Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Bjart
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy
Dołączył: 13 Lut 2007
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Sob 21:41, 17 Mar 2007 Temat postu: Coś mojego |
|
|
Jak na razie bez tytułu. Po raz pierwszy umieszczam to na forum. Mam nadzieję, że wytkniecie mi bęldy i zmobilizujecie do daleszej pracy nad tym, która szczerze mówiąc, ostatnio mocno kuleje. A więc przygotować się psychicznie i...czytać!
Zastrzegam oczywiście prawa ^^
(no w końcu się Word otworzył, ale do rzeczy)
Rozdział I
Argil siedział nad brzegiem rzeki, biorąc do ręki kolejne kamienie puszczał tak zwane „kaczki”. Kątem oka obserwował młodego chłopca starającego się skierować strumień fontanny w odpowiednią stronę. Popatrzył na niego wzrokiem wyrażającym całkowitą dezaprobatę. Nienawidził magii. Szczerze mówiąc, magia była jedną z niewielu rzeczy, których naprawdę nienawidził, ale była też jedyną rzeczą, której nienawidził, a do której był zmuszany. Wszędzie go otaczała, dzieci od najmłodszych lat uczyły się nią władać. On, jako jedyny od wielu pokoleń królewskiej dynastii nie posiadał tego daru, i nie chciał posiąść.
Wypuścił z ręki ostatni kamień, który odbiwszy się pierw dziesięciokroć od wody zniknął pod jej powierzchnią. Może nie był to jego rekord, nie mniej jednak zadowolony podniósł się z kępy mchu widząc nadchodzącego Arnolda. Człowiek ten był służącym Argila. Chłopak ufał Arnoldowi, a ten zawsze wiedział, co sprawi księciu przyjemność, a co go rozzłości. Z tego też powodu, gdy mężczyzna podszedł do niego odezwał się pierwszy:
- Ach, witaj Arnoldzie. Piękny dzień dziś, choć czuję, iż nadszedł czas spędzenia jakże upojnych godzin w rozrywkowym towarzystwie.- w jego słowach wyczuwalna była niewątpliwie nutka sarkazmu.
- Witaj, niestety- odparł Arnold – muszę się z paniczem zgodzić.
- Anodzie, czy kiedykolwiek przestaniesz mówić do mnie „paniczu”?- spytał jak zwykle, choć doskonale znał odpowiedź
- I tym razem muszę panicza rozczarować.- odrzekł służący- Nie przestanę, panicz rozumie, etykieta.- dodał po chwili.
- Tak- przeciągnął Argil- etykieta to kolejna bzdeta. –Widzisz, kochany Arnoldzie, nawet się rymuję, choć gramatycznie powinno być bzdet.- stwierdził wesoło.
- Oh tak, panicz miał zawsze swoiste poczucie humoru, które niewątpliwie bardzo umila mi dzień pośród tych wszystkich sztywnych rozmów.- odparł Arnold rozluźniając się nieco.
- No dobrze, żarty żartami, ale musimy już iść.-zauważył Argil. – Może spóźnić się na przyjęcie jest w dobrym tonie, przynajmniej niektórzy tak twierdzą, ale mój ojciec prosił, abym dzisiaj wyjątkowo tego nie czynił.- mówiąc to położył wyraźny naciska na ‘wyjątkowo’.
- Ach tak.- odparł służący. – Dziś przyjeżdża królowa Erynia, wszystko więc musi być idealne.- dodał nie bez cienia uśmiechu.
- Nie rozumiem- powiedział chłopak zmierzając w stronę zamku- dlaczego mój ojciec aż tak bardzo rywalizuje ze swoją własną siostrą.
- Cóż paniczu, wydaję mi się, że nawet sam król Markus tego nie wie.- odparł krótko sługa.
Szli dalej w milczeniu przez królewskie ogrody. Argil rozkoszował się pięknem tegorocznej wiosny. Drzewa pokrywały różnokolorowe kwiaty, wśród nich przeważały jednak białe i różowe. Kochał przyrodę i uważał ją za coś o wiele potężniejszego od magii.
Dotarli wreszcie do wewnętrznego muru, okalającego tereny zamku. Przy wejściu stało, jak zwykle, dwóch wartowników, którzy bez słowa przepuścili księcia i Arnolda, kłaniając się temu pierwszemu. Argil kiwnął głową. Szanował strażników i współczuł im jakże nudnej pracy. Ich oczom ukazał się dziedziniec.
- Wkraczamy do szarej rzeczywistości.- mruknął Argil.
Spostrzeżenie było jak najbardziej trafne. Wokół nich znajdowały się mury, posągi, bruk i tylko gdzieniegdzie rosły kwiaty doniczkowe. Przy głównej, brukowej alei rosły palmy. „Palmy.- pomyślał Argil- Kto u nas, na łonie natury, widział palmy?- pokiwał głową z pożałowaniem”. Robił tak zawsze na ten widok, który niewątpliwie go denerwował. Nie lubił sztuczności, przepychu, a sadzenie palm na terenie naturalnie porośniętym drzewami iglastymi, lub na niższych obszarach liściastymi, wydawało mu się po prostu głupie.
Doszli już jednak do zamku, po czym książę udał się do swych komnat aby przygotować się do uczy, która, jak sami się zapewne domyślacie, nie napawała go optymizmem.
* * *
Więc oto jest piersza część tegoż rozdziału C.D.N. o ile zechcecie
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
kolorowa_ćma
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy
Dołączył: 27 Lut 2007
Posty: 98
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: z Ker-Paravelu
|
Wysłany: Nie 9:14, 18 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
Super!!! Dziewczyno Ty masz po prostu talent, bo za co się nie weźmiesz(za wiersze lub te super rozdzialiki) wychodzi Ci to na dobre! Ale nie będę tu tak paplała, tylko powiem krótko: brawo !!!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ellenai
Moderator
Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Pon 9:05, 19 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
Piszesz bardzo literackim językiem, jak doświadczony pisarz. Brawo!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bjart
Mieszkaniec Zachodniej Puszczy
Dołączył: 13 Lut 2007
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Pon 16:14, 19 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
Dziękuję Wam, ale fakty są takie, że jest to moje pierwsze opowiadanie. Wklejam końcówkę drugiego rozdziału- enjoy
Argil stał właśnie w komnacie przed lustrem, krzywiąc się na swój widok. Kolejną rzeczą, której nienawidził był elegancki ubiór. Uważał, iż wygląda gorzej, niż królewski błazen. Czarna, srebrno wyszywana tunika, znakomicie kontrastowała z jego bladą cerą i doskonale podkreślała czerń jego włosów, nie mniej jednak książę, wcale nie czuł się w niej dobrze. Patrzył zażenowany w swoje odbicie, gdy ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę.- powiedział i spojrzał w tym kierunku. W otwartych drzwiach pojawił się Arnold. –Ach to ty, wejdź proszę.- rzekł uprzejmie Argil.
- Witaj paniczu.- sługa skłonił głowę.- Obawiam się, iż musimy już iść.- powiedział.
- Niestety muszę się z tobą zgodzić.- przytaknął Argil. – Czy nie sądzisz, że wyglądam w tym- tu dotknął tuniki.- jak błazen?- spytał.
- Uważam- odparł Arnold- że wyglądasz bardzo dobrze i elegancko, aczkolwiek wiem, że taki ubiór nie sprawia Ci radości.
- Słusznie sądzisz.- odrzekł po chwili zamyślenia książę.- Ani ubiór, ani uczta nie sprawia mi najmniejszej przyjemności, ale cóż począć.- stwierdził ponuro.
- Chodźmy paniczu.- powiedział Arnold i otworzył przed nim drzwi.
* * *
Zanim Argil znów znalazł się w swojej komnacie, minęło wiele, ciągnących się w nieskończoność godzin. Najgorsze było zaiste to, że jak dowiedział się dziś książę, wszystko dopiero się zaczynało. Na początku uczty, oznajmiono, iż królowa Erynia zostaje w zamku przez półtora tygodnia. „Dziesięć dni uczt, polowań i wielkiego zamieszania o nic.- stwierdził ponuro Argil”. Resztę czasu spędził głównie uprzejmie odpowiadając na pytania, zadawane przez ważne osobistości, z których co drugie się powtarzało. Pytali przede wszystkim o naukę, zainteresowania, politykę i jego stosunek do niej oraz oczywiście…o magię. „Oh tak- pomyślał książę, zdejmując z ulgą haftowaną tunikę.- to chyba interesuje ich najbardziej. Przecież, gdybym zaczął przejawiać choćby najmniejsze zdolności magiczne, to wszystkie zakątki Królestwa Centralnego sekundę później zaczęłyby o tym trąbić. A może po prostu lubią porozmawiać trochę z takimi odmieńcami- zakończył rozmyślania na ten temat wchodząc do łaźni.”
Czekała tam już na niego wanna, z gorącą wodą, przygotowana wcześniej przez służbę. Książę z błogim wyrazem twarzy zanurzył się w cieczy. Poznał od razu, że ktoś dolał jego ulubiony, sosnowy olejek do wody. Nagle uśmiech spełzł z jego twarzy na myśl o jutrzejszych lekcjach. „Hm, co tam jutro mamy.- pomyślał- Geografia, napisałem referat o Rivenie. Matematyka, tak, zadanie odrobiłem dziś w altanie. Astronomia, dziennik nieba jest chyba uzupełniony. Teoria magii…-westchnął cicho- cóż, napisałem dość sporo o wykorzystywaniu magii w medycynie, choć nie sądzę, by było mi to potrzebne.- pomyślał i wyszedł z wody wycierając się miękkim ręcznikiem. Argil mógł myśleć tylko o teorii magii, gdyż lekcje praktyczne, z wiadomych przyczyn, zostały zaniechane. W jego przypadku były po prostu zbędne. Szczerze mówiąc, teoria też wydawała mu się idiotyczna, skoro nie miała pokrycia w praktyce, nie mniej jednak, król Markus nie zgodził się na jej zawieszenie.
„Dobrze, że nie umiem czarować.- stwierdził Argil rozmyślając.- Przynajmniej ani ojcu, ani żadnemu doradcy nie wpadnie do głowy, aby wykorzystać mnie do jakiejś misji.” Nawet nie wiedział, jak bardzo się mylił, chociaż wkrótce miał zostać o tym poinformowany.
* * *
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|