Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Nat
Gość
|
Wysłany: Wto 11:58, 11 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Ireth obudziła się wczesnym rankiem. Przez chwilę nie wiedziała gdzie jest, ale szybko wszystko sobie przypomniała. Targ niewolników, wyczerpująca podróż przez pustynię...
Dziewczyna z zaciekawieniem rozejrzała się po pomieszczeniu, w którym ją umieszczono. Był to ciasny pokoik o białych ścianach. "Ta posiadłość musi być ogromna" pomyślała, "skoro nawet zwykła niewolnica ma własny pokój." W rogu pomieszczenia było twarde, wąskie łóżko, na którym spędziła noc, nad nim znajdowało się niewielkie zakratowane okienko.
Wyjrzała przez nie. Pałac Tarkaana otaczały wspaniałe ogrody. W dali błyszczał nurt Krętej Strzały, a jeszcze dalej widać było Północne Góry, za którymi leżała Archenlandia. Ireth bardzo się ucieszyła na ten widok. Archenlandia to przecież prawie Narnia! "Ach, gdybym tylko mogła uciec... "przemknęło jej przez myśl.
Szybko jednak powróciła do rzeczywistości. Ubrała się i usiadła na łóżku; jej myśli znów zeszły na niewesołe tematy. Oczekiwała na „wyrok”. Jej pan jednak nie spieszył się, aby oznajmić, czym dziewczyna będzie się zajmować. Minuty mijały wolno. Słońce powoli przesuwało się po niebie.
W końcu zaskrzypiały otwierane drzwi. Do pokoju wszedł Harab. Ireth szybko padła na kolana.
– Wstań – polecił jej pan. Dziewczyna szybko spełniła rozkaz.
– Czy wiesz, dlaczego cię kupiłem? – spytał.
– Nie, panie – odrzekła szybko. Mimo lęku chciała się jak najprędzej dowiedzieć, co się z nią stanie.
– Kupiłem cię...
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nienna
Osobisty Strażnik Króla
Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 1305
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Wto 12:56, 11 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Praca, która Marii wydawała się prosta, łatwa i... no... może niezupełnie przyjemna, była bardzo ciężka. Z początku w ogóle jej nie szło. Róże, które przycinała, nie miały być ścięte na taki kształt, na jaki je przycięła, żywopłot miał dziury, a wysokie drzewa zmuszały ją do wdrapywania się na ich konary i dopiero tam przycinania niesfornych gałęzi, aby wszystko było tak, jak być powinno. Jednak nie było, a "łaskawy" Tarkaan znów kazał ją wychłostać.
Wieczorem do zmęczonej Marii zajrzał Nirian. Dziewczyna siedziała skulona na łóżku, a z jej oczu płynęły łzy. Na widok księcia wstała i wytarła rękawem twarz, po czym uśmiechnęła się udając, że nic się nie stało. Jednak Nirian zauważył to.
- Ten drań znowu cię wychłostał? - zapytał.
- Hm... No... Właściwie tak - odpowiedziała księżniczka.
Książę zacisnął pięści.
- Za co tym razem? - kontynuował.
Maria westchnęła.
- Sama nie wiem. Wygląda na to, że niepoprawnie wykonałam swoje zadanie - odrzekła i dodała smutno - bo tak było..
- Jak to? - zapytał zdziwiony Nirian.
Księżniczka wzruszyła ramionami.
- Drzewa są za wysokie, żebym mogła równo ścinać gałęzie, nie mam wprawy do przycinania krzewów i kwiatów... Po prostu nigdy czegoś takiego nie robiłam.
Książę nie ukrywał swojej złości.
- Przecież powinien ci powiedzieć, jak się to robi!
Maria uśmiechnęła się blado.
- A jak tam twoja praca? - zapytała, chcąc zmienić temat.
- W porządku - odrzekł Nirian - znam się na koniach, więc dobrze mi idzie.
- To całe szczęście.
Nirian spojrzał na nią z troską.
- Idź już spać. Jesteś wyczerpana. Jutro porozmawiam z Tarkaanem.
- Dziękuję ci, Nirianie! - rzekła Maria i z przyjemnością przyjęła propozycję o śnie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Risate
Pasowany na Rycerza
Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 830
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Narnia - Samotne Wyspy
|
Wysłany: Wto 13:16, 11 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Nastał świt. Estera leżała i zastanawiała się nad tym dziwnym zdarzeniem. Nagle do jej pokoju weszła Justyna. Spytała się o jej samopoczucie.
- Cześć. Już lepiej, o wiele lepiej. Dziękuję - powiedziała elfka i uśmiechnęła się. - Słuchaj... widzisz to ? - spytała i pokazała przyjaciółce flakonik na rzemyku. - Pewnie nie uwierzysz, ale posłuchaj... - i opowiedziała jej dziwne spotkanie z Bianco .
- Pół nocy o tym myślałam i nie wiem, co mam robić. Nawet nie mam pewności, co było tym kotem. Nie jest powiedziane, że to Aslan. Ale jego głos był taki aksamitny i kojący... już sama nie wiem, o tym myśleć. A ty? Co o tym sądzisz?
Nastała chwila milczenia.
- Na grzywę Aslana! O mało nie zapomniałam. Co z podarkami? Są bezpiecznie? - spytała gorączkowo Ester. Czarodziejka wzięła flakonik do ręki i zaczęła się dokładnie przyglądać.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ellenai
Moderator
Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Wto 18:39, 11 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
- Och, żebym tak miała moją moc! - westchnęła. - Wyczułabym, czy to dobre czy złe... Nie wiem, co to jest, ale jeśli dał ci to Aslan w postaci kota, a wierzę, że to był właśnie on... to nie może być nic złego. I jeśli kazał ci tego nie otwierać, to nie otwierajmy... Żeby nie było jak z puszką Pandory, czy workiem Eola - uśmiechnęła się. Po chwili przypomniała sobie drugą część pytania Ester.
- Podarki? Już prawie o nich zapomniałam... Pojęcia nie mam, gdzie mogą być. Prawdopodobnie zostały na tej wyspie, skąd nas porwano... Jeśli ktoś je znalazł i nie wie, czym są... - nie dokończyła, bo w oczach przyjaciółki pojawił się błysk przerażenia. Nie musiała zresztą kończyć. Obie dobrze wiedziały, co mogłoby się wtedy stać.
- Nie, Aslan do tego nie dopuści! - dodała po chwili czarodziejka z pewnością w głosie. Zastanowiła się jeszcze raz nad tym wszystkim i powiedziała po chwili weselszym głosem:
- Jeśli kotem był Aslan... jeśli to był rzeczywiście on... to może dla nas znak? Przybycie do Narnii Aslana zawsze było znakiem nadejścia innych, szczęśliwszych czasów, więc może i dla nas? Może spotkamy wszystkich naszych przyjaciół? A może - oczy rozbłysły jej zupełnie jak dawniej - zostaniemy wyzwoleni z niewoli?
Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Sob 15:39, 19 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Atim
Gość
|
Wysłany: Wto 20:14, 11 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Dziedziniec był pełen ludzi. Niewolnicy nosili różnorakie pakunki, nadzorcy strzelali batami, wszyscy rozstąpili się, gdy karoca Tarkiiny wjechała przez bramę. Gdy wysiadła, podszedł do niej jeden z ludzi, stojących w wielkich złoconych drzwiach. Miał bogaty strój, jednak nie był Wezyrem, bo padł przed Arią na kolana.
- Wielmożna Tarkiino Ario, żono Wielkiego Wezyra Archenlandii Tarena, mam dla ciebie wieść od mojego pana. Nakazał mi, abym powiedział ci, że jest on w pobliżu północnej przełęczy, odnaleziono tam kryjówkę tych dziwolągów z Narnii i nasz pan ma zamiar wybić to tałatajstwo. Ma zamiar wrócić za sześć dni - zakończył i wstał znów na nogi, oczekując na odpowiedź.
-Aha, tak, Rezusie. Dziękuję za tę wieść, a teraz niech ci niewolnicy wracają do pracy. W końcu wiemy, dlaczego się tu zjawiłam.
Mężczyzna skinął tylko głową i machnął ręką - był to sygnał dla zarządców, aby bicze wróciły do pracy.
Po rozpakowaniu ładunków i posileniu się, mag zagadnął Tarkinnę przechadzającą się po ogrodzie.
- Pani, korzystając z okazji, że znam te okolice, czy mógłbym prosić o zgodę na wyjazd wraz z twoim synem na polowanie?
- Ach, czy ja zawszę muszę decydować za ciebie? Dostałeś posadę opiekuna i nauczyciela Ahosa, więc przez ten cały czas powinieneś się nauczyć odpowiedzialności dla swojej pracy. Dobrze, zgadzam się. Jeśli Rezus pojedzie z wami.
Mag skinął głową i opuścił ogród. Po krótkim przygotowaniu broni, osiodłał trzy konie, zawołał Ahosa i Rezusa. Temu ostatniemu potrzeba było czterech niewolników, aby dosiąść konia, ponieważ nie grzeszył szczupłością. W końcu wgramolił się na siodło i wyruszyli za bramę Anwardu.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nienna
Osobisty Strażnik Króla
Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 1305
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Śro 15:56, 12 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Blady świt. Praca niewolnicza jest naprawdę wyczerpująca. Zwłaszcza, kiedy coś cię dręczy i nie możesz zasnąć przez pół nocy, a pobudka zapowiedziana jest bardzo wcześnie.
Maria była niewyspana i bardzo zdenerwowana. Gdzieś koło północy ocknęła się i zrozumiała znaczenie słów Niriana: "Porozmawiam z Tarkaanem". A jeśli ich pan znów każe go wychłostać? Księżniczka dobrze wiedziała, że Nirian częściej od niej prowadzony był na chłostę. Tak więc, modląc się do Aslana, postanowiła, że sama poprosi Tarkaana o pomoc przy pracy. Całe zmęczenie rozwiało się, gdy dziewczyna weszła do sali, w której siedział jej pan. Od razu padła na kolana. Książę zrobił to samo.
- Wstańcie - rzekł łaskawie Tarkaan. Nirian usłuchał, jednak ona nadal pozostawała w tej pozycji.
- Panie - odezwała się w końcu - wiem, że moja praca jest zła, że sobie nie radzę, dlatego chciałabym prosić cię o jakąś osobę, która mogłaby mi przez parę dni, pokazać, jak wykonywać twoje zadanie, a potem będę zdolna robić to sama, tym razem dobrze.
Tarkaan miał nieciekawy wyraz twarzy. Nirian zbladł.
- Wstań - powtórzył.
Maria posłusznie spełniła rozkaz.
- A teraz posłuchaj - ciągnął - nie chcę, aby mój ogród wyglądał jak jakieś zaniedbane pole, więc kiedy już przydzielę ci pomocnika, będziesz musiała wykonywać swą pracę starannie! A teraz idź przed pałac, za chwilę przyjdzie tam twoja pomocnica.
- Tak jest, mój panie - odpowiedziała pośpiesznie uradowana księżniczka.
Kiedy już wyszli z sali, Maria odpowiedziała przepraszającym spojrzeniem na karcący wzrok Niriana.
- Wybacz mi, musiałam to załatwić sama - powiedziała cicho. - Do zobaczenia wieczorem - pożegnała księcia, kiedy już wyszli przed pałac.
Nirian stał tak jeszcze i patrzył za odchodzącą z podziwem w oczach.
Zaprawdę, odważna z niej dziewczyna!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Atim
Gość
|
Wysłany: Śro 16:14, 12 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Jechali już dobre trzy godziny, a nigdzie nie było śladu jakiegoś zwierzęcia. W oddali słychać było szum Krętej Strzały. Nagle, gdy wyjechali z pewnego zagajnika, Rilian ściągnął wodze konia, i powiedział:
- Estera? - zobaczył biegnącą przez las elfkę, jednak gdy ruszył w tamtym kierunku, nikogo nie było.
***
Minął tydzień. Ojciec Ahosa wrócił, mag nie miał zajęcia, bo chłopiec nie przebywał z nim. Mag na jednym z korytarzy pałacu spotkał Oriona. Wpadli na siebie, ponieważ Archenlandczyk niósł wielką skrzynię.
-O, witaj Orion, dawno cię nie widziałem, co to za skrzynia? - zapytał mag.
-A, witaj, Rilianie. To ty nie wiesz? Ach, opiekun, a nic nie wie, ha, a to dobre...
-Dowiem się, jak mi powiesz - mruknął mag.
-No dobra, dobra, nic nie wiesz o przyjęciu - niespodziance dla Ahosa? Zjadą się wszyscy archenlandcy wielmoże. W tej skrzyni są zaproszenia dla nich i ich rodzin. Niosę ją dla posłańców. A i jeszcze jedno - przyjęcie za tydzień, nie zapomnij - zakończył, podniósł skrzynię i ruszył dalej w kierunku stajni...
Ostatnio zmieniony przez Atim dnia Śro 16:15, 12 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nienna
Osobisty Strażnik Króla
Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 1305
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Śro 17:48, 12 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Po paru minutach w ogrodzie zjawiła się ciemnowłosa dziewczyna. Była tylko trochę niższa od Marii, ubrana w szarą, niewolniczą sukienkę.
- Witaj - rzekła - to ty jesteś...
- Maria - przerwała jej księżniczka, uśmiechając się do nowo przybyłej.
Dziewczyna odwzajemniła uśmiech.
- Mam na imię Anilewe. Pokażę ci, jak masz pracować.
- Dziękuję ci - powiedziała Maria. - Mogłabyś mi powiedzieć, skąd pochodzisz?
Anilewe znów się uśmiechnęła.
- Wychowywałam się w Archenlandii, ale tak naprawdę urodziłam się w Narnii - rzekła spokojnie.
Księżniczka zatrzymała się. Nie sądziła, że oprócz niej i Niriana u Tarkaana są jeszcze jacyś Narnijczycy.
- Z Narnii... - powtórzyła. - Ja też stamtąd pochodzę, ale moja historia jest dość nietypowa...
Anilewe skinęła głową na znak, że rozumie, i że księżniczka nie musi nic mówić.
- Tęsknisz za ojczyzną? - zapytała Marię.
- Tak! I to bardzo - odrzekła z zapałem. - Teraz niestety znów pojawiła się tam Jadis... - urwała.
Na imię czarownicy Anilewe drgnęła.
- Jadis? - zapytała. - Przecież ona umarła!... [/i]- zawiesiła głos i po chwili dodała ciszej. - Aslan ją zabił...
Maria westchnęła.
- Tak. Zabił. Ale wygląda na to, że ja i moi towarzysze z powrotem ją przywołaliśmy... Zupełnie niechcący...
Anilewe przyjrzała się księżniczce uważnie.
- Chodź, Tarkaan będzie się denerwował, a ty znowu zostaniesz wychłostana... - przerwała, ale potem zapytała z ciekawością. - Czy mogłabyś potem... opowiedzieć mi coś o sobie?
Księżniczka zawahała się. Wiedziała, że nie powinna nic mówić, ale jej nowa koleżanka nie wyglądała na taką, która od razu wszystko by rozpowiedziała.
- Dobrze. Po pracy w moim pokoiku.
***
W tym dniu wydarzyło się bardzo dużo. Anilewe pokazała i wytłumaczyła wszystko Marii tak, że praca w ogrodzie nie była już dla księżniczki trudna. Obie dziewczyny bardzo się ze sobą zaprzyjaźniły, zwłaszcza po lichej kolacji, kiedy to Maria opowiedziała o całej wyprawie Anilewe i prosiła, żeby nic nikomu nie mówiła.
- Masz moje słowo, pani - rzekła poważnie Anilewe.
- Proszę, nie mów do mnie w taki sposób - odpowiedziała Maria - nie jestem twoją panią. Bądźmy przyjaciółkami.
Anilewe uśmiechnęła się wesoło. Wtedy właśnie do małego pokoju księżniczki wsunął się Nirian. Na widok Anilewe aż podskoczył.
- Witaj Mario! - rzekł cicho. - A kto to?
- Cześć Nirian! - zawołała Maria. - To moja przyjaciółka, Anilewe. To ona pomagała mi przy pracy.
- Dzień dobry - powiedziała dziewczyna - ja muszę już iść. Do zobaczenia jutro.
- Do zobaczenia! - zawołała za nią Maria, kiedy ta zamykała drzwi.
Nirian uśmiechnął się.
- Cieszę się, że z kimś się zaprzyjaźniłaś - powiedział. - W stajni mogę porozmawiać tylko z końmi - dodał żartobliwie.
Księżniczka uśmiechnęła się.
- A wieczorem ze mną - przypomniała. - Jak tam twoja praca?
Książę machnął ręką.
- W porządku. Nie narzekam. Tylko Minher mógłby być trochę milszy...- Milszy to mógłby być sam Tarkaan - mruknęła Maria. - Ciekawa jestem, co tam u pozostałych...
- Tak... Mam nadzieję, że im dobrze się wiedzie...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ellenai
Moderator
Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Śro 18:51, 12 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Justyna odwiedzała Ester codziennie, mogąc się tym narazić na gniew Lasenne, ale mimo wszystko robiła to, bo widziała, jak przyjaciółka cieszy się z jej wizyt. Rozmawiały o Aslanie i tajemniczym fioletowym flakoniku, a także o tym, co to może być... Aż wreszcie Estera wyzdrowiała na tyle, że Ahdar nakazał jej wrócić do pracy. Wtedy nie mogły się już tak często widywać, tym bardziej, że Lasenne (najprawdopodobniej pod wpływem Oro, z którą dziwnie szybko się zaprzyjaźniła, ku utrapieniu Justyny), stała się surowsza. Czarodziejka bała się, aby nie kazała jej wychłostać, za jakieś uchybienie, które dawniej uszłoby jej na sucho. Oro bowiem, przy każdym jej najmniejszym potknięciu, oświadczała tym swoim zadufanym tonem: "Na twoim miejscu kazałabym ją wychłostać, Lan!" Dziewczyna zaczęła nienawidzić samego dźwięku głosu tej nieznośnej pannicy...
Jak dotąd Lasenne nie kazała jej wychłostać, ale mówiła do niej surowszym tonem, często zwracała się per "niewolnico",( "Jakbym mogła zapomnieć o tym, kim jestem!" - myślała cierpko Justyna) i srogo karciła za najmniejszą pomyłkę czy przeoczenie.
Któregoś dnia zdarzyło się coś jeszcze bardziej nieprzyjemnego. Lasenne posłała ją do komnat Oro z prośbą, aby zechciała towarzyszyć jej w spacerze po ogrodzie. Justyna posłusznie wykonała polecenie. Zapukała do komnaty Oro i usłyszawszy:" Wejść!", otworzyła drzwi i weszła.
- Moja pani Lasenne pragnie zapytać, czy nie zechciałabyś, pani, towarzyszyć jej w przechadzce po ogrodzie - rzekła, dygając głęboko.
Twarz Oro pokryła się chmurą, jak tylko ją zobaczyła. To ta zuchwała niewolnica! Jakże ona się do niej odnosi?
- Głupia! - wykrzyknęła i uderzyła ją w twarz. - Jak śmiesz mówić do mnie takim bezczelnym tonem!(Nawiasem mówiąc, ton Justyny wcale nie był bezczelny).
- I powinnaś uklęknąć, gdy weszłaś! - mówiła do niej Oro. - I patrzeć w ziemię, gdy zwracasz się do wolnego człowieka! Odpowiesz za to!
Oro wyciągnęła nie wiadomo skąd bicz z bawolej skóry i bez litości smagnęła nim dziewczynę kilka razy po plecach. Czarodziejka krzyknęła z bólu i opadła na kolana, usiłując zasłaniać się rękami. Powróciły do niej koszmarne wspomnienia, gdy służyła u matki Lasenne. Wydało jej się, że to znowu ona się nad nią pastwi. Jęknęła:
- Błagam, pani... już dość! - bez nadziei, że zostanie wysłuchana.
Ale Oro opuściła bicz i złośliwie się uśmiechając, rzekła:
- Może to cię nauczy, żeby na przyszłość być pokorniejsza! I nie waż się skarżyć swej pani, bo czeka cię coś znacznie gorszego! Zresztą ona dowie się o tym ode mnie! - i wyszła.
Justyna pozostała na miejscu, czekając, aż ból pleców, który palił ją żywym ogniem, nieco zelżeje. Łzy popłynęły jej z oczu. Znowu chłosta! I to nawet nie z rąk jej właściciela, ale z rąk kogoś, na kogo nie może się poskarżyć !"O Aslanie! Kiedyż skończy się ta udręka? Jak długo mamy czekać na Twoją pomoc, Panie?" - modliła się w duchu. Wreszcie z trudem podniosła się na nogi i wróciła do komnaty, którą zajmowała z Lasenne.
Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Czw 16:12, 08 Lip 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Risate
Pasowany na Rycerza
Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 830
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Narnia - Samotne Wyspy
|
Wysłany: Śro 23:54, 12 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Estera w końcu wyzdrowiała na tyle, aby móc pracować. Wizyty Justyny bardzo podnosiły ją na duchu. Ale teraz były one o wiele rzadsze. Dziewczyna w obawie, że ktoś znajdzie fiolkę, schowała ją pod ubraniem. I zawsze nosiła ją przy sobie. Czuła, jak bije z niej dobro i dużo Białej Magii. Wiedziała, że Aslan jest z nią... z nią i resztą jej przyjaciół. Że wszyscy są między jego łapami.
***
Praca w kuchni wrzała od rana do nocy. Ona i Rire miały masę roboty. W końcu trzeba było zrobić o wiele więcej jedzenia. I bardziej wyszukane potrawy, których przygotowanie zajmowało dużo więcej czasu. (Ale wysiłek wynagradzała Ester obecność jej przyjaciółki.) Przecież trzeba się pochwalić przed szlachetnymi gośćmi wszystkim, co najlepsze. Jednak nie byli oni zbytnio wymagający, za to Oro i Fal - jak najbardziej. Estera cieszyła się, że od dłuższego czasu brak w jadalni latających talerzy, wyzwisk i chłost za tak zwaną "bezczelność", ", nieposłuszeństwo, "niekompetencje" i "krnąbrność". I za to, że potrawy nie były takie, jakie łaskawe damy chciałyby spożyć. A także za "próby wywołania chorób żołądka" u wielmożnej pani. To wydawało się elfce najbardziej zabawne. Ponieważ Oro podchwyciła zachowanie swojej macochy i niczym się od niej nie różniła. Ale niepokoiło ją coś o wiele ważniejszego. W końcu podarki zniknęły. Nie wiadomo, co z Amosem, Marią i księciem. Jej ledwo tlącą się nadzieję na wolność, podsycił Aslan i podarunek od niego.
Elfka zauważyła, że "żmija w wersji mini" - bo tak nazywały wraz z Rire Oro - ma niepokojąco zły wpływ na Lasenne, która wydawała się przeciwieństwem tej rozpuszczonej dziewuchy.
***
Którejś nocy Esti - tak nazywała ją Rire - postanowiła, że wymknie się po kryjomu do Justyny, aby z nią porozmawiać. Jak na elfa przystało, poruszała się ona z gracją i zwinnością, tak, że tylko blask księżyca mógł zdradzić jej obecność. Bezszelestnie otworzyła drzwi komnaty Lasenne i podeszła do śpiącej czarodziejki. Kucnęła obok niej i przyłożyła dłoń do jej ust. Justyna obudziła się od razu i była w lekkim szoku, ale Ester przyłożyła palec do ust nakazując ciszę. I nie robiąc hałasu, wyszły z pokoju, a potem udały się do składziku, by móc spokojnie porozmawiać. Bo od kilku dni przyjaciółka nie pojawiła się z wizytą u Esti. Elfka zapaliła świecę
- Czemu nie przychodziłaś? To przez tę żmiję Oro, prawda? Wiedziałam, że ma zły wpływ na twoją panią - powiedziała i spojrzała na Justynę. - Masz czerwone ślady na rękach. Czemu? - spytała półszeptem, bo dopiero teraz ujrzała zarumienione paski na skórze czarodziejki.
Ostatnio zmieniony przez Risate dnia Czw 0:00, 13 Sie 2009, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ellenai
Moderator
Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Czw 6:58, 13 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Justyna pokręciła głową.
- To naprawdę nic, nic poważnego... - starała się zbagatelizwać sprawę, tak jak ongiś, gdy Estera zobaczyła jej znamię. Ale Ester nie dała się zbyć. Patrzyła na nią nieustępliwie, aż Justyna wyznała, wdzięczna, że może się komuś wyżalić, kto ją zrozumie:
- To było tak. Lasenne posłała mnie do Oro, żeby ją zaprosić na spacer. No i poszłam. Weszłam do jej pokoju, głęboko dygnęłam - tak jak zawsze przy Lasenne - a ta wrzasnęła na mnie, że powinnam uklęknąć, i mówić do niej mając oczy spuszczone. Lasenne nigdy niczego takiego mi nie nakazywała, nie wiedziałam, że ona tego żąda... przepraszam, nie ona, tylko panienka Oro... W każdym razie uznała mnie za bezczelną i nieposłuszną i uderzyła kilka razy biczem. Starałam się osłaniać rękami, stąd te ślady... Najgorsze jest to, że nie mogę się nawet poskarżyć Lasenne, bo Oro zrobiła to, do czego ma prawo... - przerwała, widząc niedowierzającą minę przyjaciółki. - Nie wiedziałaś? Zaraz ci powiem, skąd wiem. Słuchaj dalej. Zauważyłam zresztą, że Oro próbuje przerobić Lasenne na swoje kopyto. Lasenne jej ulega trochę, ale ona nie jest podatna na wpływy, jest teraz surowsza, podejrzewam jednak, że próbuje się po prostu przypodobać nowej przyjaciółce... Oro opowiedziała Lasenne o tym, że mnie zbiła. Gdy Lasenne wróciła ze spaceru, wezwała mnie do siebie i zaczęła wypytywać, jak to było. Odpowiedziałam jej zgodnie z prawdą i spytałam, czy prawo nie zakazuje bicia niewolników komukolwiek innemu, oprócz ich panów. Okazało się, że nie. Lasenne powiedziała, że prawo mówi, iż każdy Tarkaan i każda Tarkiina ma prawo karcić i karać zuchwałych, nieposłusznych i niedbałych niewolników. Tak więc Oro była w swoim prawie... Na koniec Lasenne tylko mnie upomniała, żebym nigdy więcej nie była zuchwała i niedbała (Aslan mi świadkiem, że nigdy nie starałam się być!) - otarła oczy i siąknęła nosem. Ale już po chwili mężnie opanowała się i rzekła:
- Nie przejmuj się mną, Ester. Nie przychodziłam, bo nie chciałam, żeby Lasenne zrobiła się jeszcze surowsza. Nie zależało mi na kolejnej chłoście... Ale w końcu i tak dostałam - zaśmiała się niewesoło. - Ale dam sobie radę. Dawałam wtedy, gdy dostawałam mocniej, dam i teraz.
Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Czw 16:16, 08 Lip 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Risate
Pasowany na Rycerza
Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 830
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Narnia - Samotne Wyspy
|
Wysłany: Czw 11:13, 13 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Estera słuchała z pewnym niedowierzaniem. Ale potem przypomniała sobie, że to nie chodzi o jakąś słodką dziewczynkę, tylko o tą bezduszną dziewuchę
- Co za żmija! - wybuchnęła Estera, a w jej oczach można było dostrzec ogień. - Nie. Tak dłużej nie może być. Jeśli szczęśliwym trafem spotkamy resztę, trzeba będzie opracować plan ucieczki doskonałej - i tu elfka zaśmiała się, bo sama nie wierzyła w to, co wygaduje. - No dobrze. A tak w ogóle, to co z twoją magią ? Tobie też podają ten eli... - i tu urwała, bo usłyszała czyjeś kroki, które zatrzymały się przy drzwiach składziku. Esti nie straciła zimnej krwi i pociągnęła Justynę, a potem obie przycisnęły się do ściany. Świeczka zgasła. Drzwi powoli zaczęły się otwierać. I zrobiło się jaśniej. To był strażnik z pochodnią. Elfka pomyślała, że warto spróbować stać się niewidzialną. Więc złapała przyjaciółkę za ręce i już po chwili wyparowały jak kamfora. Do pomieszczenia wszedł rosły mężczyzna, z lewą ręką na mieczu. Przez dłuższą chwilę patrzył w stronę dziewczyn. Ester serce zaczęło walić jak szalone. Myślała, że niewidzialność nie podziałała na czarodziejkę. Gdy nagle...
- Przeklęte szczury! Co noc robią hałas! - usłyszały głos wartownika i zamykające się za nim drzwi. Obydwie odetchnęły. Gdy kroki ucichły, Esti puściła ręce Justyny i tak jak szybko zniknęły, tak nagle się pojawiły. Elfka ponownie zapaliła świecę.
- Na czym skończyłyśmy? A tak. Podają ci eliksir? - spytała i uśmiechnęła się.
Ostatnio zmieniony przez Risate dnia Czw 11:16, 13 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ellenai
Moderator
Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Czw 11:26, 13 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
- Ufff, wystraszyłam się. Czekałaby mnie kolejna chłosta, jak nic - odetchnęła Justyna. - Dzięki, Ester. O co pytałaś? A tak, eliksir. Pojęcia nie mam. Wiem, że Korion zdradził Korradinowi jego skład, ale on mi nic specjalnego nie dawał... Jem to, co inni niewolnicy... Chyba, że mi dodają go do picia czy jedzenia... Z drugiej strony wcale nie jestem oszołomiona, więc nie wiem... Naprawdę nie wiem. A co do ucieczki... Wiesz, nie wiem, czy się odważę. Próbowałam już... i została mi po niej niemiła pamiątka - delikatnie dotknęła spalonego ramienia. - Nie chcę następnej. A poza tym... nie użalaj się tak nade mną, kochanie. Jestem niewolnicą, a niewolncy muszą umieć wiele znieść... także chłostę.
Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Sob 16:05, 19 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Atim
Gość
|
Wysłany: Czw 16:08, 13 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Do zadań Riliana należało w tym tygodniu przygotowanie rozrywki dla gości. A więc znalazł w miastach nieopodal błaznów, połykaczów ognia, sztukmistrzów. Zamówił również sztuczne ognie. Wszystkich, którzy byli odpowiedzialni za jakiekolwiek przygotowania, przynajmniej dwa razy spotkała chłosta. Mag otrzymał ją za złe ustawienie kwiatów obok sceny dla połykaczów ognia. Nie był to pierwszy raz, najgorzej było zaraz po kupieniu go, w Taszbaanie gdy Tarkiina "uczyła go pokory" - dostał wtedy sto batów. Później w posiadłości każde spóźnienie karane było chłostą. Więc mag przywykł już do tego i nikomu nic o tym nie mówił, bo po co? Drugim razem nie zauważył Wezyra, który wszedł do ogrodu, a mag nie skłonił się, tylko pracował dalej. I tak mijały kolejne dni. Do przyjęcia został już tylko jeden dzień.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ellenai
Moderator
Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Czw 16:44, 13 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Po tym, jak o mało nie zostały przyłapane, dziewczyny bały się zostać dłużej w składziku i szybko się pożegnały. Estera ruszyła w stronę swojej kwatery, Justyna do komnaty Lasenne.
Po kilku dniach do wspólnej komnaty Justyny i Lasenne wpadła młoda Tarkiina wymachując trzymanym w dłoni zaproszeniem, i zwróciła się do Justyny dobrze znanym jej tonem, zupełnie takim samym, jak sprzed znajomości z Oro:
- Nie miałam pojęcia, że w Archenlandii będzie tak ciekawie! Spójrz, dostaliśmy zaproszenie od samego wielkorządcy Archenlandii na urodziny jego syna. Popatrz, napisane wyraźnie: "Szlachetny Korradin z rodziną!" To znaczy, że ja też tam pojadę! Ach, jak ja uwielbiam przyjęcia! Ciekawe, czym się będzie różnić od przyjęcia w pałacu Tisroka (oby żył wiecznie!)...
Justyna ucieszyła się, że choć na jeden dzień pozbędą się towarzystwa Oro.
A Lasenne po chwili dodała:
- Oro pewnie też dostała zaproszenie... Zapraszają wszystkich Tarkaanów, więc ona na pewno też będzie... Pójdę się spytać! - i wybiegła z pokoju. Optymizm Justyny prysł jak bańka mydlana. Przyjęcie z Oro nie będzie przyjęciem tylko katorgą! "Ciekawe, dlaczego mnie nie posłała z tym pytaniem do tej zołzy..." dumała ponuro, prasując suknie Lasenne.
Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Czw 16:21, 08 Lip 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|