Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Traquair
Moderator
Dołączył: 26 Gru 2005
Posty: 749
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: ze Smoczej Stolicy
|
Wysłany: Pon 21:00, 19 Lis 2007 Temat postu: "Odmieńcy w Ellaruin" |
|
|
Proszę bardzo. Chcieli, to mają. Z góry przepraszam, jeśli będę popadać w ton patetyczny. Ale wszystkiego trzeba spróbować, prawda?
"Odmieńcy w Ellaruin"
Z zapisków Królewskiego Kronikarza
Niniejsza kronika jest nieoficjalnym, a przez to prawdziwszym, zapisem rządów króla Elfryka XXXIV. Tworzę ją, świadomy grożących mi niebezpieczeństw, ponieważ drżę na myśl, iż nikczemność tego władcy mogłaby mu ujść płazem. Chcę w ten sposób pozostawić dowód jego działań, których konsekwencje były niezwykle tragiczne i do dziś dnia przepełniają mnie bólem…
Żeby nakreślić pełny obraz sytuacji, muszę się jednak cofnąć do czasów dziada obecnego króla. Za jego to panowania w Ellaruin pojawili się ludzie. Od zawsze elfy kontrolowały miejsca, gdzie znajdowały się jakoby przejścia do świata tych dziwnych istot, lecz do tej pory niepotrzebnie. Tego pamiętnego dnia patrole przydały się po raz pierwszy. Strażnicy zaprowadzili przybyszów przed oblicze Elfryka XXXII, który gościł ich na swym dworze przez kilkadziesiąt dni. Według ówczesnego kronikarza byli postawni, a najwyższe elfy sięgały im ledwo do ramion. Ich skóra była różowawa, a plecom brakło skrzydeł. Różnili się od naszej rasy także językiem, ale najzdolniejsi królewscy uczeni zdołali się z nimi porozumieć. Dowiedzieli się, iż ludzie przybyli do Ellaruin, by ją poznać i opisać, a zebrane wiadomości zabrać do swego świata. Król nasz zgodził się na to; w zamian poprosił o informacje o ich ojczyźnie.
Wyruszyli tedy w podróż po Ellaruin, eskortowani przez kilkunastu Strażników. Ludziom towarzyszyli również uczeni, by służyć im za przewodników, a nade wszystko spisywać zasłyszane od nich opowieści o nieznanym elfom świecie. Po niecałym roku przybysze wrócili do stolicy i poprosili o pozwolenie powrotu do swej krainy. Król Elfryk był uradowany powiększeniem swej biblioteki o tak znaczące źródła, więc nie wahał się długo. Pożegnano ich z wszelkimi honorami, a dwustu elfów odprowadzało ich aż do miejsca, w którym mieli przejść do swego świata. Wtedy to okazało się, że nikt nie wie, jak mają tego dokonać. Wskazówki, które otrzymali w swoim świecie, były zbyt lakoniczne i nijak miały się do rzeczywistości. Królewski przedstawiciel odradził im pochopne działania i zachęcił do pozostania w Ellaruin, póki nadworni uczeni nie znajdą odpowiedzi w starych manuskryptach. Ludzie zamieszkali znowu w pałacu, nadal powiększając zbiory królewskiej biblioteki, a wszyscy mędrcy z okolicy radzili nad sposobem przedostania się do świata ludzi.
Czas płynął, król Elfryk nakazał budowę osobnego skrzydła, które miało pomieścić spisywane historie z dalekiego kraju, elfy przyzwyczaiły się już do osobliwych gości, a ci z kolei zapragnęli ułożyć sobie życie. Władca długo wahał się, zanim pozwolił im pojąć za żony elfki. Powszechnie bano się, że pewnego dnia sposób na powrót do świata ludzi zostanie odkryty i cudzoziemcy odejdą, pozostawiając tu swoje rodziny. Lecz ten dzień wydawał się na tyle odległy, że same narzeczone przekonały swych rodzicieli do zgody na te mieszane małżeństwa.
Miano jeszcze ludziom za złe, że wybierają najpiękniejsze panny albo młode wdowy, lecz król Elfryk skutecznie zapobiegał wszelkim zamieszkom. Śluby odbywały się w odstępach kilku dni, a nowożeńcy zamieszkiwali w różnych częściach miasta. Wkrótce władca stracił nad nimi kontrolę, a oni nie byli już tak skłonni do opowiadania o swym świecie. Mieszczaństwo natomiast zaczęło doceniać ich siłę, sprawność oraz znajomość rewolucyjnych metod, które stosowali w codziennej pracy. Król, będąc teraz w mniejszości, nie chciał ryzykować buntu, pozwolił więc ludziom żyć spokojnie w Ellaruin.
Bardzo szybko sytuacja znów zmieniła się na niekorzyść nowych członków społeczeństwa. Stało się to wtedy, gdy młode elfki zaczęły umierać przy porodach olbrzymich jak na naszą rasę dzieci…
Z zapisków pół-elfki Rejvy
Od zawsze wiedziałam, że nie jestem taka sama jak inne dzieciaki. Nietrudno było to zauważyć, gdyż przewyższałam je wszystkie o głowę i miałam jaśniejszą skórę. Ale nigdy nie czułam się z tego powodu gorsza. Ani tym bardziej lepsza. To było w pewien sposób normalne. Takich jak ja było jeszcze kilkoro, a skoro oni wszyscy nie mieli również matek, to trudno było oprzeć się wrażeniu, że zachodziła tu jakaś prawidłowość.
Ojciec mój był szanowanym obywatelem. Trudnił się konwisarstwem, a jego wyroby podziwiało całe miasto. Najbardziej pożądanym prezentem ślubnym stała się w pewnym okresie wykonywana przez niego zastawa stołowa. Pamiętam, że jako dziecko uwielbiałam pomagać mu przy grawerowaniu życzeń na olbrzymich paterach i marzyłam, że sama taką kiedyś dostanę. Cóż, nie tylko to się nie spełniło.
Miałam również przyrodnią siostrę, która po śmierci ojca zaopiekowała się mną troskliwie i pomogła przetrwać ten trudny czas. Potem sprzedała dom wraz z warsztatem i przeniosłyśmy się obie do biedniejszej dzielnicy. Alleha odziedziczyła chyba po ojcu talent do rzemiosła, gdyż spod jej palców wychodziły najpiękniejsze hafty, jakie kiedykolwiek widziałam. Z czasem jednak popyt na nie zmalał i nadszedł czas, bym ja również zaczęła przynosić do domu pieniądze. Zupełnym przypadkiem trafiłam do introligatorni. Mogłam zostać szwaczką lub pomocnikiem piekarza, a znalazłam się w miejscu, w którym oprawiano księgi. Niemal wszystkie elfy potrafiły czytać, więc zapotrzebowanie na różnorakie dzieła było ogromne. W mieście pracowały pełną parą cztery warsztaty i ciągle brakowało specjalistów w tym fachu. Oddelegowana najpierw do przenoszenia z miejsca na miejsce różnych materiałów, wkrótce udowodniłam, że i ja mam coś po tacie. Ciężko zliczyć do powstania ilu ksiąg się przyczyniłam, ale po każdym dniu pracy czułam się, jakbym przewaliła stos głazów.
Tam też poznałam Cefira. Teraz wiem, że było to jedyne miejsce, w którym mogłam go spotkać. Bo ten niezbyt postawny pół-elf o jasnych włosach po prostu żył książkami. Cały dzień pracował za dwóch w introligatorni, a po nocach studiował stare manuskrypty. Każdy wolny dzień wykorzystywał, by wyprawić się do biblioteki i tam pochłaniać kolejne zakurzone tomiska. Nie przekonywały go nawet argumenty, że musi zobaczyć świat na własne oczy, bo żadna księga go nie opisze wystarczająco pięknie. Czasem wysyłaliśmy go, by dostarczał zamówienia i przy okazji zaczerpnął trochę świeżego powietrza.
Nie da się jednak ukryć, że swą miłością do słowa pisanego zaraził także mnie. Nie byłam aż taką fanatyczką, jednakże czerpałam z czytania o wiele większą przyjemność niż z prowadzenia gospodarstwa. A to już wyróżniało mnie spomiędzy moich rówieśniczek, którym w głowie były tylko jak najlepsze partie. Ale jak ja miałam być romantyczna, gdy na każdego przedstawiciela płci przeciwnej patrzyłam z góry?
Mimo wszystko nie narzekałam na swoje życie, choć być może nie było ono najwspanialsze. Miałam jednak wspaniałą siostrę i cudownych przyjaciół, a w głowie obraz ojca, który na zawsze pozostał moim autorytetem i czułam, że czuwa nade mną. Ale wszystko zmienił ten koszmarny dekret…
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Atra
Władca Archenlandii
Dołączył: 02 Sty 2006
Posty: 3948
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Szafa pełna wampyrów
|
Wysłany: Pon 22:03, 19 Lis 2007 Temat postu: |
|
|
Traq, ja Cię kocham. Za powyższy kawałek cudnej rozrywki, za umiejętność snucia ciekawych historii i powiew świeżej fantazji... I dlatego jestem wstanie wybaczyć Ci odrobinę patosu.
Kiedy będzie więcej?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Traquair
Moderator
Dołączył: 26 Gru 2005
Posty: 749
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: ze Smoczej Stolicy
|
Wysłany: Pon 22:05, 19 Lis 2007 Temat postu: |
|
|
Zapowiada się na Dzień Wielbienia Traq Przez Atrę Muszę przyznać, żem się ucieszyła opinią A parę kolejnych części mam już napisanych, więc może być nawet jutro...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Atra
Władca Archenlandii
Dołączył: 02 Sty 2006
Posty: 3948
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Szafa pełna wampyrów
|
Wysłany: Pon 22:08, 19 Lis 2007 Temat postu: |
|
|
Będę Cię wielbić przez okrągły rok, ołtarzyk Ci postawię i świeczki zapalę, a co! Tylko karm mnie jeszcze... Swym słowem pisanym oczywiście, Boski Smoku.
Przepraszam, mam szajbę
|
|
Powrót do góry |
|
|
Harpoon
Władca Archenlandii
Dołączył: 31 Sty 2006
Posty: 3395
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Gar-deroba, Staraszafa
|
Wysłany: Pon 22:25, 19 Lis 2007 Temat postu: |
|
|
2 rzeczy:
1. Świetne Mam nadzieję, że całe będzie w formie zapisek. Zresztą sam kiedyś też myślałem, żeby coś ze świata Aratei tak napisać, ale już mnie moje talenty opuściły na dobre No ale zamiast tego mogę sobie chociaż poczytać
2. Mam nadzieję, że to będzie krótkie
|
|
Powrót do góry |
|
|
Traquair
Moderator
Dołączył: 26 Gru 2005
Posty: 749
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: ze Smoczej Stolicy
|
Wysłany: Pon 22:26, 19 Lis 2007 Temat postu: |
|
|
Owszem, całe będzie w formie zapisek, z tym że pojawi się jeszcze jeden punkt widzenia
A dlaczego musi być krótkie, hę? :>
|
|
Powrót do góry |
|
|
Atra
Władca Archenlandii
Dołączył: 02 Sty 2006
Posty: 3948
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Szafa pełna wampyrów
|
Wysłany: Pon 22:28, 19 Lis 2007 Temat postu: |
|
|
No właśnie... Ja tam bym wolała długie...
Co za lenistwo się szerzy wśród tej dzisiejszej młodzieży! Toż to oburzające! Toż to jakaś patologia! Phi... Czytać im się nie chcę, dobrawdy... Oburzające!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Harpoon
Władca Archenlandii
Dołączył: 31 Sty 2006
Posty: 3395
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Gar-deroba, Staraszafa
|
Wysłany: Pon 22:34, 19 Lis 2007 Temat postu: |
|
|
Nie musi, tylko bym wolał
No, chyba, że tak na to patrzysz, to bardzo mi miło
No i po prostu wolę przeczytać dużo krótkich niż mało długich :]
Więcej historii do poznania
|
|
Powrót do góry |
|
|
Atra
Władca Archenlandii
Dołączył: 02 Sty 2006
Posty: 3948
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Szafa pełna wampyrów
|
Wysłany: Pon 22:35, 19 Lis 2007 Temat postu: |
|
|
Istnieje jeszcze opcja dużo długich....
|
|
Powrót do góry |
|
|
Harpoon
Władca Archenlandii
Dołączył: 31 Sty 2006
Posty: 3395
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Gar-deroba, Staraszafa
|
Wysłany: Pon 22:40, 19 Lis 2007 Temat postu: |
|
|
Eeee. Po prostu jestem zwolennikiem bardziej ścisłych i treściwych niż rozciągliwych tekstów
A że ostatni Traq wyszedł... No i ten ma mimo wszystko większy potencjał na świetne krótkie opowiadanie
|
|
Powrót do góry |
|
|
Traquair
Moderator
Dołączył: 26 Gru 2005
Posty: 749
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: ze Smoczej Stolicy
|
Wysłany: Pon 22:48, 19 Lis 2007 Temat postu: |
|
|
Dobra, dobra, aż tak to mi tu proszę nie słodzić No to jutro 2 część będzie, a teraz cicho sza i nie róbta offtopu
|
|
Powrót do góry |
|
|
Harpoon
Władca Archenlandii
Dołączył: 31 Sty 2006
Posty: 3395
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Gar-deroba, Staraszafa
|
Wysłany: Pon 23:04, 19 Lis 2007 Temat postu: |
|
|
Akurat offtopu nie robimy bo o Twoim dziele gadamy
A jakbym słodził to bym zaczął epitetami sypać a tego w zwyczaju nie mam :]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Amos
Administrator
Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 1228
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Z kraju dalekiego od Narnii
|
Wysłany: Wto 12:28, 20 Lis 2007 Temat postu: |
|
|
Traq, ty naprawdę masz TALENT.
Z wielką niecierpliwością czekam na dalszy ciąg tej cudownej opowieści. I mam nadzieję, że będzie dłuuuga...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Traquair
Moderator
Dołączył: 26 Gru 2005
Posty: 749
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: ze Smoczej Stolicy
|
Wysłany: Czw 10:12, 22 Lis 2007 Temat postu: |
|
|
Z zapisków Królewskiego Kronikarza
Bardzo szybko sytuacja znów zmieniła się na niekorzyść nowych członków społeczeństwa. Stało się to wtedy, gdy młode elfki zaczęły umierać przy porodach olbrzymich jak na naszą rasę dzieci… Ludzie rozpaczali jednak po śmierci swych żon tak bardzo, iż nawet ich najbardziej zagorzałym przeciwnikom miękły serca. W tym czasie żywot zakończył również król Elfryk XXXII, więc najważniejszym wydarzeniem stał się jego pogrzeb, a następnie koronacja jego liczącego niespełna pięćdziesiąt wiosen syna na władcę Ellaruin. Elfryk XXXIII nie był już tak zainteresowany daleką ojczyzną ludzi; wolał wykorzystać ich umiejętności dla swego kraju. Wydał wiele dekretów i przywilejów, by tylko nastawić ich przychylnie do siebie. Także dzieci zrodzone z ich związków z elfkami miały możliwość uczyć się wraz z innymi, a prawo gwarantowało im w przyszłości zatrudnienie.
W ciągu szesnastoletniego panowania tego władcy ludzie nie byli niepokojeni przez nikogo, a ich wkład w rozwój Ellaruin był ogromny. Pod koniec rządów Elfryka XXXIII także ich latorośle zaczęły pracować na rzecz krainy. Nazywano je wtedy po prostu pół-elfami, gdyż odziedziczyły po matkach skrzydła i zwinność, a po ojcach wzrost oraz siłę.
Przedwczesna śmierć króla była momentem przełomowym dla ludzi oraz pół-elfów, choć wtedy nie byli jeszcze tego świadomi. Obawiano się co prawda panowania Elfryka XXXIV, gdyż liczył sobie niewiele ponad trzydzieści lat i wydawał się elfem niedoświadczonym oraz podchodzącym do wszystkiego w sposób niezwykle emocjonalny. Był jednak pierwszym w kolejności do tronu i nikt nie śmiał przeciwstawić się jego sukcesji. Przez pierwszy rok król niezbyt interesował się sytuacją w Ellaruin, a rządy sprawowali za niego nieoficjalnie doradcy. Tego też roku zostałem Królewskim Kronikarzem, przez co miałem dostęp do wszystkich dworskich tajemnic.
Z początku Elfryk bez skrupułów wykorzystywał ludzi i ich potomków do własnych celów. Dwukrotnie od niego młodszej pół-elfce imieniem Namyab wspaniałomyślnie wybaczył odrzucenie swoich zalotów, lecz mało kto wiedział, iż jej śmierć dwa miesiące później była wynikiem otrucia na rozkaz władcy. Wszystkich, którzy coś podejrzewali, w tym ojca niedoszłej narzeczonej, pozbyto się po cichu, a sam Elfryk płakał na pogrzebie niewinnej dziewczyny iście krokodylimi łzami. Nad jej grobem wygłosił płomienną mowę, w której obiecał, że zrobi wszystko, by w przyszłości każda choroba była wyleczalna. Wzruszona gawiedź pokochała nowego króla…
Niewielu znało jednak jego prawdziwą twarz i widziało płomienie w jego oczach, gdy knuł kolejne plany. Choć nie odstępowałem go ani na krok, nie potrafiłem znaleźć przyczyn jego nienawiści do ludzi i Odmieńców, jak pogardliwie nazywał pół-elfy. Czegóż miałby się z ich strony obawiać? Pojawienie się nowej rasy dotychczas służyło państwu, skąd wzięła się więc katastrofalna wizja załamania gospodarki? Śmiem twierdzić, iż jedynie Elfryk wiedział, dlaczego szykuje zagładę „obcych” i że nie miało to żadnego związku z interesem naszej krainy.
Zaatakował znienacka, niczym wąż wystrzelający z gęstej trawy, wydając dekret, w którym ogłosił, że ludzie oraz Odmieńcy pod groźbą śmierci mają natychmiast opuścić Ellaruin. Byłem obecny przy spisywaniu tego dokumentu i wciąż brzmi mi w uszach opętańczy śmiech króla. Jego oczy nie były jednak oczami szaleńca i serce me zamarło, gdy uświadomiłem sobie, że planuje dla tych istot coś o wiele gorszego…
Z zapisków pół-elfki Rejvy
Pamiętam ten dzień niezwykle dokładnie. Miałam właśnie wolne i postanowiłam zrobić gruntowne porządki. Alleha udała się po zakupy, a ja zwinęłam wszystkie dywany i zabrałam się do zamiatania. Cefiro zastał mnie spoconą i z miotłą w ręce. Myślałam, że zdziwi się uprzejmie, że robię coś tak przyziemnego i natychmiast zacznie opowiadać o kolejnej księdze, którą zgłębiał. On jednak chwycił mnie tylko za rękę i bez słowa wyciągnął na zewnątrz. Nie zważając na moje zaskoczone okrzyki, niemalże wlókł mnie ulicą, a wokół nas gromadził się tłum elfów. Większość w milczeniu obserwowała, jak próbuję oswobodzić się z uścisku, jednak kilka starszych elfek zalewało się łzami. Sama nie wiem, kiedy umilkłam. Byłam tak zdezorientowana, że dałam się bez protestów przepychać przez elfią ciżbę. Nie mogłam zrozumieć, co się dzieje, a nasilający się szmer rozmów i siąkanie nosów oszołamiało mnie zupełnie. A Cefiro, choć wyraźnie przerażony, z uporem brnął przez tłum.
W końcu dotarliśmy do głównej bramy Afluentii. Wokół nas zrobiło się luźniej, gdyż Strażnicy przywoływali ludność do porządku. Na podmiejskie błonia nie wyszedł nikt prócz nas. Nagle zrobiło się cicho i spokojnie, dało się poczuć leniwie przygrzewające słońce. Wczesną wiosną w Ellaruin wszystko się zieleniło i widok rozległej łąki, przeciętej tylko traktem prowadzącym do miasta, uspokoił mnie. Pamiętam, że chłonęłam go szeroko otwartymi oczami i do rzeczywistości przywróciło mnie dopiero szturchnięcie. To Cefiro nakazywał mi biec.
Nie mając czasu na zastanowienie się nad celem tych poczynań, ruszyłam za nim. Z początku biegło mi się lekko, ale słaba kondycja szybko dała o sobie znać. Nie mogąc złapać tchu, z kolką w boku, przystawałam co chwila. Cefiro też nie znosił tego maratonu najlepiej. Nigdy dotąd nie widziałam jego twarzy tak czerwonej z wysiłku. Lecz on wiedział, po co biegnie i to dodawało mu sił, a mnie nie miało co mobilizować. I wtedy, nie mając już nawet siły, by wyrazić się niepochlebnie o swojej głupocie (czemu nie pomyślałam o tym wcześniej?), uniosłam się w powietrze. Chłodny wiatr uderzył we mnie z całą siłą, znosząc mnie lekko w bok. Walczyłam, rozpaczliwie trzepocząc skrzydłami, i w końcu musiałam uznać jego wyższość. Opadłam na ziemię, gdzie czekał na mnie zdenerwowany Cefiro. Nie próbował powtórzyć mojego manewru, a więc zapewne wiedział, że warunki do latania są niesprzyjające. Zezłościło mnie to, że choć był tylko kilka miesięcy starszy ode mnie, zachowywał się jak starzec z wielkim życiowym doświadczeniem. Ale ruszyłam dalej za nim, sapiąc z wysiłku.
Nie zwróciłam uwagi na to, że w pewnym momencie przystanął. Nie był to pierwszy raz, a ja bałam się, że gdy również się zatrzymam, nie będę w stanie zmusić swych nóg do dalszego wysiłku. Lecz naraz zakrzyknął radośnie, wskazując na coś przed nami. Skupiłam wzrok i zobaczyłam niewielką grupkę, która podążała w podobnym kierunku co my. Czyżbyśmy kogoś gonili?
Szybko odpowiedziano mi na to pytanie. Cefiro ruszył naprzód ze zdwojoną energię i już za chwilę dogoniliśmy… kilkunastu pół-elfów oraz ich ojców. W tym momencie już zupełnie nie wiedziałam, co myśleć. Poruszaliśmy się jednak wolniej, by wszyscy mogli nadążyć, i urywanymi zdaniami wytłumaczono mi całą sytuację. Z początku skóra cierpła mi na myśl o opuszczeniu Ellaruin, która była moim domem, ale chwilę później zdałam sobie sprawę z o wiele bardziej przerażającej rzeczy. Nigdzie nie mogłam dostrzec Allehy i Wendraha…
|
|
Powrót do góry |
|
|
Amos
Administrator
Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 1228
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Z kraju dalekiego od Narnii
|
Wysłany: Czw 11:41, 22 Lis 2007 Temat postu: |
|
|
Mmmmm... cudowne
I tylko jedna łyżka dziegciu do tego miodu: elfy są nieśmiertelne...
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|