Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ellenai
Moderator
Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Sob 10:44, 17 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Justyna podtrzymała drżącą Marię. "Nic dziwnego, że dygocze" pomyślała "po takim przeżyciu..." Maria wsparła się na niej przez chwilę, a po kilku minutach, gdy odzyskała siły i oddech, ruszyli dalej. Bez dalszych przeszkód przeszli z powrotem przez tunel i dotarli do korytarzy Harfangu. Wkróce wszyscy spotkali się znowu. Dwóm pozostałym grupom udało się zdobyć Kuei i Ozai. Zaraz potem Ester zabrała Amosa i Traq, mówiąc, że idą szukać Appy.
- No, to nam postaje Aang... - uśmiechnęła się czarodziejka. - Chyba mam pewne pojęcie, jak go zdobyć... - przypomniała sobie, że gdy byli na zewnątrz, widziała ciemne chmury płynące po niebie. Zbliżała się burza...
- Powinniśmy udać się na najwyższą wieżę zamku... Kto idzie ze mną?
Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Czw 13:53, 05 Sie 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nienna
Osobisty Strażnik Króla
Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 1305
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Sob 13:37, 17 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Maria zastanowiła się chwilę. Justynie przydałaby się pomoc.
- Ja idę - rzekła.
Po chwili przyłączyła się do nich reszta.
"Tak myślałam" przeszło księżniczce przez myśl. "Chyba nikt nie chciałby zostać tutaj i czekać w niepewności..." ale na głos powiedziała tylko:
- Jesteś pewna, że tam będzie Aang?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nat
Gość
|
Wysłany: Sob 13:55, 17 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
- Idę z wami - powiedziała Ireth. - Ile jeszcze mamy czasu, żeby wszystko znaleźć?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Atim
Gość
|
Wysłany: Sob 14:29, 17 Paź 2009 Temat postu: Aang |
|
|
Nie mając czego szukać, Rilian, Evanlyn i Ireth przyłączyli się do grupy Justyny. Nie wychodzili teraz na zewnątrz, ale szli wielkimi korytarzami Harfangu, ciągle szukając drogi ku górze.
Minęli już kuchnię i spiżarnię, wszystkich rozbawił widok młodego olbrzyma, który żonglował jabłkami i zastygł w bezruchu, a owoce nad nim. Potem przeszli przez wielką salę, pośrodku której stał wielki, dębowy stół. Zapewne olbrzymy przygotowywały się już do obiadu, ponieważ na stole rozpostarto biały obrus, rozstawiono świeczniki oraz dzbany z winem. Przez drzwi na drugim końcu sali przeszli bez najmniejszego wysiłku - były uchylone. Zobaczyli korytarz wyłożony wspaniałym dywanem, który wspinał się również po schodach. Frędzle na jego brzegach dla olbrzymów malutkie, sięgały ludziom do kolan. Zaczęła się wspinaczka. Schodów było ponad dwieście, a każdy miał półtora metra wysokości.
- Nie damy rady się tam wspinać o własnych siłach - powiedział Rilian.
Razem z Justyną wymówił zaklęcie i z góry spłynęło sześć lin. Każdy trzymając się swojej, o wiele łatwiej pokonywał wysokość. Gdy dotarli na szczyt, minęły już dobre dwie godziny. Jednak tym razem nie ujrzeli schodów w górę. Rozpościerał się tam korytarz, a drzwi prowadzących do różnych sal było około pięćdziesiąt. Każdy indywidualnie rozpoczął poszukiwania. Zwiedzali piękne sypialnie, pokoje, galerie, a gdy okazało się, że w żadnym z pięćdziesięciu pięciu pokoi nie ma schodów, pozostało im jedno - spróbować otworzyć te w najciemniejszym zakątku korytarza, osnute pajęczynami. Były to drzwi najmniej używane, zawiasy już od dawna zardzewiały, a klamki nie było.
- Mogę się założyć, że nikt nie znalazł po drodze klucza. A więc odsuńcie się trochę - powiedział mag. Wyciągnął miecz z pochwy i paroma cięciami wyłupał spory kawałek najbardziej spróchniałej deski.
Zginając głowy udało im się przejść. Znaleźli się w jakimś ciemnym pomieszczeniu, czuć było stęchliznę. Rozbłysły kryształy i Aury. Teraz poznali, że znajdują się w zbrojowni. Otaczały ich tuziny hełmów, tarcz, łuków, mieczy i włóczni. Rozpoczęli przeszukiwanie. Zbroje były najróżniejszych rozmiarów - pasowałyby na karła, człowieka lub olbrzyma. Zapewne ci pierwsi zostali zgubieni przez "gościnność" olbrzymów. W końcu któraś z dziewcząt - Maria lub Ireth - zauważyła, że posąg górujący nad komnatą nie jest wcale przytwierdzony do ściany. Lekki, lecz wyczuwalny powiew powietrza wydostawał się zza statuy. Postanowili sprawdzić, skąd on się bierze. Z całych sił spróbowali odsunąć podobiznę olbrzymiego króla, ale ta ani drgnęła.
- To na nic - odezwał się Nirian. - Potrzeba nam czegoś śliskiego, czegoś, co można polać pod statuę - dodał i zaczął się rozglądać dookoła.
- To może być? - odezwała się Evanlyn, trzymając w ręku dzban starej oliwy, służącej niegdyś do smarowania zbroi olbrzymów.
- A, no, oczywiście - odezwał się król.
Obydwaj z Rilianem poczęli dokładnie rozlewać oliwę pod statuą. W końcu podłoże wokół niej połyskiwało w nikłym magicznym świetle.
Raz, dwa, trzy! Statua ruszyła się z miejsca, początkowo niechętnie, lecz gdy dostawało się pod nią coraz więcej oliwy, stała się o wiele lżejsza.
Zobaczyli jakby czarny wyłom wielkości dwóch i pół, może trzech metrów. Powoli ostrożnie zajrzeli do środka. Ku swojej wielkiej uldze ujrzeli schody prowadzące ku górze. Jak się domyślali, wspinając się nimi można było dotrzeć na którąś z wież. Teraz jednak nie mogli wspinać się równomiernie. Kręte schody wspinały się ku górze zaraz przy ścianie, ale nie było przy nich żadnych poręczy czy barierek. Dzięki kolejnemu zaklęciu w ścianie pojawiły się haki z zawieszoną na nich liną. Tutaj stopnie nie były tak wysokie, miały najwyżej pięćdziesiąt centymetrów wysokości. Aury krążyły wokół nich, ale nie dawały rady rozświetlić całej szerokości wieży. Wspinali się tak ku górze, ale nikłe światło dzienne na czubku baszty nie przybliżało się wcale. Szli w następującej kolejności: Rilian, jedną ręką trzymał się liny, a drugą oświetlał fragment schodów mieczem, potem szła Justyna, która również dawała światło ze swojego szafiru. Następnie wspinały się Ireth, Evanlyn, Maria a pochód zamykał Nirian. W pewnym momencie mag zatrzymał się. W schodach przed nim widniała czarna dziura.
- O mały włos. Uważajcie! Tutaj trzeba się przycisnąć do ściany, żeby przejść bezpiecznie - jego głos odbił się głębokim echem w pustej przestrzeni.
Na szczęście wszyscy przeszli szczęśliwie, a światło w górze przybliżało się. Minęło około trzech godzin, gdy doszli wreszcie na szczyt. Weszli na dobrą wieżę. Górowała ona nad całym zamkiem. Niebo nad całą krainą było bezchmurne. Jedynie na zachodzie malowały cię ciemne kształty, które zwiastowały rychłą zmianę pogody. Mag i czarodziejka spojrzeli w tamtą stronę i skinęli nieznacznie głowami.
- Zbliża się Aang. Nieokiełznany żywioł. Nawet kapłani olbrzymów nie dali rady zamknąć go w krysztale. Nie posiadali wystarczającej równowagi - mówiąc to, Rilian patrzył na Górski Diament, który znajdował się u rękojeści jego miecza. Teraz już ciemne chmury można było dokładnie dostrzec. Wiatr wiał na południe a one nie zmieniały kierunku. Kłębowisko czarnych bałwanów zaczęły przecinać błyskawice. Teraz nawet północny wiatr ucichł w oczekiwaniu na rozwój wydarzeń. Baszta nie była zadaszona, więc poczuli pierwsze krople deszczu. Po chwili zaczęła się ulewa. Rilian wpatrywał się w ciemne chmury a tymczasem Justyna wyjaśniła pozostałym ich plan.
- Dzięki Kryształowi Równowagi, Rilian spróbuje ujarzmić energię Aanga i zamknąć ją w sobie. Będzie miał mało czasu na otwarcie wrót i wypuszczenie błyskawicy znów na wolność. Inaczej moc go zniszczy - zakończyła.
Przyjaciele popatrzyli na nią ze zdziwieniem. "Zniszczy?"mówili wzrokiem. Ale już się zaczęło. Czekali teraz w ciszy i patrzyli na Riliana. Mag wyciągnął miecz, skierował go w kierunku środka chmury. Teraz rozdzieliły się one i zamknęły basztę w oku burzy. Padał bardzo obfity deszcz. Gdyby właz na wieżę nie pozostał otworzony, zapewne przyjaciele staliby po pas w wodzie. Teraz zaczęły uderzać pioruny.
Mag wykrzyknął coś w niezrozumiałym języku, a odpowiedziało mu potężne dudnienie z wnętrza chmury. Brzmiało to jak śmiech. Rilian uniósł miecz i zaczął wymawiać zaklęcia takie, na których zwykły człowiek połamałby sobie język. Burza odpowiedziała błyskawicami. I tak przez chwilę prowadzili ze sobą coś w rodzaju dialogu. Mag nagle wskoczył na murek, służący stróżującym olbrzymom za podpórkę i uniósł miecz w górę. Z chmury rozległ się świszczący dźwięk, a po chwili Rilian został trafiony przez tyle błyskawic naraz, że nie powinien pozostać po nim ślad. Burza zniknęła. Mag zeskoczył z podwyższenia i szybko podszedł do towarzyszy. Stanowczym głosem powiedział:
- Mam Aanga. Oby tylko inni znaleźli Appę. Musimy bezzwłocznie znaleźć się przy wrotach. Dotknijcie mojego płaszcza.
Przyjaciele, zdziwieni, posłuchali maga. I bez jakiegokolwiek błysku, huku czy zaklęcia zniknęli z wieży i pojawili się przed wrotami. Reszta już tam czekała. Cztery kryształy znajdowały się na swoim miejscu. Rilian podszedł do bramy, dotknął wyżłobienia w kształcie pioruna, a wszystkie kryształy zajaśniały wielkim blaskiem. Wrota otwarły się, a przyjaciele ujrzeli złoconą salę a w jej centrum skrzynię ze złotem. Na czubku cennego kruszcu leżało małe, skórzane zawiniątko...
Ostatnio zmieniony przez Atim dnia Sob 15:49, 17 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Risate
Pasowany na Rycerza
Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 830
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Narnia - Samotne Wyspy
|
Wysłany: Sob 14:46, 17 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Poszukiwacze Appy znaleźli się za zamkiem. Ruszyli dalej w milczeniu. Kilkaset metrów od zamku ukazała im się bardzo wysoka góra. Jej szczyt owinięty był w kłębiaste, zszarzałe chmury. Niechętnie ruszyli dalej.
Doszli do podnóża góry i wygięli szyje, by spojrzeć na swój cel, który musieli osiagnąć.
- Nie, to nie dla mnie. Złapcie się mojego płaszcza - rzekła do towarzyszy elfka i wystawiła ręce, niewysoko, w bok. Zaczęła wymawiać słowa zaklęcia. Nagle wokół nich pojawiła się zawierucha, która przerodziła się w huragan. Znaleźli się teraz w jego centrum i unieśli się w górę. Po paru minutach szalonego lotu znaleźli się na szczycie. Ujrzeli jaskinię. Biło z niej światło, ale światło to nie miało koloru. Podeszli bliżej, gdy nagle z jaskini wyłonił się orzeł. Był większy niż zwykłe orły, ale nie przerastał wzrostem elfki.
- Czego chcecie ?! - zagrzmiał Orzeł.
- Rozejrzeć się w tej jaskini - odpowiedziała mu Ester.
- Nigdy nie zdołacie tu wejść!
- Czyżby?
- A jak niby zamierzacie to zrobić? - powiedział ironicznie ptak.
- Jeszcze nie wiem - zastanowiła się chwilę. Kątem oka ujrzała, że Amos próbuje się zakraść do jaskini. - Ale wiem, że na pewno nie prześcigniesz mnie w locie! - powiedziała nagle.
- Ciebie?! - zaśmiał się Orzeł. - Nigdy tego nie zdołasz uczynić.
- Przekonajmy się, Panie Powolny.
- Jeszcze tego pożałujesz, pomiocie! - ryknął, z lekką nutą wściekłości w głosie.
- Do startu, gotowi... start! - krzyknęła elfka i wzbiła się w górę. A Orzeł zaraz za nią. Ruszyli przed siebie. Z początku Estera nie dawała za wygraną i leciała najszybciej, jak mogła. Gdy już odciągnęła ptaka wystarczająco daleko od Orlej Góry, zaczęła powoli zwalniać. Strażnik kryształu zaczął ją wyprzedzać. A ona zwalniała coraz bardziej i bardziej, a on leciał coraz szybciej i szybciej. W końcu Ester zawróciła, by dotrzeć do swych towarzyszy.
Wreszcie dotarła na górę. Tam czekali na nią Amos i Traq. Wilk właśnie podawał klejnot powietrza centaurowi, gdy Esti wylądowała.
- Świetnie. Zabierajmy się stąd. Pan Powolny zaraz się zorientuje, że wpuściłam go w maliny - rzekła, a oni złapali ją za płaszcz. Elfka znów utworzyła huragan. Już po chwili byli z powrotem w zamku. Przy drzwiach nikogo nie było. Estera włożyła na swoje miejscę Appę. Kuei, Ozai i Yue zostały umieszczone tam wcześniej. Chwilę potem, ni z gruszki, ni z pietruszki, pojawiła się reszta. Ale nikt nie trzymał w ręku nic, co przypominałoby Aanga. Estera popatrzyła na nich pytająco, gdy do drzwi podszedł Rilian, dotknął znaku pioruna na drzwiach, które po chwili się otworzyły. I wszyscy ujrzeli ogromny, bijący blaskiem w oczy skarbiec.
Ostatnio zmieniony przez Risate dnia Sob 15:09, 17 Paź 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ellenai
Moderator
Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Sob 15:26, 17 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Wszyscy stali w progu, wzruszeni i oszołomieni. Nie ośmielili się jeszcze wejść do sali. Jej widok zachwycił ich, ale oszołomienie wynikało z faktu, że ten jedyny, ostatni święty artefakt leżał oto przed nimi, na wyciągnięcie ręki. Po takim długim czasie, po tylu miesiącach (a może latach?) poszukiwań i cierpień, wreszcie jest! Tak blisko! Czy to naprawdę możliwe!? Czy naprawdę w końcu go odnaleźli? Tak długo się przed nimi ukrywał, grał z nimi w kotka i myszkę... Jeśli to naprawdę on, to Narnia jest ocalona! Wystarczy zagrać na nim i... Ale czy to rzeczywiście on? Kształt zawiniątka na nic nie wskazywał. A jeśli to jakaś inna rzecz? Gdzie jeszcze można szukać? A jeśli to jednak on... to kto jest godny, aby go wziąć?
Takie myśli wirowały w głowach towarzyszy. Zapomnieli nawet o upływie czasu. Potem popatrzyli po sobie. Kto wejdzie pierwszy? Kto odważy się rozwinąć tłumoczek? Kto pierwszy ujrzy nadzieję ich serc? I kto zdoła znieść rozczarowanie?
Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Pią 19:31, 06 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nienna
Osobisty Strażnik Króla
Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 1305
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Sob 16:34, 17 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
W końcu Nirian nie wytrzymał i ruszył przed siebie. Podszedł do skrzyni i niepewnie dotknął zawiniątka, tak, jakby za chwilę miał uciec, gdyby okazało się to czymś złym i niebezpiecznym.
W powietrzu czuło się napięcie, które rosło z każdą chwilą. Maria śledziła każdy ruch księcia i podejrzewała, że pozostali również to robią.
Palce Niriana powędrowały do sznurka, który oplatał zawiniątko - przypominało ono przez to sakwę. Ręce mu drżały, ale w końcu przemógł się i rozwiązał supeł.
Maria czuła, że jeszcze chwila i tam zemdleje. Słyszała głośne bicie własnego serca, kiedy książę włożył rękę do sakiewki. I nagle poczuła, że ogarnia ją wielkie uczucie ulgi. Artefakt jaśniał na dłoni Niriana jak najpiękniejsza gwiazda na niebie.
Księżniczka z uśmiechem na twarzy podbiegła do skrzyni.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Amos
Administrator
Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 1228
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Z kraju dalekiego od Narnii
|
Wysłany: Sob 21:23, 17 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Drzwi skarbca stanęły otworem. Udało się znaleźć wszystkie kryształy i pokonać ich Strażników. Wewnątrz pośród nieprzebranych bogactw, drogich kamieni i złota leżało małe, niepozorne zawiniątko. Gdy wszyscy stali jeszcze oszołomieni, Nirian podszedł i wydobył ze środka Róg. Maria roześmiała się i pobiegła do Niriana, a pozostali zaczęli krzyczeć z radości.
I w tym momencie zabrzmiało coś jakby wielki gong, a przez zamek przebiegło lekkie drżenie.
- Słuchajcie! - wrzasnął Amos. - Co to jest? Co się dzieje? Coś się zmieniło w otoczeniu! Czy już minęło czterdzieści osiem godzin??
Ostatnio zmieniony przez Amos dnia Sob 21:24, 17 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ellenai
Moderator
Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Nie 10:30, 18 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Gdy Nirian podszedł do zawiniątka, wszyscy wstrzymali oddech. Za chwilę wszystko się rozstrzygnie! Nirian odpakował tłumoczek. Przez chwilę książę wpatrywał się w to, co wyjął, szeroko otwartymi oczami, w końcu obrócił się do nich z twarzą promieniejącą szczęściem. W jego dłoniach leżał zgrabny róg, koloru kości słoniowej, pięknie cyzelowany srebrem.
Maria radośnie podbiegła do Niriana, pozostali zakrzyknęli z radości. Nareszcie! Po tak długim czasie, po tylu cierpieniach i błędnych śladach, cel został osiągnięty! Mają wszystkie artefakty, największy, najważniejszy z nich odnaleźli przed chwilą! Co za radość! Co za szczęście! A więc Narnia zostanie ocalona! W przyjaciołach aż gotowało się ze szczęścia. Tak jak cieszyli się w tej chwili, nie cieszyli się nigdy, nawet wtedy, gdy wydostali się z niewoli! No i byli z siebie tacy dumni! Udało im się!
I w tym momencie zamek zatrząsł się w posadach. Wszyscy mieli wrażenie, jakby coś... ruszyło z miejsca. Czyżby... czas?
Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Czw 14:05, 05 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Atim
Gość
|
Wysłany: Nie 14:36, 18 Paź 2009 Temat postu: Ucieczka z Harfangu... |
|
|
Nirian trzymał w ręku pięknie zdobiony róg. Napawał on wszystkich zachwytem. Nagle jednak, zza drzwi dobiegł jakiś hałas. Mag szybkim krokiem znalazł się przy nich i zauważył, że wrota się zamykają. Minął czas, jaki mieli na poszukiwania. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, użyć jakiejkolwiek mocy, zostali uwięzieni. Przyjaciele stali trochę dalej od drzwi i z przerażeniem patrzyli w kierunku zamkniętego wyjścia.
- No to zawiedliśmy Narnię - powiedział król.
Nie odpowiedział mu nikt. Mag dał znak towarzyszom, żeby do niego podeszli.
- Posiadam jeszcze moc energii. Jest coraz cięższa, ale jakoś wytrzymam. Mogę spróbować teleportować nas wprost do Narnii - zakończył.
Kazał przyjaciołom ustawić się w półokręgu. Stanął naprzeciw nich. Złożył ręce, a potem powoli je rozwierając i oddalając jedną od drugiej, wpatrywał się mocno w przestrzeń między nimi. Po chwili przyjaciele zauważyli, że pomiędzy rękoma Riliana zaczynają się wytwarzać błyskawice. "Co on zamierza zrobić?"myśleli zapewne. Jednak pioruny w ręku maga rosły tak, że w końcu utworzyła się z nich jakby kula. Rilian najpierw uniósł ją w górę a potem cisnął o podłogę. Towarzysze zauważyli tylko, że otaczają ich błyskawice. Następnie stali w Sali Czterech Władców w Ker - Paravelu. Za magiem widniał obraz "Bitwa pod Beruną"...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ellenai
Moderator
Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Nie 16:02, 18 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Mag odwrócił się i teraz wszyscy już patrzyli na obraz. Na wysokiej skale stało czworo pradawnych władców, ogłaszając zwycięstwo nad Białą Czarownicą, a obok nich stał Aslan z radosną miną.
- W imię Aslana! - zawołali nagle wszyscy równocześnie, a Justyna dodała, zwracając się do Niriana:
- Teraz, panie! Zadmij w róg!
Król uniósł róg do ust i zagrał. Wspaniały dźwięk rozlał się po całym zamku, a był tak potężny, że wydawało się, iż słyszała go cała Narnia.
Wszyscy poszukiwacze modlili się gorąco do Aslana, aby róg sprowadził pomoc. Czarodziejka wciąż wpatrywała się w obraz. I nagle ujrzała coś niezwykłego, nawet jak dla niej. Postacie czworga władców nagle jakby wyodrębniły się z malowidła, nabrały czterech wymiarów, ożyły, a potem zaczęły zblizać się do ramy. I oto już obok nich stała czwórka młodych ludzi - dwóch młodzieńców i dwie dziewczyny - o twarzach dzieci z obrazu, choć nieco starszych, dojrzalszych, lecz w zupełnie innych ubraniach i zdezorientowana rozglądała się dookoła.
Cała czwórka była tak dostojna i pełna godności, a poza tym podobna do ludzi na obrazie, że wszyscy od razu rozpoznali w nich pradawnych władców - zresztą już raz ich przecież widzieli - i głęboko się przed nimi pokłonili. Justynie serce biło szybko i mocno z radości, gdy składała głęboki dyg.
Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Czw 14:07, 05 Sie 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nienna
Osobisty Strażnik Króla
Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 1305
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Pon 17:02, 19 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Dźwięk Rogu rozniósł się niesamowitym echem po całym zamku, a może i po całej Narnii. Maria czuła wtedy, jak w jej sercu budzi się odwaga, nadzieja i radość. A potem wszystko działo się bardzo szybko. Z obrazu "wyszli" starożytni władcy. Dosłownie i w przenośni.
Wszyscy złożyli im głębokie ukłony, a potem stali i czekali, co nastąpi. Nikt nie mógł się odezwać. Aż w końcu przemówił Wielki Król:
- Witajcie, przyjaciele! Jak mniemam, to wy... - ale nie dokończył, bo przerwał mu nagły odgłos kroków, aczkolwiek nie były to kroki ludzkie.
"No pięknie!" pomyślała Maria. "Przenieśliśmy się do Ker zapominając, że teraz rządy sprawuje tu Jadis! Co teraz...?"
Księżniczka poczęła rozglądać się dookoła. Coś było już bardzo blisko nich.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Amos
Administrator
Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 1228
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Z kraju dalekiego od Narnii
|
Wysłany: Pon 17:38, 19 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
To było niesamowite! Nirian zadął w Róg, a wtedy Czworo Władców jakby wyszło z obrazu i pojawiło się między towarzyszami. Amosowi aż dech zaparło z wrażenia. Starożytni Władcy tu i teraz, choć trochę zdziwieni. Wilk skłonił się przed nimi wraz z pozostałymi i czekał, co będzie dalej. Wielki Król Piotr właśnie miał przemówić, gdy nagle rozległy się czyjeś kroki. No tak, przecież w w Narnii jest wciąż Jadis. Zdumionym oczom zebranych w sali ukazała się biała sylwetka, która zmierzała w ich stronę szybkimi i zagniewanymi krokami...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ellenai
Moderator
Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Wto 15:17, 20 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Oczy wszystkich, nie wyłączając królów, zwróciły się na drzwi, w których ukazała się biała sylwetka ludzka... niezwykle wysoka sylwetka ludzka. Wszystkim wystarczyło tylko jedno spojrzenie, aby rozpoznać tę osobę.
Łucja pisnęła cicho i zakryła sobie usta ręką. Edmund wytrzeszczył oczy i wyglądał jak zahipontyzowany, wlepiając wzrok w postać. Zuzanna zaczerpnęła głęboko odechu, a Piotr... Jego prawa reka sięgnęła odruchowo do lewego boku, tak, jakby chciał wyciągnąć miecz. Zupełnie zapomniał o tym, że go nie ma!
Poszukiwacze również wpatrywali się z niedowierzaniem w postać zbliżającą się ku nim. Próbowali przygotować się do walki, ale żadne nie mogło się ruszyć. Nawet magowie stali jak przymurowani. W głowach wszystkich wirowała szaleńczo tylko jedna myśl: "Co robić?"
Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Czw 14:10, 05 Sie 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Risate
Pasowany na Rycerza
Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 830
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Narnia - Samotne Wyspy
|
Wysłany: Wto 17:36, 20 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
W drzwiach stała Jadis. Nikt nie widział, co robić, nikt nie wiedział, co będzie. Biała Czarownica jeszcze ich nie zauważyła. I nagle Estera poczuła, że butelka na rzemyku zaczęła ją parzyć. A nawet świecić. "To teraz muszę tego użyć" pomyślała sobie. Szybkim ruchem złapała za fiolkę, zerwała rzemyk. I... coś jej podpowiadało, żeby roztrzaskała butelkę. Więc z impetem rzuciła butelkę o kamienną podłogę. Rozległ się przyjazny brzdęk tłuczonego szkła. I w mgnieniu oka wszystkich towarzyszy i czwórkę władców spowiły fioletowe, błyszczące opary. Nie można było nic dojrzeć, a dym szczypał w oczy. Wszyscy zaczęli je przecierać. Potem, gdy już je otworzyli, nie widzieli już Białej Czarownicy. Ani nie widzieli kamiennego pomieszczenia na Ker - Paravel. Teraz stali na kwitnącej, zielonej łące, a obok nich przepływał strumyk, w którym odbijały się promienie wiosennego słońca. W lesie nieopodal coś się poruszyło. Wszyscy zwrócili wzrok w tamtym kierunku.
Ostatnio zmieniony przez Risate dnia Śro 14:07, 21 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|