Traquair
Moderator
Dołączył: 26 Gru 2005
Posty: 749
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: ze Smoczej Stolicy
|
Wysłany: Pią 14:26, 25 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Ale to nie są tolkienowskie elfy. To moje własne I żyją średnio po 200 lat, chyba że dopadnie je choroba, jak Elfryka XXXIII. I są rodzaju nijakiego, w przeciwieństwie do tych z "Władcy..." (chyba że z rozpędu napisałam gdzieś inaczej). I są powiększoną wersją takich z dziecięcych opowiastek. I, jak słusznie zauważyła Atra, mają skrzydła. I sięgają ludziom do pasa.
Hm, co Wam z tym miodem, he?
CZĘŚĆ 3
Z zapisków elfa Tarhana
Gdy teraz patrzę na ten dzień z perspektywy czasu, nie mogę się nadziwić, jak mało mnie to wówczas obchodziło. Nie wiedziałem jeszcze, że dzięki temu dekretowi odmieni się moje życie…
Pamiętam, że czułem się bardzo źle i zostałem tego dnia w domu. O wypędzeniu ludzi i pół-elfów Ullita powiedziała mi dopiero koło południa, kiedy to wróciła z targu. Nie przejąłem się zbytnio tą wiadomością, gdyż nie miałem z nimi do czynienia i ich los był mi obojętny. Wieczorem odwiedził mnie Nuha i zdał relację ze wszystkich wydarzeń. Większość Odmieńców opuściła miasto, jednak kilkunastu zostało zatrzymanych za, jak to określił, sprzeciwianie się dekretowi. Chodziły słuchy, że zostali doprowadzeni prosto przed oblicze króla, który nakazał ich uwięzienie do czasu wyjaśnienia sprawy.
Wciąż nie budziło to we mnie większych emocji. Jak każdy posłuszny obywatel uznałem, że władca ma zawsze rację i że nic nie dzieje się bez przyczyny. Byłem nauczony ufać ślepo królowi i tak też postąpiłem w tym przypadku.
Z zapisków pół-elfki Rejvy
Chciałam natychmiast zawrócić do miasta i chyba każdy by to zrobił na moim miejscu. Nie byłam w stanie racjonalnie myśleć i ubzdurałam sobie, że wystarczy wrócić do Afluentii, a natychmiast znajdę Allehę i Wendraha, powiadomię ich o dekrecie i razem uciekniemy. Na szczęście (choć teraz nie jestem pewna, czy nie lepiej byłoby skończyć całą tę historię już wtedy, a nie ratować się za wszelką cenę) Cefiro z pomocą otaczających nas pół-elfów i ludzi zdołał mnie przekonać do odstąpienia od tego zamiaru. Ale rezygnowałam z niego z ciężkim sercem, bo zostawiałam na pastwę losu siostrę i przyjaciela.
Nie potrafię opisać, co czułam, gdy pędziliśmy tak w stronę horyzontu. Byłam świadoma jedynie chrapliwych oddechów otaczających mnie Odmieńców, dotknięć ich skrzydeł na twarzy i unoszącego się wszędzie panicznego strachu. Niepewność i lęk co do przyszłości sprawiały, że biegłam przed siebie na pół przytomnie. Nigdy nie dowiedziałam się, ile czasu to trwało. Wiem tylko, że gdy wreszcie się zatrzymaliśmy, upadłam na trawę i myślałam, że umieram. Myliłam się, niestety.
Ocucił mnie Cefiro, nie mniej ode mnie przerażony. Drżącym szeptem wyjaśnił mi, że towarzyszący nam ludzie poznali miejsce, z którego można było wrócić do ich świata. Lecz, tak jak wiele lat wcześniej, wciąż nie wiedzieli, jak tego dokonać. Wszyscy, zmęczeni szaleńczą ucieczką, pokładli się na ziemi, czekając na cud. Nie mieliśmy sił przedsięwziąć czegokolwiek. Gdy w oddali ujrzeliśmy spory oddział elfów, tylko część z nas poderwała się i zaczęła gorączkowo przygotowywać do konfrontacji. Pozostali, w tym ja, patrzyli na to wszystko ze spokojem i zadziwiającą obojętnością.
Elfy poruszały się szybko i po niedługim czasie byliśmy już okrążeni. Pod zarzutem sprzeciwiania się rozkazom królewskim, każdemu z nas spętano ręce (a pół-elfom także skrzydła) i poprowadzono nas z powrotem do Afluentii. Na nic zdały się argumenty co odważniejszych, że zwyczajnie nie potrafiliśmy opuścić Ellaruin. Strażnicy byli nieugięci.
Nie zważali także na nasze zmęczenie i bezlitośnie popędzali. Z tego powodu znów widziałam świat jak przez mgłę i otrząsnęłam się z tego stanu dopiero, gdy zaczęliśmy wspinać się na zbocze. Podniosłam wzrok i rozejrzałam się dokoła. Słońce właśnie zachodziło i przez chwilę zapatrzyłam się na niebo. Pozłocone na brzegach chmury snuły się leniwie po jasnofioletowej powale Ellaruin i, jak zawsze, nie mogłam się na nie napatrzeć. Wbijające się w nadgarstki i nasadę skrzydeł sznury nie pozwalały jednak zapomnieć, że nie jest to zwyczajny wieczór. Ponownie ogarnęłam wzrokiem najbliższą okolicę. Kręta ścieżka wiodła nas coraz wyżej po skalistym zboczu najsłynniejszej góry w Ellaruin - góry Harrum…
Lubiłam patrzeć, jak zachodzące słońce sprawia, że jej szczyty płoną. Jako dziecko myślałam, że dlatego zwą ją Piekielną Górą. Dopiero Wendrah wyprowadził mnie z błędu. „Te skały mają więcej elfów na sumieniu, niż wszyscy mieszkańcy Ellaruin. Tutejsze jaskinie to najsłynniejsze więzienie tej krainy. Dla wielu stały się grobem.” Wtedy te słowa wywołały u mnie tylko mrowienie na karku, teraz omal nie zawyłam z rozpaczy…
Z zapisków Królewskiego Kronikarza
Nieprawdą były wieści głoszone przez królewskich heroldów. Tylko nieliczni Odmieńcy stawili opór królowi. Większość uciekała w panice, wiedząc, iż jest ich zbyt mało, by mogli cokolwiek przedsięwziąć przeciwko władcy. Elfryk XXXIV od początku wiedział, że nikomu nie uda się opuścić krainy, zaplanował więc odpowiednie wyjaśnienie dla swoich poczynań. I tak oto wszystkie pół-elfy oraz ich ojcowie znaleźli się w grotach Piekielnej Góry. Ci, którzy ich dobrze znali, szemrali przeciwko takiemu potraktowaniu swych współmieszkańców, za co król mścił się straszliwie. Miał za sobą oddane wojsko i wiedział, że potrafi nim zmusić swych poddanych do posłuszeństwa. Ellaruin przestało być szczęśliwą krainą z czasów Elfryka XXXII. Zastraszeni mieszkańcy udawali, że są bezkrytyczni wobec władcy, a ludzie i Odmieńcy żyli o chlebie i wodzie w ciemnych trzewiach góry Harrum. Zły to był czas, lecz każdy miał nadzieję, że wkrótce przeminie za sprawą jakiegoś cudownego wydarzenia. Nikt jednak nie kwapił się, by samemu zapoczątkować ruch opozycyjny, byli zresztą też tacy, którym ta sytuacja nie przeszkadzała. Czekano więc biernie na wybawiciela krainy, a tymczasem Elfryk XXXIV wykonał swój następny ruch.
Od razu przyznam się bez bicia, że z sytuacją polityczną to ja nie jestem jakoś strasznie zaprzyjaźniona i jestem świadoma tego, że polityka Elfryka może być nieco naiwna Ale w sumie sami oceńcie, bo ja już nie wiem, a jak się nie znam, to chyba nie powinnam się wypowiadać. To tak gwoli usprawiedliwiania sie
|
|