PSC
Zagubiona Dusza
Dołączył: 28 Lis 2006
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Sosnowiec
|
Wysłany: Czw 16:17, 20 Gru 2007 Temat postu: Elfie czary. |
|
|
1.Dziwny sen i początek przygody.
W jakiejś ciemnej Sali tkwi posąg jakiegoś człowieka, który dzierży w dłoni miecz jak gdyby miał zaatakować a pod nim wielka kamienna tablica, podchodzę bliżej... Widzę, że na niej są wyryte dziwne znaki, są w jakimś języku, którego nie znam, lecz nagle posąg przemawia:
-Zwykły chłopak a posiada moc większą niż jakikolwiek żywa istota... Cztery dusze, dziesięć żyć. Istoty dwie w jedno się przemienią, a na świecie zapanuje wieczny pokój. Lecz droga łatwa nie będzie, nowy Pan świata demoniego razem z wszystkimi jemu podwładnymi istotami chce zakłócić ten obecny ład. Tylko on może z Nim wygrać, tylko on może zadecydować o swoim losie.
Nagle przez witraże widać błysk, a ja poczułem niewyobrażalny ból w piersi, próbowałem krzyknąć, lecz z moich ust nie wydał się żaden głos.
W tym momencie usłyszałem trzask, już jest rano to był tylko sen…oby.
Otwieram oczy....pierwsze promyki światła pojawiły się już w moim pokoju przez okna. Mój pokój jest raczej niewielki i skromnie wyposażony w jedną szafkę, łóżko i krzesło. Na szafce można znaleźć kilka trofeów ze zwierząt. Zajrzałem do szufladki i wyciągnąłem łańcuszek-jedyna pamiątka po mojej mamie...
Wchodzę do dużego pokoju w poszukiwaniu brata, nie ma go, więc kieruję się do jego „terytorium”. W pokoju jak zawsze nieład, wszędzie porozrzucane ubrania. Brata także tutaj nie ma. Pewnie jest już na polowaniu.
-Witaj bracie! -Krzyknąłem, gdyż widziałem go przez okno, kiedy przebiegał.
-Witaj leniu!- Odparł z uśmiechem-Wychodź już z tego domu musimy coś upolować, później musimy poćwiczyć szermierkę i łucznictwo.
-Dobra już wychodzę.
Ćwiczyliśmy codziennie szermierkę i łucznictwo, bo niedługo będziemy pełnoletni i król wyda rozkaz zwerbowania nas do armii. Poszedłem pomóc bratu. Zawsze chodzimy polować do pobliskiego lasu, po śmierci rodziców nie bardzo mamy skąd brać pieniądze na pożywienie, więc musimy sobie radzić.
-Jestem, masz coś na oku?
-Cśś…-powiedział pokazując palcem na niedużą sarnę stojącą w oddali.
Już napiąłem cięciwę…miałem strzelać, gdy pojawił się Kal, jeden ze Strażników.
Strażnicy to elita, składająca się z najlepszych rycerzy wszystkich ras. Stworzeni po to żeby do naszego świata nie przedostało się po raz kolejny zło.
-Witajcie. Co porabiacie w tym lesie, co? Fermeusie, Kaliposie?- Rzekł swym chłodnym, ochrypłym głosem. Szczerze mówiąc bardziej to brzmi jak warczenie niż jak mówienie.
Kiedy sarna go dostrzegła uciekła w gęstwinę, jak chyba każde zwierzę które dostrzegłoby istotę wysoką na około dwa metry i która ma tak przeraźliwy głos.
-Polujemy! A pan nam spłoszył sarnę! A panu nic do tego!- Odezwałem się pierwszy.
-Fermeusie nie tym tonem! Bo zaprowadzę Cię do ojca!
Wtem stanął w mojej obronie brat.
-Zapomniał pan, ze my nie mamy rodziców.- Powiedział, to z powagą i smutkiem w głosie.
Jak mieliśmy kilka lat ojciec zginął, w walce jako jeden ze Strażników, niestety nie wiem jak dokładnie zginął, ani przez kogo został zabity, a co dla mnie było najgorsze nie mam żadnej pamiątki po nim. Matka kilka lat później, z śmierci naturalnej.
Zauważyłem, że obu mina zrzedła, mojemu bratu na myśl o rodzicach a Kalowi, że Kalipos się tak odciął.. Już od jakiegoś czasu kłócili się, ponieważ Kalipos starał się o rękę jego córki. Była to piękna złotowłosa dziewczyna, córka bogatego Strażnika Kala. Nazywała się Arlona. Kal już odszedł, nie chciał więcej rozmawiać z moim bratem.
-Gbur!- Rzekł brat z uśmiechem.- Chodź lepiej poszukamy jakieś zwierzyny, bo będziemy bez śniadania…
Poszedłem za nim. Po chwili znaleźliśmy się w środku lasu. Ten las nazywano Lasem Śmierci, ponieważ każdy, kto wszedł, nie wychodził. Lecz my zawsze mieliśmy wielkie szczęście.
-Rozdzielmy się- Rzekłem po chwili namysłu- o wiele szybciej nam pójdzie, spotkamy się pod karczmą u Remiego.
-Skoro tak uważasz, to cię, chociaż tym razem posłucham..
Poszliśmy w dwie różne strony. Chodziłem po lesie dobrą godzinę i nic nie znalazłem. Oprócz kilku wiewiórek.
Nagle usłyszałem jakiś bieg, w pierwszym momencie myślałem, że to wilk, lecz to jednak nie było zwierzę-to była jakaś postać o sylwetce człowieka, lecz sposób, w jaki się poruszała na pewno nie był ludzki. Uciekała. Pobiegłem za nią.
Biegłem już chyba kilka kilometrów. Z ledwością oddychałem „jak człowiek może tyle biegnąć? „.Pomyślałem. W końcu postać upadła. Chyba była wykończona ciągłą ucieczką. „Przed czym mogła uciekać?” Niedługo się dowiem. Podbiegłem do niej, a raczej do niego. Lecz coś mnie zszokowało. To był Elf! Co robi Elf w tych okolicach?! Zwłaszcza sam, ich kraina jest daleko od ludzkiej, na tyle daleko, że jeszcze żaden człowiek do niej nie dotarł! Przez kilka minut stałem nad nim wpatrzony. W końcu Elf rzekł:
-Daj mi… wody…- Jego głos był ochrypnięty pewnie przez bieg. Ale dźwięk był dalej piękny tak jak to opowiadali bajarze z karczmy. Wyciągnąłem bukłak z wodą i podałem go mu do ust. Kiedy wypił wodę jego głos był już normalny.
-Czy on mnie dalej goni?
-Kto? Nikogo nie widziałem.
-Wielki demon, nas było kilku stanęliśmy do walki ja, Nefryt, Zakkom i Alb. Lecz on był zbyt silny…-tu jego głos się zarwał- Jestem z wiadomością dla waszego króla.
-To pewnie, dlatego was zaatakował, ale, po co? Skąd on się wziął?
-Ktoś otworzył Bramę…
Więcej się nie odezwałem wiedziałem, że nie mogę go zatrzymywać, to było zbyt ważne. Nagle jego miecz zaświecił na czerwono.
Co się dzieje? –Spytałem przerażony, kiedy Elf szybkim ruchem powstał.
-Nadchodzi! Weź to!
Podał mi miecz, był piękny, lekki a zarazem wytrzymały, widać było pracę Elfów. Widziałem tylko taki u mojego ojca. Pewnie on też jest jednym z Strażników.
- Uważaj nie wiadomo, z której strony zaatakuje!
Przyszykowałem się do obrony, lecz nagle coś mnie podniosło. Spojrzałem do tyłu, to był demon! Elf próbował go zranić, lecz na nic jego siły. Wisiałem jak sparaliżowany. W końcu zdobyłem się na odwagę. Wyrwałem się i dźgnąłem go w serce. Nagle cały świat zbladł, myślałem, że umarłem.
***
Farmeus w końcu się przebudził, pierwsze, czego oczami zaczął szukać była twarz brata i elfa.
-Co się stało? Zabiłem go? Nic ci nie jest?
- Spokojnie wszystko jest już dobrze. Zabiłeś go! Lecz on zostawił pewną klątwę na tobie.
-Jaką klątwę?
Mój brat na nas patrzył lekko przerażony.
-Spójrz na swoją prawą rękę. To w niej trzymałeś miecz, który zabił demona. Postawił Ci na niej znak.
-Co to za znak?- Wtrąciłem szybko.
-Znak przekleństwa, za każdym razem, kiedy będziesz próbował kogoś zabijesz lub zranisz on będzie powoli przejmował twoją dusze. Można by powiedzieć, że on żywi się twoją nienawiścią. Demon może odrodzić się w tobie... –Mówił to tak spokojnie jakby opowiadał dziecku jak bawić się w ganianego,- hmm...może przesadziłem z tym odrodzeniem, nasi magowie na pewno zdołają zatrzymać w pewnym stopniu działanie klątwy.
Nagle zrobiło się dziwnie cicho, ja sam byłem zmieszany. „Co mam robić?!” Po zabiciu demona czułem się jakoś związany z całą tą sprawą Bramy i z … Elfem.
Z drugiej strony, co JA mogę zrobić? Jestem jeszcze dzieckiem... I jeszcze na dodatek to przekleństwo, mógłbym przysporzyć zbyt dużo kłopotów. Jednak chęć wzięcia udziału w przygodzie i pomoc Elfu wzięła góre.
-Czy mogę ci towarzyszyć Elfie?
Był chyba zdziwiony tym pytaniem. Odpowiedział:
-Tak czy tak miałem zamiar cię wziąć, choć najpierw musimy coś uzgodnić-uśmiechnął się- pierwsza: musisz słuchać moich poleceń choćby nie wiem, co. Będę Cię uczył. A druga, nie mów już do mnie Elfie, nazywam się Netutos.
Dotarło do mnie, że cały czas nie znałem jego imienia.
-Ja muszę wykonać swoje zadanie. Jak odpoczniesz trochę, wyruszymy w drogę.
-Gdzie? – Zapytałem zaciekawiony.
-To zależy od decyzji twojego króla czy pozwoli mi na zabranie cię do...nieważne.
Przypomniałem sobie, że Kalipos siedzi z nami.
-Czy Kalipos może iść z nami?
-Przykro mi raczej nie… Ty już jesteś dla mnie małym obciążeniem. I teraz już zabierając Ciebie łamie rozkaz. Przykro mi…
Poczułem jakby strach, uczucie wywołane odejściem od brata. Nigdy, przenigdy nie oddalaliśmy się od siebie. Nie wyobrażałem sobie odejścia od brata, na dodatek tak daleko.
Było już późno jedynie księżyc rozświetlał świat, świat, który znałem, w którym się wychowałem... i który miałem opuścić z elfem. Położyłem się spać, Netutos położył się naprzeciwko mnie.
Tej nocy znowu miałem sen, byłem w tej samej sali. Lecz tym razem posągu nie było, były tylko gruzy, zapewne to tylko zostało po posągu. Podeszłem do miejsca, w którym był witraż, teraz nie było w sumie po nim śladu, oślepiał mnie blask słońca. Przeszedł po mnie dreszcz, to, co zobaczyłem było straszne. Widziałem swoją wioskę, była w ogniu, garstka żołnierzy postawiła się przeciwko demonom. Po chwili ujrzałem jeszcze dwa odziały, w jednym dostrzegłem Kaliposa, był wyraźnie zmartwiony. „Uważajcie!!!” chciałem wykrzyczeć, lecz odebrało mi mowę. Wielka kula ognia spadła na ostatni odział, odział mego brata. Wszystko było w ogniu, a ostatni ludzie zostali wymordowani przez demony. Obraz się zamazał. Znalazłem się z znowu w łóżku. „Mam nadzieję, że to był tylko sen” po raz kolejny pomyślał. Był już ranek, słońce świeciło jasno. „Dzisiaj chyba wyruszymy, muszę się szykować.”
2. Ucieczka do świata elfów.
Kiedy wstałem z łóżka rozejrzałem się dookoła, elfa już nie było...Czyżby poszedł beze mnie? Lecz nagle usłyszałem cichy szmer przy oknie, nagle elf wpadł do pokoju.
-Szybko pakuj wszystko, co najważniejsze i uciekamy-Był zdyszany, musiał tu biegnąć-, tym dalej będziemy od tej wioski tym lepiej...
-Czemu co się dzieje?
-Później Ci wszystko opowiem. SZYB...
Nie zdążył dokończyć a do pokoju przez okno wdarły się człekopodobne stworzenia. Różnica między nimi a ludźmi była taka, że to stworzenie miało troje oczu, skrzydła oraz żądło...
Netutos pociągnął mnie za rękę i nagle wszystko zawirowało, czuł jak mu się robi nie dobrze, poczuł, że nie stoi już na gruncie, ale też nie lata, czuł jakby był zawieszony w czasie... Wydawało mu się, że minęły godziny zanim znowu zaczął widzieć. Znajdował się w lesie, lecz nie przypominał on za nic lasu, w którym w sumie się wychował, były tu rośliny, jakich jeszcze nigdy nie widział, słońce tak świeciło jak jeszcze nigdy... „Czy jestem w niebie?” Przeszło mu przez myśl. Rozejrzał się jeszcze raz dookoła, w końcu w oddali zauważył elfa.
-Netutosie!- Zawołał-Gdzie my jesteśmy? Co się stało?
-Spokojnie.-Roześmiał się elf- Po kolei... Gdzie jesteśmy? Jakby to powiedzieć... W innym świecie...
-CO?!- Przerwał mu Farmeus- Co to znaczy w innym świecie?!
-Masz szczęście chłopaku, jeszcze żaden człowiek ani demon nie postawił w tym świecie nogi. To jest kraina elfów... Elgamera. A co do tego, co się stało... W karczmie zaatakowały nas Funtini. Musiały przedostać się do naszego świata razem z demonami. A ja nas teleportowałem tutaj, to była pewnie Twoja pierwsza teleportacja, prawda?
-Tak.-Trochę zawstydzony dodał.- Nie wierzyłem w to, że w ogóle jest to możliwe.
-Ehh... Ojciec nie wiele zdołał Cię nauczyć.
-Znał pan mojego ojca?!- Serce zaczęło mocniej bić mu w piersi. Tak mało wiedział o swoim ojcu...
-Kto ze strażników go nie zna... Pewnie tego też nie wiesz... Twój tata był mieszańcem.
-CZYM?!
-Pół elfem, pół człowiekiem...
-Czyli...-Zamyślił się- we mnie też jest jakaś cząstka elfa?
-Nie tylko elfa... Nie powinienem Ci tego mówić, ale żeby zostać Strażnikiem trzeba wypić krew smoka. Masz niewiarygodne szczęście i wielką przyszłość. Mało ludzi jest takiej krwi, lecz Ci, co takiej byli, zostawali najczęściej królami.
- Nigdy nie myślałem o sobie, że jestem wyjątkowy... Jestem chyba czymś więcej niż mieszańcem- we mnie dodatkowo jest demon...
- Tak, jesteś chyba najbardziej wyjątkową istotą na świecie...-uśmiechnął się- Co do naszego treningu: jutro idziemy do stolicy elfów, zapowiedziałem nasze przyjście. Tam rozpoczniemy trening, pierwszą rzeczą, jaką zrobię, będzie przetestowanie twoich umiejętności.
-Netutosie, może coś upoluje, bo powoli się ściemnia.
-Przepraszam cię, dobrze idź coś upoluj a ja zajmę się rozbijaniem obozu.
-Yyy... Tylko mam pytanie, skoro tutaj wszystko jest inne niż w naszym świecie to, na co mam polować?
Elf wybuchnął głośnym śmiechem.
-Kawshii... To ja coś upoluje, a ty rozbij obóz.
-Kaw... Co?
-Kawshii to w naszym języku znaczy dobrze.
- A więc Kawshii-zaczął się śmiać- to zacznę rozbijać obóz.
Elf już zniknął w zaroślach, dookoła było ciemno i ponuro.
- W tak pięknym miejscu nie ma strasznych potworów, na pewno...-starał się pocieszać Netutos, którego ciarki przeszły na myśl że jednak prawdą jest to że kraina elfów istnieje, a to pewnie oznacza że wszystkie bajki o wilkołakach i innych stworzeniach mroku również.-To może rozpalę ognisko, zwierzęta boją się ognia...
Niestety nie przyszło to mu z łatwością, ponieważ drewno było trochę wilgotne, ale jednak sobie poradził z tym zadaniem.
-Kawshii-starał się wykorzystać nowo poznane słowo- to teraz rozbije namiot.-chwilę się namyślił- Ale skąd wezmę namiot?!
Nie posiadał niczego, co można by wykorzystać jako schronienie. Przez chwilę przeszła mu przez głowę myśl, że na pewno elf w swojej torbie ma coś takiego. Już miał otworzyć jego plecak, gdy pomyślał, że Netutos na pewno nie chciałby żebym grzebał mu ktoś grzebał w plecaku...
Nagle coś poruszyło się w krzakach, Fermeus od razu rzucił się po miecz i już przyjął postawę bojową, kiedy w świetle ogniska zauważył twarz Netutosa.
-Pierwszy test zdałeś-rzekł z rozbawieniem na twarzy-zawsze trzeba być gotowym na atak.
Chłopak czuł jednocześnie wstyd, że chciał się rzucić na przyjaciela i gniew, że ten go tak przestraszył.
-A teraz powiedz mi, co chciałeś znaleźć w moim plecaku?-jego twarz nie przedstawiała żadnego wyrazu
-Coś, co mogłoby posłużyć jako namiot-twarz chłopaka oblała się rumieńcem. „On cały czas patrzał, co ja robię!” Pomyślał z oburzeniem.
-Dobrze, jednak, że nie zajrzałeś do środka, mógłbyś tam znaleźć rzeczy, które mogłyby przerosnąć twoje wyobrażenia. A, co do tego czy mam tam coś, co nadaje się na namiot- i owszem i zaraz to wyciągnę.
-Co takiego mógłbym tam znaleźć na przykład-wyrwało mu się z ust, zanim zdążył się zahamować.
-Kawshii... Masz jeden test zdany jeden nie... Trzymanie języka na wodzy ci nie wychodzi.-jego mina była obojętna, lecz ton głosu mówił za siebie- Niech Cię nie obchodzi to, co należy do mnie, pokaże Ci niektóre z tych rzeczy kiedy...będziesz gotowy.
I jak wrażenia? Oczywiście to nie jest jeszcze koniec, żeby nie było ^^. ;P
Ostatnio zmieniony przez PSC dnia Nie 18:35, 14 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|