Forum Narnia.pl Strona Główna
Home - FAQ - Szukaj - Użytkownicy - Grupy - Galerie - Rejestracja - Profil - Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości - Zaloguj
Rozdzieleni
Idź do strony 1, 2, 3 ... 11, 12, 13  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Narnia.pl Strona Główna -> Narnijskie RPG / Archiwum narnijskiego RPG
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Pon 16:29, 04 Sty 2010    Temat postu: Rozdzieleni

A więc ich los się dopełnił. Wszystkie zostały kupione przez tego samego człowieka, Kiliona, odźwiernego w Domu Uciech. Kinga najwyraźniej jako służąca, ale Ellenai, Ireth, Sonea i Evanlyn... chyba tylko jedno określenie będzie teraz do nich pasować: "publiczne nałożnice". Każda z nich była niewinna, ale nie nieświadoma tego aspektu życia ludzkiego. Każda doskonale zdawała sobie sprawę z tego, co ją czeka... Jedyne szczęście w nieszczęściu, że nie zostaną rozdzielone. Będą mogły się wzajemnie wspierać...
Gdy Kinga podeszła do nich, Ellenai chwyciła ją za rękę i powiedziała drżącym głosem:
- Dzięki Aslanowi, że chociaż ciebie uchronił przed tym straszliwym losem, jaki nam przypadł w udziale. Lepiej być służącą, niż...- urwała, bo nie wiedziała, co powiedzieć. Nie musiała zresztą. Każda z dziewcząt wiedziała, o co jej chodziło.
Widząc zbliżającego się w ich stronę Kiliona, szepnęła do Sonei:
- Ułóż włosy tak, aby zakryć uszy. Nie może się domyśleć, że jesteś elfem! I... - urwała na chwilę, a potem dokończyła martwym głosem:
- I przygotujmy się na los gorszy niż śmierć!


Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Pią 19:54, 12 Lut 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nat
Gość





PostWysłany: Pon 17:46, 04 Sty 2010    Temat postu:

Kilion podszedł do dziewcząt, nie pozwalając im rozmawiać. Kupił już potrzebne rzeczy, nie chciał więc zostawać dłużej w Narrowhaven.
- No, moje ptaszyny, chodźcie grzecznie, to może obejdzie się bez problemów... - rzekł. Dziewczyny nie odzywały się, w obawie przed kłopotami. Kilion poprowadził je, w dalszym ciągu związane, ciasnymi uliczkami Narrowhaven. Wraz z nimi szło tylko kilku osiłków, zatrudnionych zapewne do ochrony.
Dotarli już do portu, nad sam brzeg morza. Czekał tam na nich statek; piękny, ogromny, z białymi żaglami. Wszystko wyglądało pięknie, wręcz sielankowo, nic nie wskazywało na to, jakie tragedie rozgrywają się w duszy nowych niewolnic. Nad statkami krążyły mewy, morze spokojnie szumiało, wszędzie krążyli ludzie, zajęci swoimi sprawami, obojętni na los dziewczyn. Wprowadzono je na pokład; kapitan statku giął się przed Kilionem w ukłonach, jak przed wszystkimi bogatymi ludźmi.
- Lar, ty zaprowadź te niewolnice w odpowiednie miejsce - rzekł do jednego z majtków. Mężczyzna poszedł przodem, ciągnąc sznur, którym związane były dziewczyny i zmuszając je do pójścia za sobą. Obrzucił je jeszcze pożądliwym spojrzeniem, a potem otworzył jakieś drzwi i wepchnął dziewczyny w ciemność. Nawet jeśliby chciały wykorzystać chwilowy brak "opieki", nie udałoby im się to, z powodu mocno zaciśniętych więzów. Lar zszedł do nich po schodach i przywiązał je do przygotowanych drewnianych "słupków", aby nie mogły się zbyt wiele ruszać, po czym wyszedł, nie zaszczycając ich nawet spojrzeniem. Zatrzasnął za sobą drzwi, a chwilę potem dziewczyny usłyszały szczęk klucza, co ostatecznie odebrało im nadzieję na ucieczkę.
Przez chwilę panowała cisza, ale była tak przytłaczająca, że Ireth zdecydowała się ją przerwać.
- Czy któ-któraś z was wie, jak tam j-jest? - spytała, jąkając się. Z całych sił powstrzymywała płacz. Mówiąc tam miała oczywiście na myśli kalormeński Dom Uciech. Pozostałe dziewczyny milczały przez chwilę.


Ostatnio zmieniony przez Nat dnia Pon 17:57, 04 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Pon 18:11, 04 Sty 2010    Temat postu:

- Ja nie wiem - odezwała się w końcu Ellenai. - Nigdy nie byłam w takim miejscu... Myślę jednak, że nie różni się wiele od innych.
Zamilkła na chwilę, a potem ciagnęła:
- Pewnie jest to dom piętrowy. Na parterze jest wielka sala, w której można coś zjeść, wypić i... i pogapić się na dziewczyny - dodała ciszej. Po chwili podniosła jednak głos:
- A jak jakiemuś mężczyźnie - bo tylko mężczyźni odwiedzają takie przybytki - spodoba się jakaś dziewczyna, to... to zabiera ją i idą na górę do jednego z wielu pokoi, które tam są... zamykają się od środka i... wiecie, co się dzieje później - wyjaśniała Ellenai drżącym głosem. - To zapewne dom mężczyzn... Jedyne kobiety to nieszczęśnice takie jak my, służące i nasza opiekunka, czy ochmistrzyni, czy jak to nazwać... Ona kieruje nami, przydziela klientów, dba o ubrania, biżuterię i kosmetyki... o nasze zdrowie. To ktoś taki... Reszta to mężczyźni. A właścicielem jest zapewne któryś z zamożniejszych Tarkaanów... Może nawet sam Tisrok... Ale nie to jest najgorsze - ciagnęła coraz bardziej drżącym głosem. - Najgorsze jest to, że my tam nie będziemy miały żadnych praw... Zupełnie żadnych... Będziemy tylko narzędziami do sprawiania rozkoszy i będziemy musiały przyjąć każdego kilenta, jaki nas wybierze!


Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Wto 19:49, 23 Lut 2010, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nat
Gość





PostWysłany: Pon 18:20, 04 Sty 2010    Temat postu:

Ireth zamilkła. Właściwie spodziewała się takiej odpowiedzi, wiedziała nawet o tym, ale usłyszeć to, wypowiadane pozbawionym nadziei głosem przyjaciółki...
- Jak to możliwe, że to się dzieje?! Zawsze myślałam, że żyjemy w świecie, w którym ludzie są choć trochę dobrzy... Jak Tisrok może pozwalać na istnienie czegoś takiego!
"Zupełnie żadnych praw..."
"...tylko narzędziami... musiały..."
Ireth już nawet przestała sobie wmawiać, że to nie może się dziać naprawdę. I one będą miały tak żyć?! Jak ona będzie mogła po czymś takim oddychać, jeść, poruszać się?! Nie...!
- Ellenai... Ja... To niemożliwe! - odrzekła tylko Ireth, kręcąc głową. Być jakąś zabawką na czyjeś każde skinienie... Nie!
Powrót do góry
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Pon 18:34, 04 Sty 2010    Temat postu:

Ellenai smutno skinęła głową:
- Och, chciałabym, żeby to bylo niemożliwe! - powiedziała. - Tak bardzo bym chciała... Ale to jest prawda i pewnie tak właśnie będziemy musiały żyć... Tisrok! - zaśmiała się gorzko .- Jak Tisrok może na coś takiego pozwalać? Toż on sam często korzysta z takich usług! On to robi i Tarkaanowie go naśladują! Przykro mi, dziewczęta, ale obawiam się, że nie przesadziłam... i... i... To naprawdę los gorszy niż śmierć! - zakończyła łamiącym się głosem. Bała się, że jeśli będzie mówić dalej, to wybuchnie płaczem.


Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Pią 19:57, 12 Lut 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nat
Gość





PostWysłany: Pon 18:42, 04 Sty 2010    Temat postu:

- Och... - Ireth była zrozpaczona. I pomyśleć, że może przyjdzie im spędzić w tej niewoli całe lata!
Czas powoli mijał, przerywany co jakimś czas zrozpaczonymi rozmowami dziewczyn. W pewnym momencie drzwi otworzyły się i stanął w nich majtek, ale najwyraźniej tylko po to, by sprawdzić, czy jakimś magicznym sposobem nie uciekły.
- No tak, nikt nie pomyślał o tym, że możemy być głodne - westchnęła Ireth. - Ale ja i tak nic bym nie przełknęła. To jest... nieludzkie!
Ellenai pokiwała głową. Ireth mówiła dalej:
- Przecież my nic złego nie zrobiłyśmy... Och, dlaczego, dlaczego? Jak w ogóle można traktować ludzi jak rzeczy, z których uczuciami nie trzeba się liczyć?!
Powrót do góry
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Pon 18:53, 04 Sty 2010    Temat postu:

- Taka jest mentalność Tarkaanów - odparła ponuro Ellenai. I jej głód ściskał kiszki. - Dla nich ludzie z innych krajów nadają się tylko na niewolników... a siebie uważają za nadludzi...
Przerwała, a potem dodała:
- Proszę was, wybaczcie mi. To wszystko moja wina! To na mnie Slythia rzuciła zaklęcie Złego Losu... A ponieważ byłyście ze mną, to trafiło i was...To przeze mnie, wszystko przeze mnie! Błagam was o wybaczenie! Wybaczcie mi i to, że nic nie mogę zrobić... Że nie mogę korzystać z magii...- przerwała i ukryła twarz w związanych dłoniach.


Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Pon 16:46, 18 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Amos
Administrator
Administrator


Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 1228
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Z kraju dalekiego od Narnii

PostWysłany: Pon 18:55, 04 Sty 2010    Temat postu:

- No nie wiem - powiedział Amos,. - Czy Królowa może wejść do miasta pieszo, sama, bez świty i bez Króla? Ale z drugiej strony to nasz jedyny atut. No, chyba żeby...
Królowo, nie wiesz, czy w Narrowhaven są jacyś lojalni poddani Ker - Paravelu?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nat
Gość





PostWysłany: Pon 18:56, 04 Sty 2010    Temat postu:

- Nie zadręczaj się, Ellenai - rzekła cicho Ireth. - To my same chciałyśmy ci towarzyszyć. Wiedziałyśmy, na co się narażamy, już nawet zapisując się do drużyny. Nie zadręczaj się, proszę cię!
Umilkły. W pewnym momencie Ireth krzyknęła, zapewne wypowiadając na głos fragment swoich myśli:
- I jeszcze pewnie będziemy musiały udawać, że i nam się to podoba?! I... sprawiać.. im... przyjemność...?
Powrót do góry
Delimorn
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy


Dołączył: 07 Paź 2009
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Pon 19:04, 04 Sty 2010    Temat postu:

Kinga słuchała rozmowy Ellenai i Ireth.
"Dziękuję Ci, Aslanie, że nie spotkał mnie identyczny los!" - myślała. - "Ale co będzie ze mną? Będę musiała sprzątać! W takim miejscu!"
Była wdzięczna losowi, że nie będzie zajmować się tym, co jej towarzyszki, jednak bała się tego, co ją spotka. Nigdy nie musiała sprzątać, gdy była u siebie, każdą rzecz odkładała na miejsce, a łóżka nie słała, bo całymi dniami wędrowała w nadziei znalezienia siostry.
"A jeśli będą mnie zmuszać do pracy? Szantażować?! Co wtedy zrobię?!"
Z rozmyślań wyrwał ją nieludzki ból. Spojrzała na swoje ręce - zrobiła niewłaściwy ruch, zapomniając, że była związana i sznur zostawił bolesny ślad na jej ciele.
Ale przecież musi być dzielna. Musi!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Pon 19:11, 04 Sty 2010    Temat postu:

- Niezupełnie - odparła ponuro Ellenai, podniósłszy twarz zalaną łzami. Słowa przyjaciółki trochę ją pocieszyły. - Będziemy musiały dawać im rozkosz, spełniać każdą ich zachciankę... Nawet najbardziej wyuzdaną... i udawać, że nam to sprawia przyjemność!
W tej samej chwili statek uderzył o nadbrzeże. Przybyli na miejsce!
Po kilku minutach drzwi do ich więzienia otworzyły się, odwiązano je od tych słupków, na nowo połączono sznurem i wyprowadzono po trapie na brzeg. Na ten widok Ellenai wykrzyknęła:
- Ależ to Taszbaan! To koniec! Nikt nas tu nigdy nie znajdzie!
Była to prawda. Ogromne, przepiękne miasto, z cudownymi budynkami przeplatane ogrodami... było labiryntem. I one gdziś tam będą mieszkać... i pędzić życie w hańbie. Łzy znów stanęły w jej oczach. Poprowadzono ich ulicami Taszbaanu...


Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Pon 19:13, 18 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nienna
Osobisty Strażnik Króla
Osobisty Strażnik Króla


Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 1305
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 19:36, 04 Sty 2010    Temat postu:

Maria zamyśliła się głęboko na słowa Amosa.
- Czy ja wiem? - powiedziała po chwili. - Może i są... Dorian musiałby się tam dostać i przedstawić im naszą sytuację. A potem musiałabym się jakoś przystroić, wsiąść na konia i... majestatycznie wjechać na targ niewolników? No, tak, chyba tak, jak to było siedem lat temu... Może się uda, a może nie, przez brak Niriana. No, ale zawsze trzeba zaryzykować!
To mówiąc wygrzebała z juków jakiś pergamin i pióro, po czym zaczęła wypatrywać jakiegoś suchego pnia.
- Co robisz? - zapytał mag.
- Zamierzam napisać list - wyjaśniła królowa. - Jeżeli już odnajdziesz sprzymierzeńców Ker - Paravelu, to przydałoby się słowo ode mnie, nie sądzisz? Mogliby cię równie dobrze zacząć podejrzewać o zdradę i zabić, czy coś w tym rodzaju...
W końcu przysiadła gdzieś, oparła pergamin o niewielki pień i zaczęła pisać.
"Drodzy... Nie, lepiej: wielmożni..." - zaczęła układać treść listu w myślach. - "O, Aslanie, dopomóż nam!"
Po pół godziny długiego kaligrafowania, pergamin był prawie całkiem zapisany. Maria odchrząknęła i zaczęła czytać:

Wielmożni baronowie i ich synowie, sprzymierzeńcy Ker - Paravelu, jak i całej Narnii, pomocnicy i dobrodzieje Króla Narnii, Niriana I, pana na Ker - Paravelu, Cesarza Samotnych Wysp etc.!
Powodowana złymi pobudkami, piszę do Was, jako królowa Narnii, prosząc Was w tym liście o pomoc. Otóż zapewne doszły Was słuchy, że... (i tu wzmianka o porwaniu Aurory - przerwała Maria), tak więc docierając nad brzegi Samotnych Wysp, zdążam do Narrowhaven, aby uwolnić moje towarzyszki podróży, które dużo mogą pomóc - i na pewno pomogą - w odnalezieniu mojej nieszczęsnej córki. Pragnę prosić Was gorąco o włączenie się do mojej skromnej świty i towarzyszenie mi przy odwiedzeniu targu w Narrowhaven, oraz zakończeniu tego wyjątkowo nieprzyzwoitego procederu dla dobra Narnii i jej ludu!
Liczę na Waszą cenną pomoc.

Maria I, królowa Narnii, pani na Ker - Paravelu, Cesarzowa Samotnych Wysp etc.


Dziewczyna przybiła jeszcze pieczęć na końcu, przy podpisie i tak samo zapieczętowała zwinięty w rulonik list, po czym spojrzała na towarzyszy i uśmiechnęła się.
- No i jak? - zapytała. - Okropna robota, to pisanie listów, osobiście wolałabym nie używać tych wyszukanych zwrotów, ale cóż - trzeba, to trzeba! Nie ma rady... No, Dorian! Szykuj się do drogi, będziesz posłem. A ja będę miała czas, żeby się przyszykować.
Schowała pieczęć do torby przy jukach i odwróciła się, żeby dać magowi list. Kiedy mu go wręczała powiedziała jeszcze:
- I pamiętaj: przybywajcie jak najszybciej, żebyśmy zdążyli, choć wątpię, żeby to nam się jeszcze udało... Jeśli się nie... Zgodzą się! A teraz już jedź! Bywaj!


Ostatnio zmieniony przez Nienna dnia Pon 19:46, 04 Sty 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nat
Gość





PostWysłany: Pon 20:25, 04 Sty 2010    Temat postu:

Tak, Taszbaan był ogromny. Znajdowały się tu i małe, jednoizbowe domki, prawie lepianki, jak i wspaniałe, stare kamienice, pałace, w których nawet pomieszczenia kuchenne były zdobione zlotem i rubinami. Można tu było znaleźć wszystko: sklepy, targi, domy publiczne, place, żebraków i wielmożów, bogatych i biednych. Miasto łaskawe dla zwycięzców i pełne pogardy dla obcych. I tu właśnie miały mieszkać dziewczyny, może nawet przez resztę życia! W takim pięknym mieście...
Ale jako niewolnice, bardzo rzadko wychodząc na zewnątrz, nie mając żadnych praw ani obrońców.
Związane, głodne i wycieńczone rozpaczą dziewczyny prowadzono uliczkami Taszbaanu. "W lewo, w prawo, znów w prawo, w lewo... "To miasto przypominało labirynt. Nawet jeśli uciekłyby, w tak ogromnym mieście nie trafiłyby do bram i błyskawicznie zostałyby złapane.
Szły powoli, mimo nawoływań Kiliona. Były tak zmęczone, że z trudem poruszały nogami. Rozsierdzony mężczyzna kazał w końcu jednemu z towarzyszących im osiłków chwycić sznur, na którym prowadzono dziewczyny, i mocno pociągnąć. Niewolnice nie miały wyjścia, musiały iść szybciej, jeśli nie chciały upaść i być wleczone po bruku.
Po pewnym czasie usłyszały rozkaz: "Zatrzymać się!". Posłusznie stanęły i uniosły głowę, aby zobaczyć, co spowodowało postój.
Dotarły do celu.
Ireth jakoś instynktownie to wyczuła, jakby to miejsce miało... Aurę. A może to po prostu los pozwolił jej poznać? Nieważne. Kilion w tym czasie podszedł do bogato zdobionej bramy. Po chwili z kilkupiętrowego budynku wyszła elegancko ubrana kobieta w średnim wieku.
"To pewnie ta nasza "opiekunka", o której mówiła Ellenai... "- pomyślała Ireth. Kilion gestem dał im znak, aby się zbliżyły.
- Droga Sefono, oto nowe nabytki... - Wskazał je gestem. Kobieta obrzuciła je badawczym spojrzeniem.
- Nadają się - stwierdziła krótko tamta. - Chodźcie! - rzuciła. Pierwszy poszedł za nią Kilion, a potem musiały podążyć za nim dziewczyny.
"Boję się" - pomyślała Ireth z zadziwiającym spokojem. -" Boję."
Powrót do góry
Ellenai
Moderator
Moderator


Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Pon 20:44, 04 Sty 2010    Temat postu:

Gdy weszli do środka, Kilion odwrócił się i rzekł:
- Ta - wskazał na Kingę - jest do posługi, a te - wskazał na pozostałe dziewczyny - to nasz inwentarz.
Sefona uśmiechnęła się.
- Uwielbiam uczyć nowe dziewczęta - stwierdziła. - Odprowadź posługaczkę do kuchni, a ja zajmę się tymi tu... - poprosiła Kiliona. Kilion skinął głową, odwiązał Kingę, schwycił ją za ramię i powiódł gdzieś w głąb domu.
Dziewczęta zostały same z z Sefoną. Kobieta obrzuciła je ciepłym spojrzeniem. "Chyba nie jest taka zła..." pomyślała Ellenai może trochę na wyrost.
- Chodźcie - powiedziała Sefona. - Trzeba was przygotować.
Powiodła ich w głąb domu, do wielkiej sali, gdzie było mnóstwo luster na ścianach, wszędzie leżały kupki różnokolorowych tkanin i jakieś pachnidła, a pośrodku stała wanna, w której jednocześnie mogło się zmieścić 5 albo 6 osób.
Sefona zdjęła im więzy.
- Zdejmujcie te szmaty i właźcie do wody - rozkazała.


Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Wto 19:57, 23 Lut 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Atim
Gość





PostWysłany: Pon 21:10, 04 Sty 2010    Temat postu:

Maria dosyć szybko zapełniła pergamin, który Dorian miał okazywać, jako dowód na autentyczność swojej prośby.
- Postaram się wrócić jak najszybciej! - powiedział elf.
Zarzucił kaptur peleryny na głowę, a dzięki zimnej i wietrznej pogodzie mógł się z jej pomocą wtopić w tłum.
W Narrovhaven, z powodu niezbyt przyjaznej pogody, nie było tłoczno. Główna ulica – biegnąca od portu, aż do zamku na wzgórzu, była wyłożona brukiem. Wozy zapełnione (lub też nie) towarami, stukotały kołami po kamieniach. Dorian, pamiętając gdzie mieszkali niegdyś jego dobrzy przyjaciele, udał się do chatki nieopodal jednej z barci. Zapukał do drzwi. Odpowiedział mu kobiecy głos:
- Proszę, otwarte.
Elf wszedł do środka.
Przedsionek przypominał większość starych, narnijskich chat. Na półkach, zawieszonych na wysokości głowy, znajdowały się świeże kwiaty, oraz parę ręcznie zdobionych ceramik. Mag zdjął ubłocone buty i wszedł do głównego pomieszczenia, które pełniło rolę kuchni, salonu i warsztatu tkackiego. Na ścianie naprzeciwko drzwi, znajdował się ceglany kominek (cała chata była z drewna). Nad nim stało parę małych portretów oraz wazon ze świeżymi kwiatami. Po prawej stronie od wejścia, stał kołowrotek, na podłodze, pod ubielonym oknem leżało trochę wełny. Na lewej ścianie wisiały słomiane makatki oraz znajdowało się tam parę drzwi. Na środku pokoiku stał stolik, cztery krzesła (wszystko wykonane z dębowego drewna i misternie ozdobione), oraz jeden wiklinowy, bujany fotel, zwrócony ku kominkowi, na którym wesoło płonął ogień.
Przy stoliku przy ścianie, zaraz obok drzwi, stała kobieta, miała może nieco ponad sześćdziesiąt lat. Była ubrana w żółtą tunikę, czarną spódnicę oraz lniany fartuch. Jej brązowe włosy, przeplatały kosmyki siwych. Na bujanym fotelu siedział staruszek (gdy elf wszedł do środka, wstał), miał ponad metr osiemdziesiąt wzrostu, był całkiem łysy. Miał na sobie wełniane spodnie oraz złoto – czerwony mundur.
- Witajcie, to ja, Rilianpowiedział elf.
- O nie, nie. Nas nie dasz rady oszukać. Rilian był człowiekiem, a już od dawna nie żyje – odpowiedział staruszek marszcząc brwi.
- Ale to ja. Udało mi się reinkarnować z wspomnieniami i wiedzą z przeszłego wcielenia – powiedział Dorian.
- Udowodnij, że masz te "wspomnienia"powiedziała kobieta.
- Oj, Sam, Sam. Myślałem, że mi uwierzysz. No więc dobrze, pomyślmy… Kiedy byłem u was ostatnim razem, ponad dziesięć lat temu, odrąbałeś sobie palec, podczas prac przy ulach. Pamiętasz, kto ci go uzdrowił?
- Na Aslana! To naprawdę ty! Ale co się stało, że jesteś, jesteś… elfem? Dobrze widzę spiczaste uszy?
- Tak, nie mylisz się. Jestem teraz elfem. I straciłem wiele ze swoich magicznych zdolności. Chociaż teraz mam długowieczność – odpowiedział mag.
- Ale opowiedz Rilianie, jak to się wszystko stało – powiedziała Visena.
– Teraz już nie Rilianie. Od ponad dwustu lat mam na imię Dorian. Ale skoro chcecie, to w skrócie opowiem wam, co się stało – Dorian opowiedział staruszkom w wielkim skrócie poprzednią wyprawę, a gdy skończył opowiadać przebieg obecnej i pokazał list od Marii, Sam powiedział:
- Żałuję, że mam już siedemdziesiątkę na karku. Chciałbym wam pomóc… - zamyślił się głęboko. – A jednak mogę wam pomóc! Proszę!
To mówiąc staruszek podbiegł do kominka i zza niego wyciągnął małą paczuszkę. Ofiarował ją elfowi.
- To prawdziwy, narnijski sztandar. Może i jest trochę zniszczony, ale to nic. Weź go, może pomoże wam uwolnić przyjaciółki.
- Dzięki wam! Na pewno się to przyda –podziękował elf przyjaciołom.
Ci powiadomili go jeszcze, którzy mieszkańcy miasta mogą być nadal lojalni wobec Narnii.
Gdy Dorian zebrał wszystkich, którzy byli zdolni do służby w imieniu króla, postanowił wrócić do Marii.
Wszystkich mężczyzn było około czterdziestu. Jednak co to za porównanie, z ponad setką Kalormeńczyków, piratami (łowcami niewolników), oraz ich służącymi? Królowa jednak potrafiła cieszyć się z tego, co miała. A gdy Dorian pokazał jej zawiniątko i powiedział, co jest w środku, rozpromieniła się. Okazało się, że sztandar musiał mieć ponad sto lat, bo był to jeszcze stary wzór, sprzed czasów dziadka Niriana. Być może pochodził on z czasów, gdy panował wnuk Kaspiana X Żeglarza. W każdym bądź razie, należało zająć się mocno nadszarpniętym przez czas sztandarem.
- Może mi się uda. Spróbuję magii – powiedział elf.
Wziął na ręce sztandar, poszedł z nim nad morze, po czym przykląkł na plaży i zamoczył materiał w wodzie.
-Mappae novitas creato.
Renew svojega starega, ponovno novo
Uniči znaki krat
Pomagaj mi, da bi jih branili
Od zloben usoda!

Woda zabulgotała. Sztandar znów nabrał kolorów. Złoty lew na czerwonym tle.
"Tak, to na pewno znak Narnii" – pomyślał elf.
Wrócił z odnowioną flagą do Marii. Ta jako – tako przygotowała mężczyzn do marszu na targ. Sama siedziała już na koniu. Nad jej czołem połyskiwał królewski diadem. Dorian dodatkowo wyczarował srebrną włócznię, na którą zawieszona została flaga Narnii. Ruszyli do miasta. Pierwszy Amos, który niósł chorągiew, potem mężczyźni – niby armia Marii, dalej królowa, a na końcu wysoka postać w szarym płaszczu.
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Narnia.pl Strona Główna -> Narnijskie RPG / Archiwum narnijskiego RPG Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3 ... 11, 12, 13  Następny
Strona 1 z 13

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
Appalachia Theme © 2002 Droshi's Island