róży, usłyszeli muzykę. Nieopodal kotła, wraz ze swoim orszakiem maszerował Sylen. Ellenai jako pierwsza przedarła się przez bawiących się i zaczęła rozmowę z mężczyzną na osiołku. Po chwili wróciła ściskając coś w garści. Gdy ją otworzyła, wszyscy ujrzeli nasionko winorośli. Czarodziejka schowała je do sakwy. Drużyna teraz szybciej, bo chmura znacząco ich wyprzedziła, zbliżyła się do Kotła i Wielkiego Wodospadu.
- Najwyraźniej musimy się jakoś przedostać w górę - powiedział Dorian.
- Tylko jak? - odpowiedział ktoś z tyłu.
Czarodziejka podbiegła do ściany, zaraz obok niej zrobiła w darni dziurkę i włożyła tam nasionko. Teraz Sonea i Dorian podeszli do tego miejsca i położyli swoje prawe dłonie na nasionku. Zaczęli razem recytować słowa zaklęcia:
تنبت الحبة ،
برعم الكبيرة ،
وجعل الحق ،
ثقب في الجدار
Ziarenko zaczęło kiełkować. Jego wzrost był nadzwyczajnie szybki. Po paru minutach, pędy winorośli sięgnęły szczytu Zachodniego Płaskowyżu. Mało tego - cała winorośl utworzyła coś w rodzaju "pomostu" do dzikich krajów. Drużyna powoli, sprowadzając trwałość pomostu, zaczęła wspinać się do góry. Gdy już dotarli na płaskowyż, ich oczom ukazało się rozlewisko, a za nim, bardziej na zachód ciemnozielona linia puszczy. Chmura już wzlatywała nad drzewa. Poszukiwacze ominęli więc rozlewiska i udali się w kierunku puszczy. Na obrzeżach rosły potężne, wiekowe dęby. W głębi tak samo. Na szczęście nie była to kompletna, ciemna gęstwina. Rozpościerała się ona daleko, daleko przed nimi. Gdy elfy wskoczyły na czubek jednego z drzew, zobaczyły, że daleko, w kierunku zachodnim, malują się ciemne szczyty gór, które wyznaczały kraniec świata. Jednak był to ponad tydzień drogi. Słońce zmierzchało właśnie, więc Ellenai, dotykając szafiru zatrzymała chmurę.
Rozbili obóz na noc.
Kolejnego dnia nie wydarzyło się nic ciekawego, dalej maszerowali na zachód, zgodnie z kierunkiem wyznaczanym przez chmurę. Tak samo przez dwa następne dni.
Jednak około południa, piątego dnia na płaskowyżu, Dorian kazał zboczyć ze ścieżki drużynie.
- Musicie to zobaczyć! Szybko, tutaj, w lewo - jego głos dobiegał zza kilku wierzb.
Gdy reszta dotarła do elfa, bardzo się zdziwili. Stali nad brzegiem strumienia, a zaraz obok nich rosło drzewo. Jednak nie byle jakie drzewo. Z wyglądu przypominało ono bardzo, bardzo starą jabłoń. Miało ciemny pień oraz białawe, sztywne liście. Było obsypane małymi, brązowymi owocami bardzo podobnymi do daktyli.*
- Przecież to Drzewo Toffi! - zawołał ktoś z drużyny.
Postanowili, ze każdy spróbuje po jednym z owoców. Smakowały wyśmienicie. Jeden zamienił się w tuzin owoców, jednak były one bardzo syte i słodkie. Teraz, stojąc nad strumieniem, wszyscy dokładnie widzieli, że już niedługo będą wędrować jedynie dolinami, które otoczone są przez niezliczone górskie, ośnieżone szczyty i poprzecinane przez ogromną ilość rzek.
Czym prędzej postanowili ruszać dalej, bo chmura nie zatrzymana przez magię, znalazła się daleko na przedzie.
Jednak nie było im pisane (przynajmniej na razie), zobaczyć Ogród na szczycie Zielonego Wzgórza...
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Ellenai
Moderator

Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Nie 18:24, 20 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Nie mieli czasu wspinać się na wzgórze i odwiedzać cudownego ogrodu. Inna sprawa była pilniejsza...
Musieli dobrze wyciągać nogi, aby dogonić chmurę, która znacznie ich wyprzedziła. Dobra godzina bardzo szybkiego marszu. W końcu jednak udało się i widzieli, jak chmura wolno płynie przed nimi.
W pewnej chwili Ellenai spostrzegła coś jaskrawego leżącego na scieżce. Podbiegła tam i podniosła to. Gdy odwróciła się do pozostałych, jej twarz była blada a w oczach błyszczały łzy.
- Ona tu była - rzekła zduszonym głosenm. Wyciagnęła ku nim rękę. Z jej dłoni zwisała różowa, kosztowna wstążka do włosów.
- Miała ją we włosach w dniu, w którym zniknęła - dodała czarodziejka. - Wiem, bo sama wiązałam jej kokardę...
Nie musiała wyjaśniać, o kim mówi. Wszyscy wiedzieli....
Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Pon 21:00, 04 Sty 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Nienna
Osobisty Strażnik Króla

Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 1305
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Pon 14:22, 21 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Królowa siedziała w swojej komnacie, opierając się o parapet wielkiego okna. Było jej ciężko na sercu, od paru dni męczyły ją koszmarne sny, w których widziała zapłakaną Aurorę, wołającą ją. Przez to niewiele jadła, niewiele piła, tylko wciąż i wciąż rozmyślała o losie córeczki. Z każdym dniem czuła się coraz bardziej bezradna. Z każdym dniem serce ściskała jej większa trwoga. Miała dość! Wiedziała, że jeszcze parę dni i siłą wyrwie się z zamku.
Otóż to. Nie mogła dłużej pozostawać w niepewności. Pomogłaby choćby najmniejsza nowina, nawet jeśli okazałaby się czymś bolesnym. Ale ona nie mogła trwać bezczynnie! Tak, dzisiaj wyruszy, chocby zaraz!
Wstała od okna i ostatkiem sił, bliska płaczu podeszła do męża, który przeglądał jakieś mapy.
- Nirianie, Nirianie! - zaszlochała, a on od razu zerwał się, jakby rażony piorunem i przytulił ją mocno do siebie.
- Co się stało? - zapytał cicho.
Maria przez dłuższy czas nie mogła wymówić słowa. To, co teraz zamierzała powiedzieć było ciosem dla króla. I dla niej samej...
- Muszę wyruszyć... - rzekła po chwili. - Muszę dołączyć do ekipy poszukiwawczej. Nie mogę dłużej siedzieć bezczynnie!
- Ale... - Nirian odsunął ją na długość ramienia, aby móc na nia spojrzeć. - Nie możesz... Nie dasz rady... Ślubowałaś! - jego głos zaciął się od nadmiaru argumentów, które chciał wypowiedzieć, aby zatrzymać żonę.
Przez jakiś czas królowa nie miała jak odpowiedzieć, ale wkrótce znalazła wyjście.
- Nirianie... - zaczęła. - Podczas zaślubin Aslan powiedział, iż staliśmy się jednym. Czyż nie tak?
Król nic nie odpowiedział, bo już wiedział do czego zmierza, lecz ona ciągnęła dalej:
- Myślę, że ani ja, ani ty nie złamiesz przysięgi, jeśli jedno z nas wyruszy, a drugie zostanie w zamku.
- A więc dobrze. Ruszę ja! - odrzekł szybko. - Gdyby coś ci się stało...
- Nie, Nirianie - przerwała mu spokojnie. - Narnia potrzebuje króla, nie królowej. Tylko króla.
Zapadło milczenie. Dla obojga ta decyzja była trudna. Z jednej strony szukać dziecka - z drugiej rozłączyć się na nie wiadomo jak długo... W pewnym momencie Maria zaczęła się zastanawiać, czy dobrze robi, czy ma wyruszyć i zostawić Niriana, aby na nią czekał, czy może jednak zostać i czekać na ukochanego. Jednak wtedy odezwał się król:
- Więc niech tak będzie... - słowa ugrzęzły mu w gardle, a królową ścisnęła taka rozpacz, że poczuła zawroty głowy.
- Wyruszę po zmroku - powiedziała w końcu.
- Pomogę ci - rzekł Nirian.
"O, Aslanie, czy dobrze postapiłam?" - myślała gorączkowo Maria. - "Zlituj się nad małą Aurorą i nad moim mężem. Pomóż mojej rodzinie!"
Ostatnio zmieniony przez Nienna dnia Pon 14:22, 21 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Ellenai
Moderator

Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Pon 19:16, 21 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Czarodziejka ściskała w ręku wstażkę. Lecz żadne wizje nie chciały przyjść. Czemu? Księżniczka miała ją niedawno we włosach, powinna... A jednak... Zupełnie tak, jakby Aurora... Nie, nie można tak myśleć! Ona żyje, musi żyć! Zresztą pomyślmy logicznie. Gdyby Slythia chciała ją zabić, nie porywałaby jej, tylko zabiła od razu. Po co robiłaby sobie kłopot z porwaniem? Więc Aurora na pewno żyje!
Ale... czarodziejce przyszła na myśl jej poprzednia wizja. Aurora cierpi. Bardzo cierpi. Ta kochana, słodka dziewczynka jest torturowana przez te wredną żmiję! (Nawet dosłownie...) A oni nie mogą nic zrobić, bo nie wiedzą, gdzie ona jest! Są na dobrej drodze, skoro znaleźli wstążkę, ale jak daleko jeszcze?
- Jak sądzicie - czarodziejka zwróciła się do wszystkich - czy kryjówka Aurory jest jeszcze daleko?
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Evanlyn
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy

Dołączył: 22 Wrz 2009
Posty: 83
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Pon 20:40, 21 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Evanlyn spojrzała przed siebie. Przed nią znajdowało się Drzewo Toffi. Stała jak zaczarowana, przyglądając się legendarnemu drzewu. Dopiero po chwili przypomniała sobie, czemu tu jest. Zauważyła na ziemi ślady. Przyklęknęła na ziemi. Nie potrafiła jednak z nich wiele się dowiedzieć. Zawahała się chwilę, jednak ruszyła w kierunku, w którym prowadziły.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Nienna
Osobisty Strażnik Króla

Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 1305
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Wto 15:18, 22 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Słońce zaszło za horyzont, za morzem odbijała się jeszcze różowawa łuna - wszystko, co pozostało po tamtym dniu. Jakby na nieszczęście, na niebo zaczęły wpływać kłębiaste chmury.
Dworzanie zbierali się w swoich komnatach, służba zamkowa zajmowała się swoimi zwykłymi obowiązkami. Wydawało się, że tego dnia nie stanie się nic, czemu będzie można poświęcić swoją uwagę... Lecz gdyby znalazł się ktoś, kto wie więcej i kto obserwuje, może spostrzegłby dwie ciemne postacie przemykające chyłkiem w stronę pobliskiego lasu.
"Zbiera się na deszcz" - pomyślała Maria, szczelniej owijając się ciemnogranatowym płaszczem.
Nirian zatrzymał konia, na którym jechała królowa, a ona zeskoczyła na ziemię.
- Tu się rozejdziemy - powiedział cicho król. - Miej się na baczności. Uważaj na wszystko, co spotkasz po drodze, nawet, jeśli z pozoru wyda ci się to niegroźne... Obiecujesz?
- Obiecuję - odrzekła Maria. - Postaram się jak najszybciej dotrzeć do drużyny. Drogę odnajdę, nie kłopocz się o to. I zostań w zamku. Nie mógłbyś teraz wyjechać.
- Zostanę - odparł głucho Nirian. - Posłuchaj... Chciałbym, żebyś była bezpieczna, więc... - tu wyciągnął z poły płaszcza niewielkie zawiniątko. - Daję ci ten magiczny artefakt.
Królowa podniosła zdziwiony wzrok na męża.
- Róg królowej Zuzanny? - zapytała zaskoczona. - Nirian, wiesz, że to niebezpieczne, co będzie, kiedy...?
Ale on dał jej znak, aby była cicho.
- Wiem, to ryzykowne, ale weź go i w miarę możliwości ukrywaj go, lecz jeśli będziesz w jakimkolwiek niebezpieczeństwie, zadmij w niego, a usłyszę go i przyjadę - wyjaśnił król. - A teraz jedź już - rzekł ponaglająco.
Królowa ścisnęła w dłoni magiczny róg, po czym ukryła go w tobołku, przy jukach. Przymocowała kołczan do pleców i przewiesiła łuk przez ramię. Szybkim ruchem dosiadła konia i obróciwszy się jeszcze do męża, rzekła przerywanym głosem:
- Wrócę jak najszybciej będzie się dało, kiedy tylko odnajdę Aurorę.
Spięła rumaka i puściła się pędem na wprost, nie oglądając się więcej za siebie. Wiedziała, że gdyby to zrobiła, nie dałaby rady później wyruszyć w drogę. Rozpoczęła wędrówkę, otworzyła drzwi do poważnej przygody, jak kiedyś... Jednak mimo to, po jej policzkach obficie spływały łzy.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Amos
Administrator

Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 1228
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Z kraju dalekiego od Narnii
|
Wysłany: Wto 18:01, 22 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
- Nie sądzę, by była daleko - powiedział Amos, patrząc na magiczną chmurę, która zaczęła bardzo szybko się przesuwać w kierunku doliny wcinającej się w płaskowyż[color=blue],[/color] nieco na północny zachód od miejsca, w którym byli.
- Patrzcie! - zawołał. - To w tamtej dolinie. Szybko, biegnijmy za nią!
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Ellenai
Moderator

Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Śro 9:03, 23 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Nie czekając ani chwili, wszyscy rzucili się do biegu. Poganiała ich nadzieja. A więc są tak blisko? Czyżby już za chwilę mieli ujrzeć księżniczkę? Może będzie cała i zrowa, może ta wiedźma nie zrobiła jej większej krzywdy? Ellenai wiedziała, że na pewno żyje, a to najważniejsze!
Po kilku minutach wszyscy znaleźli się u wejścia do doliny. Przystanęli i zaczęli rozglądać się dookoła. Niczym szczególnym się nie wyróżniała. Byla to zielona niecka otoczona urwistymi, ale niewysokimi zboczami. Zalewał ją blask słońca.
- Księżniczki nie może być tutaj - rzekła Ellenai. - W mojej wizji otaczał ją mrok... Jeśli już, to pod którymś z tych wzgórz...
Wyprostowała się i rzuciła zaklęcie:
- Arpeggio!
W tej samej chwili jedno ze wzgórz zaczęło lśnić czerwienią, przeplataną złotymi rozbłyskami. Przekaz był wyraźny. Czerwień narnijskiej flagi ze złotym wizerunkiem lwa... Tam jest narnijska dziedziczka!
- Tam! - orzekła Ellenai i wraz z resztą podeszła do wzgórza. Następnie obeszli je dookoła, wspięli się też na nie. Nigdzie jednak nie znaleźli żadnego otworu, który mógłby prowadzić do wnętrza.
- Jak się tam dostaniemy?- mruknęła czarodziejka. - Nie mam ochoty rozwalać całej góry, bo mogłabym zranić Aurorę... Ktoś ma jakiś pomysł?
Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Śro 19:37, 06 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Risate
Pasowany na Rycerza

Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 830
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Narnia - Samotne Wyspy
|
Wysłany: Śro 13:48, 23 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Sonea zastanowiła się chwilę.
- Jestem Magiem Pięciu Żywiołów. Mogę wydrążyć tunel w mgnieniu oka. Tylko musisz mnie "poprowadzić" Ell, żebym od razu trafiła we właściwe miejsce, a nie przekopywała całą górę - zaproponowała swój plan. Czarodziejka zamyśliła się na chwilę, po czym powoli kiwnęła głową. Elfka podeszła do podnóża góry, uklękła na jedno kolano i wyciągnęła rękę przed siebie. Jej dłoń spoczęła na soczystozielonej trawie.
- Połóż mi rękę na ramieniu - poleciła Ellenai. Przyjaciółka podeszła do niej i tak też zrobiła. Obydwie zamknęły oczy. Sonea zaczęła wymawiać słowa zaklęcia. Nikt ich nie zrozumiał, ponieważ robiła to w zaskakująco szybkim tempie, praktycznie nie poruszając ustami. Przez chwilę nic się nie działo, ale potem dało się poczuć drgania ziemi. W górze powoli zaczęła się wykruszać skała. Tunel był wysoki na jakiś metr trzydzieści, a szeroki na metr. Elfka "prowadzona" przez Ellenai, drażyła coraz głębiej. W myślach widziała trasę tunelu. Aż w końcu natknęła się na "pomieszczenie" z dziurą na samym jej środku. Księżniczka musiała być gdzieś tam, razem z czarownicami. Sonea otworzyła oczy.
- Już - rzekła, gdy wstała. - Ellenai, chcesz iść pierwsza ?
Ostatnio zmieniony przez Risate dnia Śro 13:49, 23 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Ellenai
Moderator

Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Śro 17:58, 23 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
- Chyba powinnam - rzekła z wahaniem Ellenai. - Nie marzę o tym, ale ze względu na Aurorę... Z całej naszej grupy zna tylko mnie, a że nie chcę, aby się przestraszyła gromady obcych osób, powinnam iść pierwsza. Jeśli zobaczy najpierw mnie, nie będzie się bała... - z tymi słowy dotknęła szafiru na czole, a ten zabłysł delikatną lazurową poświatą i czarodziejka zagłębiła się w tunel. Reszta poszła jej śladem.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Atim
Gość
|
Wysłany: Czw 15:16, 24 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
- Słyszałem o tym miejscu... - powiedział Dorian, a jego głos odbijał się echem po tunelu. Po chwili dodał ciszej:
- To tutaj przez jakiś okres mieszkała Jadis, zanim wybrała się daleko w Północne Góry. Podobno stworzyła ona tutaj pierwsze wiedźmy i najpotężniejsze z demonów. Niektóre wypowiedziały jej posłuszeństwo i zbiegły na kamienną pustynię na zachodzie. Czasami któryś z demonów atakował ludzi w Telmarze, który leży na południe stąd.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|