Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Nienna
Osobisty Strażnik Króla
Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 1305
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Pią 11:14, 26 Cze 2009 Temat postu: Smutek w Noc Świętojańską |
|
|
No i doczekaliście się mojego fanfika konkursowego! Nie umrzyjcie po przeczytaniu! Boromir wyznający miłość, to nie jest to, co najlepiej mi wychodzi! I w ogóle dużo powtórzeń i tekst niezbyt mi wyszedł.. A z resztą! Sami oceńcie. Tym, którzy znają "Władcę Pierścieni" będzie łatwiej.
,,Smutek w Noc Świętojańską”
Dzień poprzedzający Noc Świętojańską. W Minas Tirith trwały przygotowania do tego niezwykłego święta. Wszędzie słychać było muzykę, suszone kwiaty wirowały w powietrzu, a ich zapach wciskał się w każdy zakamarek Białego Miasta. Magiczna atmosfera panowała w sercu każdego Gondorczyka. Już jutro zabłysną ogniska, a dziewczęta uplotą wianki. Tak. Radosna wrzawa opanowała wszystkich. Albo prawie wszystkich. W tym samym czasie Denethor, namiestnik Gondoru siedział przy oknie i z niesmakiem przyglądał się co wyprawiają jego poddani. Nie podobało mu się to wszystko. Wolał, aby w mieście panował spokój i ład. Te ceremonie bardzo go denerwowały. Gniew Denethora wzrósł jeszcze bardziej, kiedy do sali weszli jego dwaj synowie – uśmiechnięci i całkowicie zaangażowani w święto. Namiestnik odszedł od kamiennego okna i ze złością zwrócił się do synów:
- Wy też?! Wy też poddaliście się temu wariactwu?!
Bracia stanęli jak wryci.
- Ojcze! – po chwili odezwał się Boromir – Czyż nie cieszy cię radość poddanych?
- Nie – powiedział nieco ciszej Denethor. W stosunku do najstarszego syna był zawsze łagodny – Cóż to za głupie ceregiele?
- To obchody Nocy Świętojańskiej – odezwał się Faramir – Gondor zawsze świętuje! Czy nie pamiętasz, ojcze, kiedy to wszyscy razem uczestniczyliśmy w tych ceremoniach?
- Pamiętam – wycedził Denethor – Ale wtedy żyła jeszcze wasza matka i wszystko wyglądało inaczej! A teraz macie mi uciszyć tych wszystkich ludzi! To zakłóca mój spokój.
Bracia umilkli. Wspomnienie dawnych lat boleśnie ich dotknęło.
- Nie zdołamy uciszyć całego ludu – rzekł Boromir – możemy tylko przenieść się w inne miejsce.
Po tych słowach skłonili się lekko i odeszli. Już na dziedzińcu starszy brat zauważył przygnębienie Faramira.
- Nie przejmuj się! – odezwał się – Pojedziemy do Osgiliath i tam wszystko zorganizujemy.
Chłopak uśmiechnął się blado.
- A co zrobimy z ludźmi? – zapytał.
Boromir zamyślił się.
- Trzeba będzie ogłosić – zaczął – aby wszystko przenieśli do Osgiliath i w jego okolice.
- To ty się tym zajmij – powiedział Faramir, po czym powoli oddalił się w stronę swojej komnaty.
Boromir stał tak jeszcze długi czas patrząc za odchodzącym bratem.
„To niesprawiedliwe” – pomyślał – „Ojciec zawsze ma do niego pretensje i ciągle go o coś obwinia”.
Rzeczywiście, tak było. Boromir nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, co musiał przeżywać Faramir. Teraz, kiedy go zobaczył idącego samotnie, z pochyloną głową poczuł współczucie. Zrobiło mu się go żal i postanowił, że podczas święta Kupały jakoś podniesie go na duchu.
Lecz nagle wszystkie myśli Boromira rozwiały się jak mgła na wietrze, kiedy napotkał wzrokiem pewną smukłą i piękną postać.
- Aurelia – wyszeptał.
Tak, to była Aurelia, dziewczę, dla którego Boromir zupełnie stracił głowę.
Jasne włosy otaczały jej rumianą twarz, szafirowe oczy błyszczały wesoło, a różane usta cicho nuciły nieznaną mu pieśń. Delikatnie się uśmiechając układała piękne kompozycje z kwiatów.
Boromir stał bez ruchu i wpatrywał się w swoją ukochaną.
***
Nastał przez wszystkich wyczekiwany dzień – święto Kupały. Słońce chyliło się ku zachodowi, więc mieszkańcy Minas Tirith zebrali się w Osgiliath. Ostatni Gondorczycy w pośpiechu kierowali się na miejsce. Jednym z nich był Faramir. Kiedy tam dotarł zaczął wypatrywać brata. Nigdzie nie mógł go dojrzeć. Po dłuższym czasie dał za wygraną. W momencie kiedy rozglądał się za wygodnym miejscem do obserwacji obchodów zauważył Boromira. Podszedł do brata.
- Gdzieś ty się podziewał? – zapytał z wyrzutem w głosie – Wszędzie cię szukałem.
- Pomagałem w przygotowaniach – odrzekł Boromir.
- Rozumiem – powiedział – Pospieszmy się, zaraz wszystko się rozpocznie.
***
Zapadł zmrok. Rozpalono ogniska. Rozpoczęły się radosne tańce i śpiewy.
Po paru skocznych melodiach przyszedł czas na balladę. Wszyscy zasiedli przy największym ognisku i zaczęli wsłuchiwać się w powolną melodię graną na harfie.
Boromir wstał i podszedł do Aurelii odciągając ją na bok. Dziewczyna uśmiechnęła się i zapytała swoim słodkim i melodyjnym głosem:
- Czy coś się stało?
Boromir bez słowa zerwał kwiat macierzanki i wplótł go w jej wianek. Przez chwilę patrzył jej głęboko w oczy.
- Aurelio! Kocham cię! Kocham cię od kiedy się poznaliśmy.
Twarz dziewczyny zaczęła się powoli rozjaśniać. Uśmiechnęła się i rzekła:
- Ja również cię kocham, Boromirze!
Zakochani powoli oddalili się w stronę pobliskiego lasu. Nikt nie zwrócił na nich uwagi.
***
Północ. Gondorczycy poszli nad rzekę z wcześniej uplecionymi wiankami ziołowymi, aby puścić je na wodę i obserwować ich bieg. Inni powędrowali na łąkę, by zebrać różnorodne rośliny, albo do lasu w poszukiwaniu kwiatu paproci. Jeszcze inni zostali na miejscu dodając drwa do ognisk, przeskakując przez nie i śpiewając pieśni. Faramir był jednym z nich. Po długim świętowaniu odprężył się całkowicie. Podczas wszystkich obrzędów nigdzie nie widział swojego brata. Zaczął się niepokoić. Postanowił go znaleźć. Pierwszym miejscem, o jakim pomyślał była rzeka.
Faramir szedł wzdłuż jej nurtu wypatrując Boromira. Niestety nie mógł go nigdzie dostrzec. Wtedy chłopak postanowił udać się do lasu. Wsiadł na konia i pogalopował w jego stronę. Kiedy już mijał pierwsze drzewa przywiązał konia do sosny i zniknął w zaroślach.
Szedł tak długi czas. W końcu dotarł do leśnego źródła.
- Boromirze? – zawołał z cicha – Boromirze, jesteś tu?
Ku jego zdziwieniu odpowiedział mu mocny głos:
- Faramirze, to ty?
- Tak, to ja! – odkrzyknął – Czy to ty Boromirze?
- Tak.
Po chwili z gęstwiny w pobliżu źródła wyłoniła się ciemna postać jego brata.
- Co tu robisz? – zapytał zdziwiony Faramir.
Cisza.
- Boromirze?
- Nic…
Faramir był zdziwiony. Brat nigdy z nim tak nie rozmawiał. Coś musiało się stać.
- To tajemnica, prawda? – zapytał – Nie możesz mi powiedzieć?
Boromir rzucił bratu nieufne spojrzenie.
- Istotnie, to tajemnica.
- Czy jest ona związana z twoim rogiem? – kontynuował spokojnie Faramir.
Boromir zdumiał się.
- Z rogiem? O co ci chodzi?
- Nie masz go przy sobie! – rzekł Faramir – To się nigdy nie zdarza, zawsze go nosisz. Zgubiłeś go?
Starszy brat dopiero teraz zauważył brak swojego rogu.
- Do licha! – zaklął pod nosem – Musiałem go zostawić przy tamtym źródle…
Spojrzenia braci spotkały się ze sobą. Boromir westchnął.
- Dobrze, powiem ci – odezwał się po chwili – Chodzi o Aurelię. Postanowiliśmy wziąć ślub.
Faramir otworzył usta z niedowierzaniem. Ten Boromir, jego starszy brat! Zwykle nie zadawał się z dziewczynami, zawsze poważny i waleczny, a teraz!... Nie, młodszy brat nie mógł w to uwierzyć.
- I to jest ta tajemnica… - odezwał się – A gdzie ona jest?
- Tam – Boromir wskazał ręką pobliskie zarośla – Tam jest kolejne źródło.
Faramir przyjął stanowczą postawę.
- No to chodźmy! – rzekł mocno.
- Ale dokąd? – zdumiał się Boromir.
- Jak to dokąd? Do naszego ojca, prosić o błogosławieństwo dla młodej pary!
Starszy brat roześmiał się serdecznie. Poszedł do swojej ukochanej, powtórzył jej co zaszło. Potem zaczął szukać zgubionego rogu. Leżał niedaleko sadzawki, więc po paru minutach Boromir go znalazł i wtedy udali się do Minas Tirith.
***
Białe Miasto opustoszało. Wszyscy mieszkańcy nadal byli zajęci świątecznymi obrzędami. Denethor siedział jak zwykle na tronie namiestnika. Drzwi od sali otworzyły się gwałtownie, po czym weszli do niej jego dwaj synowie oraz młoda dziewczyna. Boromir przyklęknął u stóp ojca, ucałował jego pierścień, po czym przemówił cichym, ale stanowczym głosem:
- Ojcze! To jest Aurelia. Poznaliśmy się już dawno temu. Kochamy się i przychodzę tutaj, aby prosić cię o zezwolenie na ślub, a także o twoje błogosławieństwo.
Kiedy Boromir skończył mówić Denethor podniósł się ze swojego tronu. Jego wzrok był błędny i zamglony.
- Zgodziłbym się na to – rzekł po chwili – ale dzisiaj okazałeś mi nieposłuszeństwo i bardzo się na tobie zawiodłem.
Bracia spojrzeli po sobie. Ich ojciec nigdy nie zachowywał się tak w stosunku do najstarszego syna. Faramir postanowił interweniować.
- Ojcze… - zaczął powoli - Może wolałbyś mnie nie słuchać, ale powiem, że Boromir zawsze myśli o twojej wygodzie i bezpieczeństwie.
Denethor udał, że nie słyszał słów Faramira.
- Nie zgadzam się, Boromirze! – krzyknął w nagłym ataku szału – Ostatnie słowo należy do mnie, a ja mówię nie!
Boromir zamarł. Faramir nie mógł patrzeć na niedolę brata.
- Dlaczego? – wrzeszczał – Dlaczego mu nie pozwolisz?! Dlaczego nie może wziąć ślubu?
Denethor spojrzał na Faramira.
- Nie zrobię tego, bo tak uważam za słuszne! A ty nie będziesz stawał między mną a moim synem!
Faramir umilkł. Te słowa bardzo go zabolały. Poczuł jak łzy napływają mu do oczu, ale jakoś je powstrzymał. Po chwili odezwał się drżącym głosem:
- Prawdziwy ojciec chce dla syna jak najlepiej. Widać ty nie jesteś prawdziwym ojcem.
To mówiąc odwrócił się i odszedł, a Boromir bez słowa zwrócił się w stronę Aurelii i razem w ciszy wyszli z sali.
***
Ciemność ogarnęła Białe Miasto. Gondorczycy zapadli w sen. Jednak dwaj bracia nie mogli tej nocy spać. I nie spali. Starszy z powodu swojej miłości, utraconej miłości. Nie płakał. To nie przystoi rycerzowi. Ale cierpiał. Cierpiał bardzo i wiedział, że nigdy nie zapomni tej nocy. Natomiast drugi, młodszy płakał gorącymi łzami zalewając pościel. Płakał z powodu braku miłości ojca. Czuł się tak, jakby był wydrążony w środku. Jakby był bez duszy, a raczej jego dusza nie mogła zaznać spokoju. Ojciec nie mógł tak traktować syna! W końcu wszystko ustało, łzy przestały spływać po czerwonych policzkach, a Faramir zapadł w głęboki sen. W sen, który przyniósł ukojenie i spokój i pozwolił zapomnieć o tym, co wydarzyło się tego dnia.
Boromir również zasnął. Jemu przyśniła się Aurelia i w głębi duszy wierzył, że kiedyś w końcu spełnią swoje marzenie.
*** KONIEC ***
Tragedia...
Ostatnio zmieniony przez Nienna dnia Pią 11:15, 26 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Ellenai
Moderator
Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Pią 11:30, 26 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
Bardzo ładne, Marysiu. Podoba mi się. Mam tylko jedno "ale"... Obrzędy które opisałaś, tzn. palenie ognisk, puszczanie wianków i to określenie"noc Kupały" to wszystko należy do naszego pogańskiego święta sobótkowego. Gondor jakoś mi do tego nie pasuje, choć nie mam pojęcia, dlaczego. Mnie bardziej by pasowały jakieś pokazy walki, czy pojedynki na magię albo przedstawienia teatralne...
Ostatnio zmieniony przez Ellenai dnia Wto 13:03, 04 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nienna
Osobisty Strażnik Króla
Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 1305
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Pią 11:53, 26 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
No tak, tylko właśnie tam jest taka "Akcja sobótkowa" i trzeba było sobie wyobrazić jak to tam się przedstawia, rozumiesz. Cieszę się, że ci się podoba.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ellenai
Moderator
Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Pią 11:55, 26 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
A dlaczego właściwie Denethor tak nienawidził Faramira?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nienna
Osobisty Strażnik Króla
Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 1305
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Pią 12:06, 26 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
Hmm... To było już opisane we "Władcy Pierścieni", ale dlaczego, to ja naprawdę nie pamiętam! Kochał Boromira, bo był on jego pierworodnym i uważał, że zrobi on wszystko lepiej od Faramira, a po tym wydarzeniu, co to Faramir nie odebrał Pierścienia Frodowi, to zaczął go jeszcze bardziej "nienawidzić". Dopiero, kiedy Faramir był umierający, kiedy dosięgła go zatruta strzała i przywieziono go do Minas Tirith Denethor uświadomił sobie, że go kocha, i że wcześniej go nie doceniał. Lecz i wtedy postradał zmysły, bo chciał siebie i jego spalić żywcem.. Dziwny człowiek!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ellenai
Moderator
Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 2986
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Pią 12:16, 26 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
Cóż, trudno mu się dziwić... Stracił żonę, dwóch ukochanych synów... Można popoaść w obłęd.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nienna
Osobisty Strażnik Króla
Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 1305
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Wto 16:17, 07 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Ano, można. Tak, z nowych wieści: zostałam Odznaczona Perunowym Kwiatem za napisanie tego opowiadania. Wszyscy na tamtym forum mówią mi, że bardzo im się podoba.. To miłe uczucie. Zwłaszcza, jak się myślało, że jest beznadziejne!
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|