Forum Narnia.pl Strona Główna
Home - FAQ - Szukaj - Użytkownicy - Grupy - Galerie - Rejestracja - Profil - Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości - Zaloguj
"Jezioro utopców"

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Narnia.pl Strona Główna -> Stara Szafa
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Atra
Władca Archenlandii
Władca Archenlandii


Dołączył: 02 Sty 2006
Posty: 3948
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Szafa pełna wampyrów

PostWysłany: Śro 8:05, 08 Mar 2006    Temat postu: "Jezioro utopców"

Opowiadanko napisane na konkurs o utopcach. Niestety nie zostało docenione(komisja wszystkie miejsca przyznała autorom prac ze swojego miasta - ciekawy zbieg okoliczności.). Ale mam nadzieję że wam sie spodoba. Miłej lekturki
E. 23 XII 2006
Zmieniam na wersję rozszerzoną.
Atr


Utopce, wodniki, wodnice, topielice - wiele mają nazw w wielu różnych krainach - są znane w szerokim świecie. Ale nigdzie tak, jak we wsi Przylesie. Tutaj bano się ich panicznie od wielu pokoleń. Każdy mieszkaniec wioski znał kilka przerażających historii o tych stworach, które podobno zamieszkiwały pobliskie jezioro, zwane, bardzo logicznie, Jeziorem Utopców. Straszono nimi niegrzeczne dzieci: „Kładź się spać, bo cię Utopiec porwie! Słuchaj rodziców, bo cię Utopiec zabierze! Nie chodź do lasu, bo cię Utopiec zje!”
Ale też chwalono się nimi. Robiły przecież doskonałą reklamę.
Ludzie to bardzo głupie istoty…
Rozmyślam o początku tej historii. A zaczęło się tak:
Do mojej matki przyszedł Strach we własnej osobie. Zdziwiło mnie to niezmiernie, bo przecież szczerze się nie znosili. Z typowym dla siebie brakiem taktu, bez pukania (a nawet bez otwierania drzwi), wkroczył do naszego salonu, kiedy piłyśmy przedporanną kawę.
- Mamy pewien problem z Utopcami, kochana Fantazjo – oświadczył kłaniając się matce.
- Ach, tak. Jak problem to do mnie, co? – prychnęła ze złością.
- Nie do końca – odpowiedział Strach, po czym spojrzał na mnie, uśmiechając się upiornie pod czarną maską i dodał:
- Myślę, że twoja córka będzie zainteresowana.
Miał racje. Jako że nie byłam jak matka Siłą Wyższą, mogłam przybierać formę człowieka do woli i uwielbiałam to. Spędzałam wśród ludzi prawie tyle samo czasu, co w nierzeczywistości.
Gdy zjawiłam się w Przylesiu zaczęłam się zastanawiać, co właściwie powinnam zrobić. Nie musiał myśleć długo, bo ciszę rozdarł rozdzierający krzyk.
- Pomocy! Na litość, ratujcie! – krzyczał mezzosopran. – Utopce! Na pomoc! Moje dziecko!
Ludzie tłumnie wysypali się na ulicę. Mezzosopran okazał się być niską blondynką, która miotała się miedzy ludźmi wzywając pomocy i zalewając się łzami.
- Moje dziecko zniknęło! To Utopce! – zaszlochała. – Ratujcie je!
Ludzie wrzeszczeli, miotali się chaotycznie i nieudolnie udawali, że chcą pomóc.
- Uspokójcie się wszyscy! – krzyknął tęgi mężczyzna w czerwonym surducie, najpewniej burmistrz, przepychając się na środek. – Trzeba wysłać kilka osób, żeby spróbowały uratować nieszczęsne dzieciątko! Kto się zgłasza?
Cisza.
Oczywiście – pomyślałam. Ja przyjdzie co do czego ochotników brak.
Ale po chwili zgłosiło się kilku chętnych. Piętnastoletni chłopak – brat zaginionego dziecka (wbrew protestom matki), mężczyzna imieniem Jeret- kapitan miejscowej straży i wioskowy bard znający się na Utopcach jak nikt, pomimo podeszłego wieku mocny i sprawny.
- Czy ktoś jeszcze? – zapytał gruby burmistrz.
- Przepraszam – odezwał się uprzejmy, ale bardzo ironiczny głos. – Czy przyjmiecie pomoc człowieka spoza wioski? Jestem gotowy się zgłosić. Za drobną opłatą.
Głos należał do nieco łajdacko wyglądającego młodego mężczyzny w zakurzonym, ciemnym płaszczu.
- Miano moje to Armitr z Gór Szarych – przedstawił się. Sporo osób patrzyło na niego z oburzeniem. – Oczywiście żal mi tego dziecka i nie chciałbym nikogo naciągać, ale wolałbym nie ryzykować za darmo…
- Mój mąż jest bogatym kupcem – powiedziała szybko jasnowłosa kobieta. – Jeśli przyczynisz się do uratowania dziecka dostaniesz mieszek srebrników.
- No dobrze. Jeszcze ktoś?
- Ja! – zawołałam przepychając się przez tłum. – Ja również chciałabym pomóc. Za darmo!
Wszyscy wpatrywali się we mnie z zaskoczeniem. No tak, w końcu jestem dziewczyną…
- Panienki imię? – zapytał burmistrz.
- Saya – odparłam zwięźle.
- To wszystko? – uniósł brwi.
- Tak – powiedziałam z naciskiem – To wszystko.

- Zazwyczaj Utopce porywają tylko tych ludzi którzy zapuszczą się w okolice ich jeziora…
- Tak jak my teraz. Pięknie. Wydaje mi się że ta cała wyprawa jest nieprzemyślana i…
- Zamknij się, Armitr. Niech pan mówi dalej.
- Same wypuszczają się na łowy tylko w wyjątkowych przypadkach. Kiedy są bardzo głodne, albo…
Neth zbladł zauważalnie. Nic dziwnego – w końcu chodziło o jego siostrę.
Ale właśnie dlatego szedł na ta wyprawę. Żeby ratować swoją siostrę. Z miłości…
A co z resztą? Bard z naukowej ciekawości i może też dlatego że inaczej sumienie by go gryzło. Jeret z poczucia obowiązku. Ja też. A Armitr… Dla pieniędzy. Dla mieszka cholernych srebrników!
Las był ciemny i gęsty. Szło się ciężko, trzeba było przedzierać się przez zarośla, przechodzić nad pniami zwalonych drzew i przeskakiwać strumyki.
- Szlag! Mam tego dość! – warknęłam, kiedy po raz kolejny wpadłam po kolana w błotnistą dziurę.
- Sama się zgłosiłaś, pamiętasz? – mruknął ironicznie Armitr, pomagając mi wyjść z mokrego dołu. – Za darmo, z dobrego serca…
Bardzo nieuprzejmie kopnęłam go w kostkę. Bard spojrzał na nas krzywo.
- Zachowujecie się jak para dzieciaków. Neth jest od was doroślejszy o całe lata, naprawdę – wskazał chłopaka, który w milczeniu przedzierał się przez zarośla, ściskając w dłoni myśliwski łuk.
Na prawo ode mnie zakrakał kruk. Tak niespodziewanie i przejmująco, że wzdrygnęłam się mimowolnie. Kruk wyglądał jak każdy inny przedstawiciel tego gatunku. Poza jednym drobnym szczegółem: końce skrzydeł miał całkiem białe. Wydał mi się dziwnie znajomy. Spojrzałam w jego niepokojące paciorkowate oczy i wysłałam mu jedną myśl, szybką i lekką jak strzała: Odejdź stąd. Odpowiedź wbiła się w moją świadomość, wyraźna i niemal materialnie intensywna. Dlaczego? Chce zobaczyć jak sobie poradzisz. Jestem naprawdę ciekawy.
Zakrakał ponownie; tym razem przypominało to śmiech. Zignorowałam go i ruszyłam dalej.
Ciszę mącił niewyraźny dźwięk. Szloch.
- Chyba jesteśmy na miejscu. – zauważył Jeret.
Wyszliśmy na sporą polanę. Jezioro Utopców było wielkie, czarne i owalne. Mniej więcej na środku miało niewielką wysepkę. A na wysepce, płacząc głośno, siedziała mała, na oko czteroletnia dziewczynka.
- Anist! – zawołał Neth i na pewno rzuciłby się do wody gdyby, Jeret i Armitr nie złapali go za ramiona.
Dziewczynka uniosła potarganą głowę i wybuchnęła jeszcze głośniejszym płaczem. Zauważyłam w jej jasnych włosach intensywnie zielone pasmo. Cienkie, ale poszerzające się po woli.
Pod powierzchnią wody majaczyły niewyraźnie jakieś cienie. Najwyraźniej Utopce spłoszyło nagłe pojawienie się ludzi. Ale nie na długo. Cienie stawały się coraz ciemniejsze i coraz wyraźniejsze, a po chwili z wody wyłoniła się pojedyncza głowa. Utopiec miał oślizgłą sinozieloną skórę, skłębione włosy przypominające wodorosty, zapadłe policzki i niewiarygodnie ogromne, jasne oczy. Kiedy spojrzał na mnie zaparło mi dech. W tych strasznych oczach był głód, chęć mordu… i smutek. Przeraźliwy, chwytający za serce smutek, cierpienie i rozpacz. Wzdrygnęłam się. Utopiec również. Najwyraźniej wiedział, kim jestem. Coraz więcej głów wyłaniało się spod powierzchni. Nieświadoma tego, co robię postąpiłam krok do przodu… dwa kroki, trzy… spojrzenia Utopców przyciągały mnie jak magnez opiłki żelaza.
- Saya, wariatko, co ty wyrabiasz? – warknął na mnie Armitr. Nie zwróciłam na niego uwagi. Doszłam do samego brzegu jeziora i osunęłam się na kolana. Najstraszniejszy, najsmutniejszy i najbardziej zielony Utopiec podpłynął do mnie i wyciągnął rękę. Bez namysłu chwyciłam jego dłoń. Dusza Utopca zlała się z moją. I wiedziałam, czego ode mnie chcą.
Prossimy… błagamy… litośści…prossimy…Pani, sslituj ssię…
- Dziecko – wyszeptałam, nie poznając własnego głosu. – Najpierw oddajcie dziecko.
Utopce zawahały się. Nasssnaczone…Nasze! Nasssnaczone… nassszą magią. Nassze! Ono będzie takie jak my…
- Nie będzie wam już potrzebne! Oddajcie!
Jeden z Utopców podpłynął do wysepki. Po chwili wrócił i podał mi małą Anist. Skóra dziewczynki był bardzo blada i jakby przezroczysta, oczy błyszczały jej nienaturalnie. Neth podbiegł, nie zwracając uwagi na potwory.
- Odsuń się – poleciłam, oddając mu siostrę. – I nie zbliżajcie się cokolwiek by się nie działo.
Wyjęłam sztylet i przyglądałam mu się przez chwilę. Na klindze była wyryta runa oznaczająca wyobrażenie. Przetarłam go o rękaw płaszcza. A potem przeciągnęłam ostrzem po wnętrzu dłoni. Syknęłam z bólu. Utopce tłoczyły się wokół mnie i po kolei zlizywały krew z moich palców. Usłyszałam krzyki towarzyszy.
- Nie zbliżajcie się! – zawołałam ochryple.
Kruk zaskrzeczał. A potem była tylko atramentowa czerń.

Będąc nieprzytomna dokładniej poznałam los Utopców.
…Dni długie jak lata, lata jak stulecia, zimne, mokre i wypełnione bólem. Każda doba gorsza od poprzedniej. I tak bez końca. Konieczność zdobywania pożywienia, niedosyt ludzkiego mięsa. Obrzydzenie na widok własnego odbicia w sadzawce. Tęsknota za życiem. Tęsknota za śmiercią… I tak niewielka szansa na wybawienie. Musiałam zrobić to, co zrobiłam. Nie widziałam innej możliwości…

- Hej, Śpiąca Królewno, obudź się wreszcie, bo ja cię nie będę niósł! – kpiący głos Armitra przebił się do mojej świadomości. Ale kpina nie zdołała zamaskować troski.
Więc on jednak ma jakieś ludzkie uczucia? …A właściwie, to co ja wiem o ludzkich uczuciach?
Z wysiłkiem otworzyłam oczy.
- Co… co się stało? – zapytałam, unosząc się na łokciach i starając się opanować zbuntowany żołądek. Cóż, wady bycia człowiekiem.
- Jaką wolisz wersję, krótką czy szczegółową? – zapytał Bard, podając mi bukłak z wodą.
- Krótką – odpowiedziałam w przerwie między dwoma łykami. Na dłoni miałam prowizoryczny opatrunek.
- Utopce napiły się twojej krwi i zniknęły – wyjaśnił Bard, głosem zmienionym z emocji.
- Raczej rozpłynęły się – sprecyzował Neth. Anist spała na jego kolanach.
Wiedziałam że są ciekawi. Że chcą zapytać kim ja jestem. Ale nie zapytali.
Rzuciłam szybkie spojrzenie na jezioro.
- Dobra, wynosimy się stąd – powiedziałam siadając i nie zwracając uwagi na zawroty głowy.
- Masz dosyć siły?
- Tak! Chcę się stad wynieść jak najszybciej!
Kruk siedział na gałęzi i krakał przeraźliwie głośno, starając się zwrócić na siebie uwagę. Jego myśli bombardowały moją podświadomość wbijając się w nią jak czarne igły. Zignorowałam go z pełną premedytacją.

- Proszę pani…
- Saya.
- Saya… Dlaczego moja siostra jest teraz… taka…
- Inna? O to słowo chodziło?
- Tak., inna… Ta jej skóra, dziwaczne oczy, zbyt długie palce, włosy… Ona była normalnym dzieckiem, a teraz… sama widziałaś.
- Widziałam. I obawiam się że zmieniła się również wewnętrznie. Zapewne kontakt z Utopcami silne odcisnął się na jej psychice. Trzeba tolerować wszystkie jej dziwactwa. Ach, i może objawiać pewne niecodzienne talenty. Nie przejmujcie się jak będzie tłukła szkoło wzrokiem. Nie patrz tak na mnie, chłopcze. Ciesz się że twoja siostra żyje, jest zdrowa i w pełni władz umysłowych.
- Cieszę się – wyszeptał Neth. – Bardzo. Kocham ja.
- Wiem – odpowiedziałam. Uśmiechnęłam się do niego i przyspieszyłam kroku. Chciałam jak najszybciej wyjść z tego lasu.


Jasnowłosa kobieta na przemian śmiała się i płakała, przytulając do siebie to córkę to syna. Jakże piękna jest radość matki, która odzyskała utracone dziecko (chociaż dziecko trochę się zmieniło). I duma z drugiego dziecka.
Moja matka też powinna być ze mnie dumna – pomyślałam przelotnie. Chyba zrobiłam coś dobrego.
Armitr kilka razy podrzucił sakiewkę, monety zabrzęczały.
- Czy przyjmie panienka zaproszenie na kolację? – zwrócił się do mnie z szelmowskim uśmiechem. Skrzywiłam się. A potem uśmiechnęłam.
- A czemu by nie…


Ostatnio zmieniony przez Atra dnia Sob 14:44, 23 Gru 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Amos
Administrator
Administrator


Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 1228
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Z kraju dalekiego od Narnii

PostWysłany: Śro 12:13, 08 Mar 2006    Temat postu:

Jejku, nie mogę, to jest naprawdę piękne!!!! Very Happy Very Happy Very Happy [/url]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vivien
Administrator
Administrator


Dołączył: 22 Lis 2005
Posty: 1433
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Czw 19:25, 20 Kwi 2006    Temat postu:

O jejku, jejku... Aż mnie zatkało... Strasznie mi się podoba (żałuję, że dopiero teraz przeczytałam). Tylko... a, co tam - Śliczne!!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aiedail
Zagubiona Dusza
Zagubiona Dusza


Dołączył: 19 Mar 2006
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Sob 15:10, 22 Kwi 2006    Temat postu:

qrde, fajne ! A nawet więcej niż fajne !
Ty to napisałaś? Jak tak, to masz talent dziewczyno..
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Atra
Władca Archenlandii
Władca Archenlandii


Dołączył: 02 Sty 2006
Posty: 3948
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Szafa pełna wampyrów

PostWysłany: Sob 14:45, 23 Gru 2006    Temat postu:

Zmieniam na wersję poprawiona i troszkę obszerniejszą. Już dawno miałam to zrobić, ale dopiero dzisiaj mi się przypomniało.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Narnia.pl Strona Główna -> Stara Szafa Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
Appalachia Theme © 2002 Droshi's Island